Dodany: 19.05.2008 14:54|Autor: norge

Smutne oczy Anny


Między książką, autorem a czytelnikiem musi się wytworzyć specjalna, intymna więź. Tylko wtedy może się zdarzyć, że przewracając kolejne kartki zatrzymujemy się na chwilę, gdzieś tam w środku i pomiędzy. Tak dzieje się podczas lektury „Anny Kareniny”. Jeśli ktoś zechce i potrafi, to z tej jednej tylko książki może dowiedzieć się niemal wszystkiego o sobie, kobiecie i miłości. Nie ma żadnego znaczenia, że jest połowa XIX wieku, a bohaterka ubrana jest w krynolinę i siedzi w powozie, a nie w samochodzie. Anna wymarzyła sobie miłość, której nie ma. Kiedy to zrozumie, chce umrzeć.

Lew Tołstoj tak wspominał twórczy impuls, który doprowadził do powstania „Anny Kareniny”: „Leżałem na kanapie i paliłem. Czy zamyśliłem się bardzo, czy też opierałem senności, nie wiem, wtem nagle mignął mi obnażony niewieści łokieć wytwornej arystokratycznej ręki. Mimo woli zacząłem przypatrywać się widziadłu. Pokazało się ramię, szyja i wreszcie cały obraz pięknej kobiety w stroju balowym, jak gdyby prosząco wpatrzonej we mnie smutnymi oczyma. Przywidzenie znikło, ale nie mogłem już uwolnić się od tego wrażenia, prześladowało mnie we dnie i w nocy i żeby uwolnić się od niego, musiałem dlań szukać wcielenia. Oto początek”*.

Może to fantazja, może prawda – nie wiadomo, ale opis ten w pewien sposób się potwierdza. W zamierzeniu Tołstoja „Anna Karenina” miała być moralitetem o nierozerwalności i boskiej sankcji małżeństwa. W miarę kolejnych redakcji tekstu (Tołstoj miał w zwyczaju przepisywać każde swoje dzieło po siedem razy!) wydaje się, że historia wymyka mu się spod kontroli, jak gdyby smutne oczy Anny chciały pokazać coś innego, coś, co nie pozwoli na jej ostateczne potępienie. Postać zaczyna żyć własnym, niezależnym od intencji pisarza życiem. Zamiast perypetii złej i niewiernej żony, która dla zaspokojenia swoich potrzeb porzuca szlachetnego męża, wszystko się komplikuje i przestaje być jednoznaczne. Zdawać by się mogło, że miłość Anny do Wrońskiego to nieszczęście i hańba. Ale mimo wszystko to miłość. „Mnie pomsta – ja oddam”** – powtarza Tołstoj spoglądając w niebo, ale wygląda na to, że w tym niebie widzi tylko pustkę.

Anna, formalnie winna rozpadu małżeństwa, zostaje rozdzielona ze swoim ukochanym synkiem Sieriożą. Arystokratyczne otoczenie zaczyna traktować ją jak wyklętą. Widzimy, jak bohaterka stopniowo pogrąża się w negatywnych emocjach, za które w jakiejś mierze sama jest odpowiedzialna. Kochając, nie może porzucić tego, co nazywa światem, bo bez tego świata nie mógł żyć Wroński. Kocha go zbyt mocno. Tak mocno, iż zaczyna nienawidzić człowieka, od którego miłości jest całkowicie uzależniona. Nie interesuje się nowo narodzoną córeczką. Już wiadomo, że nie będzie happy endu.

Powieść rozwija się dwuwątkowo. Równolegle do dramatu Anny śledzimy dzieje miłości i dojrzewania duchowego Konstantego Lewina. Jest on człowiekiem prostym, szczerym, brzydzącym się zakłamaniem. Patrzy na ziemię oczyma poety. Widzi wspaniałą ślizgawkę, na której spotkał księżniczkę Kitty Szczerbacką, widzi, jak piękna jest praca chłopów, widzi piękno zimy, owej zimy, kiedy pokochał Kitty i Kitty powiedziała, że go kocha. Po ślubie młoda para zamieszkuje w majątku Pokrowskie. Wychwalany przez Tołstoja model wiejskiego życia, a co za tym idzie - wiara Lewina w chłopską prostotę i wrodzoną intuicję moralną są urocze, ale jednocześnie dość naiwne. Chyba nie jest to aż takie proste, jak wydaje się Konstantemu, że poprzez sam powrót do natury i odkrycie w sobie sumienia człowiek może uzyskać cudowne remedium na dylematy i rozterki moralne, trudne wybory, męki rozważania pytań, na które nie ma odpowiedzi.

Opowieść o Konstantym Lewinie zawiera jedną, może dwie dłużyzny. Najtrudniej było mi przebrnąć przez kilkustronicowe wybory gubernialne, który to wątek uważam za zupełnie przegadany i nic specjalnego niewnoszący do treści. Natomiast opis polowania na bekasy, koszenie łąki, wyścigi konne, wreszcie ślub Lewina i Kitty w cerkwi – rewelacja!

„Anna Karenina” jest dziełem wieloznacznym. Krytyczna wymowa powieści sięga chyba o wiele dalej, niż chciałby Lew Tołstoj. Z opowiedzianej historii jasno przebija oskarżenie rosyjskiej kultury drugiej połowy dziewiętnastego wieku. Nie wiem, jak odebrano książkę wtedy, gdy powstała. Patriarchalna tradycja była sprawą tak oczywistą, jak to, że po nocy następuje dzień. A przecież gdyby Anna nie musiała wychodzić za mąż tak młodo, gdyby jedynym przeznaczeniem kobiet nie było zamążpójście, gdyby kobiety mogły się kształcić, gdyby mąż nie był zobowiązany do odczuwania moralnej odpowiedzialności za żonę i chrześcijańskiego miłosierdzia, gdyby religia nie powodowała w bohaterach tak olbrzymiego poczucia winy - to cały dramat nie musiałby się zdarzyć, albo przynajmniej straciłby nieco na ostrości.

Epicki rozmach, genialna umiejętność Tołstoja zgłębiania sfery ludzkich emocji, a przy tym dystans i lekka ironia sprawiają, że powstała powieść i postać ponadczasowa. Dzięki niej kolejne pokolenia czytelników stają się świadkami wzlotu i upadku Anny, kobiety nieszczęśliwej, targanej wielkimi namiętnościami, zagubionej w sytuacji bez wyjścia...



---
* Wiktor Szkłowski, „Lew Tołstoj”, przeł. Romana Granas, wyd. PIW, Warszawa 1982.
** Lew Tołstoj. „Anna Karenina”, przeł. Kazimiera Iłłakowiczówna, Wydawnictwo TPPR, Warszawa 1986, s. 5.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 30687
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 25
Użytkownik: porcelanka 20.05.2008 19:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Między książką, autorem a... | norge
Czytam właśnie "Annę Kareninę". Jestem w połowie pierwszego tomu. Z jednej strony czyta się łatwo. Z drugiej bije z niej jakiś smutek, który powoduje, że nagle się zatrzymuję. Czytam powoli, zastanawiając się nad Anną. Jeszcze nie skończyłam, ale już wiem, że to jedna z najlepszych powieści po jakie sięgnęłam.

Piękna i przemyślana recenzja;)
Użytkownik: 00761 21.05.2008 21:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Między książką, autorem a... | norge
Piękna recenzja, Diano! Moje odczucia odnośnie do "Anny Kareniny" są podobne. Niezwykle ciekawe są portrety nie tylko tytułowej Anny, ale i Wrońskiego, Lewina, Kitty i Karenina. I za kapitalną uważam tę klamrę kompozycyjną powieści - dwie sceny na dworcu. Ta kończąca powieść co prawda nie pozostawia złudzeń, ale czyż zakończenie tej historii mogło być inne? A słynne sianokosy też wcale mnie nie znużyły. :)
Użytkownik: bogna 22.05.2008 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Między książką, autorem a... | norge
Pięknie Diano napisałaś... i przypomniałaś mi książkę :-)))
Użytkownik: norge 22.05.2008 12:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Pięknie Diano napisałaś..... | bogna
Tę książkę, w kremowych okladkach, ktora jest od ciebie, Bogno. Widzisz, jak sie przydala :-)
Użytkownik: melissa 24.05.2008 21:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Między książką, autorem a... | norge
Moja refleksja odnośnie "Anny Kareniny" jest taka:
Mamy w tej książce jakby dwie miłości. Jedna z nich dotyczy ludzi niewinnych i jest miłością przynoszącą mnóstwo radości (Kitty i Lewin), a druga jest miłością egoistyczną, niszczącą, nastawioną na przyjemność i dotyczy lekkoducha z kobietą, której namiętność odebrała rozsądek (Karenina i Wroński).Zestawienie tych dwóch wątków, uczuć i ludzi tak różnych, zapewne miało jakiś określony cel. Wydaje mi się, że Tołstoj dość czytelnie podsuwa czytelnikowi morał, kończąc opowieść tak, a nie inaczej. Nie znajduję w powieści zbyt wielu usprawiedliwień dla postępku Kareniny. Ona rzeczywiście poleciała głową w dół na własne żądanie. Czytając, nie litowałam się nad nią. Dziś też nie brak małżeństw, które trwają tylko z powodu dzieci i uważam, że to ma sens, bo człowiek ma wyższe cele w życiu niż podążanie za swoimi namiętnościami. Tak więc dla mnie Karenina była przeciwieństwem swej siostry Dolly, którą zresztą bardzo polubiłam. :)
Użytkownik: Czajka 04.08.2008 11:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Między książką, autorem a... | norge
Właśnie niedawno skończyłam słuchać Anny Kareniny (chyba wycięli Twoje ulubione wybory i nawet łąkę, muszę doczytać sama) i tak sobie myślałam właśnie, czy cokolwiek byłoby w stanie zapobiec dramatowi. Bo moim zdaniem nie zawiniło tu ani wczesne zamążpójście, ani brak wykształcenia; jedyne co mogło Annę uratować, to gdyby nie spotkała Wrońskiego, czy, w ogólności, gdyby nie spotkała takiej namiętności.
Ona siebie i jego zadręczyła miłością, a właściwie zazdrością. Czy gdyby, wyobraźmy sobie, jako panna, wyszła za Wrońskiego, jej miłość wyglądałaby inaczej? Mam wątpliwości.
Użytkownik: norge 04.08.2008 12:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie niedawno skończył... | Czajka
Hm, czyli uwazasz, ze glowny problem tkwi w osobowosci Anny, a nie w takich, a nie innych spolecznych uwarunkowaniach? Anna jest przeciez przedstawicielka swojej epoki, ofiara pewnego systemu wychowania i postrzegania roli kobiety i mnie to wlasnie wydalo sie najbardziej istotne.
A moze obydwie mamy racje i jest w tej calym tym dramacie troche tego i tamtego? :-)
Użytkownik: Czajka 04.08.2008 13:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm, czyli uwazasz, ze glo... | norge
Na pewno Tołstoj ukarał Annę za występek przeciw normom. Swoją drogą, jak łatwo usprawiedliwił Obłońskiego.
Ale poza tym wszystkim, jej zaborczość w miłości i chorobliwa wręcz zazdrość wypływała tylko z niej samej i nie wróżyła dobrze innym związkom, nawet w innych warunkach. Tutaj jedynie co mogło pogorszyć sprawę i pewnie pogorszyło, to odwrócenie się od niej towarzystwa. Z tym że, Anna miała wsparcie Wrońskiego i jego miłość. Sama o tym mówiła, (świetna scena, jak ona jedzie na dworzec i te domy, wszędzie domy), że ona ma inne oczekiwania, że chce go całego zagarnąć i tego nie da się zmienić.
Użytkownik: Scarlett19 26.08.2008 21:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Na pewno Tołstoj ukarał A... | Czajka
„Anna Karenina” to wspaniała powieść i prawdziwe arcydzieło literatury. Zachwycające są portrety psychologiczne postaci, a szczególnie Anny i Lewina. Dobrze ukazane zostały dwa różne rodzaje miłości i sposoby jej przeżywania.
Sama Anna Karenina jest niezwykłą postacią, kobietą, która mogła osiągnąć bardzo wiele, gdyby nie pogubiła się w zawiłościach swojego życia. Z jednej strony mąż i ukochany synek, a z drugiej wielka namiętność i miłość do Wrońskiego. Trudno powiedzieć, że postąpiła źle idąc za głosem miłości, trudno też ją usprawiedliwić. Jednak źródłem prawdziwej klęski Anny była jej zaborcza zazdrość o ukochanego. Widocznie Anna uważała, że skoro ona wyrzekła się rodziny dla Aleksego, on powinien ponieść podobną ofiarę wyrzekając się wszelkich uciech. I mimo, że nie była złą kobietą to trzeba przyznać, że była po prostu egoistyczna. Z drugiej strony nie można się dziwić, że bała się straty tego jedynego człowieka, który był przy niej i dla którego zaryzykowała tak wiele. Jednak pomimo licznych błędów Anny ja nie znajduję słów potępienia dla tej silnej, a jednocześnie słabej kobiety!
Użytkownik: d'Alencon 30.08.2008 16:18 napisał(a):
Odpowiedź na: „Anna Karenina̶... | Scarlett19
Wszystkiemu zapobiegłoby jedno: Karenin daje rozwód bez próśb i oddaje syna. Anna zostaje wtedy żoną Wrońskiego i żyją długo i szczęśliwie. Ale tak się nie mogło stać z 3 powodów:
1. Karenin jest zbyt dumny;
2. Anna jest wyraźnie niezrównoważona. Miota się, sama nie wie czego chce. Może jest niewolnicą systemu, ale przede wszystkim własnej duszy. Nie potrafi się ukorzyć przed Kareninem i prosić o rzwód syna. Zawiniła sama.;
3. Opinia społeczna niszczy Annę, a ona przed nią ucieka.
Występek Anny jest ewidentnie niemoralny, ale można go było zupełnie inaczej przeprowadzić. Anna z powodu swej dumy nie jest w stanie i staje się ofiarą samej siebie. Jeśli chodzi o zakończenie, dla mnie powiewa tandetą. Mógłby to opisać bardziej rozwlekle i dramatycznie. Ale to tylko moje zdanie.
Moim zdaniem głównym bohaterem nie jest tu Anna, lecz jej syn Sierioża, traktowany tak marginalnie. Miłość do syna stała się powodem udręczenia Anny. To do niego tęskniła i tylko przez niego wstydziła się swego postępku.
Użytkownik: koko 30.08.2008 16:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszystkiemu zapobiegłoby ... | d'Alencon
Myślę, że ślub Anny i Wtrońskiego niczego by nie zmienił. Opinia społeczna nie akceptowałaby ich związku, zalegalizowanego po wcześniejszym rozwodzie Anny. A Anna tak samo zamęczałaby miłością Wrońskiego i siebie, tak samo byłaby zazdrosna, kiedy on zacząłby oddalać się od niej.
Nie, w tej historii nie mogłoby być żadnego "żyli długo i szczęśliwie".
Użytkownik: d'Alencon 01.09.2008 11:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że ślub Anny i Wtr... | koko
Nie zamęczałaby, bo miałaby ślub i pewność, że się z nią nie rozstanie. A co do opinii społecznej: mówimy tutaj o czasach carskich, rozpusty i zabawy. Co druga osoba była rozwódką...
Użytkownik: koko 03.09.2008 21:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zamęczałaby, bo miała... | d'Alencon
Z Kareninem też miała ślub i jakoś nie zagwarantował on pewności. Jak to mówią: "każdy wagonik można odczepić"...
:)
Użytkownik: Czajka 04.09.2008 02:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zamęczałaby, bo miała... | d'Alencon
Może rozwodnikiem? Z tego co pisze Tołstoj wynika, że rozwodnikiem można było być, a i rozpusta nie była niczym złym, o ile nie stawała się jawna i nie chciała się udzielać w salonach.
Ale to bardzo ciekawe, że ślub daje pewność. Zwłaszcza w czasach, jak piszesz, wysypu rozwodów i zdrad.
Użytkownik: norge 04.09.2008 10:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Może rozwodnikiem? Z tego... | Czajka
Czajko, może chodzi o pewność siebie? Że ślub z Wrońskim dałby Annie właśnie to?
Użytkownik: Czajka 04.09.2008 11:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Czajko, może chodzi o pew... | norge
d'Alencon pisał o "pewności, że Wroński jej nie opuści".
Pewność siebie, myślę, że Anna była pewna siebie, była energiczną kobietą o wysokiej pozycji, swobodną. Tak sobie pomyślałam, że Tołstoj nie był dla niej łaskowy i obdarował ja pewnymi nieprzyjemnymi cechami, pamiętasz jak kokietowała Lewina?
Być może miałaby pewność stanowiska w towarzystwie, bo przecież nie pewność Wrońskiego. W sumie nigdy nie mamy pewności drugiego człowieka w stu procentach, zwłaszcza jeżeli jesteśmy chorobliwie zazdrośni. Anna mówiła o zazdrości do Wrońskiego: "Już przegoniłam tę bestię". To był główny problem.
Użytkownik: d'Alencon 06.09.2008 12:59 napisał(a):
Odpowiedź na: d'Alencon pisał o "p... | Czajka
Anna nie była pewna siebie. Gdyby była, nie wybrałaby rozwiązania połowicznego, tj. romansu... Niech nikt nie mówi, że małżeństwo nie funduje od razu przywiązania. To jest magiczna siła zespalająca dwie dusze. Wiadomo nie wszystkie. Poza tym Anna od początku nie była zazdrosna. Stało się to później i właściwie z powodu wszechobecnej nudy.
Użytkownik: Czajka 07.09.2008 07:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Anna nie była pewna siebi... | d'Alencon
Nie podejmuję wątku pewności siebie - musiałabym zajrzeć do książki. Kojarzę ją jako pełną energii, świadomą swojej urody kobietę.
Z Twoimi poglądami na magiczne siły małżeństwa trudno mi się zgodzić w pełni. Sam pisałeś wyżej, że połowa małżeństw się rozpadała, szanse 50% na trwałą pewność nie są przesadnie wysokie. Nie mówiąc o takim małżeństwie Obłońskich, które się nie rozpadło, a jednak nie było tak całkiem przykładne.

Nigdy się nie jest od początku zazdrosnym, tak samo jak nie jest się od początku zakochanym (na ogół). Ale że przyczyną zazdrości jest nuda, to dla mnie osobiście dosyć rewolucyjny pogląd.
Użytkownik: ArashiKishuu 04.03.2009 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podejmuję wątku pewno... | Czajka
dziękuję za tą recenzję!!!!
skorzystam z niej przy mojej pracy maturalnej, temat "kobieta piękna, władcza, zdradziecka, zależna od mężczyzn, próżna - przedstaw sposób kreacji postaci kobiecych na podstawie utworów różnych epok". Annę Kareninę przeczytałam, uważam ją jako zależną od mężczyzn, jej los jest zależny zarówno od męża jak i od Wrońskiego, z jednej strony macierzyństwo a z drugiej poczucie wolności i prawdziwej miłości.
Jeżeli macie jakieś rady, proszę o kontakt : )
pozdrawiam!
Użytkownik: N y m 14.10.2010 00:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Między książką, autorem a... | norge
Diano, kapitalna recenzja! - jedna z najlepszych, jakie kiedykolwiek czytałem.

Dla mnie Anna Karenina jest przede wszystkim niezwykle bogatym studium ludzkiej osobowości. Poznając bohaterów tej powieści rzeczywiście możemy dostrzec w nich cząstkę siebie (czasem nie bez pewnego przerażenia) i wiele się o sobie nauczyć.

Niezwykle też ujęło mnie wyczucie, z jakim Tołstoj przedstawia Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Nie uległ pokusie wprowadzenia podniosłego czy sentymentalnego tonu, mimo że owe sytuacje, z racji tego, że były decydującymi punktami powieści, być może skłaniałyby do tego. Nie dostrzegam tam jednak żadnego szczególnego patosu - przeciwnie, wydaje się, że jest w tych scenach wiele prawdy.

Nie do końca natomiast przekonała mnie Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Przypuszczam, że podobne rozwiązanie mogłoby być ciekawsze, dlatego jestem trochę zawiedziony.

Na koniec warto podkreślić, że tłumaczenie Kazimiery Iłłakowiczówny to prawdziwe mistrzostwo. I nie chodzi tu nawet o to, że całość napisana jest zgodnie z duchem języka polskiego. Czytanie jej przekładu sprawia taką przyjemność, że chyba trudno oczekiwać, aby w oryginale było to zrobione lepiej.
Użytkownik: norge 19.10.2010 17:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Diano, kapitalna recenzja... | N y m
Bardzo dziękuję za pochwały :-) Z przyjemnoscią pisałam tę recenzję i cieszę się, jeśli komuś się podoba. Literatura rosyjska, zwłaszcza ta "stara" ma taki swoisty klimat, który uwielbiam. A tłumaczenie jest rzeczywiście świetne - mic dodać, nic ująć.
Użytkownik: Dominika1 22.03.2011 14:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Między książką, autorem a... | norge
"Anna Karenina" to na pewno bardzo dobra powieść . Uważam ,że autor świetnie przedstawił ,że życie arystokracji nie jest ta piękne i beztroskie jak mogłoby się wydawać. Ich problemy i dylematy moralne i konieczność zachowania pozorów są dowodem ,że wrażenie ,że ich życie jest sielanką jest tylko złudzeniem . Trudno potępiać mi Annę za romans , w sytuacji , gdy wyszła za mąż nie z miłości i własnego wyboru. Ona "została wydana " w bardzo młodym wieku za Karenina , dlatego ,że ten miał odpowiedni majątek i urodzenie. Nie wróży to dobrze jeśli takie są podstawy związku . Dla mnie niepojęte jest ,że zostawiła swoje dziecko . Myślę,że opis jej zachowania wobec Wrońskiego -już po odejściu od męża-pokazuje ,ee nie mogła się pogodzić z utratą ukochanego syna. Nie radziła sobie z własnymi emocjami i zaczęła być chorobliwie zaborcza wobec kochanka. Nie potrafiła też cieszyć się drugim dzieckiem , którego nie kochała ta jak pierwszego syna..Ciekawe jak inaczej traktowało się zdradzającą żonę (Annę) gdy tymczasem jej brat , który notorycznie zdradza swoją żonę cieszy się szacunkiem i sympatią otoczenia .Najbardziej nie podoba mi się w "Annie Kareninie " wątek Lewina i Kitty. Kitty była postacią bardzo wiarygodną , jako zakochana w Wrońskim młoda dziewczyna. jej miłość do dobrodusznego Lewina nie jest przekonująca. Sam Lewin jest postacią , której naprawdę nie lubię.Jego naiwność , mało skomplikowana osobowość i tendencje do moralizowania sprawiły ,że miałam szczerze dosyć tej postaci i jej wywodów.
Samą powieść uwielbiam . Kiedy się ją czyta można się zanurzyć w innym świecie-takim jakiego nigdy nie znamy. Napisana jest pięknym językiem. W przeciwieństwie do " Wojny i pokoju " w której nie brak polityki i opisu działań wojennych w "Annie Kareninie" mamy ciekawe relacje międzyludzkie i portrety psychologiczne dla których tłem jest świetnie opisana epoka carskiej Rosji XIX wieku
Użytkownik: Pok 26.01.2012 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Między książką, autorem a... | norge
Świetna recenzja, choć zdradza zdecydowanie zbyt wiele. Bardzo dobrze się ją czyta po przeczytaniu książki, ale nie chciałbym się z nią zapoznać przed lekturą. Gdyby usunąć kilka wersów, byłaby recenzja idealna :)

To jest zawsze ten dylemat przy pisaniu recenzji: Ile zdradzić, by zaciekawić, zinterpretować, a jednocześnie nie przedobrzyć?
Użytkownik: norge 26.01.2012 14:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja, choć zd... | Pok
Masz rację, Pok. Od jakiegoś czasu, gdzieś od roku bardzo, ale to bardzo pilnuję się, aby w recenzjach nie zdradzać zbyt dużo z treści. Przedtem różnie to bywało. Ale jak parę razy "opadły mi ręce i nogi" przy czytaniu różnych not wydawców, które ujawniały wszystkie zwroty akcji albo dokonywały szczegółowego streszczenia treści itd. postanowiłam, że sama muszę być bardziej ostrożna :)

Jeśli chodzi o Annę Kareninę, to chyba bezmyślnie założyłam, ze każdy czytelnik wie, o czym jest ta książka, że każdy ją kiedyś tam czytał i zechce sobie tę lekturę jeszcze raz powtórzyć. Tak jak zrobiłam to ja po wielu latach. Przyznam, ze pierwsze podejście w wieku lat -nastu nie było szczególnie udane. Aczkolwiek pewne fragmenty mnie wciągnęły, to uznałam, ze jako całość książka jest nudna i rozwlekła. Natomiast teraz byłam zachwycona i oceniałam na 6.
Użytkownik: misiak297 29.01.2012 15:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację, Pok. Od jakie... | norge
Przepiękna recenzja, że też dopiero teraz na nią trafiłem! A pierwsze zdania - no po prostu majstersztyk. Myślę po prostu, że są książki, które się po prostu czyta, a są takie, które się po prostu przeżywa. Pamiętam swój zachwyt, kiedy sięgnąłem po "Annę Kareninę". Choć w sumie wątek Lewina obniżył moją ocenę tej powieści.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: