Dodany: 12.05.2008 10:05|Autor: Krzysztof

Czytatnik: Zapiski

Między Tomaszowem a Trowbridge


W głowie szumią mi przejechane kilometry, a chłodny wiatr znad morza przyjemnie studzi mnie, spoconego w rozgrzanym wnętrzu samochodu. Stoję na nabrzeżu dunkierkowskiego portu, i patrzę na majestatyczną, biało - niebieską bryłę zbliżającego się promu, który za godzinę pochłonie mnie i moją micrę w swoim brzuchatym wnętrzu; patrzę na ten ogrom i ponownie, jak w ciągu całej minionej doby, łapię myśl na jej locie do Tomaszowa: czy ktoś tam jeszcze został? Pewne wszyscy już pojechali, a Jola ostatnia. Niezmordowana, o wszystkich pamiętająca i wszystko wiedząca Jola, którą zdążyłem polubić.
W drodze przez Europę uświadomiłem sobie, że czekam na telefon lub sms od kogoś z Tomaszowa, z Biblionetki, a kto miałby dzwonić, skoro nikt nie zna numerów moich telefonów??
Oni wszyscy znają się, są w swoim gronie, a ja?... Nie wiem.
Wczoraj wyszliśmy na spacer... Dobę i półtora tysiąca kilometrów temu szedłem na czele grupy, ale sam. Rozglądałem się, podziwiając czysty, zielony maj. O tym, że o maju można tak powiedzieć, dowiedziałem się w tym roku, w czasie tych kilku dni spędzonych w Polsce, porównując omszałe, jakby stare, a może i chore, pnie drzew w Anglii, do czystej właśnie, przywołującej myśl o zdrowiu, kory drzew tutaj, w kraju. Młoda zieleń liści, przysiągłbym, też jest piękniejsza w Polsce, a że słońce ma tutaj bardziej złotą barwę, to przecież znana prawda, chociaż chyba tylko niektórym emigrantom.
Słyszałem poplątane urywki rozmów wyprzedzających mnie ludzi:
-ja kupuję w Merlinie, tam jest chyba najtaniej...
-a w poprzednim roku na spotkaniu nie było grup w rozmowach...
-zgubiłem swoją zakładkę...
-jest niesprzeczne ze zbiorem podstawowym...
-w Łodzi miałabym przesiadkę do Bydgoszczy...
Idę wolno, mijają mnie, i po chwili zostaję z tyłu. Jak zwykle. To chyba już odruchowe. Patrzę na nich, i nie wiem, czy iść, czy zostać. Zostanę, nikt nie zauważy, zostanę sam ze sobą, będzie swojsko, łatwiej.
Co za głupoty wymyślam! Przecież jestem z nimi! Dogonię ich.
Chwilę patrzyłem na rozmawiających, śmiejących się ludzi.
Dobrze, dogonię, i jak się włączę do rozmowy? Co powiem?
Nie wiem.
Aż do powrotu szedłem sam, na końcu, poza krótką chwilą, gdy przyłączyła się do mnie jedna z Wrocławianek. Krótką, bo szedłem obok niej wysilając mózgownicę aby coś powiedzieć, i... nic nie wymyśliłem. Wrocławianka odeszła.
Siedzę przy całościennym oknie na górnym pokładzie, czuję drżenie podłogi i niski, stłumiony pomruk potężnego silnika na dnie statku. Horyzont jest zamglony, niewyraźny, ponaznaczany białymi i czerwonymi kadłubami statków, których tutaj, w Kanale, w każdej chwili kilka widać w pobliżu.
Jutro czeka mnie ciężki dzień: rozmowa z kierowniczką, pakowanie się i wyjazd, znowu wyjazd, znowu nowy adres. Po co rozpakowywałem torby w lipcu? - myślę patrząc na morze i niskie słońce, smętnie prześwitujące przez mgłę. Zimno mi w samej koszuli. W samochodzie było gorąco, nie wziąłem swetra nie wiedząc o zamykaniu pokładu samochodowego.
Anna 39 (46 to stanowczo za dużo, stanowczo!) wyściskała mnie i wycałowała, miłe to było, ucieszyłem, się, a ona powiedziała coś o moim dystansie...
Chciałbym poczuć jeszcze raz jej usta na moim policzku, śmiać się z Syrenką, potarmosić rude włosy Kaśki, poprosić Jolę o wymyślenie nowego słowa równie pysznego, jak jej marcelnięci, gadać i gadać z Czajką, posłuchać norweskich opowieści pięknej Diany i przyjemnego głosu Sowy...
Na szarym horyzoncie piętrzą się wysokie skały Dover, prom wpłynął do basenu portowego, odwrócił się tyłem do nabrzeża, i cofając się powoli, zbliża się ku niemu, by za kwadrans wypluć nas swoim... nie powiem czym. Idę do mojej micry, stoi tam na dole bidulka sama, a ja zapomniałem jej podziękować za te prawie cztery tysiące wspólnych kilometrów.
Dziękuję i Wam.
I przepraszam.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8787
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 99
Użytkownik: Marylek 12.05.2008 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: W głowie szumią mi przeje... | Krzysztof
Bardzo Ci dziękuję, Krzysztofie, za tę notatkę.
Każdy z nas jest trochę z boku czasami, no, może niektórzy bardziej. A czasami jednak w grupie. Warto.
Jaka szkoda, że mnie tam nie było!
Pozdrawiam.
Użytkownik: Krzysztof 24.05.2008 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo Ci dziękuję, Krzys... | Marylek
Dziękuję za podziękowanie:) Czy Marylek do męska odmiana Marii? Jeśli tak, to czemu wydaje mi, że należysz do piękniejszej (oj, i to ile piękniejszej!) połowy ludzkości?
Użytkownik: jakozak 24.05.2008 11:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za podziękowanie... | Krzysztof
To jest piękna Marylek. :-)
Użytkownik: Marylek 24.05.2008 18:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za podziękowanie... | Krzysztof
Tak, jest to właśnie odmiana tego imienia, o którym mówisz. Dostałam je po Babci. A dlaczego Marylek? Bo ja mam męski charaker! To znaczy: nie przepadam za gotowaniem, nie zbieram przepisów kulinarnych; piec nie umiem w ogóle. Nie zważam na mody byle jakie. Makijaż raczej do pracy. Nie lubię romansów - ani książkowych, ani filmowych. Nie lubię seriali i w ogóle niewiele oglądam telewizji. I najlepiej czuję się w spodniach! A lubię chodzić po górach i jeździć samochodzikiem. I książki popularnonaukowe lubię. No, czy to są kobiece zainteresowania? ;-)
Użytkownik: verdiana 24.05.2008 19:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, jest to właśnie odmi... | Marylek
To są BARDZO kobiece zainteresowania! Mam podobne, a męskiego charakteru za grosz i w ogóle dwie lewe ręce do "męskich" spraw. :P
Użytkownik: Marylek 24.05.2008 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: To są BARDZO kobiece zain... | verdiana
A samochód? Nie spotkałam dotąd ani jednej baby, która by z czystym sumieniem powiedziała, że lubi prowadzić. A ja, gdybym mogła, to bym do tego Tomaszowa samochodem pojechała i byłaby to sama przyjemność. Dodatkowa. :-)
Z tym, że lubię nim tylko jeździć, nie wyobrażam sobie, że sama wymieniam jakieś części w środku, może więc z tą moją męskością to nie jest tak do końca pewne. ;-p
Użytkownik: verdiana 24.05.2008 19:41 napisał(a):
Odpowiedź na: A samochód? Nie spotkałam... | Marylek
Prowadzić - nie, nawet gdybym mogła, nie chciałabym, chyba że wywalono by z dróg innych kierowców. :P Ale napisałaś "jeździć samochodzikiem", a to uwielbiam! :D
Użytkownik: Marylek 24.05.2008 19:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Prowadzić - nie, nawet gd... | verdiana
Nie, nie, jeździć jako kierowca! A samochodzik jest moim przyjacielem, bo mi pomaga w pracy i daje dużo przyjemności. I świetnie jest właśnie radzić sobie w miejskim ruchu. Brrum, brrum! ;-)
Użytkownik: verdiana 24.05.2008 20:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, nie, jeździć jako ki... | Marylek
Radzić SOBIE to jedno. To, jak sobie (nie)radzą inni kierowcy - to drugie. Za nic w świecie im nie zaufam, nie da się, prowokują niebezpieczne sytuacje, zwłaszcza ci dojeżdżający z prawej strony. Mogłabym za to i chciałabym wyjechać na ulicę 18-kołowym mannem! Tak, wtedy kochałabym prowadzić! :-)
Użytkownik: janmamut 24.05.2008 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Radzić SOBIE to jedno. To... | verdiana
W swoim czasie myślałem, żeby kupić sobie czołg z demobilu. Tylko że to pali 100-300l na 100 km!
Użytkownik: verdiana 24.05.2008 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: W swoim czasie myślałem, ... | janmamut
Czołgiem już jeździłam. Wolę ciężarówki. :))
Użytkownik: Krzysztof 07.06.2008 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: W swoim czasie myślałem, ... | janmamut
Rozumiem Cię, Mamucie, ponieważ kiedyś chciałem kupić SKOTA. To transporter opancerzony. Ostatnio widziałem taki na naszym spacerze nad Pilicę, stał obok młyna. Pamiętasz? Wtedy nie kupiłem, bo wojskowi nie chcieli mi sprzedać z nkm, to znaczy z tym wielgachnym karabinem maszynowym, no a co to za Skot bez karabinu, sam powiedz! I wiesz co, Mamucie? Radzę Ci poważnie zastanowić się nad kupnem tej maszyny. Może jeździć po szosach, pływać, (latać, o ile mi wiadomo, nie potrafi, ale tą wiadomość trzeba jeszcze sprawdzić) a pali tylko 80 na setkę:)
Użytkownik: reniferze 05.06.2008 19:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, nie, jeździć jako ki... | Marylek
Oj tak, jeździć jako kierowca! Nawet korki nie odbierają mi tej przyjemności :).
Użytkownik: janmamut 24.05.2008 19:44 napisał(a):
Odpowiedź na: A samochód? Nie spotkałam... | Marylek
Ja znam taką. Nie dość, że lubi, to jeszcze umie! Tylko że ona poszła na Wydział Mechaniczny, bo ją to interesowało.
Użytkownik: jakozak 24.05.2008 20:44 napisał(a):
Odpowiedź na: A samochód? Nie spotkałam... | Marylek
Ty nawet nie mów o przyjemności jazdy od nas do Tomaszowa. Ta piotrkowska to jest koszmar i horror w jednym! Najgorsze świństwo. Może jeszcze ta do Zakopanego jej dorównuje.
Kierowcy ciężarówek w ogóle nie są uprzejmi sygnalizować kierunkowskazem zjazdu na drugi pas. Zjeżdżają Ci przed nosem - nagle - i mają to gdzieś.
Tam się albo stoi, albo boi. Brrrrrrr
Użytkownik: koko 25.05.2008 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: A samochód? Nie spotkałam... | Marylek
W takim razie, jeżeli pojedziesz samochodzikiem na następne spotkanie, a termin jego mi spasuje, to przyjadę na Twoją ulicę w Twoim mieście, zadzwonię do Twoich drzwi i spytam "A ja mogę jechać z Tobą?"
Będę Cię zabawiała rozmową, całą drogę!
Będę za pilota, bo to akurat umiem dobrze!
Będę Ci odwijać z papierków cukierki!
To jak? Mogę?
Użytkownik: Marylek 25.05.2008 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: W takim razie, jeżeli poj... | koko
Tak, tak, TAK!!! :-D
(A swoją droga, pilot się przyda, bo mam tendencje do gubienia się.)
Użytkownik: koko 26.05.2008 13:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, tak, TAK!!! :-D (A ... | Marylek
Masz załatwione. Tylko nie jedź za szybko, żebym nadążyła śledzić na mapie, gdzie jesteśmy... :)
Użytkownik: Marylek 25.05.2008 11:52 napisał(a):
Odpowiedź na: W takim razie, jeżeli poj... | koko
A propos, Koko, znalazłam Brzezińską. Szukałam Crichtona, żeby pożyczyć Joli, i odkryłam, że "Wody..." stoją na półce jak byk, cały czas tak stały. Crichtona, oczywiście, nie znalazłam... No comments.
Użytkownik: koko 26.05.2008 13:32 napisał(a):
Odpowiedź na: A propos, Koko, znalazłam... | Marylek
Czyli - według oczekiwań. To już trzeci udokumentowany przypadek, tak? Pociesz Jolę, że jak zaczniesz szukać czegoś innego, to znajdziesz Crichtona no i szybko szukaj człowieka, który potrzebuje Twojej jakiejś książki!
:)
Użytkownik: Annvina 05.06.2008 12:59 napisał(a):
Odpowiedź na: A samochód? Nie spotkałam... | Marylek
Marylku, ja jestem kobietą i z czystym sumieniem mówię: lubię jeżdzić samochodem, lubię prowadzić moja maleńką micrę, a najchętniej na długich widokowych trasach, w korkach niekoniecznie :)
Lubię i umiem gotować i piec, uwielbiam chodzić po górach, nie lubię seriali i w ogóle telewizji, równie dobrze czuję się w balowej sukni i szpilkach, jak w traperach i z 15 kilogramowym plecakiem, Wolę pogadać o polityce niż o modzie, aha i lubię książki popularnonaukowe. A Mama mówi do mnie Anulek - męska forma Anny ;) I sama powiedz co ja w takim razie jestem? Obojnak jakiś?
Użytkownik: Krzysztof 07.06.2008 10:22 napisał(a):
Odpowiedź na: A samochód? Nie spotkałam... | Marylek
W takim razie ja mam kobiecy charakter, ponieważ i ja samochodem lubię tylko jeździć i także nie wyobrażam sobie, abym miał coś w nim robić, a już szczególnie, abym miał to robić dla przyjemności. Jeśli było coś do naprawy w moich samochodach, najważniejsza była książka. No i pieniądze. Z nimi jechałem na stację obsługi, siadałem przy stoliku, otwierałem książkę, i tak zaczynałem naprawę samochodu. W Polsce widywałem kobiety za kierownicami ciężarówek, widuję i tutaj. I wiesz, Marylku, tutaj kobiety prowadzą na równi z facetami. Wiele razy widziałem zatrzymujący się samochód w którym jechała para, i ich zamienianie się miejscami za kierownicą. W Polsce raczej trudniej o taki widok. Marylku, zdarzyło mi się widzieć tutaj facetów w spódnicach, w Szkockich strojach, i tak sobie pomyślałem, że spróbowałbym chodzenia się w spódnicy. To musi być fajne, szczególnie w upalny dzień, nieprawdaż? I jeszcze ozdóbki! Te frendzelki, kutasiki, pomponiki! Fajny strój:)
Ech, wy to macie dobrze!

Użytkownik: Marylek 07.06.2008 20:45 napisał(a):
Odpowiedź na: W takim razie ja mam kobi... | Krzysztof
Nie, Krzysztofie, w upalny dzień to jest właśnie niefajne. :-p Co tu owijać w bawełnę: człowiek się poci, a wtedy najwygodniejsze są cienkie spodnie, mogą być 3/4 lub 7/8 albo szorty. Natomiast spódnica - gruba, ciepła, długa - to świetny strój na zimę, do kozaków i grubych rajstop. Taka spódnica wszystko ukryje, można założyć nawet barchany. ;-) Te szkockie spódniczki są niezbyt długie, bardzo widowiskowe, ale nie wiem, czy wygodne. Mógłbyś sobie sprawić taki strój i od czasu do czasu pochodzić po ulicach, dla odmiany i własnej radości. No, w Polsce to chyba ku uciesze gawiedzi.
Hm, skonsultuj sprawę spódnic ze swoimi kobietami, może ja znowu coś nie tak odbieram?
Pomysł z książką bardzo popieram.
W Polsce na sztuki można policzyć kobiety-zawodowych kierowców. Kiedyś czytałam reportaż o takich paniach, przedstawiono ich tam, bodajże, pięć.
[Ale kiedyś sama zmieniłam koło. Bo tak naprawdę, to człowiek, jeśli jest zmuszony, potrafi zrobić wszystko. Tylko często wygodniej nie umieć.]
Użytkownik: verdiana 07.06.2008 20:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, Krzysztofie, w upaln... | Marylek
O mój boże, ależ co Wy opowiadacie? Spódnica? Niepraktyczna, niewygodna, nie dla ludzi! :P
Użytkownik: Marylek 07.06.2008 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: O mój boże, ależ co Wy op... | verdiana
Mówi Ci to człowiek, który spędził większość życia w spodniach: w mroźny zimowy dzień długa, gruba spódnica plus odpowiednie zabezpieczenie pod nią, to lepszy sposób na stanie na przystanku niż np. dżinsy. No, takie grube, watowane spodnie są, oczywiście, jeszcze lepsze, tyle że nie każdy w nich wygląda... ;-p
A na lato spódnica jest do niczego!
Użytkownik: janmamut 07.06.2008 21:51 napisał(a):
Odpowiedź na: O mój boże, ależ co Wy op... | verdiana
Bo to nie jest dla ludzi, tylko dla kobiet. ;-P
Użytkownik: hburdon 07.06.2008 23:29 napisał(a):
Odpowiedź na: O mój boże, ależ co Wy op... | verdiana
A ja bardzo lubię sukienki. Uważam, że strój składający się z jednego kawałka, do którego nic już nie trzeba dobierać, jest idealny! :) Ale to na ładne, letnie dni. Na co dzień chodzę w dżinsach. :)

A do jeżdżenia samochodem nie mam stosunku emocjonalnego - jak gdzieś jedziemy całą rodziną, to zazwyczaj jeśli jedziemy "moim" samochodem, to ja prowadzę, a jeśli "jego" samochodem, to on prowadzi (niby oba wspólne, ale w praktyce ja wolę małego pięciodrzwiowego matiza, a on szybkiego trzydrzwiowego peugeota). Nie lubię tylko długich tras - prowadzenie powyżej trzech godzin dziennie to nie dla mnie, dlatego podziwiam cię, Krzysztofie, że wytrzymujesz dużo więcej, i to dzień w dzień!
Użytkownik: Krzysztof 21.06.2008 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja bardzo lubię sukienk... | hburdon
Nie wytrzymuję, robię się senny, szczególnie na autostradach, dlatego często robię przerwy. Rzadko jadę non stop dłużej, niż 4 godziny, ale dalekie trasy lubię, owszem. Najchętniej jeździłbym na trasach międzypaństwowych.
Strój składający się z jednego (małego, prawda?) kawałka materiału i niczego więcej? Jestem za!
Użytkownik: krasnal 07.06.2008 21:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, Krzysztofie, w upaln... | Marylek
E tam, na lato spódnica najlepsza:) No chyba, że długo trzeba siedzieć w jednym miejscu.
Użytkownik: Krzysztof 21.06.2008 10:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, Krzysztofie, w upaln... | Marylek
Zmieniłaś koło?? Niesamowite! :)
Wiesz, wyobraziłem sobie prawdopodobną reakcję żony i córki na mój pomysł ubrania spódnicy, i... chyba zrezygnuję. Jeszcze nogi golić? Dziękuję. Jeśli już, to tylko szkocki strój, bo do niego można mieć zarost na krzywych nogach. :)
Użytkownik: veverica 07.06.2008 22:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, jest to właśnie odmi... | Marylek
Bardzo kobiece, w każdym razie mam podobne;-)
Samochodem nie lubiłam jeździć na początku, denerwowałam się, czułam niepewnie... Mój Mężczyzna prawie że siłą zmuszał mnie do jeżdżenia, żebym całkiem nie zapomniała, i uczył dobrego prowadzenia:) Potem musiałam zacząć jeździć w zasadzie codziennie, a moje jadowicie fioletowe autko rodem z wykopalisk stało się prawdziwym przyjacielem. Teraz prowadzę z prawdziwą przyjemnością i staram się jeździć coraz lepiej:)
Romansów też nie toleruję, w żadnej postaci, telewizji nie oglądam w ogóle (ale to akurat - tzn. codzienne ślepienie w ekran - jest chyba cechą niezależną od płci), książki popularnonaukowe od jakiegoś czasu lubię coraz bardziej. Ostatnio sprawia mi przyjemność ubieranie się bardziej kobieco, chodzenie na obcasach i takie tam, ale generalnie ja i spódnica to rzadki widok;-)
Nie gotuję, nie wyszywam, nie czytam czasopism dla kobiet, nie wiem kto z kim i dlaczego. Za to chodzę po górach, wspinam się, latam, pływam jednostkami rozmaitymi, biegam - wciąż za mało, chciałabym więcej. Mam umysł raczej ścisły i odpowiedzialny zawód kojarzony raczej z mężczyznami. I czuję się z tym wszystkim bardzo kobieco:)
Użytkownik: verdiana 12.05.2008 10:33 napisał(a):
Odpowiedź na: W głowie szumią mi przeje... | Krzysztof
I ja Ci dziękuję, Krzysztofie. Ta relacja mówi więcej, niż powiedziałaby długa opowieść z mnóstwem szczegółów i zdjęciami. Jest mi bliska.

A wiesz, przez 2 tygodnie koło mojego bloku mieszkało wesołe miasteczko. Myślałam sobie, że to wielka szkoda, że Cię tam nie ma. I że w ogóle już nie mogę sobie wyobrażać, że kiedyś z którymś miasteczkiem przyjedziesz. :(
Użytkownik: Krzysztof 24.05.2008 10:22 napisał(a):
Odpowiedź na: I ja Ci dziękuję, Krzyszt... | verdiana
Verdiano, życie jest nieobliczalne w swoich zwrotach; parę lat temu nawet nie myślałem o jeżdżeniu tirami w Anglii, a w te dni codziennie zapuszczam się w nieskończony labirynt angielskich dróg. Jeszcze powiem Ci tak cichutko, na ucho, że właściciel jednego z polskich lunaparków namawia mnie na podjęcie pracy u niego. Złożyłem mu propozycję, wygórowaną, ale w tej pracy jestem tego warty – jak mówi w telewizorni taka ładna pani od kremów. Jeśli przyjmie ją – wrócę do Polski, do karuzel.
Użytkownik: verdiana 24.05.2008 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Verdiano, życie jest nieo... | Krzysztof
Powiedz mi tylko, Krzysztofie, czy ten lunapark zatrzymuje się czasem na warszawskim Tarchominie, bo jeśli tak, to będzie mi weselej - mam nadzieję, że Twoja propozycja zostanie przyjęta! :-)

A tymczasem... czy napiszesz czytatkę o Walii? Bardzo, bardzo proszę!
Użytkownik: Krzysztof 07.06.2008 10:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiedz mi tylko, Krzyszt... | verdiana
Tamten lunapark jeździ między Olsztynem, Warszawą, Bydgoszczą, Trójmiastem i Mielnem, więc całkiem możliwe, że zatrzymuje się i na Tarchominie. Cisza jest odpowiedzią na propozycję, a ja nie naciskam. 19 lat pracy w lunaparku zmęczyło mnie.
Za mało wiem i za mało widziałem, aby napisać tekst o Walii, chociaż w moich dopiskach wzmianki są o tym kraju. Ich wybór przed chwilą zamieściłem tutaj, w B.
Użytkownik: jakozak 24.05.2008 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Verdiano, życie jest nieo... | Krzysztof
Krzysztofie - jeżeli Twój samochód zatrzyma się kiedyś na Śląsku - daj znać. Proszę. W sposób nie narażający Cię na nieprzyjemności, acz subtelnie, acz radośnie zrobimy śląskie spotkanie lunaparkowe. Dobrze?
Wprawdzie nie mogę jeździć na karuzelach, ale są inne zabawy.:-)
Użytkownik: Marylek 24.05.2008 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie - jeżeli Twój... | jakozak
Ja mogę i na karuzeli, chętnie się przyłączę. ;-)
Użytkownik: Krzysztof 07.06.2008 10:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja mogę i na karuzeli, ch... | Marylek
Pół życia pracowałem przy karuzelach, ale ostatnio jeździłem na nich jako nastolatek. Nie, nie, ale możemy powygłupiać się na tych śmiesznych samochodzikach, i wcale nie stukając się, a robiąc zawody: kto kogo zapędzi w kąt autodromu. OK.?
Użytkownik: Marylek 07.06.2008 21:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Pół życia pracowałem przy... | Krzysztof
Takie samochodziki to była miłość mojego dzieciństwa! :-)
Parę lat temu w mieście ościennym przez kilka dni obozował taki mały lunapark. Akurat byliśmy tam na spacerze i wtedy sobie uświadomiłam, że ja nigdy nie jeźdźiłam na karuzeli łańcuchowej. Mamusia nie pozwalała. A tam była taka ogrooomna! I poszliśmy razem z synem, on chyba był wtedy jeszcze licealistą, kupilismy sobie bilet i - uwierz mi - to było świetne, fantastyczne przeżycie! Nie myślałam, że aż tak mi sę spodoba. :-)
A w zeszłym roku byłam w Parku Linowym z synem i jego dziewczyną. Po prostu bomba!
Widać z tego, że mnie można namówić na różne wygłupy, hi, hi.
Użytkownik: koko 25.05.2008 10:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie - jeżeli Twój... | jakozak
I przygotujemy stosowny, nie narażający na nieprzyjemności transparent!
Użytkownik: Krzysztof 07.06.2008 10:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie - jeżeli Twój... | jakozak
Zestrzelę dla Ciebie taką śliczną różyczkę na strzelnicy, dobrze? Czy Twoja głowina tak reaguje na obroty, jak i moja? Nic to, ważne, że moja dobrze znosi Twój napój zwany chlebemisolą. Dobry był:)
Jeśli będę na Śląsku, napiszę Ci o tym. Obiecuję:)
Użytkownik: jakozak 08.06.2008 21:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Zestrzelę dla Ciebie taką... | Krzysztof
Już się cieszę :-)
Nastawiam chlebemisolą. :-)
Moja łepetyna bardzo niedobrze reaguje na obroty, ale zestrzel mi różyczkę, zestrzel, proszę!!! Nikt jeszcze nigdy dla mnie nie strzelał. :-)))
Użytkownik: Vemona{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 12.05.2008 10:38 napisał(a):
Odpowiedź na: W głowie szumią mi przeje... | Krzysztof
Piękna czytatka Krzysztofie, jak wszystkie Twoje wypowiedzi, ciepła, a zarazem bardzo melancholijna. Dziękuję Ci za nią i bardzo żałuję, że nie mogłam przyjechać, ja też mam kłopot z nawiązywaniem bliższych kontaktów, byłoby nas dwoje. :-)
Użytkownik: Krzysztof 24.05.2008 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Piękna czytatka Krzysztof... | Vemona{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
A ja biłem się z myślami: jechać, nie jechać - właśnie z takiego powodu. W końcu postanowiłem, że jeśli moja żona będzie marudziła, nie pojadę. Nie marudziła, i wiem, że obie, bo z Małgosią, mojá córką i też biblionetkowiczką, oglądały zdjęcia natychmiast po ich pojawieniu się w B.
Użytkownik: verdiana 24.05.2008 10:47 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja biłem się z myślami:... | Krzysztof
Dlaczego nie zabrałeś Małgosi na zlot? :-)
Użytkownik: Krzysztof 07.06.2008 10:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego nie zabrałeś Mał... | verdiana
Chciałem ją zabrać, naprawdę. Miałbym przyjemność dłuższego patrzenia na nią, a jej widoku zawsze mi mało. Małgosia gra na gitarze i na flecie, ale przyjechać nie chciała. Wiesz, Verdiano, nastolatki...
Użytkownik: verdiana 07.06.2008 16:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałem ją zabrać, napra... | Krzysztof
Małgosiu, jeśli to czytasz, to może za rok jednak się skusisz na zlot? :-)
Użytkownik: norge 12.05.2008 10:46 napisał(a):
Odpowiedź na: W głowie szumią mi przeje... | Krzysztof
Krzysztofie, przesyłam ci słoneczne i pachnące sosnami pozdrowienia z Elverum! Ślicznie napisałeś o swojej drodze. I dziękuję ci za ten "piękny przymiotnik" :-) Mam cię przed oczami jak siedzisz w samochodzie i patrzysz na nas, a my ci śpiewamy i machamy na pożegnanie. Bardzo się cieszę, że byłeś na tym spotkaniu. Bez ciebie nie byłoby ono takie samo...
Użytkownik: Krzysztof 24.05.2008 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie, przesyłam ci... | norge
Wasze pożegnanie zaskoczyło mnie. Także onieśmieliło. Siedziałem w samochodzie i nie wiedziałem jak się zachować, co często mi się zdarza w towarzystwie, niestety.
Tutaj, w Anglii, brakuje mi wiosennych i letnich zapachów. Będąc w Polsce, poszedłem na długi spacer do sosnowego lasu, pachnącego żywicą i igliwiem; ten zapach, obok widoku młodej, miodowej kory sosen oświetlonych popołudniowym słońcem, jest dla mnie jednym z symboli lata, obrazem, który pamięć sama przywołuje, gdy w szary dzień zimowy myślę o lecie. Albo zapach polnej drogi! Pamiętam takie z dzieciństwa, pachnące kurzem lubelskiej lessy, zbożem i pierwszymi kroplami deszczu w upalny, letni dzień. Wyjątkowe, istniejące już tylko w pamięci, połączenie zapachów. Czy u Ciebie są polne drogi? Czy pachną? Czy zapraszają do spaceru tak uroczo, jak i polskie dróżki?
Dziękuję, Diano.
Użytkownik: villena 12.05.2008 10:56 napisał(a):
Odpowiedź na: W głowie szumią mi przeje... | Krzysztof
Notatka jak zwykle piękna a tym razem dodatkowo bardzo, bardzo mi bliska. Bo to prawda, co napisała Marylek, że każdy jest czasem z boku, ale niektórzy bardziej.
Ja też zdecydowanie z tych, co częściej gdzieś obok niż w grupie, choć mimo to z Tomaszowa mam bardzo miłe wspomnienia i nadzieję że Ty jednak też.
A na następnym spotkaniu założymy klub tych, co stoją z boku i mam silne wrażenie że całkiem spora grupa się zbierze :-)
Użytkownik: Krzysztof 24.05.2008 10:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Notatka jak zwykle piękna... | villena
Zapiszę się do tego klubu! Będziemy praktykować zasadę, którą Anglicy określają słowami silence is golden:)
Użytkownik: Annvina 12.05.2008 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: W głowie szumią mi przeje... | Krzysztof
Tak bardzo żałuję, że mnie nie było na spotkaniu. Żałowałam od początku, od kiedy pojawiły się pierwsze wzmianki o Tomaszowie, ale dopiero teraz poczułam klimat tego spotkania. Jakże inna jest ta czytatka od wszytskich zachwytów, ochów i achów...
Żałuję, że mnie nie było, bo choć lubię być w centrum zainteresowania (taka lwia próżność), ciągnie mnie strasznie do osób stojących "z boku", bo ja nie lubię, jak ktoś stoi z boku, ja chcę, żeby wszyscy byli razem ze mną w tym centrum...
Pewnie podeszłabym do Ciebie i powiedziała to co zawsze w takich przypadkach "my się chyba jeszcze nie znamy - Annvina" a potem zapytałabym Cię, jak się jedzie micrą z kierwonicą po prawej stronie przez pół Europy i czy taki niedoświadczony kierowca jak ja, poradziłby sobie z taką trasą. Może to byłby trochę off topic ;) ale cóż... chyba wśród Biblionetkowych "klubów" nie ma jeszcze klubu wielbicieli micr ;)
Użytkownik: Krzysztof 24.05.2008 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak bardzo żałuję, że mni... | Annvina
Oj, chyba nie udałoby Ci się wciągnąć mnie do środka, ale o jeździe opowiedziałbym, a jeśli podobają Ci się micry, to myślę, że moja micra pozwoliłaby (z wdzięczności, ponieważ chyba jest troszkę próżna, jak to ona) usiąść Ci za swoją kierownicą, i wtedy przekonałabyś się sama, że różnica jest mniejsza, niż wydaje się tym, którzy jeszcze nie jechali angielskim samochodem.
Na autostradach praktycznie nie ma żadnej różnicy, natomiast w Polsce, na zwykłych trasach, jest trochę trudności z zobaczeniem drogi przed wyprzedzaniem, ale utrzymywanie większego dystansu od samochodu jadącego z przodu znacznie poprawia widoczność. Mnie też brakuje doświadczenia, ta podróż przez Europę była moją pierwszą, a zdecydowałem się na jazdę samochodem także właśnie dlatego, że nigdy wcześniej nie przejechałem tak dalekiej trasy.
Dałabyś radę, Annvino:)
Użytkownik: Annvina 27.05.2008 09:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, chyba nie udałoby Ci ... | Krzysztof
W takim razie gratuluję tej podróży, skoro była pierwsza i taka udana :)
Sama posiadam micrę z kierownicą po prawej stronie i przeraża mnie jazda na drogach właśnie europejskich, bo na irlandzkich radzę sobie już całkiem dobrze, choć jeżdżę dopiero od stycznia. Jestem pewna, ze kiedyś podejmę takie wyzwanie, a mojej Mamie wczesniej będzie trzeba zaaplikować dawkę relanium :)

Krzysztofie! Czy Ty nie byłbyś chętny na kolejne spotkanie biblionetkowe? Spójrz tutaj, proszę [artykuł niedostępny] I wtedy zobaczylibyśmy kto kogo będzie wciągał do środka lub z tego środka wyciągał ;)
Użytkownik: Annvina 27.05.2008 09:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, chyba nie udałoby Ci ... | Krzysztof
Ot pośpieszyłam się. Najpierw należy cały wątek przeczytać, a potem stukać w klawiaturę. Widzę, że Hania juz zaczęła Cię werbować do Newcastle:)
Użytkownik: Krzysztof 07.06.2008 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Ot pośpieszyłam się. Najp... | Annvina
Nie wiem, Annvino. Pracę (teraz - do lata może się coś zmienić) zaczynam w niedzielne popołudnie, kończę w piątkowe późne popołudnie. Deklaruję chęć, Annvino, obiecać nie mogę. Wiele zależy od dalszej mojej pracy.
Użytkownik: hburdon 12.05.2008 12:14 napisał(a):
Odpowiedź na: W głowie szumią mi przeje... | Krzysztof
Dokąd przeprowadzasz się tym razem?
Użytkownik: Krzysztof 24.05.2008 10:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Dokąd przeprowadzasz się ... | hburdon
Witaj, Hanno, (prawie) sąsiadko:)
Siedziba firmy jest małej wiosce 20 km na zachód od Hereford, to chyba już Walia, a przeprowadzę się tam na stałe jeśli dostanę kontrakt po okresie próbnym, co wcale nie jest pewne, skoro pracuję jako zawodowy kierowca, którym nigdy wcześniej nie byłem, a tutaj jazda jest trudniejsza, i to wcale nie z powodu lewostronnego ruchu.
Poznałem ledwie skrawek Walii, a to, co widziałem, podoba mi się. Parę dni temu, widząc miejscowe, dwujęzyczne tablice informacyjne, a na nich dziwne, nie do odczytania walijskie słowa, przyszła mi do głowy zaskakująca myśl: że przy walijskim język angielski jest wzorem prostoty:)
Użytkownik: verdiana 24.05.2008 10:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj, Hanno, (prawie) są... | Krzysztof
Najdłuższe słowo na świecie, jest, zdaje się, właśnie walijskie. :-)

Sut mae, Krzysztofie? ;-)
Użytkownik: hburdon 24.05.2008 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj, Hanno, (prawie) są... | Krzysztof
Widzę, że przeprowadzasz się we właściwym kierunku, tylko jeszcze niewystarczająco na północ. :) Hereford (zerkam do Wikipedii) to West Midlands, czyli jeszcze Anglia. Miejscowości w Walii nazywają się na przykład Llanfairpwllgwyngyll bądź podobnie. :) Nigdy nie byłam w Walii, ale właśnie jutro jedziemy tam na parę dni - są ferie w szkole - będziemy w Betws-y-Coed. I jak ja to wymówię? :)

Ale z Hereford do Manchesteru to już tylko niecałe trzy godziny drogi, na wszelki wypadek podsuwam więc:
[artykuł niedostępny]
(jeszcze nie zdecydowałyśmy się, gdzie powinnyśmy się spotkać)
Użytkownik: verdiana 24.05.2008 11:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Widzę, że przeprowadzasz ... | hburdon
Haniu, a Ty się do Polski nie wybierasz...? :-)
Użytkownik: hburdon 24.05.2008 11:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Haniu, a Ty się do Polski... | verdiana
Byłam w Polsce parę tygodni temu (dobrze, że angielskie dzieci tak często mają ferie!*), akurat trafiłam na oberwanie śniegowej chmury w Szczecinie połączone z odcięciem prądu dla całego miasta, powiadam wam, interesujące przeżycie! Tylko niedźwiedzi polarnych na ulicach brakowało.

A kiedy następna wizyta w Polsce, tego nie wiem. Może mnie Krzysztof kiedyś micrą zabierze? :)

* Ale za to wakacji letnich tylko miesiąc.
Użytkownik: verdiana 24.05.2008 13:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam w Polsce parę tygod... | hburdon
ROTFL. Piękny obrazek z wakacji, na Biegunie w Szczecinie. :-)

Hania i Krzysztof w micrze w Warszawie - równie piękny! Do Klubu Miłośników Micry zapisałabym się chętnie, bo lubię bardzo. I mini morisa też. :-)
Użytkownik: Krzysztof 07.06.2008 10:43 napisał(a):
Odpowiedź na: ROTFL. Piękny obrazek z w... | verdiana
Owszem, Morisy są ładniutkie, mają to coś. Elizy Lotusa też, to prawdziwie kobiece cacuszka.
Użytkownik: verdiana 07.06.2008 16:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Owszem, Morisy są ładniut... | Krzysztof
Aż poszłam obejrzeć te Elizy... ale nie, to już nie to samo, dla mnie za sportowe. I nie mają duszy, tak jak micry albo morisy. :)
Użytkownik: Krzysztof 21.06.2008 10:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Aż poszłam obejrzeć te El... | verdiana
Verdiano, pewnie oglądałaś ostatni model Elizy – ten faktycznie jest zbyt sportowy, taki przerysowany, jak kobiece sylwetki w kreskówkach. Eliza o której pisałem, to model poprzedni, produkowany do początkowych lat tej dekady - ten podoba mi się bardzo, zwłaszcza z powodu miniaturowej wielkości. Te samochody wyglądają jak zabawki, a faktycznie są typowo sportowymi maszynami. A jak Ci się widzi ostatni model micry - zwłaszcza w stosunku do wyglądu modelu poprzedniego?
Użytkownik: verdiana 27.06.2008 21:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Verdiano, pewnie oglądała... | Krzysztof
Nie wiem, czy widziałam nową micrę... To ta taka śliczna, obła, przypominająca VW Beatle? Jeśli tak, to zabujana jestem w niej na amen!
Użytkownik: Krzysztof 07.06.2008 10:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam w Polsce parę tygod... | hburdon
Przyznam się, Hanno, do wcześniejszego pomysłu zaproponowania Ci wspólnej podróży do Tomaszowa, ale nie odważyłem się. Może przy następnym spotkaniu nabiorę odwagi.
Użytkownik: hburdon 07.06.2008 11:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznam się, Hanno, do w... | Krzysztof
Szkoda! Ale rozumiem - potrafię być straszna! :)
Użytkownik: Krzysztof 07.06.2008 10:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Widzę, że przeprowadzasz ... | hburdon
Tak, jeszcze Anglia. Teraz wiem, że granica przebiega kilka kilometrów od wioski, w której jest siedziba firmy. A Szkocję znasz? Bardzo chciałbym pojechać tam i powłóczyć się po górach i wrzosowiskach, poznać uliczki tych maleńkich miasteczek na szczycie Szkocji. No i w końcu ostatecznie wyjaśnić, jak jest z tym potworem z Loch Ness:)
Użytkownik: hburdon 07.06.2008 11:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, jeszcze Anglia. Tera... | Krzysztof
W Szkocji byłam w zeszłym roku, tylko pięć dni. Całe Loch Ness objechaliśmy dookoła - potwornie długie :) - ale żadnego potwora nie było. Osobiście uważam, że instytucje odpowiedzialne za turystykę powinny w jeziorze umieścić jakiegoś zdalnie sterowanego potwora ku uciesze turystów. :)

Wrzosowiska najpiękniejsze są na Yorkshire Moors - właściwie to frakcja angielska BiblioNETki powinna się kiedyś spotkać na plebanii w Haworth, nie?

A z Walii właśnie wróciłam - i bardzo, bardzo mi się podobało. Zajedź kiedyś, Krzysztofie, na wyspę Anglesey, w okolice latarni morskiej w South Stack - tam jest po prostu przepięknie. Najlepiej przez przełęcz Llanberis, z niesamowitymi głazami po obu stronach drogi, stopniowo ustępującymi dawnym kopalniom łupku, które wyglądają jak ze strasznej baśni - szare budynki wyrastające z szarych platform. Chciałabym wrócić do Walii jeszcze w sierpniu i zobaczyć więcej!

A Betws-y-Coed wymawia się [be'tusikojd]. Właściwie aż do końca pobytu musiałam przed wymówieniem tej nazwy zatrzymać się i wziąć głęboki oddech, żeby to sobie przypomnieć. :)
Użytkownik: Krzysztof 21.06.2008 10:43 napisał(a):
Odpowiedź na: W Szkocji byłam w zeszłym... | hburdon
Nie było potwora? Wiesz... może po prostu właśnie spał?
Widoki Walii łapię i zapisuję sobie (w pamięci, na później, na lata) tylko wtedy, gdy tamtędy wypadnie mi droga. Nie mam kiedy inaczej, ponieważ jadąc na weekend, jadę na południe, do Anglii, ale w miarę czasu i pieniędzy będę starał się zobaczyć te kraje, także i miejsca, o których piszesz.
Że musiałaś brać głęboki oddech, w to wierzę – ja tak mam, gdy muszę coś powiedzieć po angielsku:(
Użytkownik: Anna 46 12.05.2008 13:30 napisał(a):
Odpowiedź na: W głowie szumią mi przeje... | Krzysztof
Bardzo pięknie to napisałeś...

No pewnie, że powiedziałam o dystansie! Powinnam raczej użyć sformuowania "moje onieśmielenie". Jeśli ktoś przeczytał całego Prousta dla przyjemności a nie trzydzieści dwie strony (dla Czajki) - to kto on jest? Krzysztof Wielki!

Bardzo, bardzo się cieszę, że byłeś z nami, Krzysiu i możesz liczyć na "galicyjskie powitanie" na następnym Spotkaniu. :-)))

Ściskam wirtualnie, odezwij się na maila, pójdą zdjęcia.
Użytkownik: Anna 46 12.05.2008 13:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo pięknie to napisał... | Anna 46
Oczywiście "sformułowania".
Użytkownik: Krzysztof 24.05.2008 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo pięknie to napisał... | Anna 46
Anno, ja też po przeczytaniu około 30 stron odłożyłem książkę, i nie wiem, czy wróciłbym do niej, gdyby nie zapewnienia mojej znajomej, którą podziwiam za wiedzę i mądrość, a jej znajomość literatury bardzo cenię, zapewnienia o najwyższej jakości dzieła. Do powieści wróciłem dla niej, właśnie dla znajomej, tyle że później, trudno tutaj określić od której strony, to była stopniowa zmiana, znalazłem smak, piękno i mądrość. Wtedy czytałem już tylko dla siebie, ale, jak to już pisałem w B., nie przeczytanie Prousta może świadczyć tylko o tym, że czytelnikowi nie pasuje jego twórczość, i o niczym więcej. Mnie wybitnie nie pasuje Ulisses, a przecież ta powieść uważana jest za światowe dzieło.
Zauważyłem pewne onieśmielenie niektórych osób moją osobą; wiedz, że ja byłem onieśmielony wami.
Przepraszam za opóźnienie, brakuje mi czasu i dostępu do internetu.
Będę liczyć (w czasie powitania), i od razu powiem, że dwa to za mało!
Użytkownik: Czajka 12.05.2008 18:51 napisał(a):
Odpowiedź na: W głowie szumią mi przeje... | Krzysztof
Krzysztofie drogi, bardzo, bardzo się cieszę, że miałam okazję Cię zobaczyć i poznać, ach, i ta Dunkierka rano w chłodnym wietrze znad morza.
W żadnym wypadku nie przepraszaj, mam nadzieję, że chociaż trochę było warto jechać te cztery tysiące kilometrów, mimo że gadania było tak stanowczo za mało.
Dla mnie w Tomaszowie było wiele cudownych chwil a jedna z najbardziej magicznych to Homerowy pasterz, tak niespodziewany w Twoim telefonie.
Dziekuję i serdecznie pozdrawiam.
Użytkownik: Krzysztof 24.05.2008 10:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie drogi, bardzo... | Czajka
Dziękuję, Czajko, za ciepłe słowa.
Jeden z moich znajomych zaglądających czasem do Biblionetki przysłał mi sms o takiej treści: kto to jest homerowy pasterz? Nie wiedziałem, myśl podsuwała mi wspomnienie wiernego sługi i przyjaciela Odyseusza, tego, do którego zawitał po wylądowaniu na Itace, i na nim gubiła się. Nie wiedziałem też, skąd takie pytanie, pomyślałem o rozwiązywaniu krzyżówki przez mojego przyjaciela. Dopiero dzisiaj, gdy po krótkiej wizycie w bibliotece i skopiowaniu listów do mnie oraz tekstów z B., u siebie w pokoju przeczytałem Twoje słowa, zrozumiałem skąd tamte pytanie.
Dopisek z trasy. Zatrzymałem się na parkingu gdzieś pod Gloucester, skończył mi się limit czasu jazdy na dzisiaj, piszę na moim palmie. Właśnie przeczytałem sms od przyjaciela, w którym pisał o Twojej czytatce i o wyjaśnieniu jego zagadki. Przeczytam i ja, oczywiście, ale dopiero w sobotę, o ile zdążę. Mam limitowany czasem dostęp do internetu, i tylko w sobotę. Muszę coś z tym zrobić, ale na to też nie mam czasu.
Proszę o cierpliwość, Czajko.
Użytkownik: Czajka 27.05.2008 09:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję, Czajko, za ciep... | Krzysztof
Tak, Odyseusz u Eumajosa:

Odysej od przystani piął się ścieżką w górę
Przez wyżyny lesiste, aż do miejsca, które
Wskazała mu Atena, gdzie ów pastuch siedzi,
Dbalszy o pańskie dobro niż reszta gawiedzi.
Zastał go, jak na progu siedział wśród zagrody,
Która tu zbudowana dla trzodnej wygody
Na wyżynie, skąd patrzy naokół widziana;
Wybudował ją pastuch pod niebytność pana,
Bez wiedzy Laertesa, bez pani rozkazu.

Bardzo mnie rozbawiła historia nieporozumienia z pasterzem. Swoją drogą dopiero przy ponownym czytaniu Odysei zauważyłam, że Eumajos był synem królewskim, a jego historia była bardzo dramatyczna i ciekawa, został porwany w wyniku pewnej miłosnej historii.

Krzysztofie, czekam cierpliwie na Twoją odpowiedź i pisz w ogóle do nas jak najwięcej i na różnych parkingach. Pozdrawiam serdecznie.


Użytkownik: jakozak 14.05.2008 20:57 napisał(a):
Odpowiedź na: W głowie szumią mi przeje... | Krzysztof
<Zostanę, nikt nie zauważy,>
Tak Ci się tylko wydaje, Krzysztofie.
Myślę, że jednak dobrze Ci było z nami. Często uśmiechałeś się do nas i do siebie.
A pamiętasz to nasze przywitanie? :-)

To my dziękujemy Tobie, że przyjechałeś do Tomaszowa.
Tak pięknie napisałeś swoją czytatkę...
Użytkownik: Krzysztof 24.05.2008 10:30 napisał(a):
Odpowiedź na: <Zostanę, nikt nie zau... | jakozak
Pewnie, że pamiętam. Było spontaniczne, bezpośrednie. Było miłe. Wcześniej widziałem Cię tylko na małej fotografii z któregoś z poprzednich spotkań, ale poznałem:)
Wiesz, od wielu lat czuję potrzebę pisania, jest silniejsza nawet od potrzeby czytania. Pisanie bywa dla mnie lekarstwem: gdy mi źle, gdy coś mi dokucza – piszę. Na ogół pomaga.
Użytkownik: jakozak 24.05.2008 11:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnie, że pamiętam. Było... | Krzysztof
Czy dostałeś na maila zdjęcia i śpiewany przez nas hymn?
Mam z Tobą dwa zdjęcia zalotne. Czy mogę je opublikować w blogu?
Użytkownik: Krzysztof 07.06.2008 10:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy dostałeś na maila zdj... | jakozak
Odebrałem, Jolu, i bardzo za nie dziękuję. Zdjęcia oczywiście możesz opublikować:)
Użytkownik: miłośniczka 15.05.2008 00:05 napisał(a):
Odpowiedź na: W głowie szumią mi przeje... | Krzysztof
Krzysztofie drogi! :)

Czytatka piękna. Tchnie taką melancholią, jaka mi teraz, po Tomaszowie, została... Ja już się zdążyłam stęsknić, wciąż o Was wszystkich myślę.
Wcale nie byłeś z boku! ;] Chylę czoła przed tak inteligentnym mężczyzną. Właściwie, gdy z Tobą rozmawiałam, tak obawiałam się, żeby nie popełnić jakiejś gafy!... Może dlatego nasza rozmowa, krótka, "spacerowa", była akurat trochę off-owa... Łączy nas to, co przeżyliśmy (przeżywasz/przeżyłam) gdzieś daleko, poza granicami kraju, na tej całej obczyźnie. Szkoda, że nie ma Cię w kraju...
Jesteś przesympatycznym człowiekiem. Dziękuję za to, że byłeś. I muszę Ci jedno powiedzieć - ja też się czułam troszkę... e... dziwnie - osobiście znałam wcześniej tylko Kasię - jurczak, z którą kiedyś spotkałam się w Nowym Sączu, też wydawało mi się, że wszyscy tacy zżyci, a ja co? Ja dla BiblioNETki ostatnio nawet nie mam już tyle czasu, ile bym chciała, bo, aby uporządkować swoje sprawy osobiste, dałam się wciągnąć w wir tysiąca pięciuset zajęć dziennie - głupia - jak gdyby to miało w czymkolwiek pomóc. I tak oto się uwsteczniam! ;]
Wszyscy dopiero się poznawaliśmy. Ty z nami.
Krzysztofie drogi, mam jednak nadzieję, że napiszesz nam, że było Ci w Tomaszowie miło. I że powtórzyłbyś to raz jeszcze, jak chyba każdy z nas.
Tak mocno Cię teraz ściskam! :))
Użytkownik: Krzysztof 17.05.2008 12:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie drogi! :) ... | miłośniczka
Mam pol godziny czasu przy komputerze w bibliotece miejskiej w Trowbridge, i nie mam polskich liter. Dziekuje wam wszystkim za cieple slowa. Wasze komentarze skopiowalem na pendrive, postaram sie wyslac odpowiedzi mozliwie szybko, ale na pewno nie wczesniej niz za tydzien. Tam gdzie teraz pracuje, nie ma nie tylko internetu, ale nawet telefony nie dzialaja.
Jezdze tirem! To czyste wariactwo na angielskich drogach:)
Użytkownik: miłośniczka 21.05.2008 11:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam pol godziny czasu prz... | Krzysztof
Krzysztofie, mam nadzieję, że praca ta Ci odpowiada. :) Pozdrawiam Cię serdecznie z tak zimnej teraz Polski. Zaglądaj do nas często, tu, na BiblioNETkę! :)
Użytkownik: Krzysztof 24.05.2008 10:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie drogi! :) ... | miłośniczka
Mocno? Poddaję się z przyjemnością. A czy mogłabyś troszkę mocniej i dużo, dużo dłużej? (o, bogowie, żeby tylko żona tego nie przeczytała, bo będzie ze mną źle)
Kasiu, obawa przed gafami i mnie bardzo przeszkadza w towarzystwie, a popełniać je umiem, oj tak. Na przykład w potocznej mowie zdarza mi się powiedzieć “lubiałem” albo “umią”, mimo że przecież znam prawidłową wymowę.
Opowiem Ci o wczorajszym (piszę te słowa w sobotę, 17 maja, a nie wiem kiedy będę mógł je wysłać) zdarzeniu mającym związek z pojęciem obczyzny:
Wieczorem wracałem do “siebie”, do Trowbridge, na weekend. Droga wiodła mnie wśród malowniczych, zielonych wzgórz południowej Walii, przez miejscowości o bardzo dziwnych, nie do odczytania nazwach. Gdy po przejechaniu pięknego, majestatycznego, wiszącego mostu nad River Severn, wjechałem do Anglii i zobaczyłem informujące mnie o tym tablice, przez moment poczułem się tak, jakbym wrócił do domu.
Było miło, Miłośniczko:)
Użytkownik: miłośniczka 24.05.2008 11:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Mocno? Poddaję się z przy... | Krzysztof
Gdy wracałam do Perth po urlopie w Polsce, też miałam takie niejasne uczucie, że oto wracam do siebie, do domu... I, o ile jeszcze w Edynburgu czułam się nieswojo, obco, na dworcu w Perth oddychałam swobodniej, takim... "moim" powietrzem. Dziwne to uczucie...
Użytkownik: hburdon 24.05.2008 11:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdy wracałam do Perth po ... | miłośniczka
Ciekawe, ja dokładnie pamiętam tę podróż, kiedy po raz pierwszy podczas odprawy paszportowej na lotnisku w Newcastle poczułam, że wróciłam do domu do Anglii. A przedtem zawsze jeździłam do domu do Polski...
Użytkownik: Annvina 28.05.2008 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawe, ja dokładnie pam... | hburdon
Hm... To ja chyba jestem w połowie drogi, bo wracam do domu do Polski i do domu do Irlandii, ale jednocześnie ani tu ani tam nie jestem w 100% "u siebie"... Mam dwa domy, ale tak naprawdę ani jednego... Mam nadzieję, że to przejściowe...
Użytkownik: mayelka 28.05.2008 11:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm... To ja chyba jestem ... | Annvina
A jak się czujecie gdy Was pytają "Kiedy wracasz?"? Ja w padam w popłoch, bo ja nigdzie nie wracam. Albo lecę do Polski, albo do Anglii. Nigdy nie wiem w którą stronę dla pytającego to jest powrót :)
Użytkownik: Annvina 28.05.2008 13:22 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak się czujecie gdy Wa... | mayelka
Przeważnie pytają kiedy wracasz do kralu, wtedy odpowiadam: "kiedy będę mogła w Polsce pracować 8 godzin dziennie, od poniedziałku do piątku, utrzymać małe mieszkanie i samochód i nie oszczedzając przesadnie odłożyć połowę pensji, wtedy wrócę" Każdy się zamyka :)
Spotkałam się ostatnio ze świętym oburzeniem Polki, gdy po wylądowaniu w Irlandii z głośników zabrzmiał komunikat "życzymy miłego pobytu w Irlandii, a tych z Państwa, którzy wracają z podróży witamy w domu" (jakoś tak mniej-więcej). To chyba tylko do Irlandczyków!!! Po co to było powiedziane po polsku???!!! Przecież żaden Polak nigdy nie nazwie Irlandii domem!!!!!! Nic nie odpowiedziałam...
Użytkownik: mayelka 28.05.2008 13:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeważnie pytają kiedy w... | Annvina
Moje speszenie być może, wynika z tego, że jestem w Polsce przynajmniej raz w miesiącu, lub nawet co drugi tydzień, więc oczywiste, że pytają "kiedy wracasz?". Jakby tak mnie przycisnąć, to wracam jednak tu, gdzie mam namiastkę tylko własnego kąta :) Czyli tu gdzie jest mój mężczyzna, zaledwie (muszę być mobilna) kilka ulubionych książek, podręczniki i gitara :)
A powitanie stewardesy na lotnisku w Manchesterze czy w Liverpoolu zwykle mnie cieszy.
Krzysztofie wybacz, że tak się rozgościłam u Ciebie, ale jakoś tu spokojnie i dobrze, a na dodatek chyba obudziłeś mola co niejednego gryzie :)
Użytkownik: mchpro 28.05.2008 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Moje speszenie być może, ... | mayelka
Szkoda, że wiele sensownych osób musi tułać się za granicą. Jednak z moich obserwacji wynika, że osoby z dobrym fachem w ręku (np. inżynierowie) także w Polsce mogą już liczyć na godziwe (bez ekstrawagancji) życie. Mam też nadzieję, że z każdym rokiem będzie lepiej.

Pamiętam, że w latach 70-tych ubiegłego wieku Włosi byli jedną z najliczniejszych grup wśród gastarbeiterów w Niemczech. I już nie muszą. Mam nadzieję, że mój 17-letni obecnie syn też nie będzie musiał.
Użytkownik: mayelka 28.05.2008 15:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Szkoda, że wiele sensowny... | mchpro
Jestem tu głównie z uwagi na mojego partnera, jest...inżynierem :) Naprawdę, nie ma porównania :)
Ale to również nasz świadomy wybór i chęć potułania się :)
Użytkownik: Krzysztof 07.06.2008 10:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Moje speszenie być może, ... | mayelka
Wybaczam:)
W pierwszych miesiącach pobytu tutaj bałem się swojej ewentualnej niechęci do tego kraju i tutejszych ludzi. Z niepokojem słuchałem siebie, ale chyba były to niepotrzebne strachy: nie uznając Anglii za swój drugi dom, na szczęście pracuję tutaj bez niechęci. Kraj jest ładny, naprawdę wiele jest do zobaczenia, a ludzie (poza nielicznymi wyjątkami) sympatyczni, otwarci, uśmiechnięci. Jednak.... jest jednak. Otóż dostrzegam u siebie odruchowe porównywanie ludzi, także porządku, w Polsce, do tego, co widzę w Anglii. Porównanie dość często wypada dla nas niekorzystnie, i to mnie martwi - nie jako Polaka (to też, ale nie o tym tutaj piszę), ale jako człowieka, który obawia się, że w końcu stanie w pół drogi, a więc tak naprawdę bez swojego miejsca. Wam jest łatwiej; nie bez powodów mówi się o nie przesadzaniu starych drzew.
Użytkownik: jakozak 28.05.2008 14:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeważnie pytają kiedy w... | Annvina
< "kiedy będę mogła w Polsce pracować 8 godzin dziennie, od poniedziałku do piątku, utrzymać małe mieszkanie i samochód i nie oszczedzając przesadnie odłożyć połowę pensji >
Czyli nigdy. U nas tak nigdy nie będzie. Musiałabyś wówczas zarobić jakieś 5 tysięcy złotych do ręki. Tu się zarabia 1.000. Za 8 godzin dziennie z dwoma wolnymi dniami w miesiącu.
Chcę sobie zarobić na wyjazd w przyszłym roku na "wczasy". Oferują mi 700 złotych miesięcznie za 8 godzin dziennie ze wszystkimi sobotami.
Użytkownik: Annvina 28.05.2008 15:24 napisał(a):
Odpowiedź na: < "kiedy będę mog... | jakozak
Wiem, że tak w Polsce nie będzie, może nie "nigdy", ale na pewno jeszcze długo, długo... Może kiedyś... może za 10 lat...
Tak, za 5000zł bym wróciła. To smutne, że takie proste cyferki decydują o tym, gdzie nam dobrze. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, może nie dają, ale tak bardzo ułatwiają realizowanie marzeń - swoich i najbliższych...
Użytkownik: hburdon 01.06.2008 18:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem, że tak w Polsce nie... | Annvina
Widziałam niedawno w angielskiej telewizji program o Polakach, którzy wracają do Polski. Jedna dziewczyna, z zawodu grafik komputerowy, mówiła, że w tej chwili w Polsce dostanie pensję trzy razy wyższą niż cztery lata temu, kiedy wyjeżdżała. Sytuacja ekonomiczna różnych krajów zmienia się nieustannie - jeszcze dwadzieścia-trzydzieści lat temu angielscy robotnicy jeździli na saksy do Niemiec...

Dla mnie to akurat bez większego znaczenia, myślę, że finansowo w Polsce radziłabym sobie nawet lepiej niż tutaj. Nigdy nie miałam zamiaru wyjeżdżać z Polski, dobrze mi tam było, ale tak się ułożyło moje życie prywatne.
Użytkownik: Annvina 02.06.2008 09:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Widziałam niedawno w angi... | hburdon
Gdybym była grafikiem komputerowym na pewno nie wyjeżdżałabym z Polski...
I gdybym nie spotkała moje cho chłopaka, który juz od 4 lat mieszka w Irlandii, też pewnie bym tu nie przyjechała...
I gdyby nie jeszcze kilka różnych zbiegów okoliczności, pewnie by mnie tu nie było...
To nie jest tak, że tylko pieniądze tu trzymają, choć są jednym z powodów...
Nie twierdzę, że nigdy nie wrócę, wiem, że wszystko moze się zmienić, może nie w ciągu roku, ale czterech-pięciu lat na pewno... Na razie jest mi tutaj dobrze i jakoś nie widzę siebie w Polsce...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: