Dodany: 09.03.2008 00:26|Autor: Flowenol

"Something pojebałos'"


Jeden z najlepszych polskich pisarzy postanowił zebrać w całość swoje publicystyczne tezy, oskarżenia i alternatywne wizje współczesnej historii Polski. Autor stawia w swojej książce tezę, że całą winę (lub jej ogromną część) za katastrofalny stan polskiej gospodarki, obyczajowości i moralności ponosi "różowy Salon", którego głównymi przedstawicielami ("czterema jeźdźcami Salonu", jak to pisze Łysiak) są: Jacek Kuroń ("czerwony harcerz"), Bronisław Geremek ("gensek honorowy"), Tadeusz Mazowiecki ("postępowy katolik") oraz główny winowajca, Adam Michnik ("święty guru"). Książka Łysiaka w sześciu rozdziałach opisuje dokładnie, jak Salon powstał, w jaki sposób działa, jakie szkody przynosi. Pada wiele zarzutów, oskarżeń, niektóre fragmenty i cytaty przytaczane przez Łysiaka bywają szokujące i obrazoburcze. Ostrze jego krytyki dotyka także wielu pisarzy: Gombrowicza, Miłosza, Szymborską, Kapuścińskiego, Słonimskiego, Kosińskiego, Międzyrzeckiego. To wszystko, wydawałoby się, świetnie może stymulować czytelnika do własnych dalszych poszukiwań i badań tematu. Tak istotnie jest, lecz czyni się to z niesmakiem.

"Rzeczpospolita kłamców. Salon" będzie ogromnym rozczarowaniem dla każdego, kto oczarowany wcześniejszymi, napoleońskimi dziełami Łysiaka, oczekiwał po niej równie wysokiego poziomu. Zanim przedstawię poniżej kilka przykładów i argumentów uzasadniających tak niską ocenę, wyraźnie zaznaczę (by nie być posądzonym o apologię oskarżonych), że "michnikowszczyzny" nie cierpię równie mocno jak Łysiak, a merytorycznie ze sporą częścią tez (np. z krytyką "political correctness" lub sztuki współczesnej) się zgadzam. Problem jednak polega na tym, że Łysiak stworzył dzieło niesamowicie grafomańskie, niskie, krzykliwo-histeryczne, megalomańskie, wulgarne i miejscami nawet kłamliwe, czego po jednym z moich ulubionych w młodości pisarzy zupełnie się nie spodziewałem.

Pierwszy zarzut dotyczy formy, języka i stylu. Łysiak najwyraźniej postanowił kontynuować "męski" styl zapoczątkowany w "Stuleciu kłamców" i obok nieustannych "intelektualnych" łacińskich wtrąceń (vulgo, vide, exemplum) co chwila rzuca różne ciekawe synonimy, jak np.: "wyemancypowane feministycznie »towary« (vel »laseczki«, »dupeńki«, »rury«) oraz »ćpuny«, (...), »menele« czy wszelka żulia"[1]. Inny przykład, do tego próbka "śmiałych" poglądów z przypadkowo otwartej strony: "Dla »homofobów« vel »pedałobójców« jedyną zdrową formą tolerancji wobec homoseksualizmu jest niestrzelanie pederastom w łeb"[2]. O Tadeuszu Konwickim (którego akurat ja, za samą twórczość literacką, m.in za rewelacyjne "Wniebowstąpienie", bardzo ceniłem) Łysiak pisze per "czerwonokulturowy żandarm" i objaśnia, że: "I właśnie te oporne »mendy« rówieśnicze (Herbert, Herling, Tyrmand i in.) miały pełne moralne prawo »ruchać« eks-żandarma za jego stachanowszczyznę"[3].

Łysiak, jak zawsze, erudycyjnie pokazuje, że nie on pierwszy miesza style i przywołuje cytaty z powieści "klasyków":

"U Defoe'a stara prostytutka mówi: »Jeżeli cokolwiek pozwala wybaczyć kurwienie się, to tylko korzyści, jakie ono przynosi«. Gdy już tak cytuję klasyków rzucających »mięsem« na literę »k«, zacytuję klasyka znowu. G. Orwell rzekł: »Raz się skurwisz - kurwą zostaniesz«"[4].

Nie sposób się nieraz przy tym nie uśmiechnąć, ale takie nagromadzenie języka potocznego, oskarżycielskich wykrzyknień i "odważnych" metafor po pewnym czasie robi się niesmaczne. Gdyby nawet można mieć przeświadczenie, że zarzuty autora są uzasadnione, uwzględniają wieloaspektowość zagadnień itd., to może i dałoby się przełknąć te wszystkie nieustanne niewyszukane obelgi. Niestety, w swoich argumentacjach Łysiak bywa kłamliwy lub niekompetentny.

Jednym z przykładów na to, jak Łysiak potrafi "mijać się z prawdą", jest podrozdział poświęcony krytyce Czesława Miłosza. Zarzuty pod adresem noblisty zostały wysnute w znacznej mierze z cytatów z jego wierszy i tekstów. A sposób, w jaki Łysiak go cytuje, jest chyba najlepszym przykładem manipulacji, z jakim się kiedykolwiek spotkałem. Uświadomienie sobie tego, w jaki paskudny sposób za wszelką cenę chciał oczernić (w moim odczuciu dość przeciętnego zresztą) pisarza, wywołuje niesmak i ogromne poczucie rozczarowania. Manipulacji tej poświęcone zostały specjalne strony w Internecie, przywołam tylko jeden fragment. Łysiak podaje np. cytat z Miłosza mający świadczyć o jego antypolskości: "Gdyby mi dano sposób, wysadziłbym ten kraj w powietrze"[5]. Fragment ten w kontekście brzmi następująco: "I być może, gdyby mi dano sposób, wysadziłbym ten kraj w powietrze, żeby matki nie opłakiwały już zabitych na barykadach siedemnastoletnich synów i córek". Wnioski można wyciągnąć samemu.

Łysiak bywa także niekompetentny, nieobeznany w temacie. Jako student ekonomii nie wierzyłem, że mój niegdyś ulubiony pisarz oraz intelektualny autorytet dla mojego 15-letniego umysłu, potrafi dziś pisać tego typu "spiskowe" brednie. Streszczając, Łysiak oskarża Balcerowicza o to, że zamroził kurs dolara w 1990 roku, czym rzekomo umożliwił "cwaniakom" wywiezienie później z Polski "wagonów dolarów"[6]. Gdyby coś takiego miało w Polsce miejsce, nawet na mniejszą skalę niż sugeruje tu Łysiak, to mielibyśmy na początku lat 90. w Polsce drugą Argentynę lub Wenezuelę (niewypłacalność, krach bankowy). A, niestety (dla Łysiaka), żadne statystyki bilansów płatniczych takich zarzutów nie potwierdzają. Pomijając kwestię tego, że nikt przy zdrowych zmysłach nie powierzałby w owym czasie pieniędzy państwu.

Takich bezpodstawnych, dobrze brzmiących oskarżeń jest w książce dużo. Łysiak nie podaje przypisów, cytuje historyków o skrajnych poglądach (jak np. profesor toruńskiego uniwersytetu Ojca Rydzyka, Jerzy Robert Nowak), rzuca swobodnie różnymi skrajnymi liczbami bez podania źródła czy słowa objaśnienia. Chcąc np. uzmysłowić czytelnikowi, jak wstrętnym ustrojem był komunizm, Łysiak "szacuje" liczbę ofiar stalinizmu na ok. 100 milionów, chociaż najczęściej mówi się o 5-20 milionach, co podaje np. Simon Montefiore.

Książka ta traktuje o współczesnej historii Polski, jednak historiograficznie nie prezentuje żadnego poziomu. Głównym, i chyba nawet jedynym "naukowcem", na którego Łysiak się powołuje, jest właśnie ww. historyk Radia Maryja. Łysiak cytuje również inne kontrowersyjne osoby, np. Paula Johnsona (zagorzałego katolika) lub Kisiela, którego notabene bardzo lubię. Łysiak atakuje pisarzy i polityków za sam tylko ateizm i zapewnia: "dla Dzieciątka Jezus zrobiłbym wszystko"[7].

Tematem osobnych rozważań mogłaby być megalomania pisarza. Cytowanie samego siebie, cytowanie pochwał swojego pisarstwa, pogardliwy stosunek do każdego, kto nie podziela jego poglądów. Szczególnie rażą skrajne postawy: trącąca sztucznością skromność (Łysiak pisze np., że sam siebie uważa za pisarza "czwartej kategorii") i pretensjonalna autoreklama (wiele stron pisarz poświęca wyjaśnieniom, dlaczego nie zdobywa nagród literackich, nie bywa nominowany do Nagrody Nobla). Dodaje też, że jest uważany za "jednego z najwybitniejszych pisarzy" przez wielu ludzi: "(...) to mówią także inni, od pisarki W. Czapińskiej, publicysty A. Zięby, dziennikarki A. Poppek czy poety S. Listosza, po literaturoznawcę, prof. S. Mikołajczaka (edytora Serii Językoznawczej Poznańskich Studiów Polonistycznych"[8]. Szczególnie sugestywny jest ten nawias, trąci on ponadto aż małostkowością.

W wielu miejscach pozy autora bywają wręcz groteskowe. Pisze on np., że Rafał Ziemkiewicz podobną krytykę przeprowadziłby o wiele lepiej, przy czym bez cienia zdziwienia dodaje, że Ziemkiewicz ceni Balcerowicza. Chciałoby się zadać pytanie: zatem jak można przeprowadzić taką krytykę III RP lepiej, jeżeli nie krytykuje się głównego "winowajcy", najważniejszego człowieka lat 90. w Polsce?

W cieniu powyższych zarzutów kryje się kilka pozytywnych cech "Salonu" Łysiaka. Mimo że w wielu miejscach książkę z trudem się czyta, to w innych bywa wciągającą oraz inspirująca lekturą. Łysiak jak zawsze bez trudu pokazuje, że "dużo wie", cytuje wielu pisarzy, przywołuje wiele wydarzeń, daje mnóstwo nawiązań. Takie obcowanie z erudytą zawsze bywa ciekawe.

Główne tezy książki skłaniają do namysłu, autor zmusza czytelnika do owocnej polemiki, angażuje jego umysł.

Podsumowując, uważam, że książkę - mimo wszystko - warto przeczytać. Jest ona koszmarnie napisana, bywa irytująca i prymitywna, jednak można znaleźć w niej i (żeby użyć określenia Heinego) "Stern in einem Haufen Mist". Ciekawy punkt widzenia, wiele ciekawostek i dygresji - to główne zalety "Salonu". Dla kogoś jeszcze bardziej poznawczo zaangażowanego książka ta może być ciekawym studium psychologicznym.

Książki Łysiaka od kilku lat stają się coraz gorsze (wtórna "Cena"; krzykliwe "Stulecie kłamców", "Salony"), sam pisarz ponoć staje się nieznośny dla właścicieli warszawskiego antykwariatu, do którego lubi zaglądać. Bywa podobno agresywny, histeryczny i zaczepliwy. Dokładnie taki, jak jego "Salon. Rzeczpospolita kłamców".



---
[1] W. Łysiak, "Salon...", wyd. Nobilis, 2004, s. 317.
[2] Ibidem, str. 254.
[3] Ibidem, str. 69.
[4] Ibidem, str. 64.
[5] Ibidem, str. 114.
[6] Ibidem, str. 140.
[7] Ibidem, str. 320.
[8] Ibidem, str. 333.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 14578
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 19
Użytkownik: norge 10.03.2008 09:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeden z najlepszych polsk... | Flowenol
Bardzo ciekawa, wyczerpująca i konkretna recenzja. Cieszę się, że mogłam ją w BiblioNETce przeczytac. Akurat tej książki Łysiaka nie czytałam, ale kilka ostatnich zdarzyło mi się przejrzec i podejrzewam, że po ich przeczytaniu moja opinia byłaby podobna do twojej.
Użytkownik: joanna.syrenka 10.03.2008 10:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeden z najlepszych polsk... | Flowenol
>Bywa podobno agresywny, histeryczny i zaczepliwy.

Czasem mam wrażenie, że Łysiak cierpi na psychozę maniakalną. Skończy tak jak "cukrowy" polityk Gabriel Janowski.
Użytkownik: giz'burn 02.02.2012 18:41 napisał(a):
Odpowiedź na: >Bywa podobno agresywn... | joanna.syrenka
Trzeźwa ocena rzeczywistości Republiki Bananowej Kolesi to psychoza? Ciekawe... Może Saloon zdiagnozuje u niego sławną schizofrenię bezobjawową i spróbuje wysłać go do równie sławnej psychiatruszki? :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.03.2008 15:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeden z najlepszych polsk... | Flowenol
Mogłabym skopiować opinię Diany... Ja się do Łysiaka zraziłam na amen po "Stuleciu kłamców" i nie mam zamiaru brać do ręki ani jego publicystyki politycznej, ani współczesnych powieści. Starsze rzeczy, owszem, z przyjemnością - na przykład "Asfaltowy saloon" na pewno kiedyś jeszcze raz przeczytam.
Użytkownik: Flowenol 30.03.2008 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogłabym skopiować opinię... | dot59Opiekun BiblioNETki
Wg mnie nie warto rezygnować mimo wszystko z czytania Łysiaka. Mam trochę poczucie, że zbyt krytycznie o tej książce napisałem. Jest faktycznie wulgarna i prymitywna (w stylu), ale w końcu Łysiak pisze o Polsce, którą jako patriota kocha, więc ta jego emocjonalność i wściekłość może chociaż trochę to usprawiedliwia? Łysiak łga i konfabuluje, ale nie zawsze. Wiele spraw ciekawie naświetla, warto znać ten punkt widzenia, zwłaszcza, że w wielu puntków ma na pewno rację.
Użytkownik: dowoszek 28.05.2011 18:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeden z najlepszych polsk... | Flowenol
>O Tadeuszu Konwickim (którego akurat ja, za samą twórczość literacką, m.in za rewelacyjne >"Wniebowstąpienie", bardzo ceniłem) Łysiak pisze per "czerwonokulturowy żandarm" i objaśnia, >że: "I właśnie te oporne »mendy« rówieśnicze (Herbert, Herling, Tyrmand i in.) miały pełne >moralne prawo »ruchać« eks-żandarma za jego stachanowszczyznę"[3].
Yyyy... ale o co chodzi? Przecież te brzydkie (a fuj!) słowa zostały wyjęte przez Łysiaka z ust właśnie Konwickiego i padają kilka linijek wcześniej!? Łysiak przytaczając je naigrywa się z żenującego języka i sposobu w jaki Konwicki próbuje usprawidliwić swoje haniebne służalstwo wobec partii i Stalina.

Cały fragment:
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu


Generalnie, to nie jest to książka dla miłośników 'piękna' - to jest książka dla ludzi chcących poznać, albo przynajmniej zbliżyć się do prawdy bez względu na to kogo ona dotyczy. Książka o ludziach, którzy dzisiaj często 'robią' u nas za nietykalne, święte autorytety (również moralne), a którzy kiedyś dla większego nakładu swoich książek, dla dodatkowego przydziału wczasowego w Sopocie, i generalnie dla wygodnego życia oddali się stalinowskiej władzy i ogłupianiu ciemnego luda w tym samym czasie, kiedy prawdziwi patrioci mordowani byli przez UBecję, wywożeni byli na sybir a przeciętny człowiek klepał niemiłosierną biedę... Łysiak unika 'poprawności politycznej' i nazywa rzeczy po imieniu, cytuje brzydkie (a fuj!) wypowiedzi innych osób i sam nie unika ich w miejscach, gdzie najbardziej oddają one stan rzeczy - jeśli to komuś bardzo przeszkadza to lepiej niech przerzuci się na perfumowane wierszyki Szymborskiej wychwalające pod niebiosa ludobójcę Lenina. Nie o styl w tej książce idzie a o treść.
Użytkownik: joanna.syrenka 29.05.2011 00:10 napisał(a):
Odpowiedź na: >O Tadeuszu Konwickim ... | dowoszek
Posługując się językiem w stylu Łysiaka: "Prawda jest jak dupa: każdy ma swoją". Prawda Łysiaka nie jest moją prawdą i jeśli ktoś mi będzie ją wpychał jak kaszkę dziecku to go ob....m. I tyle w temacie.
Użytkownik: dowoszek 30.05.2011 10:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Posługując się językiem w... | joanna.syrenka
>Posługując się językiem w stylu Łysiaka: "Prawda jest jak dupa: każdy ma swoją". Prawda >Łysiaka nie jest moją prawdą i jeśli ktoś mi będzie ją wpychał jak kaszkę dziecku to go ob....m. I >tyle w temacie.

To jest raczej język Konwickiego i środowiska opisanego w książce - rozmycie faktów jak tylko się da używając pokracznych argumentów. Nie odrawcaj kota ogonem droga Syrenko - pewnie 'boli Cię' bardzo ten Konwicki wyłożony na łopatki tak jak mnie kiedyś bolał np. Lem. Ale obydwaj panowie się sprzedali stalinowcom i nie rozmyją tego faktu żadne pseudointelektualne wywody o dupach, niemożliwościach i innych niepoznawalnościach w których bardzo ładnie można ukryć swoje łajdactwo.
Użytkownik: joanna.syrenka 30.05.2011 23:44 napisał(a):
Odpowiedź na: >Posługując się języki... | dowoszek
Konwickiego prawie nie znam, dziękuję za podpowiedź co mnie może boleć :]
Pardon, ale nie dyskutuję z osobami, które wiedzą lepiej ode mnie co czuję, albo co czuć powinnam.
Powodzenia!
Użytkownik: in_dependent 29.05.2011 13:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeden z najlepszych polsk... | Flowenol
Trudno jest polemizować, z recenzją oczerniającą książkę, którą się uwielbia. Przede wszystkim dlatego, że o gustach winno się nie dyskutować. Ale spróbuję.

"Salon" jest jedną z tych książek, która ma obnażać. Nie rozmyślnie krytykować, czy przytaczać wyniosłe naukowe, polityczne, społeczne argumenty, lecz szokować. Nie poważnie omawiać temat, a ironizować.
Jak już któryś z moich przedmówców napisał - w tej książce nie znajdziemy piękna, więc go po prostu nie szukajmy. To książka podła, zła, brzydka ponad wszelką miarę. Ale przy tym niesamowicie ciekawa. I bardzo realistyczna.

Łysiak, posługując się przede wszystkim cudzymi słowami, przedstawia nam "salonowe lwy" rządzące naszym światem. Chyba najczęściej przytaczaną przez niego postacią jest Kisiel i jego poglądy na dawną rzeczywistość - tę w której młode "lwy" dopiero wschodziły. Prowadząc wspólny monolog z Kisielewskim na temat przeszłości, Łysiak przedstawia także salonowe grzechy teraźniejszości - i to wcale nie mniejsze, niż te dawne.

Łysiakowa krytyka pisarzy wcale nie wychodzi ponad przyjęte ogólnie normy i zastanawia mnie skąd taki oburzenie u recenzenta. Zapewniam, iż czytałam o wiele gorsze paszkwile dotyczące twórczości Miłosza, czy Szymborskiej - a krytyka tej dwójki Noblistów oraz innych literatów - jak choćby Kapuścińskiego, czy Kosińskiego - jest już od dawien dawna wpisana w nurt krytyki całej naszej politycznej rzeczywistości, w której popularność, w tym największe światowe nagrody, otrzymują dawni "przyjaciele systemu", bądź "uciekinierzy", a ludzie trwający na posterunku, niewzruszeni nie mają nic poza niewielką szczeliną w pamięci czytelników (oczywiście chodzi mi przede wszystkim o moim zdaniem genialnego i lepszego od wyżej wymienionych poetów - Zbigniewa Herberta).

Nie mogę się pozbyć wrażenia, że odbiór "Salonu" w przypadku tej recenzji miał raczej podłoże związane z sympatiami i antypatiami politycznymi, niźli z jej świetną literacką formą i (przecież naprawdę fascynującą!) treścią.
Użytkownik: norge 29.05.2011 13:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Trudno jest polemizować, ... | in_dependent
A wiesz, przed kilkoma miesiącami miałam okazję przeczytać "Salon". Po 20 - 30 stronach zrezygnowałam. Nie dostrzegam w tej książce ani żadnej świetnej literackiej formy, ani żadnej fascynującej treści. Jest tak jak się spodziewałam: pełen jadu, żółci i rogoryczenia bełkot. Nie znoszę takiej literatury. I to niezaleznie czy zgadza się z moimi sympatiami politycznymi czy nie...
Użytkownik: in_dependent 29.05.2011 15:23 napisał(a):
Odpowiedź na: A wiesz, przed kilkoma mi... | norge
Jeżeli ja porzucam książkę po 20-30 stronach to nigdy wypowiadam się jednak do całości jej treści, bo jej po prostu nie przeczytałam. Takie wypadki w moim życiu były dwa i nie twierdzę, że tamte książki są złe, bełkotliwe etc., ale iż w danym momencie mi nie "podeszły" i pragnę dać im drugą szansę. Choć oczywiście - to co ja robię, to tylko moja sprawa.

Nie twierdzę, że każdy będzie kierował się sympatiami/antypatiami politycznymi czytając tę książkę, ale li tylko, iż z recenzji którą tu przeczytałam bije takie właśnie, nieco suche i mocno polityczne, podejście do tematu.

Sama "Salon" czytałam trzykrotnie, z czego jeden raz specjalnie z okazji zajęć z historii doktryn politycznych i prawnych XX wieku, więc wiem czym może grozić brak obiektywizmu, brak luzu oraz brak dostrzegania groteski i ironii w trakcie czytania tej książki. Czytelnik nie tylko śmiertelnie się nudzi, ale także niepotrzebnie denerwuje. I po co to komu?
Użytkownik: norge 29.05.2011 16:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeżeli ja porzucam książk... | in_dependent
W BiblioNETce nie jest zabronione ani uważane za niestosowne wypowiadanie się na temat książek, których człowiek nie jest w stanie przeczytać, bo odrzucają swoim ohydnym stylem i treścią. Takich książek się nie ocenia (czego w wypadku Salonu nie uczyniłam), ale zawsze można ostrzec innych. Takie też są moje intencje. Kto chce, weźmie to pod uwagę i tyle.

Nigdy, albo prawie nigdy nie mam w zwyczaju "się poświęcać" i czytać czegoś co mi nie odpowiada. Co rusz natrafiam na głupie, bełkotliwe albo po prostu nudne i źle napisane ksiązki. Jest ich bez liku. Po coż miałabym tracić na nie czas?
Użytkownik: in_dependent 29.05.2011 16:53 napisał(a):
Odpowiedź na: W BiblioNETce nie jest za... | norge
Zgadzam się z twierdzeniem, iż szkoda życia na marne książki. Co nie znaczy, iż książka przez jednego postrzegana jako kiepska, dla kogoś innego może być świetną pozycją. Takie są prawa literatury.

Mnie "Salon" się podobał. A nawet jakby mi się nie podobał to i tak radziłabym, żeby każdy indywidualnie przekonał się, czy ta książka jest dla niego, czy też nie.
Użytkownik: Flowenol 09.07.2012 14:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Trudno jest polemizować, ... | in_dependent
Bez przesady, nie mówmy, że ta książka - jak i cały późny Łysiak - prezentuje coś co można by określić mianem "świetnej literackiej formy".
Oczywiście, nie spodziewałem się, że znajdę w łysiakowym Salonie tekst o powadze prac historycznych Antoniego Dudka czy Sławomira Cenckiewicza, ale na boga - nie przyklaskujmy bełkotowi.
Myślę, że to właśnie przez takie niezrównoważone publikacje oraz przez lewicowy PiS i roszczeniowy obóz moherowy, w Polsce wciąż nie może odrodzić się prawdziwa prawica i moja krytyka jest raczej słuszna, bo uświadamia, że nie takich przywódców ludziom zorientowanych konserwatywno-liberalnie potrzeba.
Ja wciąż Łysiaka darzę sympatią i czytam sobie regularnie jego felietony, ale niestety tak jak w przypadku działalności Korwina, takie wypowiedzi mogą tylko "przekonywać przekonanych". A jednak prace publicystyczne należy oceniać także według kryterium skuteczności, przystępności i poziomu argumentacji. Na każdym z tych frontów Łysiak mniej lub bardziej polega.
Użytkownik: jakozak 03.02.2012 14:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeden z najlepszych polsk... | Flowenol
Skąd ten tytuł wątku? Cytat z książki? Dawno temu czytałam i nie pamiętam.
Jestem przeciwna używaniu w naszej biblioNETce takich ordynarnych słów.
Powiem więcej: jeśli pojawi się takich więcej, wypiszę się stąd.
Użytkownik: Flowenol 09.07.2012 14:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Skąd ten tytuł wątku? Cyt... | jakozak
A ja właśnie przestałem tu zaglądać przez taki szum informacyjny jaki powodują takie osoby jak Ty. Jeżeli naprawdę zmieniłabyś miejsce i ludzi do wymiany poglądów tylko przez taką drobnostkę, to znaczy, że równie dobrze możesz sobie pisać na forach zdrowych mam, a najlepiej przeglądaj pozytywne komentarze na allegro. Istotnie zachęcam byś się stąd wypisała.
Użytkownik: Matylda. 09.07.2012 14:38 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja właśnie przestałem t... | Flowenol
a może to Ty powinieneś przedłużyć czas nieobecności na Biblionetce? Nie jest to bowiem forum dla osób niegrzecznych i bezczelnych. Trochę szacunku!!!
Użytkownik: Eida 09.07.2012 15:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeden z najlepszych polsk... | Flowenol
Świetna recenzja! Ale książki raczej nie przeczytam. Z Łysiakiem nie bardzo mi po drodze...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: