Dodany: 16.09.2013 09:55|Autor: misiak297

Tak powstało arcydzieło


Przytulna motelowa łazienka. Kojący szum ciepłej wody, unosząca się para. Marion Crane bierze prysznic. Zmywa z siebie cały stres minionego dnia. Czuje się bezpiecznie. Nagle ktoś cicho otwiera drzwi. Gwałtownie odsuwa zasłonkę. Zaskoczona Marion - naga i bezbronna - odwraca się i wydaje z siebie pełen przerażenia krzyk. Nóż kilka razy wbija się w jej ciało, kobieta nie ma szans. Umiera. Z prysznica nadal z kojącym szumem leje się woda. Do odpływu spływa krew.

Znamy to? Oczywiście! To słynna scena morderstwa pod prysznicem z "Psychozy" Alfreda Hitchcocka. Scena powszechnie znana, wielokrotnie przerabiana (gniotowaty remake "Psychol", w którym klimatyczny czarno-biały Hitchcock został po prostu pokolorowany), parodiowana (żeby wspomnieć tylko sekwencję z filmu "Looney Tunes znowu w akcji", gdzie "ofiarą" pada królik Bugs, czy kontrowersyjną reklamę ketchupu Heinza), przez wielu krytyków uznawana za najstraszniejszą w historii kina. Minęło ponad pół wieku, technika poszła naprzód, reżyserzy zaskakują nas kolejnymi wymyślnymi efektami specjalnymi, a film Hitchcocka nadal przeraża i fascynuje.

Dzięki książce "Alfred Hitchcock. Nieznana historia »Psychozy«" możemy się przenieść "za kulisy" i zobaczyć, jak powstawało jedno z arcydzieł światowej kinematografii. Stephen Rebello prowadzi czytelnika przez cały ten żmudny, ale ciekawy proces. Zaczyna od przedstawienia historii psychopaty z Wisconsin - Eda Geina, która zainspirowała pisarza Roberta Blocha do stworzenia powieści "Psychoza". Następnie pokazuje, jak wielki reżyser zainteresował się tym niezbyt dobrze rokującym materiałem i pomimo wielu przeszkód (mało kto wierzył w ten projekt) zrealizował film. A nie była to łatwa praca - nie obyło się bez wielokrotnych zmian w scenariuszu, przepychanek z cenzurą, cięć w już gotowym obrazie, konfliktów z aktorami i dokrętek. Wszystko - po ciekawej akcji promocyjnej - zakończyło się oszałamiającym (choć chyba nie do końca oczekiwanym) sukcesem. Sukcesem, dodajmy, trwającym już ponad pół wieku. Alfred Hitchcock jest chyba najbardziej kojarzony właśnie z tym filmem (podobnie jak Janet Leigh - odtwarzająca postać Marion Crane czy Anthony Perkins - wcielający się w psychopatycznego mordercę).

Książka Rebella ukazała się w Polsce na fali popularności filmu "Hitchcock" z fenomenalnym Anthonym Hopkinsem w roli tytułowej. Jednak o ile film - całkiem dobry zresztą - jest w znacznej mierze skupiony na problemach małżeńskich Hitchcocków (co może nieco rozczarowywać), o tyle książka nie wykracza poza produkcję "Psychozy". Stephen Rebello przedstawia kręcenie tego arcydzieła w najdrobniejszych szczegółach (co - przy jednoczesnym podziwie dla ogromu jego pracy - może być dla niektórych czytelników męczące).

A jednak "Alfred Hitchcock. Nieznana historia "Psychozy"" to, paradoksalnie, pozycja nieco niedopracowana - wina nie leży jednak po stronie Rebella, lecz raczej polskiego wydawcy. Sporo tu literówek, zdarza się jakieś drobne potknięcie stylistyczne (jest nawet błąd rzeczowy - Robert Loggia nie grał Sama Loomisa w "Psychozie II", gdyż ta filmowa postać już nie żyła). Razi też niechlujstwo w tłumaczeniu tytułów filmów (część zostaje przełożona, a część nie - i mówię tu o produkcjach dobrze znanych polskiemu widzowi, jak na przykład thriller "Co się zdarzyło Baby Jane", którego tytuł pozostawiono w oryginalnym brzmieniu). Ponadto przypisów mogłoby być znacznie więcej.

Mimo tych drobnych mankamentów warto poznać arcydzieło Hitchcocka "od drugiej strony kamery". Dla fanów Hitchcocka czy kina w ogóle to pozycja obowiązkowa. Książka Rebella będzie również świetnym uzupełnieniem filmu "Hitchcock".


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 988
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: ka.ja 23.10.2013 14:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Przytulna motelowa łazien... | misiak297
Do listy zarzutów dodałabym dziwactwa wyczyniane z nazwiskami. Fox w miejscowniku to Foksie, a nie Foxie, a skoro nazwisko malarza brzmi Vlaminck, to liczba mnoga dopełniacza to Vlamincków, a nie Vlamincksów, a Klee nie da się przerobić na Kleesów. To są błędy znalezione na pierwszych pięćdziesięciu stronach, obawiam się, że dalej nie będzie lepiej. Wygląda na to, że korektor zupełnie się do pracy nie przyłożył.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: