Dodany: 20.08.2013 13:55|Autor: Bloom

Źli Europejczycy rabują Żydów, czyli krótki komentarz do "Złotych żniw"


Twórczość Jana Tomasza Grossa, na równi z jego wypowiedziami i postawą, działa na mnie jak mała filiżanka bardzo mocnej, włoskiej kawy – skutecznie podnosi ciśnienie. Szczerze przyznam, że nie chodzi tu wcale o prawdy przekazywane czytelnikom w esejach Grossa. Po lekturze "Sąsiadów" wcale nie byłem zaskoczony faktem, że mordu na Żydach dokonali Polacy (to najprawdopodobniejsza wersja, współudział Niemców na zawsze pozostanie zagadką), po przeczytaniu "Złotych żniw" również nie otworzyły mi się oczy na cokolwiek. Po pierwsze dlatego, że pewne fakty nie stanowią tajemnicy dla historyków, a Gross opowiada tak, jakby co najmniej odkrył Amerykę. Po drugie, i to jest moja opinia, w każdym narodzie, obok ludzi uczciwych, prawych, skorych do niesienia bezinteresownej pomocy, żyją zwykłe kanalie, hieny i wilki w ludzkich i owczych skórach. Jeśli Hitler był bandytą – czy mam przez to nienawidzić wszystkich Niemców? Analogicznie nie będę wypominał każdemu napotkanemu Żydowi faktu, że jakaś część narodu żydowskiego, wespół z radzieckimi partyzantami, wybiła do nogi nieokreśloną ilość polskich wsi. Mówię wciąż o innych, a co dopiero u siebie, na własnym podwórku. Nikt nie musi wstydzić się za grzechy jakichś bandyckich grup, czasem wyjątkowo dużych. Za ten pogląd, dosyć oczywisty, o rozdziale narodu na porządnych i mniej porządnych, mogę tylko szczerze podziękować Kazimierzowi Moczarskiemu. A Grossowi powinienem – paradoksalnie – również okazać wdzięczność, wyłącznie za ponowne rozpalenie zapału do zgłębiania historii. Za całą resztę mam pretensje.

Gross stosuje „ciekawą”, zarówno dla historyka, jak i dla laika, metodę badawczą, którą określa mianem „gęstego opisu” (przejętą zresztą od Clifforda Geertza, który traktuje kulturę jak system znaków, podlegający jakiemuś porządkowi i interpretacji): "Społeczeństwo posiadające wspólną historię, obyczaje i instytucje ma również, ipso facto, pewien stopień wewnętrznej spójności. Używając analogii, można powiedzieć, że należy o nim myśleć raczej jak o tekście albo o czymś na kształt systemu posiadającego wewnętrzny porządek niż jako o całkiem dowolnej zbieraninie przypadkowych części składowych […] „gęsty opis” konkretnych, ściśle zlokalizowanych wydarzeń pozwala nam uzyskać wiedzę ogólną na temat zachowań i postaw społeczności wiejskiej."[1] Pozornie żaden problem – Gross stwierdza, że będzie posługiwał się pewnymi konkretnymi wyimkami, które posłużą mu do oceny całości. Ale w jaki sposób można dobierać pojedyncze przypadki i w ten sposób budować obraz kompletny? To znaczy, oczywiście, że można, w końcu co badacz, to metoda. Pojawia się jednak pułapka. Otóż Gross, widząc tylko jedną stronę, zapomina zupełnie o drugiej, przez co jego wyobrażenie o Zagładzie i o tym, co działo się na jej „obrzeżach”, jest niepełne. Nawet jeśli autor świadomie wybiera formę eseju, w której pewne uogólnienia są wręcz nieuniknione. Esej z natury rzeczy będzie wybiórczo prezentował pewne zagadnienie. Najtrudniejsze zadanie to nie popadanie w kleszcze ogólników. Wedle "Złotych żniw" na Żydów z rąk Polaków nie czekało nic innego niż śmierć, ograbienie lub wydanie Niemcom. Mógłbym kolejny raz wymienić medale dla Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, ale jaki ma to sens? Istotę rzeczy stanowi fakt, że Gross chciałby, z jakichś nieokreślonych powodów, widzieć w Polakach skończonych morderców i rabusiów. A przecież tak nie jest. "Zachowań i postaw społeczności wiejskiej" raczej nie powinno się oceniać podług konkretnych wypadków. Co by się stało, gdyby nagle odwrócić proporcje? Gdyby napisać książkę, w której, na podstawie jakiejś (w ramach eksperymentu – niewielkiej) liczby przypadków mordowania Polaków przez Żydów, współdziałających z partyzantami radzieckimi, padłyby ogólne stwierdzenia w stylu: "Na podstawie konkretnych wypadków możemy sądzić, że kolaboracja Żydów z Rosjanami była na porządku dziennym. Morderstwa zdarzały się praktycznie wszędzie." Wyjątkowo bolesne stwierdzenie. Nie zamierzam nikogo bronić ani oskarżać, twierdzę tylko, że przyjęta przez Grossa metoda jest, nawet w ramach gatunku, bardzo krzywdząca i niesprawiedliwa. Jak wobec tego pisać o stosunkach polsko-żydowskich podczas wojny i krótko po? Jedną z zasad – nie tylko w mojej opinii – jest swego rodzaju dwustronność. Jeśli już piszemy o grabieży (zaczynam mieć wątpliwości, czy to słowo aby na pewno tu pasuje) żydowskiego mienia, o bestialstwie sąsiadów, o zezwierzęceniu, żerowaniu na nieszczęściu, to piszmy również o bezinteresowności, współczuciu, pomocy okazywanej za darmo, bez wglądu na ewentualne profity. Jeśli już mordowali Polacy, to wspomnijmy również o bestialstwie Żydów. Nie trzeba szukać daleko – masakra we wsi Konuchy, zbrodnia w Brzostowicy Małej (wciąż niepewne sprawstwo), rzeź w Nalibokach. Oczywiście, ta dwustronność może prowadzić do swego rodzaju „wywlekactwa”, my wam, więc i wy nam. Trudno wyważyć proporcje, dlatego do każdej publikacji o wzajemnym obcowaniu Polaków i Żydów należy podchodzić z dużą nieufnością. I nie oczekiwać, że któraś z publikacji wyjawi prawdę ostateczną, jakąś „prawdę dziejową”. Historia to nauka, w której prawdy brak. Są tylko interpretacje, budulec gmachu dawnych czasów. Zawsze trzeba uważać, aby ścian tego gmachu niepotrzebnie nie mazać farbą, gdyż wyjdzie obraz zakrzywiony i karykaturalny, a tak jest w wypadku Grossa. Jego jednostronność jest wręcz porażająca. A na zapoznanie tematu wskazuje Jacek Leociak, który jasno stwierdza, że Gross zrzuca z oczu złote łuski (zapewne chodzi o mit niewinnych Polaków). Trudno się z nim zgodzić, wręcz zaprzecza sam sobie, wskazując na literackie świadectwa „rabunku” Żydów przez Polaków.

Strasznie brzmi u Grossa taki fragment: "Wszyscy, którzy korzystali z okazji pozyskania żydowskiej własności za drobną część jej rzeczywistej wartości – niezależnie od tego, jak (bez)wartościowe obiekty były przedmiotem wymuszonych okolicznościami transakcji – brali udział w złupieniu europejskiego żydostwa. Uwaga ta stosuje się zarówno do rządów kilkunastu państw, jak i kilkuset muzeów, tysięcy galerii i handlarzy sztuką, parudziesięciu tysięcy obrotnych przedsiębiorców i milionów zwykłych ludzi, którzy w ten sposób przyłożyli rękę do obrabowania swoich żydowskich sąsiadów."[2] Czy nie jest to przesadne uogólnienie? Gross zapomina o fakcie, że właśnie trwała wojna, pewne rzeczy traciły na wartości, inne na niej zyskiwały. Rozważmy następującą sytuację. Jest początek wojny, rok 1939. Żyd (Polak, ktokolwiek inny znajdujący się akurat pod okupacją) zamierza sprzedać fortepian, obraz, antyk. Nie ma z czego żyć, rodzina głoduje. Przychodzi do niego osoba, która chętnie dany przedmiot odkupi, ale nie za taką samą cenę, za jaką został nabyty. Bo używane, bo wojna i takie przedmioty zbyt użyteczne nie są. Kontrahent płaci określoną sumę, druga strona ma co włożyć do garnka, zapewnia sobie byt na – w najlepszym wypadku – kilka następnych dni. Czy w takim wypadku nazwiemy kupującego hieną? Raczej dobrodziejem, który w ogóle zechciał przyjść, obejrzeć przedmiot i zapłacić za niego niewiele, ale zawsze coś. A mowa tu o wypadku handlu między jednostką a jednostką. Im wyżej, tym bardziej rozmywają się powiązania, coraz mniej widać od kogo przedmiot tak naprawdę pochodzi. Handlarza sztuką lub nawet zwyczajnego pasera trudno nazywać grabieżcą żydowskiego mienia. Przez ręce takich ludzi przeszły tysiące mniej lub bardziej cennych rzeczy. Nie bronię kogokolwiek, staram się o pełniejszy obraz. Akceptuję prawdę, ale chcę znać pełen kontekst. I znów istnieje możliwość odwrócenia proporcji (co nie znaczy, że szczególnie usilnie dążę do ich odwrócenia) – Żyd kupuje od głodującego polskiego inteligenta cenną rodzinną pamiątkę, praktycznie za bezcen. Czy taki Żyd również będzie zwykłą hieną? Czy może jednak nabierze chociaż odrobiny pozytywnego odcienia? Ryzykowne stwierdzenia, ale – dlaczego nie?

Chciałbym tu wprowadzić pewne pytanie. Otóż Gross w swojej książce nie rozróżnia mienia żydowskiego, czyli należącego do wciąż żywych Żydów, którzy aktualnie mogą się ukrywać, i mienia pożydowskiego, to znaczy tego, po które nikt już nie wróci, ponieważ jego właściciele nie żyją. W ten sposób Gross jak złodziei traktuje praktycznie wszystkich, o czym pisałem we wcześniejszym akapicie. Ale czy jest to uczciwe moralnie? To prawda, nikt z „kradnących” nie może wiedzieć, czy właściciele są martwi. Polaków może usprawiedliwić jedynie fakt ogromnej biedy, jaka wtedy panowała. Znamienne są słowa wypowiedziane przez Samuela Rajzmana, uciekiniera z Treblinki (przytaczam je za Teresą Prekerową). Stara wieśniaczka poczęstowała go chlebem i wodą (a jakże, byli jednak uczciwi ludzie, szkoda, że Gross nie rozpisuje się szerzej o takich wypadkach), mówiąc: „zwróćcie mi kubek, bo innego nie mam”. Cóż – patrząc na fakt, że część z prostych chłopów i mieszkańców miasta nie wiedziała, co stało się z Żydami, trudno przejmować się losem innych, jeśli własny los jest śmiertelnie zagrożony – chyba nie można jednoznacznie stwierdzić, że Polacy i inni zwyczajnie kradli. Stąd rozróżnienie na mienie żydowskie i pożydowskie, może trochę sztuczne i naciągane w świetle poprzednich zdań. Ale mowa o dzisiejszej perspektywie, kiedy znane jest mnóstwo wypadków obrabiania wciąż żywych (kradzieży mienia żydowskiego) i już martwych (tylko tutaj można mówić o mieniu pożydowskim). Istotnie, tamci ludzie (okupacyjni), nie mogli mieć bladego pojęcia o żydowskim losie. Jednak patrząc na pewne fakty ze współczesności – każde jednoznaczne ocenianie (wszyscy kradli/nikt nie kradł) będzie dla kogoś krzywdzące. W historii owszem, nie istnieją na zawsze ustalone fakty, ale każde wydarzenie może i powinno zostać ocenione, najlepiej w sposób odległy od jednostronności. A dla Grossa każdy, kto chociażby dotknął „żydowskiego złota”, podlega absolutnemu potępieniu.

Jednak nie tylko przez pryzmat biedy można wyjaśniać, dlaczego kradziono na potęgę, jak twierdzi Gross. A może to przyrodzony Polakom antysemityzm? A może resentyment (tutaj używam tego pojęcia za Nietzschem, słabi, którzy mają żal do dalekiego od oczekiwań życia, znajdują usprawiedliwienie dla swoich czynów i mszczą się na silniejszych), żywiony przez Polaków w stosunku do Żydów? Nie można zapominać, że Gross uogólnia w stopniu zatrważającym – polski antysemityzm przenosi się na inne narody europejskie. Już nie dość, że wszyscy kradli, wszyscy od zawsze nie cierpieli niewinnych Żydów i teraz się na nich mszczą! Gross operuje stereotypem, który wspiera tezę, że cała Europa „była zła” i biernie przyglądała się Zagładzie. To postaram się jeszcze rozstrzygnąć, na razie wrócę do antysemityzmu i resentymentu. Autor "Strachu" traktuje ten pierwszy pogląd jako przyrodzony pewnym narodom – to znaczy, że całe generacje urodziły się genetycznie obciążone nienawiścią do Żydów. Nie jest to, oczywiście, prawdą, ale Grossowi idealnie to pasuje, w ten sposób znajduje bardzo prostą przyczynę zachowań Polaków i innych narodowości. Teza to niezwykle wygodna, ale i straszliwie naiwna. Wychodzi tu słabość „gęstego opisu” (którą to metodę mogę określić mianem „niebezpiecznej metody”). Wszędzie można znaleźć ludzi odbiegających od prostych schematów, zbiorowiska tak ogromne, jak całe narody, nie są systemami znaków, które podlegają pewnemu porządkowi i interpretacji. Coś takiego od biedy sprawdziłoby się w "Sąsiadach", gdyby autor nie potraktował wydarzeń w Jedwabnem w sposób emblematyczny, uniwersalny. Nie w "Złotych żniwach", gdzie ocenie nie podlega jedynie kraj, ale niemal cały kontynent. Więc co? Resentyment? Też trudno będzie go obronić. Jeśli nawet traktować Żydów jako silniejszych (przez stan posiadania, nie zapominajmy chociażby o bogatych fabrykantach w Łodzi), to czy Polacy mogli im tego zazdrościć? Chyba w każdym społeczeństwie istnieją takie nierówności, ale to przecież nie główny powód morderstw. Żydzi kolaborowali z Sowietami i spotkała ich zasłużona kara – wtedy też byli tymi silniejszymi, to może być powód rabunku, ale też nie do końca (w myśl zasady – w każdym narodzie, obok zwykłych kanalii, są też ludzie uczciwi). Skłaniam się ku zwykłej chciwości, zwykłemu, ordynarnemu pragnieniu zabrania innemu i przywłaszczenia. Ohydne, ale chyba od czasów starożytnej Grecji znane i nieakceptowane społecznie. Na pewno jeden kradnący Grek nie symbolizował społeczeństwa całej Grecji, bo przecież nie wszyscy kradli. Nawet jeśli kradło 200, 1000, 100 000 – to wciąż nie powód, aby wszystkich stawiać pod ścianą. A ostatecznie – nie oszukujmy się. Czas wojny i okupacji wzbudza pewne zachowania, przewartościowuje poglądy, sprawiając, że trochę inne rzeczy są na porządku dziennym. I nikogo to nie dziwi. Jak nikogo nie dziwiły trupy leżące na ulicach warszawskiego getta. W końcu stały się one taką samą normalnością jak głód. Doświadczenie totalitarne, któremu podległe były ówczesne społeczeństwa, wywołało rzeczy hańbiące w normalnych czasach.

Czemu może służyć teza Grossa? Tu chciałbym powołać się na Normana Finkelsteina i jego książkę "Przedsiębiorstwo Holokaust"[3]. Pisze on, że termin 'hitlerowski holokaust' odnosi się do wydarzeń historycznych, natomiast 'holokaust' – ideologiczne wyobrażenie tego pierwszego, niewiele mające wspólnego z rzeczywistością. Cóż, może to ryzykowna teza, ale jeśli książki Grossa nie ujawniają niczego nowego, jeśli pisane są w sposób jednostronnie potępiający zbiorowe, ale nie narodowe zachowania, to czemuż innemu może służyć, jeśli nie pewnym interesom? I nie chodzi mi wcale o najpłytsze, czyli o pieniądze. Raczej o pewien status, status ofiary, który Żydzi próbują zagarnąć dla siebie. Po co? Cele polityczne, ideologiczne, materialne na samym końcu, lecz też w jakimś stopniu są obecne. Pewna taktyka: „my jesteśmy dobrzy, byliśmy dobrzy i chcieliśmy się z wszystkimi dogadać, a wyście nad odrzucili, ograbili i wymordowali”. Niestety, książka (i książki) Grossa naznaczone są tym ideologicznym piętnem Holokaustu. Pisane wyraźnie pod możliwie największe uprzykrzenie życia całym narodom, pisane w celu całkowitego odwrócenia uwagi od prawdziwej twarzy Żydów. To zdanie pachnie pewną ideologią, ale odległy jestem od takich teorii. A nie oszukujmy się – Żydzi również swoje mają za uszami. I dzisiaj największą odwagą nie jest robienie kolejnej produkcji w stylu "Pokłosia", pisanie kolejnej książki w stylu "Złotych żniw" – dzisiaj wielką odwagą jest wyreżyserowanie filmu o zbrodniach żydowskich, o żydowskiej kolaboracji, o żydowskich winach. Wcale nie w celu oszkalowania kogokolwiek, ale zdrowego odwrócenia proporcji.

Wśród wielu wad książki należy wskazać jeszcze jedną – podszywanie Zagłady wyjątkowo tanim mistycyzmem. Przywołajmy ostatni rozdział książki, będący również posłowiem, "Historię rubinowego pierścionka z obozu Kozielsko-Bełżec". Oto pewien mężczyzna dowiaduje się, że posiada pierścionek, należący wcześniej do Żydówki. Pewnego dnia ten sam człowiek ma wypadek samochodowy, z którego cudem wychodzi. We śnie przychodzi do niego Żydówka i prosi o zwrot pierścionka. Tandetny sen staje się symbolicznym apelem o zwrot zagrabionego mienia, co zakrawa wręcz na śmieszność.

Jedno trzeba oddać Grossowi. Poza moim prywatnym powrotem do historii, miał ogromny wkład w odbrązowienie postaw Polaków czasów wojny. Uczynił to jednak w sposób najgorszy z możliwych, zastępując jeden mit – innym mitem. I to jego zasadniczy błąd. Mitu mitem nie zwyciężysz. W tej książce za dużo jest „Judenjagdu”, za mało „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” – za dużo przykładów moralnego skarlenia, za mało prawdziwego bohaterstwa, którym również naznaczyły się tamte czasy.

[1] Jan Tomasz Gross, "Złote żniwa", wyd. Znak 2011, s. 96-97.
[2] Tamże, s. 73.
[3] Norman Finkelstein, "Przedsiębiorstwo holokaust", przekł. Mateusz Szymański, Oficyna Wydawnicza "Volumen", 2001. Zapis słowa 'holokaust' wg Finkelsteina [Red.].

[Tekst publikowałem wcześniej na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3609
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 12
Użytkownik: Kuba Grom 24.09.2013 21:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Twórczość Jana Tomasza Gr... | Bloom
Wspaniała recenzja.

Użytkownik: mikesz 29.09.2013 12:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała recenzja. | Kuba Grom
Być może tych kilka moich słów nie będzie zbyt odkrywczych, ale chciałbym w kilku zdaniach odnieść się merytorycznie do zawartości recenzenckiej posługi Blooma przy okazji kolejnej książki Grossa. I żeby nie było żadnych niedomówień. Proszę nie łączyć mojego tekstu z ciśnieniowymi problemami autora recenzji.
Na początek krótkie żołnierskie pytanie: "Któż taki odkrył Amerykę?"
Ameryką określa Bloom z pewnością materię historyczną służącą za kanwę książek Grossa. Oczywiście historycy ,szczególnie specjalizujący się w historii najnowszej mieli świadomość że jest problem, ale wiedza "statystycznego Polaka" na temat tragicznych relacji polsko-żydowskich w okresie wojennym, jak i tuz powojennym była raczej marginalna. W zasadzie wiedza sprowadzała się do kieleckiego pogromu który przez większość traktowany był jako wyjątek potwierdzający regułę. Regułą były w miarę normalne, aczkolwiek bez zbytniej emocjonalnej więzi społeczne relacje.
W tym miejscu wypadałoby przypomnieć osobę historyka prof. Strzembosza. Profesora Tomasza Strzembosza. Dużą część swojej naukowej pracy poświęcił okresowi II wojny na terenach Polski północno-wschodniej , aczkolwiek tematyka Jedwabnego, Wąsoszy pominięta jest zupełnym milczeniem.Niestety jest to temat tabu.
Właściwie oprócz Krystyny Kersten i jej pracy na temat kieleckiej tragedii tematyka którą zajął się Gross była omijana przez polskich dziejopisów łukiem o dosyć dużym promieniu.

Zarzut „gęstego opisu” również wzbudza moje mieszane uczucia. Owszem może opis jest i „za gęsty”, ale po pierwsze nic nie stoi na przeszkodzie aby brać historyczna wydelegowała ze swojego licznego grona przedstawiciela który w zasadniczej i merytorycznej polemice „ rozrzedził” by ten opis i dał słuszny odpór Grossowej poetyce. Po drugie obawiam się ,że sam efekt gęstości wywołała wcześniejsza posucha publikacji dotyczących tej właśnie tematyki. Szok po publikacji „Sąsiadów” wystarczy za najlepszy komentarz.

Odważną konstatacją jest również zdanie ” "Na podstawie konkretnych wypadków możemy sądzić, że kolaboracja Żydów z Rosjanami była na porządku dziennym”. Odnoszę wrażenie, że Bloom tylko przez przypadek nie dodał, że Żydzi wyssali ideę sowieckiej wersji komunizmu z mlekiem matki, i sesje nowojorskiej giełdy inaugurowane są Międzynarodówką, a w synagogach talmudycznej analizie poddawany jest tekst „Kapitału” Marksa. Oczywiście nie da się ukryć ,że cześć Żydów pozostawała pod nieodpartym urokiem swojego brodatego rodaka, ale czy tylko oni? Prawdopodobnie mogli próbować zawrzeć bliższe więzy z sympatykami myśli politycznej Romana Dmowskiego, ale są tacy którzy twierdzą, że byłoby to dosyć ryzykowne posunięcie.

Co do Brzostowicy Małej ,Naliboków. wsi Koniuchy posiadam zbyt małą wiedzę na ten temat i trudno jest mi cokolwiek powiedzieć na temat zdarzeń w tych miejscowościach, ale na wszelki wypadek potępiam ich autorów. Również Żydów.

Bloom daje również odpór trosce Grossa nad losem europejskich Żydów . Owszem wojna ma swoje „uroki”, ale pochylanie się nad losem Żydów w Niemczech, Austrii, Francji, Holandii, Czechach, Słowacji, Grecji, Włoszech, Chorwacji , Rumunii, Węgrzech, Łotwy, Litwy, Ukrainy brzmi po prostu śmiesznie.
Zdaniem Blooma.

A już szczególna akceptacja dobrodziejstwa przy okazji handlowych transakcji między Żydami i Polakami to prawie szczytowe osiągnięcie obywatelskiego rozumienia społecznej współpracy według autora recenzji.

Odważnie pobrzmiewa również teza o braku wiedzy pragnących się zaopiekować pozostałym pożydowskim mieniem. ”Nie mieli bladego pojęcia o żydowskim losie.” Rzeczywiście to jest wytłumaczenie, szczególnie w epoce kiedy o telefonach komórkowych nie myśleli najodważniejsi futuryści. A tylko one przecież umożliwiają kontakt między wioskami, osiedlami, czy innymi zagajnikami.

I na koniec perełka. Otóż okazuje się, że książki Grossa... „pisane wyraźnie pod możliwie największe uprzykrzenie życia całym narodom, pisane w celu całkowitego odwrócenia uwagi od prawdziwej twarzy Żydów.”.
Czyli tak właściwie to wszystko w polskiej historii jest OK.
A poza tym bitwa pod Grunwaldem, Racławice, germanizacja wielkopolski, Olszynka Grochowska, Nasza Szkapa, Janko Muzykant i ostatnio...

Użytkownik: Bloom 01.10.2013 08:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Być może tych kilka moich... | mikesz
Orientuję się na tyle, żeby wiedzieć, że Żydzi również sympatyzowali ze zwolennikami myśli politycznej Romana Dmowskiego. Współpracowali z Narodowymi Siłami Zbrojnymi (których to żołnierze często udzielali Żydom bezinteresownej pomocy). Poza tym, NSZ w późniejszym okresie wojny rozszerzył program na tyle, że Żydzi mogli również wstępować do organizacji (mógł tam dołączyć każdy, kto czuł się Polakiem i chciał walczyć za polską sprawę). I nie było to w każdym wypadku "ryzykowanym posunięciem". Ale cóż, jeśli Dmowskiego oskarża się o pogromy i porównuje z Hitlerem, to mogę tylko gratulować nieprawdopodobnie małej wiedzy.

Owszem, mieszkańcy małych wiosek raczej niezbyt dobrze orientowali się w sytuacji Zagłady. W całej masie relacji powtarzają się słowa - "Żydów DOKĄDŚ zabrali, nie wiemy, co się z nimi stało". Ale tak, jasne, na pierwszym miejscu, według autora odpowiedzi, miał stać los Żydów. Wszak skromni mieszkańcy wiosek mieli zapomnieć o przymusowych kontyngentach i ciągłej niepewności, że oto zaraz wpadną Niemcy i wszystkich wystrzelają. Według Ciebie, mieli zapomnieć o swoim, dosyć ciężkim losie, i rzucić się do pomocy Żydom. Interesujące.

No tak, przecież los europejskich Żydów jest najważniejszy, najistotniejszy. Bo nie było wtedy Niemców, Austriaków, Francuzów, Holendrów, Czechów, Słowaków, Greków, Włochów, Chorwatów, Rumunów, Węgrów, Łotyszy, Litwinów i Ukraińców, byli WYŁĄCZNIE Żydzi i to nimi powinniśmy się WYŁĄCZNIE zajmować i tylko im współczuć, jako największym i jedynym ofiarom Holocaustu. Proszę o zrozumienie, że nie neguję faktu ich cierpienia, twierdzę nawet, że powinno się mówić o ich cierpieniu i jest to w pełni uzasadnione. Ale nie aż tyle. I nie w taki sposób, jak mówi to Gross.

Do zarzutów wobec mojej krytyki "gęstego opisu" się nie odniosę. Niemcy nazywali "gęsty opis" wprost - odpowiedzialność zbiorowa. Zachowanie jednego AK-owca pozwoliło "ocenić" negatywnie około 100 ludzi. I chyba więcej nie muszę dodawać.

I ostatnie. Nie oszukujmy się. Gross to człowiek lubujący się w uprawianiu propagandy. Zrobi wszystko, byle tylko dowalić innym narodom, byle tylko pokazać, że wszyscy byli źli, a Żydzi dobrzy, dlatego należy im się teraz - przepraszam za określenie - coś w rodzaju "specjalnego traktowania". Nie twierdzę, że w polskiej historii wszystko jest ok (mógłbym wyrzucić tu górę spraw, ale po co, niektóre znane są aż za dobrze, jak chociażby kontrowersje wokół osoby Wałęsy). Faktu mordowania Żydów przez Polaków nie odwrócę i nie zamierzam zaciemniać, chociażby z powodu elementarnej uczciwości. Zawsze jednak istnieje jakiś rewers i jakiś awers. Gross pokazuje tylko awers, traktując rewers jako niepotrzebny dodatek. I za to go nie lubię.
Użytkownik: Losice 22.02.2016 00:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Orientuję się na tyle, że... | Bloom
Trochę obawiam się o Twoje ciśnienie, ale jest małe ale - dla mnie zwykłego czytelnika książki Grossa, który nie jest historykiem, jest porażające, że na wszystkie swoje opinie i tezy autor podaje udokumentowane źródła ...
Robienie przez Ciebie cnoty z faktu, że w późniejszym okresie wojny Żydzi mogli wstępować do NSZ, rodzi pytanie "a co działo się w tym nie późniejszym okresie wojny" - domyślam się że Żydzi nie mogli wstępować do NSZ, bo członkowie NSZ pewnie byli zajęci organizowaniem "żłobków i przedszkoli dla bezdomnych żydowskich dzieci", a mordowanie Żydów przez członków NSZ to pewnie propaganda i oczernianie polskich wspaniałych chłopców i patriotów.
I kończąc tę chyba jałową dyskusję ....
Po przeczytaniu książki Grossa doszedłem do jednego wniosku ... który zaskoczył mnie samego, bo myślałem że jest to przesada nie poparta faktami ... "Polacy zamordowali więcej Żydów niż Niemców".
Użytkownik: Bloom 23.02.2016 11:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę obawiam się o Twoj... | Losice
Masz rację, to jałowa dyskusja. Gratuluję pomysłowości - "Polacy zabili więcej Żydów niż Niemcy". A tak w ogóle, to naziści przylecieli z Marsa (absolutnie nie byli Niemcami!) i zaraz po wojnie odlecieli w swoich błyszczących statkach kosmicznych.

Obawiasz się o moje ciśnienie - dziękuję za troskę. Natomiast Tobie polecam konsultacje z psychiatrą. Albo poważne douczenie się historii, bo współczesna historiografia nie opiera się wyłącznie na Grossie. Czasem warto się od niego odbić, dla zachowania równowagi i - co ważne - dla higieny psychicznej.
Użytkownik: Bloom 23.02.2016 12:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę obawiam się o Twoj... | Losice
A poważniej - zastanawiam się, co jeszcze musi napisać Gross, żeby ostatecznie się skompromitować. I gdzie przebiega nasza granica tolerancji na zaciemnianie, czy, mówiąc prostszym językiem, na ordynarne kłamstwo? Nie twierdzę, że przeczytałem wszystko, nie zamierzam też zaprzeczać - tak, Polacy mordowali Żydów, często w sposób wyjątkowo okrutny. Wydawali ich Niemcom. Wojna, jako doświadczenie krańcowe, wyzwoliła w ludziach takie pokłady nienawiści, o które nikt nikogo by nie podejrzewał. Sąsiad zabijał sąsiada, krewny - krewnego. Tak, owszem, było tak, i o tym opowiada Gross.

Popełnia jednak jeden zasadniczy błąd - przedstawia tylko jedną stronę. Przeczytałem prawie wszystkie książki Grossa i naprawdę w żadnym miejscu nie dostrzegłem nawet grama empatii, nie widziałem prób jakiegokolwiek powiedzenia, że owszem, było jak było, ale przecież Polacy również Żydów ratowali, chronili, często z narażeniem własnego życia. Pewnie nie wiesz, że chociażby we Francji ukrywanie Żydów zazwyczaj nie niosło ze sobą większych konsekwencji. W Polsce za ukrywanie chociażby jednego Żyda, choćby to było niemowlę, rozstrzeliwano całe polskie rodziny, z dziadkami i dziećmi włącznie. Dlaczego, pytam, Gross nie piśnie o tym ani słówkiem? Czy naprawdę w taki sposób pisze historyk, ten, który powinien ujmować każdy aspekt sprawy, a nie tylko jeden? To tak, jakby moneta zawsze miała reszkę, a nigdy orła.

Naprawdę, powtarzanie bez żadnego namysłu, że "Polacy wymordowali więcej Żydów niż Niemcy", to krótkowzroczność historyczna, zwyczajna głupota. Gdzie się podziali ludzie myślący, krytyczni wobec tego co czytają? Wyginęli? Zabrali się razem z nazistami na inną planetę? Kolejny raz podkreślam - Polacy mordowali Żydów. Ale powiedzenie, że Polacy więcej niż Niemcy... Do czego ma prowadzić ta licytacja?

Gratuluję opinii, chociaż doskonale zdaję sobie sprawę, że to czysta prowokacja, obliczona właściwie na nic. I naprawdę, nie ma nic złego w myśleniu, konfrontowaniu źródeł, sprawdzaniu. Ludzie, myślmy!
Użytkownik: Eida 23.02.2016 12:40 napisał(a):
Odpowiedź na: A poważniej - zastanawiam... | Bloom
Może zamiast wysyłać innych na konsultacje z psychiatrą, skup się na czytaniu ze zrozumieniem. Losice napisał "Polacy wymordowali więcej Żydów niż Niemców", a nie: "Polacy wymordowali więcej Żydów niż Niemcy". To spora różnica.
Użytkownik: Bloom 23.02.2016 13:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Może zamiast wysyłać inny... | Eida
Dziękuję za zwrócenie uwagi, przepraszam za błąd w czytaniu (zapewne wywołany emocjami), ale co w związku z tym? Rozbierzmy zdanie "Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców".

Zatem - Polacy nie byli narodem okupowanym, tylko okupującym, a Niemcy to ofiary Polaków, podobnie jak Żydzi. Czyli "polskie obozy śmierci" zaczynają się bronić.

Rzeczywiście, spora różnica.
Użytkownik: Monika.W 23.02.2016 17:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za zwrócenie uwa... | Bloom
Zaintrygowało mnie - ile właściwie tych Niemców Polacy zabili. Pogrzebałam trochę w sieci, wiec dane pewnie miernej wartości, ale jakiś obraz dają.
W ciągu IIWŚ zginęło 72mln ludzi, z czego 42 mln cywilów. 61 mln to Alianci, 11 mln państwa Osi. Niemców zginęło 7 mln. Polaków - około 6mln, przy czym podobno dane zawyżone, zaczynają się zmniejszać, to są ludzie z obywatelstwem polskim, a narodowość różna, w tym dużo Ukraińców, Białorusinów i oczywiście Żydów. W tych 6mln Polaków wskazuje się na 3,2 mln Żydów.
A ilu Niemców zabili Polacy? Zaskakująco mało. Znalazłam takie dane:
- Kampania wrześniowa: 16.343 zabitych i 320 zaginionych - niech będzie 16,5 tysiąca,
- Powstanie Warszawskie: różne dane, największe liczby to 17.000,
- okupacja na terenie GG od 08.42 do 12.44: 3.505
Czyli razem: 37 tysięcy.
Pewnie nie do sprawdzenia jest, ile Niemców zginęło w wyniku walk z Polską Armią na Zachodzie - Francja, walki o Anglie, wszystkie te Tobruki i Norwegie, potem szlak bojowej Armii Andersa. Załóżmy - 50 - 60 tysięcy.

Podsumowując - Polacy zabili około 100 tysięcy Niemców.
Ilu Żydów wg Pana Grossa zabili Polacy? Pytam, bo nie wiem, gdyż nie czytam książek Pana Grossa. Więcej niż 100 tysięcy? Pytam, gdyż według danych z Wikipedii: "Wśród całkowitej liczby ofiar ok. 2 700 000 do 3 000 000 stanowili obywatele polscy narodowości żydowskiej, w tym około 500 000 zginęło w gettach i obozach pracy, 200 000 Żydów polskich zamordowały oddziały Einsatzgruppen. 1 400 000 do 1 800 000 spośród ogólnej liczby pomordowanych Żydów to ofiary obozów zagłady."
Gdyby Polacy mieli zabić więcej Żydów niż Niemców, to musieliby mieć wydajność jak Einsatzgruppen. W jaki sposób niby miało to zostać osiągnięte?
Użytkownik: Raptusiewicz 23.02.2016 21:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaintrygowało mnie - ile ... | Monika.W
Tryczyk pisze o 128 miejscowościach, w których dokonywano pogromów (http://wyborcza.pl/duzyformat/1,149194,19167293,n​ie-sluchaj-ojca-swego-rozmowa-z-autorem-ksiazki-miasta-smierci.html ); w Jedwabnem zginęło co najmniej 340 osób; jeśli to przyjąć za średnią, to wychodzi blisko 40 000 śmierci, i to tylko na samym Podlasiu.
Użytkownik: Monika.W 23.02.2016 23:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Tryczyk pisze o 128 miejs... | Raptusiewicz
Nie czytam Grossa, niespecjalnie interesuje mnie ta tematyka, nie znam Podlasia czy Białegostoku (przerażający dla mnie jest obecny obraz Białegostoku pokazany przez Tryczyka). No to i zaskoczona jestem. Liczby rzeczywiście zaczynają niebezpiecznie się zbliżać. Nawet gdyby pogrom w Jedwabnem był wyjątkowy pod względem ilościowym, to i tak mamy około 20.000 na Podlasiu. Przerażające.
Pewnie gdyby w dyskusji i publikacjach używano właśnie liczb i faktów, zamiast haseł, byłoby znacznie łatwiej objąć problem pojmowaniem.
Użytkownik: Raptusiewicz 24.02.2016 09:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie czytam Grossa, niespe... | Monika.W
Też jestem zaskoczona, chociaż Grossowi wierzę na słowo. :) Tam w artykule wspomniano jeszcze o 600 Żydach, którzy rozpłynęli się w powietrzu w jednej z miejscowości, więc 300 to chyba nie jest zawyżona liczba.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: