Middlemarch
„Miasteczko Middlemarch” miałam w planach czytelniczych od kilku lat. Właściwie już samo nazwisko Anny Przedpełskiej-Trzeciakowej jako tłumaczki jest dla mnie rekomendacją bardzo dobrej literatury. Nie zawiodłam się także tym razem. Dawno już nie czytałam nic, co wywoływałoby we mnie tak żywe uczucia. I pomyśleć, że pozycja sprzed niemal półtora wieku może być tak pasjonująca i poniekąd nadal aktualna.
Na powieść George Eliot składa się kilka zazębiających się historii, rozgrywających się w środowisku ziemian oraz bogatego mieszczaństwa. Tym samym autorka rysuje niezwykły przekrój warstw społecznych bardzo do siebie zbliżonych, a jednak oddzielonych wyraźną linią. Najważniejszym bowiem wyznacznikiem wartości człowieka staje się jego urodzenie i odpowiednie koneksje. W końcu „w żadnej jednak części świata nie utrzymuje się z kimś stosunków towarzyskich z powodu żywionego dlań szacunku, jeśli nie towarzyszą temu piękne meble i odpowiednia zastawa stołowa”[1]. George Eliot z właściwą sobie ironią porusza problemy społeczne wspólne dla wszystkich epok i wieków. Bezmyślne plotki niweczące cudze plany i nadzieje, ocenianie po pozorach, dyskredytowanie ludzi ze względu na ich więzi rodzinne i przodków – to tylko niektóre z wielu kwestii zamkniętych na kartach „Miasteczka Middlemarch”.
Także sytuacja społeczna i ekonomiczna kobiet na początku XIX w. zostaje wyraźne zaznaczona przez pisarkę. Nie ogranicza się ona jednak tylko do wskazania ograniczeń i braku wpływu na kształtowanie własnego losu. George Eliot wymykają się także uwagi, które równie dobrze mogłyby zostać wypowiedziane i dziś, np.: „uważał, że jedna z najładniejszych postaw umysłowych kobiety wyraża się w uznawaniu wyższości mężczyzny bez zbyt dokładnego precyzowania, na czym ta wyższość polega”[2].
Wzgląd na problemy kobiet nie oznacza bynajmniej, że są one traktowane przez autorkę wyjątkowo. Przedstawicielki płci pięknej są obdarzone pozytywnymi i negatywnymi cechami równie szczodrze co mężczyźni. To właśnie kreacje głównych bohaterów są najmocniejszą stroną „Miasteczka Middlemarch”. George Eliot tworzy postacie żywe, z krwi i kości, i zagłębiając się w powieściowy świat miałam wrażenie, że są niemal moimi sąsiadami. Mieszkańcy Middlemarch i okolic wymykają się łatwym i jednoznacznym ocenom. Nie sposób jednak nie obdarzyć niektórych z nich antypatią. Nie mogłam polubić Rozamundy, za to Will Ladislaw od początku wzbudził moją sympatię – zapewne z powodu swoich polskich korzeni i związanych z nimi konsekwencji. Zresztą to tylko dwie postacie w tym niezwykle barwnym korowodzie literackich bohaterów.
Niezwykle złożoną postacią jest Dorotea Brooke, w której łączą się żarliwe ideały i wrażliwość na ludzką niedolę. Dorotea nie ma w sobie nic z heroiny, to ona jednak zostaje orędowniczką zmian i innowacji wśród miejscowej ludności. Sama również przechodzi swoistą metamorfozę. Na uwagę zasługuje niewątpliwie także Mary Garth, która jest doskonałym przykładem na to, że powieściowa bohaterka nie musi odznaczać się niecodzienną urodą - ważniejszy jest jej zdrowy rozsądek. To z jej ust padają słowa: „nie mam podstaw do głupiego zarozumialstwa i wyobrażania sobie, że każdy, kto się do mnie zbliży, musi się we mnie zakochać”[3].
„Miasteczko Middlemarch” to również skarbnica nienachalnych życiowych mądrości i prawd o nas samych. Przecież często „jesteśmy skłonni uznawać jakiś postępek za niewłaściwy, ponieważ jest nam niemiły”[4]. Trzeba także zgodzić się z tym, że „sumienie nieczyste wciąż aluzje słyszy”[5].
Nie brak w powieści George Eliot humoru. Wyraża się on w kreacji pewnych postaci i sytuacji. Można dowiedzieć się m.in., że „każdy wie, co przychodzi ze zmiany poglądów. Człowiek, który raz je zmienił, może to później zrobić i dwadzieścia razy” [6].
„Miasteczko Middlemarch” to powieść, w której można się rozsmakować i poznać realia życia ludzi z minionej epoki i innego kraju. Na koniec pozostaje mi tylko stwierdzić, że w gruncie rzeczy czasy są zawsze trudne, a ludzka mentalność - niezmienna. Właśnie takie powieści powinny być określane mianem literatury kobiecej; literatury ewidentnie nieprzeciętnej i zapadającej w pamięć.
---
[1] George Eliot, „Miasteczko Middlemarch”, przeł. Anna Przedpełska-Trzeciakowa, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2005, tom 1, str. 274.
[2] Tamże, str. 315.
[3] Tamże, str. 161.
[4] George Eliot, „Miasteczko Middlemarch”, op. cit., tom 2, str. 445.
[5] George Eliot, „Miasteczko Middlemarch”, op. cit., tom 1, str. 352.
[6] Tamże, str. 204.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.