Dodany: 26.03.2013 22:34|Autor: olina
De gustibus...
...rzekomo non est disputandum, ale niby dlaczego? Profesor Gombrich nie tylko prosto i bez zadęcia opowiada o sztuce, ale i przenikliwie mówi o postrzeganiu obrazów. Jednych pociąga rzemiosło, dokładność wykonania, biegłość w technice, innych fascynuje obcowanie ze znanymi płótnami, oglądanie eksponatów w galerii z katalogiem w dłoni i odhaczanie: „widziałem!”. Gombrich jednak pisze do tych, których porusza przekaz, którzy chcą zrozumieć, na czym polega oryginalność twórcy i jego dzieła, do szukających wrażeń.
Oczywiście opowieści o malarstwie, rzeźbie i architekturze można wykorzystać do czysto snobistycznych celów. Autor ostrzega przed pychą pseudo-konesera i pochopnym odbiorem sztuki. Jeżeli pragniemy zachwycić się czymś, co stworzył artysta, przede wszystkim musimy umieć dostrzec piękno natury, dopiero potem możemy odczytać prawdę ukrytą w sztuce. Dopóki nie zauważymy, ile barw może mieć niebo, nie pozbędziemy się naszych uprzedzeń, dopóty będziemy potępiać malowidło, bo nie wyda nam się ono właściwe. Czy realistyczne przedstawienie jest lepsze od abstrakcyjnego?
Jeśli ktoś chce wykpić czyjąś pracę lub skomentować jednym trafnym określeniem dany obraz, nic prostszego. Ilu ludziom sprawia kłopot wypowiadanie się na tematy, o których nie mają pojęcia? Czasem im większa ignorancja, tym odważniej się bredzi. Gombrich jest świadom, że podstawy wiedzy o sztuce, jakie przekazuje, mogą być drogowskazem zarówno dla wielbicieli sztuki, jak i dla fanfaronów. Wolna wola, jak wykorzystamy jego wskazówki.
Na sztuce znam się niemal tak dobrze, jak na instalacjach elektrycznych. Chętnie popatrzę, może nawet nieźle mnie kopnie, ale o co w tym chodzi? W towarzystwie Gombricha łatwiej i ciekawiej jest oglądać to, co ludzkość stworzyła na przestrzeni wieków. Dlaczego powstały rysunki naskalne? Czy chodziło jedynie o ich magiczną moc? Prościej upolować dzikie zwierzę, jeśli najpierw namalujemy nasze nad nim zwycięstwo. I niech nikt nie wypiera się tej cząstki, którą odziedziczyliśmy po ludach pierwotnych! Czy komuś z nas przyszłoby do głowy uszkodzić oczy na czyimś portrecie? Raczej nie, ponieważ wydawałoby się nam, że wyrządzamy krzywdę sportretowanemu człowiekowi. Dlaczego Egipcjanie malowali według ściśle określonych zasad: głowa z profilu, ale oko odmalowane w całości, tors przodem, ale nogi bokiem, obie podeszwy od wewnętrznej strony, jakby miało się dwie lewe lub dwie prawe stopy? Czemu przez setki lat te reguły pozostały niezmienne, podczas gdy już starożytni Grecy mieli mnóstwo pomysłów, eksperymentowali z perspektywą i ukazaniem ciała w ruchu?
A dalej jest jeszcze ciekawiej! Prawie na każdej stronie reprodukcja (około czterystu ilustracji), komentarz do niej, spostrzeżenia i wnioski. Autor wyjaśnia, dlaczego pominął tylu artystów i wybrał akurat te spośród miriad dzieł. Opisy inspiracji, tło historyczne twórczości, koncepcja autoekspresji zaczerpnięta z romantyzmu, wpływ marksizmu na plastyków, sławiących radość wydajnej pracy i tworzących wizerunki wesołych traktorzystów, hipoteza, dlaczego sztuka stała się dziś tak modna. Sir Gombrich jest w swych rozważaniach logiczny, uporządkowany i zarazem niesztampowy. „Sztuka bowiem chce nie tylko dotrzymywać kroku nauce i technice, ale pragnie także dać nam możliwość ucieczki przed tymi potwornościami”*.
„O sztuce” to wspaniała książka dla każdego, począwszy od umiarkowanie zaciekawionych dziedzictwem kulturowym, a skończywszy na rozentuzjazmowanych młodych twórcach, którzy wkraczają w świat Sztuki i pieczołowicie kompletują ekwipunek artysty.
---
* Ernst Hans Gombrich, "O sztuce", przeł. Monika Dolińska i in., wyd. Arkady, 1997, s. 613.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.