Dodany: 03.03.2013 15:41|Autor: Marioosh

Krytyczna analiza kultowej serii


Wielu dzisiejszych czterdziesto- czy pięćdziesięciolatków z dużym sentymentem wspomina serię książek Zbigniewa Nienackiego o przygodach Pana Samochodzika. Co decydowało o popularności tych powieści, dziś, szczerze mówiąc, trochę już trącących myszką? Piotr Łopuszański zmierzył się z tym zagadnieniem i trzeba przyznać, że udało mu się odpowiedzieć na to pytanie, jednak z drugiej strony trudno liczyć, żeby przysporzył serii o panu Tomaszu nowych fanów.

Generalnie można powiedzieć, że „Pan Samochodzik i jego autor” dzieli się na dwie części: jedna to niemalże leksykon wiedzy o serii, druga zaś to biografia pana Tomasza, ale też i Zbigniewa Nienackiego. Część w formie leksykonu opisuje postacie występujące w powieściach, wymienia skarby poszukiwane przez bohaterów, podaje miejsca i czas akcji, charakteryzuje kobiety pojawiające się u boku pana Tomasza, wskazuje różnice w poszczególnych wydaniach, ale też szczegółowo punktuje historyczne, geograficzne i logiczne błędy i nieścisłości. Można więc śmiało powiedzieć, że ta część przeznaczona jest głównie dla fanów i wielbicieli serii. O wiele ciekawsza jest część biograficzna – i tu spotyka czytelników duże zaskoczenie, gdyż Piotr Łopuszański jest wobec pisarza bardzo krytyczny. Zacznijmy od życiorysu Nienackiego, a raczej Nowickiego, gdyż pisał pod pseudonimem (zasugerował mu to Jerzy Putrament). Nowicki w pierwszych latach po wojnie z bronią w ręku walczył z przeciwnikami ustroju komunistycznego i zaangażowanie w tę walkę spowodowało, że został na niego wydany wyrok śmierci. Przez kogo? Do dziś nie wiadomo, w każdym jednak razie echa walki z podziemiem przewijają się w jego początkowej, ewidentnie propagandowej twórczości, a nawet można ją dostrzec w pierwszym „Samochodziku”, czyli „Wyspie złoczyńców”. Faktyczny debiut literacki Nowickiego nastąpił w 1957 roku, już pod pseudonimem Nienacki. Na początku lat 60. pisarz postanowił zrobić karierę dzięki działalności partyjnej: został członkiem PZPR, WRN i ORMO i z jeszcze większą intensywnością lansował popierany przez władzę system wartości. Jego bohater, często traktowany jako alter ego, zawsze był po stronie władzy, Niemców uważał za wrogów Polski, krytykował zachodni system wartości i należał do ORMO. W połowie lat 60. nieporozumienia z żoną doprowadziły Nowickiego do wyprowadzki z Łodzi i w efekcie osiedlił się on na Mazurach, gdzie przez kilka lat żył w spartańskich warunkach, bez kanalizacji i ogrzewania. I właśnie na Mazurach wyszła z niego prawdziwa natura: był libertynem i erotomanem, co szczególnie uwidoczniło się w napisanych przez niego powieściach dla dorosłych, zwłaszcza w słynnych swego czasu „Skiroławkach”. Można chyba powiedzieć o pewnej obłudzie czy schizofrenii, gdyż w „Samochodzikach” przywoływał surowe zasady obowiązujące w społeczeństwie socjalistycznym, a sam miał ukrywany romans z nieletnią, zaś przez krytykę literacką oskarżany był niemal o pornografię. Z czasem stał się dodatkowo mitomanem i pozerem stylizującym się w mazurskim otoczeniu na romantycznego pisarza zmagającego się z surową naturą. I w końcu, znudzony stworzonym przez siebie bohaterem, zaczął pisać coraz gorsze książki, co w połączeniu z postępującą niemocą twórczą doprowadziło go do alkoholizmu.

Łopuszański w pewnym momencie stawia pytanie: „Ten zakompleksiały, chcący wszystkim imponować i być we wszystkim najlepszym, mocno infantylny i komunizujący bohater stał się idolem młodych czytelników od lat 60. po dzień dzisiejszy. Jak to się stało?”*. No, właśnie, jak to się stało? Sam sięgnąłem ostatnio po „Zagadki Fromborka” i przyszło mi do głowy inne pytanie – czym taki bohater jak Pan Samochodzik mógłby zaimponować współczesnej młodzieży? Owszem, kiedy 30 lat temu zetknąłem się z tą serią, była fascynująca, ale dziś mocno trąci myszką. I nie chodzi tu o samą fabułę, bo ona jeszcze jako tako się broni – chodzi o to, co Piotr Łopuszański uważa za największy zarzut wobec „Samochodzików”: przesadny dydaktyzm i powierzchowność. Dydaktyzm kojarzy mi się z Wujkiem Dobra Rada z „Misia” – pamiętam taką scenkę z „Nowych przygód”: pan Tomasz odwiedza młodzież rozrabiającą nad jeziorami i mówi: chłopcy, to nieładnie tak hałasować, żeby mi to było ostatni raz – a chłopcy kładą uszy po sobie i mówią: tak, proszę pana. Powierzchowność natomiast naznacza encyklopedyczne wypowiedzi bohatera – czytelnik widzi dużą wiedzę i erudycję pana Tomasza, ale Piotr Łopuszański w rozdziale poświęconym błędom bezlitośnie punktuje dyletantyzm czy wręcz ignorancję pisarza. Cytuje zresztą fragment wywiadu z 1977 roku, w którym Nienacki przyznał się bez żenady, że nad każdą jego książką pracowało 10-15 anonimowych fachowców, dostarczających mu dokumentacji i danych. I tu mamy gotową odpowiedź na to, dlaczego często odnosiło się wrażenie, że informacje o masonerii, sztuce, templariuszach czy miejscowościach są jakby oderwane od akcji powieści i wyglądają jak żywcem spisane z encyklopedii.

Czy warto dziś wznawiać serię o Panu Samochodziku? Pewnie warto, ale trzeba wiedzieć, jak to zrobić – najrozsądniejsze byłoby chyba wypuszczenie na rynek pierwszych wydań z przypisami. Tymczasem współczesne wznowienia serwują nam totalny misz-masz: redaktorzy chcą powieści Nienackiego uwspółcześnić i wprowadzają korekty; sęk w tym, że pozostawiają wiele anachronizmów, co czyni je kompletnie niestrawnymi – Piotr Łopuszański w rozdziale poświęconym różnicom w wydaniach wylicza redakcyjne niedociągnięcia. I szkoda tylko, że jego własna książka nie doczekała się porządnej korekty: jest tu naprawdę sporo błędów, głównie literówek, które chwilami mocno irytują.

Generalnie uważam, że omawiana pozycja jest przeznaczona głównie dla wielbicieli serii o Panu Samochodziku, ale tych odważnych – kto jest przywiązany do mitu o polskim Jamesie Bondzie, może być zaskoczony dużym krytycyzmem autora zarówno wobec nieskalanego bohatera, jak też samego Nienackiego. Trzeba jednak przyznać, że mimo krytycznego tonu z książki przebija jednak pewien sentyment. Warto więc po nią sięgnąć choćby z własnego sentymentu.


---
* Piotr Łopuszański, „Pan Samochodzik i jego autor. O książkach Zbigniewa Nienackiego dla młodzieży”, wyd.Nowy Świat, Warszawa 2009, str. 147.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4966
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: norge 04.03.2013 17:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Wielu dzisiejszych czterd... | Marioosh
Wspaniale, że napisałeś tę recenzję! Zawsze mnie ciekawiło, kim był Zbigniew Nienacki i jakoś nigdy się nic na ten temat nie doczytałam. Oczywiście w dzieciństwie byłam wielbicielką przygód pana Samochodzika.

Uspokoiłam się, kiedy napisałeś, że z tej "odsłaniającej prawdę o pisarzu" książce można dostrzec pewien do niego i do jego powieści sentyment :)
Użytkownik: misiak297 05.03.2013 07:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Wielu dzisiejszych czterd... | Marioosh
Gdybym znał serię o Panu Samochodziku (a przeczytałem jak dotąd tylko jeden tom rok temu) natychmiast rzuciłbym się na tę książkę - uwielbiam takie pozycje.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: