Dodany: 23.11.2007 20:36|Autor: carmaniola

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Testament dzieci Hirosimy
< praca zbiorowa / wielu autorów >

Ocalić od zapomnienia?


Czasami zdarza się, że książka, którą bierzemy w dłonie jest czymś odmiennym od tego, czego spodziewaliśmy się po niej. Czasem ta granica „inności” bywa niewyraźna i trudna do wytłumaczenia, ale zaznacza się bardzo silnie w naszej świadomości.

Sięgając po „Testament dzieci Hirosimy” spodziewałam się wspomnień. Wspomnień niezmiernie bolesnych, wspomnień ludzi, którzy jako dzieci przeżyli kataklizm atomowy i chcieli podzielić się swoimi wspomnieniami, jako swego rodzaju przestrogą dla reszty ludzkości. I te wspomnienia znalazłam, ale… nie spodziewałam się, że będą to wspomnienia spisane przez dzieci.

Sześć lat po zrzuceniu bomby w Hirosimę, z polecenia rektora Uniwersytetu Hirosima - Arata Osada przeprowadzono wśród młodzieży japońskiej akcję, której celem było zebranie, spisanych przez uczniów szkół, osobistych wspomnień dotyczących dnia zagłady. Wybrane spośród tych wypracowań teksty weszły w skład wydanej w 1959 roku książki „Testament dzieci Hirosimy”.

Książkę podzielono na cztery części. Autorami wspomnień w nich zgrupowanych są kolejno dzieci:
- najmłodsze, które 6 sierpnia 1945 nie osiągnęły wieku 6 lat, a w momencie pisania nie przekroczyły lat 10 (!),
- starsze, które podczas zrzucenia bomby miały od 7 do 9 lat,
- nastolatki, które przeżyły kataklizm w wieku od 10 do 11 lat,
- dzieci, które w chwili ataku atomowego miały ponad 12 lat.

To straszna książka, bo straszną była uczyniona tym ludziom zbrodnia. Ale książka jest tym straszniejsza, że już po chwili przestają oddziaływać na nas potworne obrazy uśmierconych w mgnieniu oka podmuchem, spalonych lub pogrzebanych żywcem ludzi. Przerażać zaczyna monotonia obrazów. To trochę tak, jak w koszmarnym śnie, z którego próbujemy się wydostać zrywając kolejne zasłony, ale każda następna okazuje się identycznie upiorna. Szczególnie odczuwalne jest to podczas czytania wspomnień najmłodszych uczestników tragedii.

I ta myśl - o wieku piszących - prześladowała mnie do końca lektury. Gdyby zaś nie pojawiła się samoistnie w mojej głowie już podczas czytania wstępu, musiałaby pojawić się podczas czytania jednego z pierwszych wypracowań.

„Doprawdy sama myśl o wojnie jest mi wstrętna i z odrazą wspominam ów dzień, kiedy spadła bomba atomowa. Nawet czytając książki pomijam fragmenty dotyczące wojny. W kinie doznaję dreszczów podczas oglądania kroniki filmowej, kiedy pojawiają się obrazy z wojny koreańskiej. Tylko dlatego, że zadano mi takie wypracowanie, przemogłam się, by przywołać w pamięci ów okropny czas”* – pisze dziesięciolatka.

Każdy człowiek, każdy uczestnik jakiejś tragedii ma prawo do milczenia, prawo do zapomnienia. Dlaczego tym dzieciom odmówiono tego prawa? Dlaczego zmuszono je do wspominania dni, które pozbawiły ich najbliższych, napełniły ich oczy obrazami, z których i bez nakazów przypomnienia nie potrafią się wyzwolić?

Jak można było zmusić dziesięcioletnią dziewczynkę do przeżywania po raz wtóry chwili, w której jako pięciolatka zostawiła na pastwę pożaru uwięzioną pod gruzami matkę, bo nie potrafiła jej uwolnić? W imię jakiej idei? Czy naprawdę chęć zachowania tych strasznych chwil w pamięci potomnych, stworzenie z nich argumentów dla przeciwników zbrojeń jądrowych (nawet w chwili zagrożenia – był to okres „zimnej wojny”), są wystarczającym powodem, by odebrać komukolwiek, a tym bardziej dzieciom, prawo do zapomnienia? Moim zdaniem – nie.

Bolesna to lektura. Tym boleśniejsza, że aby mogła powstać, skrzywdzono po raz kolejny tych, którzy nie potrafią się obronić.



---
*„Testament dzieci Hirosimy”, przeł. z angielskiego Leszek Cyrzyk, wyd. Książka i Wiedza, 1976, s. 18.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9166
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: 00761 24.11.2007 12:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Czasami zdarza się, że ks... | carmaniola
Zaskoczył mnie w poczekalni (tam czytuję większość recenzji) znak zapytania w tytule Twojej recenzji. No bo na logikę, takie wydarzenia powinno się ocalać od zapomnienia, nie dla zaspokojenia czczej ciekawości, lecz ku przestrodze. Po lekturze recenzji - zgadzam się z Tobą w zupełności - nikt nie ma moralnego prawa zmuszać kogoś do przeżywania gehenny dla własnego widzimisię, tym bardziej, że trauma tego doświadczenia jest stygmatem trwałym, a ocalenie tylko częściowe. Jeśli ktoś pisze wspomnienia traktując je jak swoiste katharsis, bo wyrzuca je z siebie, upublicznia i w jakiś sposób obiektywizuje, to ma to sens i dla autora, i dla odbiorcy. Wstrząsające jest to, że w tak okrutnie niefrasobliwy sposób potraktowano te dzieci, nic tego nie usprawiedliwia.

Skończyłam niedawno książkę Gawalewicza "Refleksje z poczekalni do gazu". Autor podejmując kwestię, którą poruszasz w swojej recenzji, cytuje anonimowy wiersz.

Pomińcie nas milczeniem

Wy chcecie, żeby mówić. Cóż słowa odtworzą?
Trzeba by mieć moc wielką, jakąś siłę Bożą,
przemawiać żarem słońca, gwiazd drżeniem, wichrami,
płakać jesienną słotą, szaleć piorunami.
Cyzelować kształt kwiatu, ciosać chimer pyski,
nad wszystkim rozpiąć zblakłe barw tęczy odbłyski,
pożarem palić lasy, skały topić w wodzie,
by dać pojąć przeżycia w "udręczeń ogrodzie".

Mówić, pisać, powtarzać - to wszystko za mało!
Widzicie - gdzieś głęboko, każde ludzkie ciało
kryje w swych trzewiach straszliwą, śmiertelną zgniliznę...
Mówią o nas z patosem: "Cierpiał za Ojczyznę!"
A my do dna czujemy ohydę tej szmiry,
tych nazw szumnych: "bohater", "męczennicy", "zbiry".

Gdzieś w trzewiach duszy pamięć tkwi o wszach, o brudzie,
straszliwym smrodzie bloków, gdzie zdychali ludzie.
Pamiętamy przepiękne wschody i zachody,
szczury, co żarły dzieci, i wieczny brak wody...
I dzikie wycie ludzi z bólu obłąkanych,
i dzikie wrzaski ludzi sadyzmem pijanych...

I prosimy, krzyczymy, żądamy MILCZENIA!
Nie wznoście nas na jakiś piedestał z kamienia,
nie dawajcie nam kwiatów, orderów czy wieńców,
pozostawcie w spokoju CHORYCH I SZALEŃCÓW,
my chcemy z tym, co było, być na zawsze sami,
pomińcie nas milczeniem, precz ze sztandarami!

[A. Gawalewicz, "Refleksje z poczekalni do gazu", Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, Oświęcim 2000, s. 21.]

Użytkownik: carmaniola 24.11.2007 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaskoczył mnie w poczekal... | 00761
Wiersz Gawalewicza, który przytaczasz brzmi jak rozpaczliwe wołanie o pomoc. Pomoc szczególną bardzo, ale chyba wcale nie tak niespotykaną wśród ofiar tragicznych wydarzeń. Bo tak jak piszesz: dla niektórych ludzi wyrzucenie z siebie, przekazanie innym swoich wspomnień działa oczyszczająco i uzdrawiająco; inni wolą cierpieć w milczeniu. I wyłącznie do nich należy wybór.

W moim odczuciu, przy tworzeniu tej antologii nie uszanowano praw dzieci. Stąd mój znak zapytania. Mnie, cena zapisu tych wspomnień wydała się zbyt wysoka.

Użytkownik: 00761 24.11.2007 18:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiersz Gawalewicza, który... | carmaniola
Ależ ja się, Carmaniolo, zgadzam z Tobą w pełni. Sygnalizowane zdziwienie wiązało się jedynie z tytułem książki i tytułem recenzji, zanim zaczęłam ją czytać. Potem wszystko stało się jasne.
Użytkownik: hburdon 24.11.2007 17:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaskoczył mnie w poczekal... | 00761
Widzimisię, niefrasobliwy... Twoim zdaniem Japończyk sześć lat po Hiroszimie właśnie z takim podejściem edytował tę książkę?

Czy w ogóle mamy prawo wydawać takie sądy o ludziach, o których kompletnie nic nie wiemy?
Użytkownik: 00761 24.11.2007 17:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Widzimisię, niefrasobliwy... | hburdon
Z jakim podejściem Japończyk edytował tę książkę potrafię sobie wyobrazić, natomiast nie potrafię znaleźć żadnego logicznego wytłumaczenia dla nakazania dzieciom pisania o tej tragedii. Dla mnie jest to gwałt na naturze, żądanie powtórnego przeżywania rzeczy niewyobrażalnych, o których na pewno chce się, a nie może, zapomnieć. Zresztą dowodzi tego jednoznacznie cytowana wypowiedź dziesięciolatki. Powrotu do takiej przeszłości nikomu nie ma prawa się nakazywać, dziecku tym bardziej.
Użytkownik: hburdon 24.11.2007 18:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Z jakim podejściem Japońc... | 00761
Ale przecież my nie mamy pojęcia, czy ktokolwiek im cokolwiek nakazywał. Jednoznacznie dowodzi? W cytacie mowa jest tylko o tym, że trudno jej się było przemóc. Może ta dziewczynka była zadowolona, że zdobyła się na napisanie o tej tragedii? Dla niektórych dzieci była to ostatnia okazja, żeby cokolwiek na ten temat powiedzieć, choroba popromienna nadal zbierała żniwo.
Użytkownik: 00761 24.11.2007 18:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale przecież my nie mamy ... | hburdon
Haniu, Carmaniola wyraźnie w recenzji napisała: n a k a z a n o. W zestawieniu z powyższym cytatem mnie to wystarcza, by się na takie zjawisko oburzyć. Wspomnienia pisane z potrzeby serca, tak, wymuszane: patrz wyżej.
Użytkownik: carmaniola 24.11.2007 21:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Widzimisię, niefrasobliwy... | hburdon
Haniu, ja absolutnie nie wątpię, że rektorowi przyświecał szczytny cel. Ten zbiór wspomnień dzieci miał tym dobitniej uświadomić ludziom na całym świecie jak potworną zbrodnią jest atak atomowy. Wg mnie jednak ten cel nie uświęca środków.

Jeśli dziecko pisze: "Tylko dlatego, że ZADANO MI takie wypracowanie, przemogłam się, by przywołać w pamięci ów okropny czas” - znaczy to dla mnie tyle, że nie było to działanie dobrowolne.
Użytkownik: verdiana 24.11.2007 22:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Haniu, ja absolutnie nie ... | carmaniola
Dla mnie nie znaczy. "Zadać coś", zwłaszcza pisanie o traumie, można też np. na psychoterapii. I jest to wtedy dobre - przepracowanie traumy jest nieskończenie lepsze niż jej wyparcie. To w ogóle chyba jedyne wyjście. To taka ogólna uwaga. Bo nie wiem, jak było w tym przypadku. Z jednej strony trudno mi uwierzyć, że redaktor mógłby dzieci ZMUSIĆ do czegoś takiego tak po prostu dla zapisania faktów, a z drugiej wydaje mi się, że gdyby to była terapia, to napisałby o tym we wstępie otwarcie. Dla mnie to jest niejednoznaczne, więc nie mogę zająć stanowiska.
Użytkownik: carmaniola 24.11.2007 22:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie nie znaczy. "Zad... | verdiana
Wypracowanie szkolne to nie psychoterapia. To obowiązek ucznia.
Użytkownik: verdiana 26.11.2007 12:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Wypracowanie szkolne to n... | carmaniola
Czy to znaczy, że im to zadał nauczyciel? Jak to z tym było tak naprawdę? Kto, kiedy, po co i w jakich warunkach wydał takie polecenie dzieciom?
Użytkownik: krasnal 26.11.2007 12:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie nie znaczy. "Zad... | verdiana
"przepracowanie traumy jest nieskończenie lepsze niż jej wyparcie. To w ogóle chyba jedyne wyjście" - tak, ale kiedy się doprowadza do uwolnienia takich trudnych przeżyć, zwłaszcza u dzieci, trzeba im zapewnić bezpieczeństwo i wsparcie w tej sytuacji. Takie uwolnienie może mieć miejsce w ramach terapii - kiedy jest już jakaś więź z terapeutą itd. A zadanie napisania czegoś takiego, oddania nauczycielowi w szkole i cześć - to jest nieodpowiedzialne. Nie wiem, czy tak to się odbyło, ale tak to sobie wyobrażam po recenzji Carmanioli. W każdym razie obawiam się, że skoro była to "akcja wśród młodzieży", to było coś dużego i mało zindywidualizowanego. "Z polecenia rektora Uniwersytetu" też nie brzmi jak terapia, a raczej jak "akcja w szkole" czy coś takiego.
Aha, w recenzji czytamy jeszcze "celem było zebranie, spisanych przez uczniów szkół, osobistych wspomnień dotyczących dnia zagłady". Czyli nie terapia.
Użytkownik: verdiana 26.11.2007 12:41 napisał(a):
Odpowiedź na: "przepracowanie trau... | krasnal
Właśnie dlatego, chcę wiedzieć DOKŁADNIE, jak to wyglądało. Szczegółowo. Inaczej po prostu nie da się tego ocenić jednoznacznie. Nawet zbieranie osobistych wspomnień może być przeprowadzone tak, że tym uczniom pomoże. Albo tak, że im zaszkodzi.
Użytkownik: wiola2006 29.11.2007 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Czasami zdarza się, że ks... | carmaniola
Próbowałam tą książkę przeczytać, ale.. . za bardzo mnie dołowała i w końcu nie dałam rady...
Użytkownik: carmaniola 29.11.2007 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Próbowałam tą książkę prz... | wiola2006
Nie dziwię się. I ja dobrnęłam do końca z trudem.
Użytkownik: NIKA 162 10.12.2007 14:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Czasami zdarza się, że ks... | carmaniola
CALKIEM FAJNE HEHEHEHEHEHEHEHHEHEHEEH
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: