Dodany: 06.02.2013 18:58|Autor: anek7
Śląsko-Krakowskie spotkanie czyli niedziela w "Smakołykach"
Każde spotkanie biblionetkowe jest niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju, ale na to, które miało miejsce w ubiegłą niedzielę czekałam szczególnie niecierpliwie. Powodem tego była oczywiście zapowiedziana wizyta gości ze Śląska. Po raz kolejny umówiliśmy się w "Smakołykach", które mają chyba szansę stać się naszym stałym miejscem spotkań. O ile obsługa z nami wytrzyma...
Z kronikarskiego obowiązku wspomnę, że na spotkanie stawili się krakowscy biblionetkowicze (mniej lub bardziej osiadli) w osobach:
tynulec
Natii
jurczak
alouette
firmin
ktrya
Viv87
oisaj
anek7
Szaraczek
jelonka
Sherlock
misiak
lutek
Natomiast śląską biblionetkę godnie reprezentowali:
jakozak
Marylek
EPA!
Lena
Warwi
SMS-owo skontaktował się z nami natomiast Margines:)
Po gorących, radosnych i nieco głośnych powitaniach towarzystwo rozsiadło sie przy stoliku, zaopatrzyło w napoje zimne lub gorące, część podbudowała nadwątlone siły rozmaitymi pierogami i zaczęło się...
Jako, że siedziałam jak pan Twardowski "w końcu stoła", to niestety nie byłam w stanie ogarnąć wszystkich tematów poruszanych w grupach, grupkach i podgrupkach, ale misiak usadowiony był na drugim końcu owego mebla, więc mam nadzieję, że się nawzajem uzupełnimy.
Przyznaję, że na początku nieco nas zaskoczyła Marylek pytaniem o trąbę z wieżą przynależną do Krakowa. Dopiero po chwili się okazało, że chodzi o wieżę mariacką na której strażak gra hejnał na trąbce... Wychodzi na to, że Ślązoki lepiej się orientują w Krakowie niż Krakusy;(
Pozostając w temacie Marylka - że jest największą kociarą południowej Polski to chyba wszyscy wiedzą. Utwierdziła swoją sławę prezentując breloczek do kluczy - czarny kot wielkości piłeczki golfowej z niebieściutkimi oczkami, które to oczęta świecą jak ślepia jakiegoś ufoka, a sam breloczek przeraźliwie miauczy. Viv i Szaraczek próbowały ratować breloczkowy honor Krakowa, jednak zajączki i żółwik, choć niewątpliwie śliczne, kocisku nie dorównały (szczególnie o siłę głosu chodzi...)
Książkowe stosy wędrowały po stole, sympatyczna pani kelnerka co kilka minut odbierała kolejne zamówienia a następnie cierpliwie czekała aby zainteresowana osoba uprzątnęła choć ociupinkę miejsca potrzebnego na postawienie filiżanki bądź talerzyka.
Rodzi się chyba jakaś nowa tradycja spotkaniowa - rysowane kartki z pozdrowieniami. Szczególnym talentem wykazały się Viv i Szaraczek. Viv sportretowała Garfilda, natomiast Szaraczek wykonała scenę rodzajową z udziałem konia, smoka i zajączka - jako, że relację mogą czytać nieletni to nie będę się może rozpisywać na temat konfiguracji w jakiej owa trójka została przedstawiona.
Oprócz zwierząt rysowanych były obecne również żywe przedstawicielki krakowskiej fauny w osobach dwóch much. Jedną z nich z zimną krwią zamordowała jakozak - z przykrością stwierdzam, że obecne przy stole przedstawicielki organów ścigania oraz palestry zupełnie nie zareagowały na to wydarzenie.
Jeśli chodzi o rozmowy przy stole (przy moim końcu stołu) podejmowano tematykę następującą:
- niesympatycznego kelnera z katowickiego "Czardasza" - swoją drogą stał się słynną postacią w naszym wirtualnym światku;
- ciasta drożdżowego wykonanego przez Lutka - wpraszamy się usilnie na ten smakołyk, który bardzo chwaliły Marylek i jakozak;
- kolejnej przygody motoryzacyjnej Szaraczka - tym razem tylne koło jej wiernego Mustanga wyprzedziło ją na zakręcie i pognało w siną i nieokreśloną dal;
- patronatów biblionetkowych i przewrotności misiaka, który najsampierw skrytykował objętą patronatem książkę, a później zachęca innych do jej lektury. Ciekawe co będzie jak ktoś pochwali - ja właśnie zaczęłam czytać to dziełko i jak na razie dosyć pozytywne odczucia mam;
- pożyczania misiakowi książek polskich autorów - osobiście odmówiłam pożyczki książki jednej z moich ulubionych autorek, żeby się nad nią nie pastwił;
- jakozak podzieliła się z nami wspomnieniem dotyczącym bułeczek ukrytych na szafie;
- zbieżności czytelniczych gustów - obserwowałyśmy z Natii wymianę zdań jakozak z misiakiem - tu gdzie kończyła się literatura zachwalana przez jakozak zaczynały się zachwyty misiaka. Znalazł się jednak jeden punkt zbieżny - obydwojgu podobała się "Cukiernia pod amorem";
- spotkania ogólnopolskiego w Wiśle oraz wyznań czynionych Warwiemu przez Nainalę;
- promocjach na książki, rosnących stosach pożyczek do przeczytania, bestsellerach, które nie zawsze są bestsellerami;
- i pewnie o czymś jeszcze, ale nie pamiętam więcej - w każdym razie jeszcze dzisiaj brzuch mnie boli od śmiechu.
Impreza została ozdjęciowana, w utrwalaniu wspomnień czynny udział wzięła również pani kelnerka, którą poprosiliśmy o zrobienie nam wspólnej fotografii, natomiast na szczególne pochwały zasługuje oisaj, który z poświęceniem robił zdjęcia z lotu ptaka, balansując na krawędzi ławy.
Ja mam tylko trochę zdjęć https://picasaweb.google.com/101877767624361433769/SpotkanieBiblionetkowe030213?authuser=0&authkey=Gv1sRgCJKY667ZkafLzQE&feat=directlink, ale może inni się ujawnią ze swoimi fotkami.
Jako, że musiałam wyjść nieco wcześniej to nie wiem czy miejsce nie zostało nam wymówione, bo jednakowoż byliśmy grupą, której nie dało się nie zauważyć - chociaż z drugiej strony Viv w wątku spotkaniowym twierdzi, że nie jesteśmy jeszcze do końca spaleni w "Smakołykach".
Cóż, zobaczymy jak będzie z kolejną rezerwacją...
Zapomniałam napisać, że jakozak zrobiła nam przecudny prezent - dostaliśmy "Biblionetkowe cosie" z ostatniego zlotu w Wiśle.
Bardzo dziękujemy Jolu:)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.