Dodany: 18.01.2013 10:11|Autor: zsiaduemleko

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Drood
Simmons Dan

O tym, co czai się na schodach dla służby


"Ch*ja się znasz" - pochwalił w komentarzu moją opinię o "Hyperionie" anonimowy czytelnik. Nieistotne, jak bardzo obojętny i niewzruszony bywam, zawsze miło jest przeczytać dobre słowo, być poklepanym po cyber-plecach przez całkowicie obcą osobę po drugiej stronie kabla. Też jestem próżny, łasy na komplementy, choć zazwyczaj zbywam je milczeniem i rumieńcem. W tym przypadku nie wystarczyło jednak anonimowemu czytelnikowi siły i bogactwa argumentów, bym pod wpływem jego komentarza sięgnął po powieść po raz drugi i zagłębił się w nią na tyle, na ile (wg Anonima) zapewne zasługuje. Bywam też uparty. Jednak Simmonsa nie skreśliłem, bo rzadko zrażam się definitywnie do jakiegokolwiek autora. Toteż Dan Simmons, znany szerzej jako Ten, Który Napisał "Hyperiona", ponownie znalazł się najpierw w moim plecaku, potem na półce (gdzie i bez niego jest ciasno), a następnie w moich czułych dłoniach, na moim łóżku i gdzie tam jeszcze zdarzyło mi się podejmować lekturę. Ale to całkowicie inny Simmons i za nic bym go nie rozpoznał w tych szatach, gdyby nie nazwisko umieszczone na okładce! Jego metamorfoza tematyczna i gatunkowa jest dla mnie najmilszym zaskoczeniem literackim ostatnich miesięcy. Nieprzemawiająca do mnie sci-fi poszła w kąt, a autor na tapet wziął rzeczywiste wydarzenia z przeszłości i osnuł wokół nich fabułę swojej powieści.

"Tajemnica Edwina Drooda" była ostatnim, niedokończonym dziełem Charlesa Dickensa i wśród fanów jego twórczości jest otoczona swego rodzaju kultem. Zastanawiają się oni, na ile Edwin Drood był postacią autentyczną i doszukują się spisku w fakcie, że Dickens zmarł, nim zdążył dokończyć pisanie. Tak jakby ludzie umierali jedynie według ścisłego planu. Simmons postanowił wrócić do ostatnich lat życia tego słynnego pisarza, którego kolejne powieści idealnie wpisywały się w ówczesny nurt popkultury (okej, wpisywałyby się, gdyby tylko taki nurt wtenczas istniał), a on sam był witany przez fanów na Wyspach niczym Beatlesi i David Beckham razem wzięci. W jakich okolicznościach powstawała "Tajemnica Edwina Drooda"? Co było inspiracją i motywacją pisarską Dickensa? Zaręczam, że to jedne z najmniej intrygujących pytań, na które spróbuje w "Droodzie" odpowiedzieć Simmons.

I w związku z tym okryjcie się ciepło kocem, bo będą dreszcze.

Charles Dickens podczas jednej z wielu podróży pociągiem (w towarzystwie jednej z wielu młodych kochanek, tak na marginesie) przeżywa poważną katastrofę. Według jego słów to właśnie wtedy, bezpośrednio po kraksie, po raz pierwszy spotyka pana Drooda - dżentelmena o dosyć charakterystycznej fizjonomii. Fascynację nowym znajomym Dickens przywozi do Londynu i po jakimś czasie postanawia odnaleźć tajemniczą postać. Ale czy Drood rzeczywiście istnieje, czy jest tylko wynikiem traumatycznych przeżyć i wytworem przebogatej przecież wyobraźni wybitnego pisarza? Przekonamy się o tym, zagłębiając się wraz z Dickensem w wilgotne i zamglone zaułki wiktoriańskiego Londynu. A towarzyszyć nam będzie nie tylko on.

"Drood" ma dwóch autorów. Dana Simmonsa już znacie. Teraz przedstawiam Wilkiego Collinsa, wieloletniego przyjaciela Dickensa i autora kilku mniej lub bardziej znanych kryminałów. To właśnie w jego ręce, pióro i kałamarz Simmons złożył ciężar poprowadzenia narracji. Czyli pisarz pisze z perspektywy innego pisarza. Zdaję sobie sprawę, że tego rodzaju zabieg stylistyczny jest powszechny (choć rzadko w obu rolach występują literaci), ale dopiero tutaj odczułem go jakoś totalnie. Jest definitywny, kompletny, ma indywidualny charakter i wyraźny wydźwięk, w związku z tym łatwo się zapomnieć (a przede wszystkim zapomnieć o Simmonsie) i odnieść wrażenie, że to powieść Collinsa. To udane zagranie ma także pewne minusy, bo Collins lubi popadać w niewiele wnoszące gadulstwo, przedłużać i odwlekać istotniejsze wydarzenia, powtarzać się. Coś, co w innym przypadku zaliczyłbym do wad powieści i obwinił autora (tego rzeczywistego), tutaj zrzucam na barki bohatera z jego ułomnościami i przyzwyczajeniami. Na jego ludzką, nieidealną i uzależnioną od opium naturę, jeśli wiecie, co mam na myśli.

Bo Collins, pomimo współpracy i przyjaźni, która pozornie łączy go z Dickensem, nieustannie z nim rywalizuje (przede wszystkim literacko, choć nie tylko), a w jego relacji sławny pisarz rzadko odmalowywany jest w pozytywnym świetle. Collins w swojej frustracji nazywa przyjaciela "przeciętnym pisarzem" (niejakiego Szekspira natomiast "pewnym pisarzyną" - cóż, czas nieco to zweryfikował) i przekornie tytułuje go Panem Niezrównanym, wytykając mu każdy błąd w życiu prywatnym, lecz nigdy prosto w oczy i szczerze. Gdyby oprzeć się jedynie na opinii Collinsa, wyłoniłby się z niej obraz łotra Charlesa Dickensa, porzucającego i wyrzucającego z domu żonę (matkę dziesięciorga jego dzieci), uwodziciela młodych, nastoletnich aktoreczek (awansujących następnie do miana potajemnych kochanek), mało skromnego buca i dziwaka, urządzającego romantyczne kolacje na cmentarzach. Jednak świadomość zawiści, która przysłania czasami Collinsowi szerszą perspektywę, nie pozwala czytelnikowi całkowicie zaufać wygłaszanym przez narratora poglądom. A przecież ten też ma swoje za uszami. Co więcej, wraz z rozwojem powieści i zwiększaniem przez Collinsa dawki opium przyjmowanego w celu uśmierzenia bólu wywołanego podagrą, coraz trudniej darzyć go sympatią. Z dżentelmena staje się zarozumialcem i draniem, traci kontrolę nad sobą i sam już nie jest pewien, gdzie kończy się rzeczywistość, a gdzie zaczyna narkotyczna wizja. I czytelnik też nie wie, wszak jest zdany na jego słowo.

Specyfika wiktoriańskiego Londynu to coś niepowtarzalnego. On już sam w sobie - samo jego wyobrażenie - budzi niepokój w czytelniku. A Simmons się nie pieści i bombarduje nas detalami, które mają niebagatelny wpływ na atmosferę powieści. Zalegające w rynsztokach odchody - ludzkie i zwierzęce, błyszczący w deszczowej aurze bruk, slumsy, zamglone cmentarze i to, co pod nimi - przejmujące chłodem krypty, doły z wapnem, grobowce, podziemne tunele, kanały, i wszędzie unoszący się w ciepłym, lipcowym powietrzu smród gówna (pardon!) i rozkładających się zwłok porzuconych noworodków. Jest mrocznie, z dreszczykiem, a niekiedy mistycznie (hipnoza, okultyzm) - pełen suspens! I choć nieco rozczarowują mnie kolejne warstwy odkrywanej tajemnicy Drooda (liczyłem raczej na ukłon w stronę Lovecrafta, wiecie - pradawne zło i takie tam straszydła), zwieńczenie historii w dużej mierze wynagradza jej braki. Poza tym wszystko tip-top - historia snuta jest nieśpiesznie, cierpliwie, a sporadyczne burzliwe sceny tzw. akcji nie cierpią na brak dramatyzmu ani odpowiedniego tempa.

Simmons w moich oczach właśnie wygrzebał się ponad poziom przeciętności i w takim gatunku literackim chcę go czytać (wcześniejszy "Terror" mam już na celowniku). Ta powieść i zwracający się bezpośrednio do czytelnika narrator z łatwością wciągnęli mnie w swoją daleką od sterylności codzienność, każąc wciąż balansować między zagadką i niedopowiedzeniem, zbrodnią i jej pozorami, mesmeryzmem i hipnozą. Wiele elementów można w "Droodzie" zaliczyć do niezwykle udanych, raptem kilka do zaledwie dobrych, natomiast słabych nie zanotowałem. Chylę czoła (a zapewniam, że mam co chylić) i zwracam literacki honor Simmonsowi, choć on i tak w nosie ma moją opinię o "Hyperionie".

Zresztą - kogo tam "Hyperion"? Sięgnij po "Drooda"!


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6289
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: nitjsefni 23.01.2013 21:12 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ch*ja się znasz" - pochw... | zsiaduemleko
"Terror" bierz w ciemno! "Drood" stoi już na mojej półce z książkami, czekając na swoją kolej. Narobiłeś smaku :)
Użytkownik: gosiaw 23.01.2013 21:36 napisał(a):
Odpowiedź na: "Terror" bierz w ciemno! ... | nitjsefni
Ech, zsiaduemleko gotów narobić smaku i na książkę telefoniczną, jeśli przyjdzie mu do głowy takową zrecenzować. ;)
Użytkownik: DamianX 29.01.2013 14:16 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ch*ja się znasz" - pochw... | zsiaduemleko
świetnie napisana recenzja i książka z pewnościę lepiej smakuje, niż zsiadłe mleko
Użytkownik: jarkus123 06.03.2013 12:56 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ch*ja się znasz" - pochw... | zsiaduemleko
Twoja recenzja jest tak ciekawa, że pokuszę się o przeczytanie książki :)
Użytkownik: __Alien__ 15.03.2013 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ch*ja się znasz" - pochw... | zsiaduemleko
Bardzo dobra recenzja. A sama książka: dla mnie rewelacja. Dawno nie czytałem czegoś tak dobrego.
Użytkownik: PIVKOTREK 02.07.2013 06:18 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ch*ja się znasz" - pochw... | zsiaduemleko
Książka dobra, ale czyta się fatalnie - fabuła posuwa się jak pociąg parowy - powoli i z mozołem do przodu. Gdyby ją skrócić i zdynamizować dałbym 5, a tak to jedynie 4.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: