Dodany: 28.04.2007 14:04|Autor: misiak297

Czytatnik: Misiakownik

Jak Misiak się zaproustował


Nie będę pisał recenzji "W stronę Swanna" Marcela Prousta, ponieważ Krzysztof zrobił to już niejako za mnie. Niemniej bardzo chętnie się z Wami podzielę swoją drogą do mojego "zaproustowania".

Do skosztowania słynnego Marcela przymierzałem się od dawna. Niemniej różne miałem opory - nie chciałem, żeby mnie "W poszukiwaniu straconego czasu" pokonało, tak jak w przypadku większości sięgających. No, nie ukrywajmy - jest to raczej literatura dla wybranych. Ale o tym za chwilę.

W końcu krok milowy - zakupiłem sobie pierwszy tom cyklu. Poszedł zaraz na półkę "książki do przeczytania" i tak sobie tam stał i stał dobre pół roku. Co prawda czasem - jak to często robię z książkami - otwierałem dzieło niniejsze na chybił-trafił i czytałem sobie troszkę - ot tak, żeby się zorientować w stylu. I o ile język mnie po prostu urzekał, o tyle podwajał moje obawy w kwestii pokonania. Tymczasem Czajka i Krzysztof nie ustawali w swoich zachętach. Również krytyczna recenzja Mazalovej potęgowała moją chętkę.

No i w końcu - czemu nie - zacznę. Równocześnie z "Trędowatą" (czy to nie profanacja?). Niemniej efekt był taki, że Mniszkównę odłożyłem na inne czasy, a przy Prouście już zostałem.

Co sprawiało mi trudność, to wcale nie rozmiar, o nie. Rzecz w tym, że takie tomy pochłaniam w góra tydzień. Dlatego powolność z jaką musiałem się oddawać lekturze Prousta działała nieco demobilizująco. Nie ma co - Autor wymaga wiele od czytelnika - skupienia, uwagi, wytrwałości, niemal absolutnego oddania. Na pewno nie jest to dzieło, które można czytać pomiędzy robieniem obiadu, a wywieszaniem prania. Fakt, czasem trzeba czytać te zdania nawet parokrotnie, aby dogłębnie je rozgryźć. Jednak wszystkie wysiłki są tego warte.

Swoją drogą piękne jest to wydanie Prószyńskiego. Twarda lakierowana okładka, no i impresjonistyczny obraz Moneta "Maki". Bo i taki rozedrgany jak ten obraz jest ów świat, do którego zaprasza nas Proust.

Wielbiciele dialogów, akcji, na pewno nie powinni sięgać po Prousta, bo tego tam po prostu nie znajdą, a jeśli już to w ilościach szczątkowych.

Za to język... Czytając miałem wrażenia dosyć gastronomiczne. Jakbym kosztował najwykwintniejszego wina i czuł jak ów trunek powoli wlewa mi się do przełyku i tak dalej i dalej.., to samo z kostką czekolady czy jakimś wyjątkowo dobrym herbatnikiem. Proust jest niezwykle szczegółowy. Może dlatego można poczuć smak zjadanej przez bohatera magdalenki lub sięgnąć nieco głębiej - w emocje, w uczucia bohaterów.

Moim zdaniem na największą uwagę zasługuje część druga tomu: "Miłość Swanna". Dawno nie czytałem tak przekonującego i tak wnikliwego stadium miłości, emocji związanych z jej narodzinami, przeżywaniem. Pomyśleć, że psychologia dopiero się w zasadzie rozwijała, a Autor ujmował tak trafnie przeżycia bohatera. Niejednokrotnie w stanach emocjonalnych Swanna odnajdywałem swoje własne. No i ta cudowna scena w powozie: "poprawianie katlei", ach...

Czytanie Prousta pomimo pewnego wysiłku, jaki musimy włożyć w tą czynność jest w pewnym sensie niesamowicie odprężające. To jest jak statyczny strumyk, w którym człowiek się coraz głębiej zanurza, odczuwając niezwykłą rozkosz.

Już wiem, że z Proustem spędzę na pewno wiele wspaniałych godzin. I na pewno nie będzie to czas stracony.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5286
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 17
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 28.04.2007 16:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie będę pisał recenzji "... | misiak297
No proszę - później zacząłeś, a z czytatką mnie wyprzedziłeś!
Ale prawda, że boska lektura?
Użytkownik: Krzysztof 30.04.2007 21:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie będę pisał recenzji "... | misiak297
Witaj, Misiak.
Napisałem komentarz przeznaczony tutaj, pod Twoją czytatkę, a moje gapiostwo wkleiło go w inne miejsce, ale chyba go znajdziesz :)
Ojej, jak wiele zmieniło się przez ostatnie kilkanaście miesięcy! Tylko parę krótkich recenzji książek Prousta było wtedy, a teraz tylu biblionetkowiczów czyta je i rozmawia o nich! Misiak, gratuluje raz jeszcze. Czytaj dalej, i odkrywaj kolejne piękności!
Użytkownik: Bozena 01.05.2007 22:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie będę pisał recenzji "... | misiak297
Oto jestem, Misiaku. Dziekuję za zaproszenie, a przede wszystkim bardzo się cieszę, bardzo, że pochłaniasz Prousta. Czuję, że to jest dla Ciebie. Niegdyś przeczytałam rozmowę Otoo z Tobą, byłam pod wrażeniem. Miałam chęć dodać trzy grosze, ale, jak to ze mną bywa, te grosze pęcznieją w miarę pisania. Nie potrafię krótko wyrażać myśli,a na długie wyrażanie - znowu potrzeba czasu. Obiecuję, że zajrzę tam kiedyś do Was.

Trochę żal, że umieściłeś wrażenia z pierwszego tomu cyklu w czytatce. Najlepiej byłoby w recenzji (zawsze na wierzchu), i to nic nie przeszkadza, że Krzysztof przed Tobą już wszystkie tomy cyklu zrecenzował. Tak uważam.

Trafne wrażenia, lecz... czemu tak mało? Pisz, masz lekkie pióro, i - o ile przypominam sobie naszą wspólną krótką wymianę zdań - lubisz klasykę. Znowu bardzo rada jestem!

Czytaj, i nie śpiesz się. Niech Proust oczarowuje Cię nadal. Najbardziej - co prawda - upoetyzowany jest pierwszy tom, ale i w następnych tomach estetycznego piękna jest wiele.:-)
Użytkownik: lusinka1992 05.07.2007 21:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Oto jestem, Misiaku. Dzie... | Bozena
O tak powinnieneś swoje refleksje zamienić w recenzję! Jak pięknie oddałaś moje myśli,wiem tylko ja sama.Twoje odczucia związane z Proustem niewiele się różnią od moich. Lekkość twej klawiatury mnie zadziwia:)! Cóż mogę dodać? Trzy następne tomy W poszukiwaniu... już czekają na swoją kolej, ale przykro mi je zacząć czytać, bo wiadomo- przez to kiedyś się skończą. 350 stron W stronę Swanna przeczytałam w jeden dzień, a ostatnie pięćdziesiat zajęły mi raptem dwa tygodnie (wynikało to z przykrych szkolnych obowiązków).
Więcej już nic nie dodam, bo czuję, że me nieudolne słowa ośmieszają moją osobę w tak doborowym towarzystwie- powiedziałabym elitarnej śmietance.
Pozdrawiam wszystkich Zaproustowanych i proszę bardzo- nie ustawajcie w swoich zachętach do przeczytania tej książki. Niedowiarki nie wiedzą bowiem, co tracą. Niech nikt nie zostanie pozbawiony przyjemności zasiadania na uczcie bogów, przy ambrozji i nektarze.
Użytkownik: misiak297 08.07.2007 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: O tak powinnieneś swoje r... | lusinka1992
Lusinka, we wtorek na tvp2 jest ekranizacja "Miłość Swanna". Nie wiem jak Ty, ale ja na pewno się skuszę:)
Użytkownik: verdiana 08.07.2007 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Lusinka, we wtorek na tvp... | misiak297
O, a o której godzinie? Muszę to obejrzeć, po prostu muszę! :D
Użytkownik: bogna 08.07.2007 23:37 napisał(a):
Odpowiedź na: O, a o której godzinie? M... | verdiana
22:40 w cyklu "Kocham kino"
Użytkownik: verdiana 08.07.2007 23:51 napisał(a):
Odpowiedź na: 22:40 w cyklu "Kocham kin... | bogna
Dziękuję pięknie, już zapisuję! :-)
Użytkownik: lusinka1992 09.07.2007 16:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję pięknie, już zap... | verdiana
Oczywiście, że oglądam! Szkoda tylko, że tak późno...:(
Użytkownik: misiak297 11.07.2007 17:57 napisał(a):
Odpowiedź na: O, a o której godzinie? M... | verdiana
I jak Ci sie podobał film? Bo mnie wydał się kiepski. Niepotrzebnie zaburzono chronologię, w dodatku pomieszano tomy i postaci znane dopiero z kolejnych części w nim występują. W dodatku pewne nieścisłości co do dzieła Prousta i zupełnie zbędne moim zdaniem epatowanie seksem... przy tym wszystkim mało Proustowski klimat. A jakie są Twoje wrażenia?
Użytkownik: verdiana 11.07.2007 18:22 napisał(a):
Odpowiedź na: I jak Ci sie podobał film... | misiak297
Moje, niestety, są podobne. Po 30 minutach miałam nawet ochotę wyłączyć TV i dalej nie oglądać. Przyszłam do kompa i filmu tylko słuchałam. Ale po chwili wróciłam i nawet zaczęło mi się podobać. Może dlatego, że już nie patrzyłam na film jak na ekranizację, tylko jak na film sam w sobie. Mam wrażenie, że reżyser straszliwie Prousta spłycił. Poza tym oczywiście brakowało mi pięknego języka. No i muzyka - beznadziejna! Odstraszała, dekoncentrowała, była okropnie skrzecząca, wstrętna! To chyba najgorsza (najgorzej dobrana) muzyka filmowa, jaką słyszałam.

Ale Irons (?) mi się podobał. :-)
Użytkownik: misiak297 11.07.2007 20:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Moje, niestety, są podobn... | verdiana
Gdybym nie znał książki, film by mnie urzekł. Uwielbiam te filmy, gdzie mało co się dzieje, bardziej wgłębiają się one w emocje bohaterów niż w akcję - "Godziny", "Dom na krańcu świata", "Pani Dalloway", "Panny z Wilka" itp. No ale niestety... nie rozumiem dlaczego pomieszali akcję z kolejnych tomów, epatowali tak seksem... I o ile Irons grał wyśmienicie, niestety Karol Swann był blondynem, a Odeta brunetką... i to mi przeszkadzało. No może już szczegółów zapomniałem, ale jak dla mnie Swann pojechał do tego domu publicznego i tylko gadał z przyjaciółką Odety, ale się z nią nie kochał! No i gdyby zrobili to chronologicznie, jakoś lepiej by to wypadło. No a a propos aktorów - to nie była również "moja" pani Verdurin.
Użytkownik: verdiana 11.07.2007 23:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdybym nie znał książki, ... | misiak297
Jeśli film nie jest wierny książce, to dla mnie nie jest już ekranizacja, a co najwyżej film "na motywach". Tak jest w tym przypadku i wcale mi się nie podoba, że tak na Prousta się powołują. Też mi nie pasuje zmiana typów fizjologicznych. :-)
Nie wiem... sama nie umiem określić, co mi "robi" ten film. Jest dla mnie nieakceptowalny jako ekranizacja Prousta, ale w sumie nie mogę powiedzieć, że nie był wart obejrzenia i myślę, że będę go polecać. :-)
Użytkownik: Czajka 12.07.2007 05:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdybym nie znał książki, ... | misiak297
Och, Misiaku! Mnie film się podobał, gdzieś to już zresztą pisałam pod recenzją Krzysztofa. Uważam, że bardzo zgrabnie zekranizowali coś, co wydawałoby się, że ekranizowalne nie jest.
Nie podobała mi się jedynie muzyka i to mi bardzo przeszkadzało.
Jeżeli chodzi o epatowanie seksem, nie zauważyłam, ale, przypomnij sobie, że ich związek był bardzo zmysłowy w książce też. Odeta natomiast była kobietą podejrzewaną o związki z półświatkiem.
Typy fizjologiczne mi też nie przeszkadzały, może dlatego, że nie mogę sobie wyobrazić rudego (Swann był rudy) Delon'a ;)

Natomiast w kwestii wizyty Swanna w domu publicznym, Misiaku, Swann nie był niewiniatkiem.

"Ale Swann tak lubił kobiety, że od czasu gdy poznał mniej więcej wszystkie damy z arystokracji tak, że nie miały dla niego żadnych niespodzianek, indygenat ów, niemal dyplom szlachectwa, jaki mu przyznało Faubourg Saint-Germain, miał dlań wartość jedynie jako rodzaj waloru wymiennego (…) na prowincji albo w jakimś zakątku Paryża, gdzie córka wiejskiego szlachciury albo pisarza sądowego wpadła mu w oko."
W stronę Swanna, Marcel Proust

Samej wizyty też nie pamiętam, ale zauważ, że Proust w tych tematach tylko delikatnie daje do zrozumienia.

Oglądałam ten film kilka miesięcy temu, po zakończeniu całego cyklu i odnalazłam swoje ulubione fragmenciki - czerwone pantofelki, muzyczne kiwanie pani Verdurin (jej samej nie pamiętam teraz) i wiele innych w zdumiewającej mnie ilości. No i genialne pytanie barona o ślub, które tak doskonale streszcza wszystkie postanowienia Swanna, pamiętasz, kiedy próbował się nie widywać z Odetą i całą jego bezradność rozsądku w zderzeniu z siłą miłości. :)

Użytkownik: Bozena 12.07.2007 14:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, Misiaku! Mnie film s... | Czajka
A ja oglądałam ten film wiele, wiele lat temu (nie miesięcy, nie dni); i do dziś mam przed oczyma Odetę i Swanna szeptem mówiących do siebie, muskających dotyk bliskości, podczas, gdy w dali rozlegała się muzyka płynąca z fortepianu (także ten uporczywy pochód Swanna pod oknami Odety). I klimat pamiętam, i scenerię; i uważam, tak jak i Ty, Czajko, że udało się sporo realizatorom filmu przekazać. Film podobał mi się, choć Delon'a nie znoszę. Ironsa uwielbiam! U mnie jest on zawsze pierwszy pośród plejady gwiazd (gwiazdorów) od czasu, gdy wyrosłam.

Głos mój, choć z odległej już widoczności, jest choćby jednostkowym potwierdzeniem oddziaływania przez lata uchwyconych niegdyś wrażeń: dobry film.
Użytkownik: Czajka 12.07.2007 05:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Moje, niestety, są podobn... | verdiana
O to to! Muzyka okropna!
Irons mi też sie podobał, jak zresztą w każdym filmie mi się podoba. :)
Użytkownik: lusinka1992 02.08.2007 16:38 napisał(a):
Odpowiedź na: O to to! Muzyka okropna! ... | Czajka
Film mi się podobał, ale nie ma go co porównywac ze książką. Nawet nie próbuję. Irons był genialny. Ale Odetta też pasowała do swojej roli.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: