Dodany: 08.04.2011 10:47|Autor: misiak297

Czytatnik: Misiakownik

8.04.2011 "Dewey. Wielki kot w małym mieście" i nie tylko...


Odkrywam w sobie prawdziwą słabość do historii o zwierzętach. Tym razem zaprzyjaźniłem się z Deweyem z książki Dewey: Wielki kot w małym mieście (Myron Vicki, Witter Brett). Książka o Deweyu to był gwiazdkowy prezent – widać musiał czekać na wiosnę, abym zawarł znajomość z tym niezwykłym kotem. Cóż, zaskarbił sobie miejsce w moim sercu tak jak Bolek ze „Świata według psa” Sumińskiej i Homer z „Odysei kota imieniem Homer” Gwen Cooper oraz wiele innych zwierząt przed nimi (również tych pozaliterackich – jak na przykład mojego kochanego psa, Aresa). Zresztą nie spodziewałem się właśnie takiego finału. To, że na końcu poryczałem się jak bóbr też mnie jakoś specjalnie nie zdziwiło.

Dewey trafił do biblioteki w zimny styczniowy dzień 1988 roku. Został znaleziony w pojemniku na zwrócone po zamknięciu placówki książki. Czy śliczny rudy kotek wszedł tam sam, aby schronić się przed zimnem? A może ktoś go wrzucił? To nieistotne. Kociak znalazł w bibliotece przytulny dom i wiele dobrych dusz, gotowych się nim zaopiekować. Szczególnie przywiązał się do Vicki Myron – narratorki całej historii.

Dewey Czytaj-Więcej-Książek stał się atrakcją całego Spencer. Bo też nie był to zwykły kot – ten garnął się do ludzi, stał się nieformalnym pracownikiem biblioteki – witał przychodzących czytelników, mościł się na coraz to nowych kolanach (potrzebował głaskania), jeździł bibliotecznym wózkiem, towarzyszył najmłodszym przy cotygodniowych zajęciach głośnego czytania, a pracownikom biblioteki – podczas konferencji. Zjednywał sobie mieszkańców, stał się lokalną gwiazdą (pisano o nim w gazetach, przygotowywano audycje radiowe i programy telewizyjne, dla niego przyjeżdżano nawet z bardzo odległych miejsc), był przyjazny, otwarty, pełen ciepła. Być może – jak zauważa Vicki Myron – ten niezwykły kot nie sprawił, że kryzys w Iowa minął, ale na pewno ludziom znosiło się go łatwiej.
Vicki Myron jednak nie opisuje wyłącznie poczynań swego ulubieńca, ale również nakreśla całe tło społeczno-gospodarcze miasta i całego stanu, co przydaje jej opowieści kolorytu, łatwiej pozwala zrozumieć specyfikę opisywanego miejsca. Jestem pełen podziwu, że opisała również bardzo intymne sfery swojego życia – nieudane małżeństwo z alkoholikiem, ciężkie choroby, które przyszło jej przechodzić, rodzinne sekrety. Na pewno wiele musiało ją to kosztować

W „Dewey. Mały kot w wielkim mieście” została opisana ciepła, chwytająca za serce historia. Deweya nie sposób nie pokochać albo przynajmniej nie zaprzyjaźnić się z nim. Mnie rozczuliła już sama okładka – i to stworzonko z pięknymi, głębokimi oczami – jednocześnie poważne i słodziutkie. Jestem pewien, że i Wy stworzycie temu kotu jakiś przytulny kąt w swoich sercach.

Natomiast niedawno (dziękuję, Engo) mogłem przeczytać Siedem lat później (Giffin Emily). Ostatnio dochodzę do wniosku, że dobre powieści obyczajowe (a takich nie jest wcale dużo) to mój ulubiony gatunek, te książki lubię najbardziej.

Tessa i Nick Russo zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Teraz są małżeństwem z siedmioletnim stażem i dwójką dzieci. Nagle w ich życiu za sprawą przypadku pojawia się Valerie…

„Siedem lat później” było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Może nie jest to historia na poziomie Axelsson – za mało w niej wyrafinowania – ale spokojnie dorównuje najlepszym powieściom Joanny Trollope. Klasyczna opowieść o trójkącie miłosnym jest w istocie głębokim studium psychologicznym. Bohaterowie (a przede wszystkim Tessa i Valerie, bo to z ich naprzemiennej perspektywy prowadzona jest narracja – ta pierwsza opowiada, a oczami tej drugiej widzimy uzupełnienie całej historii) są naszkicowani perfekcyjnie, ich konflikty są przekonujące, ich myśli prawdziwe. Naprawdę mało jest tak perfekcyjnie skonstruowanych powieści obyczajowych. „Siedem lat później” nie trąca ani trochę banałem (choć wykorzystuje motyw stary jak świat), nie ma czarno-białych postaci, dramatyzm jest dawkowany umiejętnie. Cóż, słowem głęboko zapada w pamięć. Zachęcam Was gorąco do sięgnięcia po tę powieść – naprawdę mało jest takich na naszym rynku.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2562
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Marylek 08.04.2011 11:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Odkrywam w sobie prawdziw... | misiak297
"Odkrywam w sobie prawdziwą słabość do historii o zwierzętach."

To nie jest słabość, jeno wrażliwość, Misiaku!
:)
Użytkownik: agatatera 08.04.2011 15:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Odkrywam w sobie prawdziw... | misiak297
Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że tak Ci się podobały obydwie książki :) I widzę, że bardzo podobne je odebraliśmy. A Dewey z okładki równiez podbił moje serce :D
Użytkownik: lutek01 17.11.2013 18:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Odkrywam w sobie prawdziw... | misiak297
Piękna książka. A tu filmik o bohaterze: http://www.youtube.com/watch?v=0jGpvvLmwbs
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: