Dodany: 05.01.2011 17:26|Autor: norge
Zagadka
Analizy kopalne szczątków dawnych form ludzkich wskazują, że około 27 tysięcy lat temu dzieliliśmy Ziemię z zupełnie innym człowiekiem, człowiekiem neandertalskim. Jego uroda mogłaby wydawać się kontrowersyjna, ale gdybyśmy tak jutro, jadąc do pracy, spotkali na przystanku autobusowym jakiegoś neandertalczyka ubranego w garnitur, to mimo krępej budowy, większego nosa, wydatniejszych łuków brwiowych oraz braku podbródka, chyba nie wyróżniałby się aż tak bardzo spośród reszty pasażerów.
Kiedy w 1856 roku odnaleziono i zidetyfikowano pierwsze szczątki człowieka neandertalskiego, uznano go za nazbyt zwierzęcego i topornego, aby mógł aspirować do miana protoplasty ludzkości. Opinia naukowa miała odtąd nieszczęsnym neandertalczykiem "pomiatać", to widząc w nim ogniwko naszego łańcucha ewolucyjnego, to znów spychając go na boczny tor. Do dziś uczeni nie są zgodni co do tego, czy był on (a jeśli tak, to w jakim stopniu), czy nigdy nie był naszym genetycznym przodkiem. Chyba podzielam zdanie Jamesa Shreeve'a, że "gdyby wówczas neandertalczyk mógł przewidzieć zamieszanie jakie wywoła, wolałby zapewne czym prędzej wrócić do jaskini i zagrzebać się w niej na zawsze"[1].
Tak się składa, że pytanie, jak i kiedy powstał człowiek towarzyszyło nam od zarania dziejów. Darwin - ze swoją teorią ewolucji gatunków - sprawił, że w drugiej połowie XIX wieku dyskusja wybuchła z nową siłą. Do dziś pojawiają się kolejne teorie i hipotezy, naukowcy mnożą dowody i argumenty, a tajemnica i tak pozostaje nierozwiązana. Ba, nie ma nawet zgody co do tego, czy człowiekowi uda się kiedykolwiek znaleźć pełne jej wyjaśnienie. "Zagadka neandertalczyka" pozwala nam w tym fascynującym poszukiwaniu rodowodu człowieka uczestniczyć.
W nauce (i w książce) kręcimy się wokół szeregu pytań, na które – mimo oszałamiającego postępu w ostatnich dziesiecioleciach, a zwłaszcza odkryć w dziedzinie genetyki - niełatwo znaleźć jednoznaczne odpowiedzi. Gdzie i kiedy pojawił się współczesny człowiek? Czy hipoteza "mitochondrialnej Ewy", a więc naszej genetycznej pramatki pochodzącej z Afryki, jest prawdziwa? Kim był człowiek neandertalski i co się z nim stało?
W czasie, gdy Shreeve pisał książkę, istniała dobrze udokumentowana teoria lansowana przez amerykańskich biologów genetycznych, że doszło do totalnego genetycznego wytępienia Neandertalczyków, a ich miejsce zajęli przybysze z Afryki, czyli my. Czy oznacza to, że człowiek współczesny wymordował swoich mniej zdolnych sąsiadów? Czy też forma ta po prostu bezpotomnie wymarła? Wielu paleoantropologów nigdy się z tymi wynikami badań nie zgodziło twierdząc, że taka całkowita wymiana populacji - bez możliwości krzyżowanie się człowieka współczesnego z człowiekiem neandertalskim - jest niemożliwa, a naukowcy z Uniwersytetu w Berkeley badający genom po linii żeńskiej, tzw. mitochondrialne DNA, musieli popełnić jakiś błąd. "Skamieniałości mówią o ciągłości, powolnej ewolucji i krzyżowaniu się ras, nie o jakiejś nagłej zmianie"[2] – protestowali.
Abstrahując od "Zagadki neandertalczyka" wspomnę, że w roku 2010, w oparciu o jeszcze bardziej wyrafinowane metody badawcze, stwierdzono, że "od 1 do 4 proc. genów u ludzi jednak pochodzi od naszych wymarłych neandertalskich kuzynów"[3]. Nie są to jednak istotne fragmenty DNA decydujące o przetrwaniu; to raczej ślady świadczące o tym, że c o ś wydarzyło się w przeszłości. Co do tego, jak ci ludzie zachowywali się wobec siebie, musimy poprzestać na spekulacjach.
Najstarsze szkielety ludzi o budowie zbliżonej do człowieka współczesnego (smuklejsza sylwetka, dłuższe nogi, delikatniejsza i zaokraglona mózgoczaszka, wysokie i pionowe czoło, zredukowane łuki brwiowe) pojawiają się w Europie 35 tysięcy lat temu. Najsłynniejszym z nich jest cromaniończyk, które to określenie pochodzi od nazwy jaskini w Cro-Magnon, gdzie znaleziono jego szczątki. Właśnie wtedy, w górnym okresie paleolitu, jakby "znienacka", bo po 200 lub 300 tysiącach lat zastoju, kiedy działo się bardzo niewiele, kultura ludzka dosłownie eksploduje. Zjawisko to zachodzi w różnych miejscach naszego globu i rozprzestrzenia się z szybkością epidemii. Wykopaliska z tego okresu ujawniają ogromne ilości nie tylko nowych, wymyślnych narzędzi, ale i zdobień, malowideł, rzeźb z kości, symboli itp. Przestaliśmy zadowalać się usprawnianiem sposobów przetrwania. Wynaleźliśmy sens. "Nagle, po tym bezmiarze niczego, pojawia się wszystko. Tu jeden styl, tam inny. Mamy sztukę, handel; takie zróżnicowanie, jakby wszystko buchnęło nam niespodziewanie w twarz. Jak mogło do tego dojść"[4]? Niektórzy twierdzą, że przyczyną mógł być rozwój ludzkiej mowy, ale są i inne, równie ciekawe hipotezy.
James Shreeve jest wielkim pasjonatem paleoantropologii. Przez wiele lat gromadził materiały na temat rodowodu współczesnego człowieka. Odwiedzał najciekawsze archeologiczne stanowiska rozsiane po całym świecie, rozmawiał z archeologami, antropologami, specjalistami od datowań, genetykami, śledził pojawiające się publikacje naukowe, uczestniczył w kongresach i konferencjach, był świadkiem gorących dyskusji, a nawet kłótni między naukowcami. Jego książka jest barwna i żywa. Oto autor zadaje dociekliwe pytania jakiemuś znanego paleoantropologowi, następnie anatom (znawca tematu) daje mu do potrzymania czaszkę i objaśnia jej części, potem Shreeve przybywa do Londynu, żeby pooglądać skamieniałości w towarzystwie kustosza muzeum historii naturalnej, a już za chwilę siedzi przed jaskinią sprzed 30 tys. lat i obserwuje studentów archeologii z zapałem grzebiących w ziemi. Pewnego razu próbuje własnoręcznie "łupać kamienie", czyli wyrabiać najprymitywniejsze narzędzia z łupek krzemienia, które to doświadczenie z humorem opisuje.
Nawet największa pasja, choćby i połączona z najrozleglejszą wiedzą, nie wystarcza do napisania świetnej książki popularnonauowej. Do tego potrzeba również talentu pisarskiego, czyli umiejętności przelewania na papier tego, o czym chce się opowiedzieć - w taki sposób, aby czytelnika zafascynować, oczarować, olśnić, poruszyć jego emocje, zachęcić do myślenia. James Shreeve sztukę tę posiadł. Napisał książkę, którą czyta się z wypiekami na twarzy, od której nie można się oderwać. Do tego udało mu się przedstawić całą skomplikowaną maszynerię badań naukowych przystępnie, klarownie i prosto. Sposoby datowania, metoda radiowęglowa albo termolumiscencyjna? Ktoś nie jest pewien, co to są mitochondria albo DNA? Proszę bardzo - wszystko wyjaśnione tak, że po prostu nie da się nie zrozumieć.
Książka oczywiście nie rozwiązuje zagadki genezy człowieka. Pokazuje natomiast dowody za i przeciw poszczególnym argumentacjom. Okazuje się, że ten sam okruch skamieniałej kości może mówić zupełnie co innego różnym specjalistom o równie wysokich kwalifikacjach. "Tragedią nauki jest zarzynanie hipotez przez wstrętne fakty"[5] – z lekkim przymrużeniem oka zauważa Shreeve. Nie mówi, w co mamy wierzyć. Często wodzi czytelnika na manowce, bawiąc się z nim jak kot z myszką. Powołując się na ekspertów przedstawia jakąś teorię, logicznie ją uzasadnia i kiedy już jesteśmy przekonani, że tak właśnie być musiało – zaskakuje nas nową, równie logiczną argumentacją udowadniającą coś zupełnie innego. Może dzięki temu napisana dwadzieścia lat temu "Zagadka neandertalczyka" wcale się nie zestarzała. Wiadomo, że w przyszłości naukowcy dokonają nowych odkryć, udoskonalą metody badań, ich teorie i hipotezy nie raz i nie dwa ulegną zmianie. Jednak po lekturze tej książki, uzbrojona w podstawową wiedzę, mam nadzieję, że będę w stanie zmiany śledzić i lepiej rozumieć, o co w tych badaniach chodzi.
Mógłby ktoś zapytać, po co w ogóle się przejmować zagadka pochodzenia człowieka. Czy to nie wszystko jedno czy pochodzimy od małpy, czy od neandertalczyka, czy od kogoś lub czegoś zupełnie jeszcze innego? Mamy XXI wiek i co to kogo w końcu obchodzi, co mogło się zdarzyć (albo nie zdarzyć) kilkadziesiąt tysięcy lat temu? Ano, tak już jest, że obchodzi, obchodziło i zawsze będzie obchodzić. Przecież to, że chcemy i potrafimy zadawać takie pytania świadczy o tym, że na zawsze oddzieliliśmy się od tych istot, które tej zdolności ani tej potrzeby nie mają.
Bardzo gorąco polecam. Tej książki przegapić nie można.
---
[1] James Shreeve, "Zagadka neandertalczyka. W poszukiwaniu rodowodu współczesnego człowieka", tłum. Karol Sabath, wyd. Prószyński i S-ka, 1998, s. 16.
[2] Tamże, s. 77.
[3] Ze strony portalwiedzy.onet.pl
[4] Tamże, s. 162.
[5] Tamże, s. 13.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.