Dodany: 22.12.2010 14:59|Autor: misiak297

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: O czym szumią wierzby
Grahame Kenneth

10 osób poleca ten tekst.

Wyszumiane opowieści


Kenneth Grahame, z zawodu urzędnik bankowy, stworzył „O czym szumią wierzby” z myślą o swoim synu. Te bajki (ze szczególnym uwzględnieniem przygód Ropucha) miały wychować małego Alastaira (zwanego Myszką), nauczyć go różnicy między dobrym i złym postępowaniem. Alastair Grahame zmarł tragicznie w niejasnych okolicznościach, nie mając jeszcze dwudziestu lat. Jego ojciec niczego więcej nie napisał, jednak poprzez swoje ostatnie dzieło wszedł na trwałe do klasyków literatury dziecięcej.

Właściwie określiłbym „O czym szumią wierzby” mianem klasyki dziecięcej (również) dla dorosłych. To jedna z tych książek, którą śmiało można postawić obok „Kubusia Puchatka” A. A. Milne’a czy cyklu o Muminkach Tove Jansson. Powieść Grahame’a po prostu się nie starzeje i – podobnie jak powieści wyżej wymienionych autorów – pod płaszczykiem przygód zantropomorfizowanych zwierzęcych bohaterów przekazuje uniwersalne wartości, czytelne może nawet bardziej dla dorosłych niż dziecięcych odbiorców. Dlatego uważam, że skandalem jest nota wydawnicza „Świata Książki”, w której znalazła się informacja, że książka przeznaczona jest dla dzieci w wieku 6-12 lat. Ciekawe, do jakiej kategorii wiekowej zostałyby przypisane „Muminki” i „Puchatek”.

Mówiąc najkrócej, książka „O czym szumią wierzby” opowiada o przygodach czwórki bohaterów: oddanego, wiernego w przyjaźni Kreta, Wodnego Szczura – poety, narcystycznego Ropucha, przejawiającego upodobanie do szybkich samochodów, a wreszcie rozsądnego Borsuka, stanowiącego dla wszystkich najwyższy autorytet. Epizodycznie pojawiają się również inni zwierzęcy bohaterowie, niosący ze sobą z góry określone cechy – Wydra, myszy, króliki, jeże, łasice, tchórze. Grahame konstruuje niezwykle plastyczny i ciepły świat. Nie stroni również od wyśmienitego humoru:

„[Kret] Zerwał się na równe cztery łapki; ogarnęła go radość życia i rozkosz wiosny bez obowiązku robienia wiosennych porządków, podreptał więc aż do płotu po drugiej stronie łąki.
- Stój! – krzyknął stary Królik, który strzegł dziury w płocie. – Sześć pensów za przejście, to droga prywatna!
Zniecierpliwiony Kret w jednej chwili obalił lekceważąco Królika na ziemię i pobiegł dalej wzdłuż płotu. Po drodze zaczepiał Króliki, które wychylały się śpiesznie z nor, chcąc zobaczyć co to za awantura.
- Zjem was w cebulowym sosie! – przekomarzał się Kret i znikł nim Króliki obmyśliły, co mają mu odpowiedzieć.
Zaczęły wówczas wszystkie naraz gderać na siebie nawzajem:
- Jakiś ty głupi! Dlaczego mu nie powiedziałeś?...
- Dobre sobie. A dlaczego ty nie powiedziałeś?...
- Trzeba mu było przypomnieć… - i tak dalej, ot, jak zawsze”[1].

Jednak nie można dać się zwieść. Rzeczywistość w „O czym szumią wierzby” tylko pozornie jest ciepła i pogodna. Zwierzęta przeżywają rozterki natury egzystencjalnej tak bliskie nam, ludziom. Szczur jest rozdarty między chęcią odmiany w ustabilizowanym życiu a przywiązaniem do bezpiecznej codziennej rutyny. Kret waha się pomiędzy podporządkowaniem się zwyczajowym normom a ich łamaniem, między pozostaniem w granicach własnego świata a poznaniem czegoś zupełnie nowego, między życiową nieporadnością a potrzebą dokonywania wzniosłych czynów. Napuszony Ropuch – owo połączenie nieudacznego Kandyda z wytrwałym Ulissesem – dąży do realizacji swoich celów na przekór wszystkim przeciwnościom, pomimo braku akceptacji ze strony oddanych przyjaciół. Nad wszystkim króluje Borsuk – postać tajemnicza, nieprzystępna, lecz pomocna w potrzebie, ktoś na kształt Boga tej powieściowej krainy.

Warto zwrócić uwagę, że w porównaniu z późniejszymi powieściami Milne’a czy Jansson, świat Grahame’a jest bardzo związany z naszym światem nie tylko dlatego, że bohaterowie stanowią odbicie postaw ludzi. Grahame umieszcza akcję w Anglii (a nie w znajdujących się „nigdzie” krainach pokroju Doliny Muminków czy Stumilowego Lasu), ale wyposaża swoje postaci w atrybuty typowe dla „ludzkiej” rzeczywistości. Zwierzątka palą papierosy, jedzą sardynki z puszki, piją piwo, urządzają sypialnie w stylu Tudorów, używają broni palnej, wreszcie mają zatargi z ludźmi (na przykład z policją). Osobną kwestią jest etyka chrześcijańska, na którą się powołują. Mnóstwo jest w tych opowieściach takich wstawek: „o Boże! Boże, jakie to życie jest ciężkie!”[2] bądź chrześcijańskich przysłów. To może się wydawać nawet trochę śmieszne, gdyż bohaterowie literatury dziecięcej (do tego zwierzęcy) zazwyczaj nie nazywają religii po imieniu.

Myślę, że ze względu na „przemycone” uniwersalne wartości „O czym szumią wierzby” nie jest przeznaczone dla odbiorców w określonym przedziale wiekowym. Kret, Szczur czy Ropuch przeżywają swoje problemy, zostają postawieni w obliczu niejasnych sytuacji, ale dobro zawsze zwycięża. W dużej mierze dzieje się tak dzięki przyjaźni – bohaterowie zawsze mogą na siebie liczyć. Właściwie powieść Grahame’a to gloryfikacja ich przyjaźni, co widać zwłaszcza w relacji bardzo oddanych sobie Kreta i Szczura Wodnego. Przypomina ona stosunki, jakie połączyły później Puchatka z Prosiaczkiem czy Muminka z Włóczykijem. Ta przyjaźń bywa naprawdę wzruszająca, jak w scenie, w której zaniepokojony Szczur wyrusza na poszukiwania swojego zaginionego przyjaciela:

„Szczur zafrasował się, stanął i chwilę rozmyślał. Potem wrócił do domu, przywdział pas, za który zatknął parę pistoletów, ujął w łapkę grubą laskę, stojącą w kącie hallu, i szybkim krokiem skierował się w stronę Puszczy.
Zmrok już zapadał, kiedy dotarł do pierwszych drzew; lecz Szczur zapuścił się w las bez wahania, rozglądając się niespokojnie na boki w poszukiwaniu śladów przyjaciela. (…)
- Kreciku! Kreciku! Kreciku! Gdzie jesteś? To ja, Stary Szczur!
Biegał tak cierpliwie (…) przez godzinę, a może i dłużej, gdy wreszcie ku swojej radości, posłyszał cichy odzew. (…)
- Czy to naprawdę ty, Szczurku?
Szczur wdrapał się do dziupli i odnalazł Kreta, który dygotał, zupełnie już wyczerpany.
- O, Szczurku! – wykrzyknął Kret. – Tak się bałem! Nie możesz sobie wyobrazić, jak straszliwie się bałem!
- Rozumiem to, dobrze rozumiem – rzekł Szczur uspokajająco”[3].

Myślę, że „O czym szumią wierzby” to jedna z tych wyjątkowych książek przepełnionych ciepłem, humorem i mądrością, do których chce się wracać. Każda ponowna lektura odsłoni zapewne nowe znaczenia, tak jak w przypadku „Małego Księcia” czy „Kubusia Puchatka”. Jednak nawet jeśli w tych opowiadaniach znajdzie się odbicie naszych własnych, całkiem „dorosłych” problemów, lęków czy niespełnień, nie sposób nie dać się im uwieść „po dziecięcemu”. Inaczej mówiąc, podczas czytania znów ma się te kilka lat i z ciekawością odkrywa rzeczywistość.

Przyjmijcie zaproszenie, a wierzby wyszumią wam niejedną piękną historię.



----
[1] Kenneth Graham, „O czym szumią wierzby”, przeł. Maria Godlewska, wyd. "Nasza Księgarnia", 1982, s. 6.
[2] Tamże, s. 203.
[3] Tamże, s. 43.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 15458
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 15
Użytkownik: norge 22.12.2010 20:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Kenneth Grahame, z zawodu... | misiak297
Ja zaproszenie przyjmuję. Po takiej reccenzji nie ma innego wyjścia :-) W dzieciństwie przegapiłam, więc spróbuję nadrobić teraz...
Użytkownik: jakozak 22.12.2010 20:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Kenneth Grahame, z zawodu... | misiak297
Przeczytałam recenzję. Bardzo mi się podobała. I też przyjmuję zaproszenie. :-)
Użytkownik: aleutka 22.12.2010 23:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Kenneth Grahame, z zawodu... | misiak297
Tu bylo podobnie jak z Muminkami. Obejrzalam kilka odcinkow tej koszmarnej dobranocki w dziecinstwie i bylo to dla mnie przezycie do tego stopnia traumatyczne, ze ksiazke starannie omijalam. Kiedy odkrylam jak fantastyczne sa Muminki ksiazkowe w porywie stracenczej odwagi rzucilam sie na "O czym szumia wierzby". Zachwyt cieplo i radosc - do dzis kocham te ksiazke.

Ta kategoria wiekowa 6-12 mnie nie oburza. Wiadomo, ze jest po prostu orientacyjna. Mozna powiedziec, ze dziecko ponizej szostego roku zycia moze sie ta ksiazka znudzic, a dziecko powyzej 12 na przyklad uznac, ze ta ksiazka jest "za dziecinna" :) To tak jak mowi Lewis - wyrasta sie z basni aby potem znowu do nich dorosnac :)

To ze w ksiazce duzo jest chrzescijanskich przyslow moze takze wynikac z tego, ze zostala napisana w kulturze protestanckiej. Dla protestantow lektura Biblii jest czyms znacznie bardziej oczywistym niz (niestety) dla sporej czesci katolikow. A to ma potezny i bardzo pozytywny, ubogacajacy wplyw na jezyk. W dzisiejszej kulturze czesto nie zdajemy sobie sprawy ile parafraz biblijnych jest - na przyklad - u Montgomery. Po prostu wiele takich sformulowan jest arcycelnych, mowia uniwersalna prawde o naturze ludzkiej i swietnie sie nadaja do roznych trawestacji.

Jednym z moich ulubionych, ostatnich odkryc w tej kwestii jest rzucona mimochodem w liscie uwaga C.S. Lewisa, ktory, przechodzac diete z zalecenia lekarskiego, ubolewal "Zaprawde, powiadam pani, kto patrzy na talerz jajek na szynce a by ich pozadal juz z nimi sniadanie w sercu swoim popelnil..."

Rozne dziwne rzeczy znajduja krytycy w tej ksiazce. Ale niektore ciekawe. Fascynacja samochodami u Ropucha jest ponoc odbiciem pasji motoryzacyjnej samego autora...
Użytkownik: misiak297 22.12.2010 23:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Tu bylo podobnie jak z Mu... | aleutka
Bardzo ciekawe jest - jak zwykle zresztą - to, co piszesz:)
Ja w tej pasji motoryzacyjnej widziałem napiętnowanie inności. Od razu mi się skojarzył Stumilowy Las i przybycie Mamy Kangurzycy i to jak jej chcieli zabrać dziecko, aby się wyniosła. Tak samo tego Ropuszka zamknęli pod kluczem - chociaż tu wymowa była zupełnie inna.
Użytkownik: librarian 23.12.2010 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Kenneth Grahame, z zawodu... | misiak297
Bardzo piękna recenzja. Przyjmuję zaproszenie i do świąteczno-wakacyjnego stosiku dołożę jakąś dawną książkę dziecięco-dorosłą, doskonale nada się do czytania gdy za oknem śnieg a na choince migocą światełka.
Użytkownik: Monika.W 13.04.2019 06:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Kenneth Grahame, z zawodu... | misiak297
Jedna z nielicznych powieści z dzieciństwa, która nic nie traci. A nawet zyskuje. Zauroczyła mnie - wiejską Anglią, spokojem, przyjaźnią, dylematami. Ciepłem - bo jest w niej ciepło zawsze, gdy nie ma Ropucha. Wzruszająca opowieść o poszukiwaniu małej wydry czy śpiewających kolędy myszach polnych.
Użytkownik: joanna.syrenka 13.04.2019 13:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Jedna z nielicznych powie... | Monika.W
Wiecie, że kompletnie tego nie znam? Ominęło mnie w dzieciństwie, nie kojarzę nawet dobranocki. Boję się tylko, że chcąc nadrobić braki skończy się tak jak z Narnią - wolałam Narnię przed przeczytaniem, kiedy mogłam sobie dużo obiecywać. Narnię przeczytaną odłożyłam z niesmakiem.
Użytkownik: Pingwinek 13.04.2019 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiecie, że kompletnie teg... | joanna.syrenka
Z niesmakiem? To za co tak dobre oceny (widzę u Ciebie cztery razy 5, dwa razy 4+ i raz 3+)?
Użytkownik: joanna.syrenka 13.04.2019 14:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Z niesmakiem? To za co ta... | Pingwinek
A tam, ja prawie zawsze zawyżam oceny :-) Zwłaszcza tuż po lekturze, zanim "przetrawię" książkę.
Oceniłam w ten sposób, bo obiektywnie to nie są złe książki, tylko po prostu nie dla mnie. Nie znoszę moralizatorstwa i denerwuje mnie forma przypowieści. O ile w pierwszych tomach ta biblijna maniera była do zniesienia, czytało się dobrze, to w kolejnych doszło do przesytu. Dość dawno czytałam, ale pamiętam jak się męczyłam pod koniec.
Użytkownik: Pingwinek 13.04.2019 14:43 napisał(a):
Odpowiedź na: A tam, ja prawie zawsze z... | joanna.syrenka
I potem taki Lewis ma za dobre noty... Już chciałam fukać, ale zajrzałam do własnych ocen - no i choć moje ciut gorsze niż Twoje, średnia cyklu nadal ponad 4. Więc co ja będę pisać...;-). Napisałam już chyba wszystko w czytatce. Lektury oczywiście nie żałuję, aczkolwiek uważam, że istnieje wiele lepszych książek dla dzieci. Choć masz oczywiście rację - obiektywnie niezłe.
Użytkownik: joanna.syrenka 13.04.2019 17:04 napisał(a):
Odpowiedź na: I potem taki Lewis ma za ... | Pingwinek
Bardzo często staram się oceniać obiektywnie - czyli nie tylko moje odczucia, ale też praca włożona przez autora, staranność, język itd. I tym sposobem u mnie same 4 i 5, bo prawie nikomu nie mogę odmówić talentu literackiego albo/i ciężkiej pracy i podejścia do tematu.
Użytkownik: joanna.syrenka 13.04.2019 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: I potem taki Lewis ma za ... | Pingwinek
Poza tym myślę, że o wysokich notach Lewisa decyduje też sentyment czytelników, dobre wspomnienia z dzieciństwa itd.
Użytkownik: Monika.W 14.04.2019 07:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiecie, że kompletnie teg... | joanna.syrenka
Myślę, że nie będzie niesmaku ani rozczarowania. Co prawda nie czytałam Narni (jakoś zupełnie mnie nie ciągnie, film też mnie nie zauroczył), ale wiem, czego się obawiasz. Wiele razy miałam poczucie rozczarowania po lekturze starych książek dla dzieci. Czasem rozczarowanie wynikało z tego, że książka w ogóle nie zdała egzaminu upływu czasu, a czasem - że książka już nie dla mnie. Takim rozczarowaniem była np. Ania z Zielonego Wzgórza. Nie tyle, że złe - ale nie zachwyciło. A w dzieciństwie czytałam to dziesiątki razy i uwielbiałam.
Ale zgadzam się z Misiakiem, że nie zestarzały się i wciąż zachwycają: Dzieci z Bullerbyn, Kubuś, Muminki. I teraz dołącza do nich "O czym szumią wierzby".
Choć nie maleje irytacja dla Ropucha, to rośnie zachwyt całą resztą. Bo taki pewien smutek czy nostalgię lepiej rozumie się po 40.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 07.04.2020 10:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Kenneth Grahame, z zawodu... | misiak297
Nie do końca zgadzam się z Twoją oceną Ropucha:

"Napuszony Ropuch – owo połączenie nieudacznego Kandyda z wytrwałym Ulissesem – dąży do realizacji swoich celów na przekór wszystkim przeciwnościom, pomimo braku akceptacji ze strony oddanych przyjaciół."

Właściwie to uważam, że on wcale nie kierował się do jakiegoś celu (no dobra, można za to uznać kierowanie się do Ropuszego Dworu, pamiętajmy jednak, jak i dlaczego znalazł się z dala od swej siedziby), lecz działał skrajnie impulsywnie, do czego pchała go rozbuchana miłość własna. I brak akceptacji przyjaciół nie płynął z postponowania owych celów, tylko raczej z powodu niemoralnych środków dotarcia do owego celu (lub wręcz AMORALNYCH - Ropuch wręcz nie wie, czemu jego postępowanie bywa niewłaściwe). Wg mnie Ropuch był pewnego rodzaju negatywnym charakterem powieści, prezentował postawy, które były naganne i wymagał wychowania. Można się tylko zastanawiać nad finałową sceną Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: Mmyszunia 03.09.2021 08:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Kenneth Grahame, z zawodu... | misiak297
Właśnie jestem w trakcie lektury. Postanowiłam to przeczytać z córką, chociaż ona ma już 12 lat. Znalazłam wydanie z pięknymi ilustracjami i rozkoszujemy się ostatnio po jednym rozdziale na każde popołudnie.
Zachwyca mnie ciepło bijące od tej opowieści. Bardzo przyjemnie jest wczuć się w kojący nastrój w kuchni Borsuka, gdzie w kominku płonie ogień i można smacznie zjeść w otoczeniu przyjaciół!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: