Wyszumiane opowieści
Kenneth Grahame, z zawodu urzędnik bankowy, stworzył „O czym szumią wierzby” z myślą o swoim synu. Te bajki (ze szczególnym uwzględnieniem przygód Ropucha) miały wychować małego Alastaira (zwanego Myszką), nauczyć go różnicy między dobrym i złym postępowaniem. Alastair Grahame zmarł tragicznie w niejasnych okolicznościach, nie mając jeszcze dwudziestu lat. Jego ojciec niczego więcej nie napisał, jednak poprzez swoje ostatnie dzieło wszedł na trwałe do klasyków literatury dziecięcej.
Właściwie określiłbym „O czym szumią wierzby” mianem klasyki dziecięcej (również) dla dorosłych. To jedna z tych książek, którą śmiało można postawić obok „Kubusia Puchatka” A. A. Milne’a czy cyklu o Muminkach Tove Jansson. Powieść Grahame’a po prostu się nie starzeje i – podobnie jak powieści wyżej wymienionych autorów – pod płaszczykiem przygód zantropomorfizowanych zwierzęcych bohaterów przekazuje uniwersalne wartości, czytelne może nawet bardziej dla dorosłych niż dziecięcych odbiorców. Dlatego uważam, że skandalem jest nota wydawnicza „Świata Książki”, w której znalazła się informacja, że książka przeznaczona jest dla dzieci w wieku 6-12 lat. Ciekawe, do jakiej kategorii wiekowej zostałyby przypisane „Muminki” i „Puchatek”.
Mówiąc najkrócej, książka „O czym szumią wierzby” opowiada o przygodach czwórki bohaterów: oddanego, wiernego w przyjaźni Kreta, Wodnego Szczura – poety, narcystycznego Ropucha, przejawiającego upodobanie do szybkich samochodów, a wreszcie rozsądnego Borsuka, stanowiącego dla wszystkich najwyższy autorytet. Epizodycznie pojawiają się również inni zwierzęcy bohaterowie, niosący ze sobą z góry określone cechy – Wydra, myszy, króliki, jeże, łasice, tchórze. Grahame konstruuje niezwykle plastyczny i ciepły świat. Nie stroni również od wyśmienitego humoru:
„[Kret] Zerwał się na równe cztery łapki; ogarnęła go radość życia i rozkosz wiosny bez obowiązku robienia wiosennych porządków, podreptał więc aż do płotu po drugiej stronie łąki.
- Stój! – krzyknął stary Królik, który strzegł dziury w płocie. – Sześć pensów za przejście, to droga prywatna!
Zniecierpliwiony Kret w jednej chwili obalił lekceważąco Królika na ziemię i pobiegł dalej wzdłuż płotu. Po drodze zaczepiał Króliki, które wychylały się śpiesznie z nor, chcąc zobaczyć co to za awantura.
- Zjem was w cebulowym sosie! – przekomarzał się Kret i znikł nim Króliki obmyśliły, co mają mu odpowiedzieć.
Zaczęły wówczas wszystkie naraz gderać na siebie nawzajem:
- Jakiś ty głupi! Dlaczego mu nie powiedziałeś?...
- Dobre sobie. A dlaczego ty nie powiedziałeś?...
- Trzeba mu było przypomnieć… - i tak dalej, ot, jak zawsze”[1].
Jednak nie można dać się zwieść. Rzeczywistość w „O czym szumią wierzby” tylko pozornie jest ciepła i pogodna. Zwierzęta przeżywają rozterki natury egzystencjalnej tak bliskie nam, ludziom. Szczur jest rozdarty między chęcią odmiany w ustabilizowanym życiu a przywiązaniem do bezpiecznej codziennej rutyny. Kret waha się pomiędzy podporządkowaniem się zwyczajowym normom a ich łamaniem, między pozostaniem w granicach własnego świata a poznaniem czegoś zupełnie nowego, między życiową nieporadnością a potrzebą dokonywania wzniosłych czynów. Napuszony Ropuch – owo połączenie nieudacznego Kandyda z wytrwałym Ulissesem – dąży do realizacji swoich celów na przekór wszystkim przeciwnościom, pomimo braku akceptacji ze strony oddanych przyjaciół. Nad wszystkim króluje Borsuk – postać tajemnicza, nieprzystępna, lecz pomocna w potrzebie, ktoś na kształt Boga tej powieściowej krainy.
Warto zwrócić uwagę, że w porównaniu z późniejszymi powieściami Milne’a czy Jansson, świat Grahame’a jest bardzo związany z naszym światem nie tylko dlatego, że bohaterowie stanowią odbicie postaw ludzi. Grahame umieszcza akcję w Anglii (a nie w znajdujących się „nigdzie” krainach pokroju Doliny Muminków czy Stumilowego Lasu), ale wyposaża swoje postaci w atrybuty typowe dla „ludzkiej” rzeczywistości. Zwierzątka palą papierosy, jedzą sardynki z puszki, piją piwo, urządzają sypialnie w stylu Tudorów, używają broni palnej, wreszcie mają zatargi z ludźmi (na przykład z policją). Osobną kwestią jest etyka chrześcijańska, na którą się powołują. Mnóstwo jest w tych opowieściach takich wstawek: „o Boże! Boże, jakie to życie jest ciężkie!”[2] bądź chrześcijańskich przysłów. To może się wydawać nawet trochę śmieszne, gdyż bohaterowie literatury dziecięcej (do tego zwierzęcy) zazwyczaj nie nazywają religii po imieniu.
Myślę, że ze względu na „przemycone” uniwersalne wartości „O czym szumią wierzby” nie jest przeznaczone dla odbiorców w określonym przedziale wiekowym. Kret, Szczur czy Ropuch przeżywają swoje problemy, zostają postawieni w obliczu niejasnych sytuacji, ale dobro zawsze zwycięża. W dużej mierze dzieje się tak dzięki przyjaźni – bohaterowie zawsze mogą na siebie liczyć. Właściwie powieść Grahame’a to gloryfikacja ich przyjaźni, co widać zwłaszcza w relacji bardzo oddanych sobie Kreta i Szczura Wodnego. Przypomina ona stosunki, jakie połączyły później Puchatka z Prosiaczkiem czy Muminka z Włóczykijem. Ta przyjaźń bywa naprawdę wzruszająca, jak w scenie, w której zaniepokojony Szczur wyrusza na poszukiwania swojego zaginionego przyjaciela:
„Szczur zafrasował się, stanął i chwilę rozmyślał. Potem wrócił do domu, przywdział pas, za który zatknął parę pistoletów, ujął w łapkę grubą laskę, stojącą w kącie hallu, i szybkim krokiem skierował się w stronę Puszczy.
Zmrok już zapadał, kiedy dotarł do pierwszych drzew; lecz Szczur zapuścił się w las bez wahania, rozglądając się niespokojnie na boki w poszukiwaniu śladów przyjaciela. (…)
- Kreciku! Kreciku! Kreciku! Gdzie jesteś? To ja, Stary Szczur!
Biegał tak cierpliwie (…) przez godzinę, a może i dłużej, gdy wreszcie ku swojej radości, posłyszał cichy odzew. (…)
- Czy to naprawdę ty, Szczurku?
Szczur wdrapał się do dziupli i odnalazł Kreta, który dygotał, zupełnie już wyczerpany.
- O, Szczurku! – wykrzyknął Kret. – Tak się bałem! Nie możesz sobie wyobrazić, jak straszliwie się bałem!
- Rozumiem to, dobrze rozumiem – rzekł Szczur uspokajająco”[3].
Myślę, że „O czym szumią wierzby” to jedna z tych wyjątkowych książek przepełnionych ciepłem, humorem i mądrością, do których chce się wracać. Każda ponowna lektura odsłoni zapewne nowe znaczenia, tak jak w przypadku „Małego Księcia” czy „Kubusia Puchatka”. Jednak nawet jeśli w tych opowiadaniach znajdzie się odbicie naszych własnych, całkiem „dorosłych” problemów, lęków czy niespełnień, nie sposób nie dać się im uwieść „po dziecięcemu”. Inaczej mówiąc, podczas czytania znów ma się te kilka lat i z ciekawością odkrywa rzeczywistość.
Przyjmijcie zaproszenie, a wierzby wyszumią wam niejedną piękną historię.
----
[1] Kenneth Graham, „O czym szumią wierzby”, przeł. Maria Godlewska, wyd. "Nasza Księgarnia", 1982, s. 6.
[2] Tamże, s. 203.
[3] Tamże, s. 43.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.