Dodany: 07.10.2006 18:43|Autor: librarian

Marley – „najgorszy pies świata”


“Marley i ja” to książka, która znajduje się od dłuższego czasu na listach bestsellerów w Stanach, Kanadzie, Anglii i Australii. Zwykle trzymam się z dala od bestsellerów, ale dla tej zrobiłam wyjątek ze względu na temat i tytuł, który w pełnym brzmieniu jest następujący: „Marley i ja czyli życie i miłość z najgorszym psem świata”. Oho, to coś dla mnie,pomyślałam, do tej pory wydawało mi się, że to moja rodzina wybrała sobie i mieszka od prawie 10-ciu lat z najgorszym psem świata. Podłączyłam się pod listę oczekujących w mojej bibliotece i po bodajże kilkunastu tygodniach, wreszcie mogłam ją wypożyczyć.

Autorem tej zabawnej, wspomnieniowej książki jest John Grogan, dziennikarz, reporter, edytor, jednym słowem weteran słowa, od lat pracujący dla gazet i czasopism amerykańskich, obecnie w Filadelfii. Tytułowy bohater – Marley – to ważący sto funtów żółty labrador retriever, którego John lekkomyślnie nabył w wieku szczenięcym będąc u progu swojego małżeńskiego i rodzinnego życia. Przez trzynaście lat Marley był członkiem powiększającej się rodziny Groganów. Zamieszkał ze świeżo poślubionymi młodymi małżonkami w ich pierwszym domu na Florydzie oraz towarzyszył rodzinie i trojgu dzieciom w przeprowadzce na pensylwańską farmę.

Marley niewątpliwie był psem zasługującym na swój przydomek. John i jego młoda żona po osiedleniu się w swoim pierwszym domu i czekając na przjście potomka postanowili kupić psa, bo jak stwierdziła Jenny, pies miał pomóc młodym nauczyć się sztuki rodzicielskiej zanim nadejdą dzieci. Małżonkowie trafili do lokalnego hodowcy, pani która miała na sprzedaż osiem szczeniaków. Po obejrzeniu dostojnej matki i uroczych dzieci, zdecydowali się na szczeniaczka najzabawniejszego z całej gromadki. Jako mało doświadczeni psiarze nie zwrócili uwagi na fakt, że pani zaoferowała im najniższą z możliwych cen, na ten akurat psi egzemplarz, oraz na fakt, że nie mieli okazji obejrzeć psiego ojca, a jedynie piękną i dostojną matkę, co prawda, pamiętają, że gdy po zapłaceniu za pieska skierowali się do samochodu, przez podwórko przeleciał niesamowicie szybko i z wielkim hałasem, tratując i łamiąc co się dało po drodze, wielki żółty stwór z wywieszonym językiem i roześmianą mordą. John domyślił się, że był to senior psiego rodu, ale jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy ze znaczenia tego faktu.

Czekając aż piesek podrośnie do wieku kiedy będą mogli zabrać go do domu, małżonkowie oddali się lekturze psich poradników i encyklopedii, które utwierdziły ich w podjętej decyzji. Labrador retriever, przedstawiciel jednej z najpopularniejszych psich ras, oceniany jako – inteligentny, oddany i lojalny, przewodnik niewidomych, pies ratownik, towarzyski, energiczny, silny i bardzo witalny - nie mogli wybrać lepszego psa.

Chichrałam się od samego początku, nie tylko dlatego, że oczywistym był fakt nadciągającej wielkiej katastrofy, ale też dlatego, że zauważyłam niesamowite podobieństwo między nimi a naszą rodziną, która w podobny, impulsywny, lekkomyślny i nieuważnie czytając (lub też nie umiejąc czytać między wierszami) nabyła przed laty, równie uroczego, słodkiego szczeniaczka - beagla.

Co nastąpiło dalej? Nieuchronna w tej sytuacji... katastrofa. Marley, zamieszkał z Groganami rozpoczynając nowy i niezapomniany rozdział w ich życiu. Od samego początku pokazał co potrafi począwszy od żucia wszystkiego co się dało (buty, torby, nogi od krzeseł i innych mebli, poduszki, drzwi, ściany), do picia wody z toalety, uporczywego grzebania w śmieciach, wciskania nosa gdzie nie trzeba, nieutrudzonego szarpania podczas spaceru (ten typ prędzej udusiłby się niż szedł spokojnie na smyczy – ta cecha dotyczy mojego pieska w stu procentach, pomimo dostojnego już wieku prawie dziesięciu lat), radosnego i niekontrolowanego wskakiwania na wszyskich i wielu innych przejawów niespożytej energii. Bardzo szybko rodzina Groganów zorientowała się, że ma doczynienie z psem, który delikatnie mówiąc, będzie wymagał wielu wyrzeczeń i niezmierzonej cierpliwości. Podczas gdy Marley szybko osiągnął swój imponujący rozmiar i wagę blisko stu funtów, ani myślał dojrzeć i ustatkować się, przeciwnie w głębi psiej duszy pozostał niepoprawnym szczeniakiem aż do późnych lat. Nasz piesek ma teraz prawie dziesięć lat i wykazuje wszystkie wymienione cechy plus całą masę innych równie interesujących i niepoprawnych zachowań.

Próba wyszkolenia Marley’go w psiej szkole posłuszeństwa spaliła na panewce gdy uczeń został wydalony ze szkoły po drugiej lekcji. W międzyczasie gdy rodzina powiększała się kolejno o nowe dzieci, jeden psi kryzys postępował za następnym. Był moment kiedy Groganowie bliscy byli oddania Marley’ego, ale jakoś przetrzymali ten największy kryzys.

Potem kiedy przeprowadzili się z Florydy i małego domku do Pensylwanii, na farmę, warunków zdecydowanie lepszych dla dużego, energicznego psa, ich życie ułożyło się tak, że Marley nigdy już nie był zagrożony w swoim statusie domownika, i pomimo wszystko ukochanego członka rodziny.

Niezapomniany jest fragment, w którym Grogan opowiada, jak po lekturze książki znanej angielskiej psiej ekspertki Barbary Woodhouse, zrozumiał po przeczytaniu rozdziału zatytułowanego „Nienormalne psy” („Abnormal dogs”) nieodwołalnie, że jego pies jest właśnie takim nienormalnym, neurotycznym, niestabilnym mentalnie, przedstawicielem swojego gatunku:

“Woodhouse trafiła w samo sedno psiej sprawy i naszego beznadziejnego współuzależnienia. Byliśmy słabymi nieszczęśnikami, nasz pies był niestabilnym umysłowo, wymykającym się wszelkiej kontrolii zwierzęciem, któremu towarzyszyły zniszczenie, odraza sąsiadów i przechodniów. Byliśmy klasycznym książkowym przypadkiem. – Gratulacje Marley – powiedziałem do niego. Zakwalifikowałeś się do grupy nienormalnych.”*

Niestety nawet pani Woodhouse, wszystkowiedząca ekspertka od psów, która wyszkoliła z powodzeniem tysiące psów, i która psy kochała, nie miała żadnej pozytywnej rady ani odpowiedzi na bolączki spowodowane zachowaniem nienormalnego psa. Radziła wręcz ku dobru jego i ogólnemu, takiego psa uśpić.

Lektura ta była w pewnym sensie przełomowa, John Grogan, upewnił się, że pomimo wszystko, z rady pani Woodhouse nie skorzysta. W tym czasie również dowiedział się o istnieniu dwóch rodzajów labradorów, jedna rasa – zwana labrardorem angielskim – reprezentowała psy łagodne, spokojne, mniejsze i te właśnie były najchętniej pokazywane na psich konkursach, druga rasa – zwana labradorem amerykańskim – reprezentuje psy duże i silne, o wysokim poziomie energii i niesłychanie witalne,praktycznie niemożliwe do zatrzymania (unstoppable). Nic dziwnego, że Marley nie pasował do miejskiego otoczenia i małego domu, nic dziwnego, że jakość życia Marleyego i całej rodziny poprawiła się z chwilą przeprowadzki na farmę.

Książka jest napisana lekkim, sprawnym piórem, jest zabawna i warta przeczytania. Szczególnie polecam ją miłośnikom i właścicielom psów jako lekturę rozrywkową, ciepłą i wielce emocjonalną, a także przyszłym właścicielom psów jako ostrzeżenie przed podejmowaniem pochopnych decyzji przy nabywaniu psa. Jestem pewna, że wkrótce zostanie przetłumaczona na język polski. Tymczasem polecam czytanie jej po angielsku wszystkim średniozaawansowanym.

Moim osobistym pocieszeniem po przeczytaniu tej książki, która w sumie opisuje wiele cech naszego własnego beaglea, jest fakt że podczas gdy Marley ważył sto funtów (ponad pięćdziesiąt kilo) i w pozycji stojącej kładł łapy na ramiona swojego pana, nasz piesek, waży zaledwie dziesięć kilo. Zawsze zastanawialiśmy się, jak to by było gdyby był trochę większy. Teraz wiem, i trochę mi lżej. Hihi.

-----------------------------------------------

*Marley & Me: Life and Love with the World’s Worst Dog. John Grogan. HarperCollins, New York, 2005.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5900
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 22
Użytkownik: verdiana 08.10.2006 18:28 napisał(a):
Odpowiedź na: “Marley i ja” to książka,... | librarian
[żądza w oczach] Muszę to mieć! [/żądza w oczach] :-)))
Pies? W dodatku labrador? Dziękuję za tę czytatkę! Dopisuję do listy pożądanych...

Mam tylko nadzieję, że w książce nie ma "żółtego" labradora? Nie ma takiej maści! Labki występują w trzech umaszczeniach: czarnym, czekoladowym i biszkoptowym. Nie wiedzieć czemu, ostatnio jest moda na "żółte" labki w książkach, co i rusz się na nie natykam. :( Ciekawi mnie, czy to autorzy za każdym razem tak sprawę pokpili, czy to polscy tłumacze są nieprofesjonalni. :(
Użytkownik: Jean89 08.10.2006 18:47 napisał(a):
Odpowiedź na: [żądza w oczach] Muszę to... | verdiana
Kiedy przeczytałam czytatkę, w moich oczach też pojawiła się żądza(nawiasem mówiąc, równocześnie pomyślałam o Tobie :D) Ale zgasła na wiadomość, że książka nie została przetłumaczona na język polski. Z angielskim niestety u mnie kiepsko :(
Użytkownik: Czajka 08.10.2006 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy przeczytałam czytat... | Jean89
Podobno po polsku ma się pojawić w październiku.
http://tinyurl.com/ruupf
Użytkownik: verdiana 08.10.2006 19:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobno po polsku ma się ... | Czajka
A jaki piękny biszkopcik na zdjęciu! :D
Chciałabym to w oryginale dostać... Chyba zapiszę na liście i poczeka do świątecznych zakupów w grudniu w Empiku. :-)

http://www.merlin.com.pl/frontend/towar/444248
Jaka cudna okładka!
I jaka cena. :(
Użytkownik: Jean89 08.10.2006 19:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobno po polsku ma się ... | Czajka
Ajjjjj... Żądza pojawiła się na nowo! Dziękuję Ci, Czajko! Jakie śliczne zdjęcie, prześliczne, przepiękne.
Użytkownik: librarian 10.10.2006 05:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Ajjjjj... Żądza pojawiła ... | Jean89
A tu wiecej zdjęć prawdziwego Marley'a i rodzinki Groganów:
http://marleyandme.com/scrapbook.html
Użytkownik: verdiana 10.10.2006 09:40 napisał(a):
Odpowiedź na: A tu wiecej zdjęć prawdzi... | librarian
Ależ pięknie wypieczony! Przecudny jest! :D
Użytkownik: Jean89 10.10.2006 20:09 napisał(a):
Odpowiedź na: A tu wiecej zdjęć prawdzi... | librarian
Dziękuję!!! Obejrzałam z przyjemnością :-)))
Użytkownik: librarian 10.10.2006 05:49 napisał(a):
Odpowiedź na: [żądza w oczach] Muszę to... | verdiana
Hej Veridiano, w orginale to jest "yellow lab", a tłumaczenie "żółty", takie leniwe, to moje własne. Kolor biszkoptowy - dużo ładniejszy! Czy Twoja to to z tych amerykańskich przodków czy raczej z angielskich?
Użytkownik: Czajka 10.10.2006 07:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Hej Veridiano, w orginale... | librarian
Na zdjęciach wygląda na an(g)ielską, ale może się maskuje na razie. :-)
Użytkownik: Czajka 10.10.2006 08:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Hej Veridiano, w orginale... | librarian
Na stronie labradorskiej podają:
Kolor:
Całkowicie czarny, żółty (biszkoptowy, kremowy, złoty, rudo-lisi), czekoladowy (kasztanowy, wątrobiany), dopuszczalna jest biała plamka na piersi.

Użytkownik: verdiana 10.10.2006 09:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Na stronie labradorskiej ... | Czajka
Stron labradorskich jest od groma, ale tylko niektóre są wiarygodne (dokładnie tak samo jak ze szczurami). Labki i goldenki to teraz modne rasy, wszyscy o nich chcą pisać i zakładają strony. :(
A że na rynku polskim nie ma ani jednego dobrego opracowania labkowego, to potem takie rzeczy wychodzą. :(

Jeszcze dopowiem, że zdarzają się labki bez pigmentu - dostają papiery i są nawet dopuszczane do wystaw.
Są też labki łaciate i srebrne. Te srebrne chyba są najcudniejsze, a zupełnie nie są uznawane. :( Do niedawna nie uznawano nawet czekoladowych, a wcześniej - biszkoptowych. Paranoja. :(
http://www.spottylabrador.it/
http://www.silvervalleykennels.com/images/SP-silverpen.jpg
Użytkownik: verdiana 10.10.2006 09:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Hej Veridiano, w orginale... | librarian
W oryginale tak jest poprawnie, ale tłumaczy się u nas inaczej (rozsądniej, bo biszkopty mają całe spektrum kolorów i odcieni, ale akurat żółtego nie :-)).

Nie wiem nic o swojej, facet wciąż nie dowiózł papierów. Teoretycznie mogłabym znaleźć hodowcę po tatuażu w uchu, ale akurat mam to w nosie. Interesuje mnie pies, nie papiery. :-) Cieszę się, że jest ze mną, bo żyje. Ozzy'emu się tak nie udało. :(
Użytkownik: Szreq 10.10.2006 08:15 napisał(a):
Odpowiedź na: “Marley i ja” to książka,... | librarian
Czytałam i coraz bardziej ogarniało mnie przerażenie,ponieważ jestem właścicielką rocznego czekoladowego labradora.Na dwóch nogach jest wyższy odemnie:)Diabeł wcielony.Żyłam do tej pory złudną nadzieją, że dorośnie(omatko!!!!)
Użytkownik: verdiana 10.10.2006 09:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam i coraz bardziej... | Szreq
To zajrzyj tutaj. :P
http://www.labradory.info/viewtopic.php?t=96&start​=0

Pocieszę Cię - ja też myślałam, że będę tak mieć i miałam moment zawahania się. Mało brakowało, a nie wzięłabym Sary!
Na szczęście okazało się, że tak się zachowują tylko psy zaniedbywane (oczywiście nie liczę szczeniaków, bo u nich to normalne :-)). Wystarczy nie zostawiać ciągle psa samego na długie godziny.
Wiem, co mówię! Sara mi NIC nie zniszczyła. NIC. A odkąd ją mam (5 miesięcy), już 2 razy została sama na 5h. :-)
2 razy na moich oczach próbowała też obgryźć wykładzinę, ale wystarczyło "nie wolno!". :-)

Więc się nie przejmuj, roczny diabeł co prawda nie dorasta, ale za to już po szczenięcemu nie niszczy. :-)))
Użytkownik: Szreq 10.10.2006 13:20 napisał(a):
Odpowiedź na: To zajrzyj tutaj. :P htt... | verdiana
Dziękuję Verdiano:) Zajrzałam i poczułam się lepiej. Ujrzałam psy demolki i stwierdzam,że mojemu Borysowi daleko do tamtych diabełków:)
Użytkownik: librarian 10.10.2006 20:58 napisał(a):
Odpowiedź na: To zajrzyj tutaj. :P htt... | verdiana
Zapytałam się, bo te angielskie podobno spokojniejsze.

Mój piesek to, jak wspomniałam, beagle (psy typowo gończe, ich zadaniem jest lecieć jak wariat za lisem lub zającem i robić dużo hałasu, o aportowaniu nie ma mowy), na szczęście wyrósł z gryzienia szybko, bo po roku, ale w międzyczasie gryzł co się dało, otwierał sobie szafę z butami sam i wyciągał co chciał, raz nawet zjadł buta gościowi. Gryzł jak byliśmy w domu też zanim kto się połapał już było pogryzione. Głównie obuwie, ale i fotele od spodu na przykład. Natomiast zachowanie typu ciągnienie na spacerze czy odbieganie daleko i niesłuchanie się, to u niego nagminne i jest praktycznie nie do poprawienia (tym psem rządzi nos). Cieszę się, że jest mały bo utrzymać takiego wielkiego laba na smyczy, jak nie chce iść przy nodze, to dziękuję.
My przyzwyczailiśmy się do naszego nieposłusznego Kłapka i trudno. Na szczeście, poza tym jest bardzo miły, towarzyski, przytulajski. Niewątpliwie jest inteligentny ale nie lubi się słuchać. Jak mu się nie podoba co do niego mówimy, momentalnie zaczyna ostentacyjnie ziewać.
Pozdrawiam biblionetkowych psiarzy. :)
Użytkownik: verdiana 10.10.2006 22:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapytałam się, bo te angi... | librarian
Mój diabeł ma ADHD. :-) Ale teraz mnie już to cieszy, bo u takiego psa dużo łatwiej rozpoznać babesiozę... Mam nadzieję, że suka już nie zachoruje, ale gdyby...

A beagle tu są też popularne. W mojej okolicy jest ich 5. :-)
Użytkownik: librarian 11.10.2006 01:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Mój diabeł ma ADHD. :-) A... | verdiana
Marley też miał ADHD. Ale nigdy nie przeoczył dźwięku jedzenia wpadającego do miski. Hihi, skąd ja to znam?
Użytkownik: verdiana 11.10.2006 09:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Marley też miał ADHD. Ale... | librarian
Tego dźwięku to chyba żaden labek nie przepuści. :D Nie przepuści też jadalnym śmieciom na spacerze, a nawet tym mniej jadalnym... :-)
http://www.virtus3.vel.pl/modus/psiepole1/
Tam na zdjęciach jest chlebek znaleziony w krzakach - ktoś wyłożył dla gołębi. A ta jasna suczka to skrzyżowanie labka z goldenkiem. :-)
Użytkownik: aleutka 10.10.2006 09:46 napisał(a):
Odpowiedź na: “Marley i ja” to książka,... | librarian
A widzialam w Easonie... Zastanawialam sie... No nic. Nastepna ksiazka do kupienia:) Dziekuje librarianko!
Użytkownik: Czajka 30.12.2006 09:31 napisał(a):
Odpowiedź na: “Marley i ja” to książka,... | librarian
Dzieki za zwrócenie uwagi na tę książkę. :-)
Przeczytałam, obejrzałam jeszcze raz zdjęcia w internecie, chociaż książka napisana bardzo (aż czasami zbyt) sugestywnie. Tak jak napisałaś, przemawia bezpośrednio do emocji, bardzo się przeżywa jej radości i smutki też.
A beagle'a też widziałam niedawno na ulicy. Nazwa rasy jak precelek bajgiel. :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: