Dodany: 11.07.2004 02:05|Autor: kac
Wiele halasu o nic
O tej książce, przed lekturą, słyszałem prawdziwe legendy - mityczna aura otaczająca powieść powodowała, że długo wstrzymywałem się z czytaniem, bo jak mawial Mistrz Puchatek - najlepsza jest chwila przed zjedzeniem miodu. Miał rację Miś. Porażający wprost zawód. Może jestem za stary na takie książki - trzeba było przetrawić tuż po czternastych urodzinach...
Mój sąsiad i znany skądinad, choć nieco niedoceniony i zakurzony reżyser, marzy o ekranizacji tej cegły. Życzę mu powodzenia, choć nie podzielam tej pasji.
Zabierając się do czytania spodziewałem się, że oto przede mną leży piękna historia - a przy tym hymn o mieście - dzieło, które jest tym dla Warszawy, czym "Mistrz i Małgorzata" dla Moskwy. Rzeczywiście, udało się Tyrmandowi uchwycić jakiś specyficzny klimacik powojennej stolicy - jest to jednak dość powierzchowne i fatalne formalnie - oto co kilkanaście stron spotykamy porażająco pretensjonalne, powracające jak refren mdłego przeboju, apostrofy do tego miasta - tak mało subtelne, jak rzeźby na Pałacu Kultury.
Historia, choć trudna do przewidzenia, jest strasznie kiczowata. Być może wiele osób uzna to za atut - ot, takie sobie igranie z konwencją - ale zapewniam, że na dłuższą metę jest to dość męczące.
Z pozoru przekrojowy dla warszawskich środowisk, "Zły" jest zadziwiająco wprost nieautentyczny - choćby dialogi - czy fakt, że w całej książce nie pada prawie żadne mocniejsze słowo, że wszyscy bohaterowie mówią podobnie, że próżno tu szukać klimatu i egzotyki obecnej choćby u Grzesiuka, nie jest zastanawiający?
Może to kogoś zdziwi, ale odniosłem wrażenie, że Tyrmandowi zabrakło umiejętności - pogubił się gdzieś między formą a treścią - skacząc po stylach i pilnując, by wszystko miało logiczny sens, zapomniał o dramaturgii, o zasadach prowadzenia akcji, stworzył papierowe (może poza tytułowym bohaterem, który jest jednak bardzo niewiarygodny) postaci oraz opus, którego stosunek długość/jakość woła o pomstę do nieba.
Ale da się też zauważyć pozytywy - te kryją się ciut głębiej, i wiem, że gdybym sięgnął po tę książkę w dzieciństwie, raczej bym ich nie zauważył. To głównie dylematy bohaterów dotyczące spraw moralnych - tego, czy warto być dobrym i za jaką cenę? Czy zemsta, zgodna z prawem "oko za oko, ząb za ząb", jest słuszna i czy nie zniża człowieka do poziomu tego, komu wymierza rzekomo zasłużoną karę? Czy człowiek jest z natury zły? Czym jest prawo? Kto może być sędzią i w czyjej sprawie? Czy dobrem można odpokutować bestialstwo i okrucieństwo? To ciekawe pytania i w książce można znależć sporo ciekawych rozważań na te tematy - tylko jak przebrnąć przez 600 stron niezbyt wysokich lotów literatury? Może trzeba zacisnąć zęby i powiedzieć sobie, iż "Złego" po prostu trzeba przeczytać?
obserwacja - chuligani i bandyci istnieli zawsze, więc jakiekolwiek krzyki na temat eskalacji agresji na ulicach polskich miast to czcza histeria! :)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.