Dodany: 23.03.2022 18:54|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Wolność tkwi w języku, a język tworzy świat


Czas pędzi, lecz dla niektórych bywa nieco bardziej łaskawy, pozwalając im w nader słusznym wieku cieszyć się doskonałą formą fizyczną i umysłową; jest nam szczególnie miło, gdy zaszczyci tym przywilejem naszych ulubionych twórców. Na przykład Wiesława Myśliwskiego, który ostatnią pełnowymiarową prozę, powieść „Ucho Igielne”, opublikował, mając lat 86, a teraz, o cztery lata starszy, postanowił wiernym czytelnikom ofiarować szczególny literacki delikates, sporządzając autorski wybór swoich mów okolicznościowych, esejów i rozmów. Oczywiście, wielu spośród tych czytelników może już jakąś część zawartości znać; wszak, jeśli się pisarza ceni, to choćby mimo woli wyłapuje się w czasopismach teksty sygnowane jego nazwiskiem czy też wywiady z nim przeprowadzane. Ale nawet wyjątkowy fan nie jest w stanie bywać na wszystkich uroczystościach, na których dany twórca wygłasza przemówienia, ani prenumerować wszystkich periodyków, w których na jego wypowiedź może natrafić – zatem tego rodzaju zbiór i tak przynajmniej po części musi dlań być nowością (a poza tym o ileż to większa przyjemność, mieć nawet czytane już teksty pozbierane w jednym, pięknie wydanym tomie, niż upchane w skoroszycie czy pudełku w formie blaknących wycinków na gazetowym papierze…!).

Ten podzielono na dwie części, zatytułowane stosownie do zawartości: „Mowy” i „Rozmowy”. Pierwsza, krótsza, składa się z piętnastu tekstów wygłoszonych przez autora czy to dla upamiętnienia/uhonorowania jakiegoś innego twórcy kultury (np. „Kazimierz Dejmek, jakiego znałem”, „Jan Goczoł – dziedzic śląskości”, „Stanisław Baj – Matka, twarze, rzeka”), czy z okazji przyznania jemu samemu rozmaitych nagród, tytułów i wyróżnień (np. „Wyznanie”, „Dżentelmen roku”, „Mądrość obywatelska”), czy wreszcie na konferencjach o tematyce literackiej/kulturalnej (np. „Pisarz do wynajęcia” czy słynny esej „Kres kultury chłopskiej”). Druga, prawie trzykrotnie obszerniejsza – z dwudziestu rozmów/wywiadów z autorem, przeprowadzanych głównie przez dziennikarzy, krytyków i literatów, wśród których znajdziemy nazwiska tak znane, jak np. (w porządku alfabetycznym) Stanisław Bereś, Wojciech Bonowicz, Leszek Bugajski, Andrzej Franaszek, Janina Koźbiel, Michał Nogaś, Justyna Sobolewska, Helena Zaworska. Z natury rzeczy – jako że Myśliwski należy nie do twórców produkujących rocznie po cztery czy sześć kilkusetstronicowych woluminów, lecz do tych, co piszą powoli, z namysłem, dając światu w ciągu kilkudziesięciu lat ledwie kilka (lecz jakże dopracowanych i skondensowanych!) powieści – stawiane przez nich pytania w znacznej mierze dotyczą tych samych utworów, więc i pewne stwierdzenia autora, choć wypowiadane innymi słowami, muszą się cokolwiek powtarzać. Nie są to jednak powtórzenia z gatunku mogących czytelnika nudzić czy irytować; wręcz przeciwnie, dostarczają raczej wrażeń porównywalnych z doznawanymi przy słuchaniu znanej i lubianej kompozycji, za każdym razem w innej aranżacji, wydobywającej z niej a to niepodejrzewaną dotąd głębię dźwięku tego czy innego instrumentu, a to subtelną harmonię akordów, we wcześniejszym nagraniu przytłumioną przez żywiołową grę któregoś z dominujących muzyków. Tak też i każdy z omawianych utworów i każdą z poruszanych kwestii za każdym razem możemy ujrzeć w nieco innym świetle, lecz zawsze ostatecznie spod ich zewnętrznej warstwy wygląda jedna z wielu prawd, które autor ma nam do przekazania. Swoją drogą, trzeba też oddać sprawiedliwość prowadzącym: sposób, w jaki indagują pisarza, to profesjonalizm w każdym calu, zdradzający, że – bez względu na to, czy znają go prywatnie od lat, czy spotykają się z nim na żywo po raz pierwszy – są doskonale zorientowani w jego twórczości, że omawiane dzieła nie tylko czytali, ale i się nad nimi zastanawiali, że wiedzą, o co pytać, by nie powielać stereotypów, a jeśli nawet czasem zdarza się im zarobić na drobny przytyk od rozmówcy („O Boże, znowu ten nurt. Myślałem, że jednak będziecie oryginalniejsi”[1]), potrafią zręcznie wybrnąć z kłopotu. Jedyna z rozmów, która wyłamuje się z tego schematu, to przyjacielska pogawędka z młodszym o pokolenie Stanisławem Bajem, plastykiem, którego dziełem jest okładkowy portret pisarza (a także reprodukcje zdobiące okładki najnowszych wydań powieści Myśliwskiego).

A sam autor? Przede wszystkim emanuje nieprzeciętną kulturą słowa; wiadomo, że każdy, kto ma wystąpić na jakiejś uroczystości czy też udzielić wywiadu, w jakiś sposób swoją wypowiedź planuje i jej pilnuje, starając się uniknąć w niej elementów zbędnych czy wręcz niepożądanych, jakie potrafią się wkradać w mowę potoczną, niejednokrotnie szpecąc jej tok – ale nawet i z tym zastrzeżeniem sposób wypowiadania się Myśliwskiego znamionuje ponadprzeciętną świadomość wagi, jaką pisarz przywiązuje do dobierania i łączenia słów. Mówi piękną, kształtną, dźwięczną polszczyzną, i widać/słychać, że to nie jednorazowa maska, przybrana „na okoliczność taką a taką”, lecz integralna część jego osobowości. Nie może być inaczej, skoro „dzięki językowi tworzymy cywilizację, społeczeństwa, państwa, narody i wszelkie relacje człowiek-człowiek. (…) to w języku są nasze światy, zaświaty, wszechświaty, każdego z nas i wszystkich razem”[2], skoro „nie wolno się pogodzić z bylejakością słowa, bo byle jakie słowa – jak powiada bohater »Traktatu…« – to byle jaki człowiek, byle jaki świat, byle jaki nawet Bóg” [3]. A ponieważ „każdy człowiek chce się odbić w słowie, podzielić z kimś drugim poprzez słowo, zostawić po sobie chociaż słowo jako ślad” [4], ponieważ „być może najbardziej tragiczny jest człowiek, który by siebie nie opowiedział”[5], opowiadać trzeba, a przy tym pamiętać, że „nawet najbogatsza autobiografia nie jest materią na literaturę. W ogóle wierność wobec własnej autobiografii. W ogóle wierność wobec własnej autobiografii – jakakolwiek wierność wobec rzeczywistości – ogranicza wewnętrzną wolność, wyobraźnię. Wszystko to jest tylko materią, ale żeby ta materia poddawała się kształtowaniu, to musisz do niej mieć dystans, chłód” [6]. Oraz, że „literatura ze swojej istoty jest zaangażowana jedynie w los człowieka. I to w znaczeniu zaangażowania jako nieustannego poszukiwania odpowiedzi na pytanie, kim jesteśmy, co nas skłania do dobra, do zła, do miłości, do nienawiści i tak dalej, i tak dalej. Wszelkie inne zaangażowania są przekleństwem literatury, (…) w mniejszym lub większym stopniu to służebność, tendencyjność, ideologia. (…) Literatura nie ma poglądów. Człowiek – oto jej pogląd, kimkolwiek ten człowiek jest”[7].

Jako twórca, jest autor zdania, iż „każdą książkę powinno się pisać w poczuciu, że się pisze debiut. Że się bardziej nie umie pisać, niż umie. Pisanie z poczuciem, że się umie, to pierwszy szczebel do klęski. Kiedy człowiek ma poczucie, że nie umie, że to trudne, że zdania nie chcą się do niego przykleić, to zmusza się do pracy wewnętrznej”[8]. W ten sposób powstaje literatura, a ta „nie powinna osądzać, nie powinna pouczać, powinna starać się zrozumieć, bo takie jest, według mnie, jej powołanie. Wtedy czytelnik czuje się przez autora zaproszony do podjęcia wspólnej próby rozumienia opisanego w książce świata. Staje się partnerem, użycza książce własnej wrażliwości, własnej wyobraźni, emocji, myśli, własnego doświadczenia i dopiero w takim współbrzmieniu autora i czytelnika książka staje się pełnią. Czytelnik nabiera zaufania, że nikt nim nie manipuluje w takich czy innych celach, nikt go nie chce pouczać, nauczać, a wówczas będzie próbował z książką się utożsamić, będzie szukał w niej i własnej prawdy. (…) Podstawowym warunkiem jest zawsze prawda słowa. Zdarzenia mogą być nieprawdopodobne, ale prawdziwe słowo potrafi do nich przekonać. To słowo nawiązuje kontakt z czytelnikiem czy słuchaczem, pobudza jego zainteresowanie, powoduje, że chce wejść w świat książki, otwiera się przed nim, zdobywa się na szczerość, można by powiedzieć: szczerość mojej uwagi za szczerość twojego słowa” [9].

Jako i twórca, i człowiek prywatny – że „dla człowieka, który mówi, który chce myśleć, książka jest niezastąpionym produktem. Świat do przodu popychają nie ci, którym wystarczy internet, tylko ci, którzy czytają”[10], a „czytanie jest odtrutką na zalewającą nas tandetę i kicz, które nas atakują ze wszystkich stron. Poza tym dzięki czytaniu czuję się wolny, bo wybieram sobie w ten sposób świat, w którym chcę przebywać, a nie, w którym muszę” [11].

To tylko jedne z wielu, bardzo wielu wartych uwagi myśli, jakie zostają wypowiedziane w „mowach i rozmowach”; moja kolekcja cytatów została po tej lekturze wzbogacona o kolejne trzy strony, i jeśli nawet nie jestem w ich doborze w pełni obiektywna – bo chodzi o jednego z moich ulubionych autorów – sądzę, że każdy człowiek zainteresowany literaturą nie tylko lekką i rozrywkową znajdzie tam coś dla siebie.

[1] Wiesław Myśliwski, „W środku jesteśmy baśnią: Mowy i rozmowy”, wyd. Znak, 2022, s. 137.
[2] Tamże, s. 272.
[3] Tamże, s. 286.
[4] Tamże, s. 215.
[5] Tamże, s. 419.
[6] Tamże, s. 362.
[7] Tamże, s. 351.
[8] Tamże, s. 380.
[9] Tamże, s. 312-313.
[10] Tamże, s. 327.
[11] Tamże, s. 356.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 794
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Margiela 24.03.2022 19:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Czas pędzi, lecz dla niek... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ależ to trzeba przeczytać!
W mojej ulubionej Dwójce wiele w tym tygodniu Myśliwskiego, bo to i archiwalne rozmowy (no właśnie) z nim, i fragmenty "Widnokręgu" czytane przez Zbigniewa Zapasiewicza, więc najpiękniej jak można. I chce się jeszcze więcej z pisarzem pobyć. Taki tom tekstów różnych to będzie to!
A czy można dopytać o sprawę baśni, która trafiła do tytułu? Czy znalazło się dla niej, jako zjawiska rodem z kultury mówionej, bliskiej przecież Myśliwskiemu bardzo, więcej miejsca w jego wypowiedziach, czy to tylko takie zdanie przygodne?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 24.03.2022 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ to trzeba przeczytać... | Margiela
Dla baśni jako gatunku literackiego, to może akurat nie, ale jest w kilku miejscach odniesienie do elementów baśniowych, nadprzyrodzonych, wplatanych w opowieści wiejskich gawędziarzy, do snów, i - między innymi w tej rozmowie, z której cytat został wzięty na tytuł - do ludzkiej potrzeby opowiadania, kreowania rzeczywistości.
Użytkownik: Margiela 25.03.2022 11:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla baśni jako gatunku li... | dot59Opiekun BiblioNETki
Słowem, samo dobro tam jest:) Dziękuję!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: