Dodany: 17.04.2005 13:56|Autor: pinkwart

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Klub Dantego
Pearl Matthew

1 osoba poleca ten tekst.

Dantejskie sceny


Od czasu, kiedy Szekspir wymyślił teatr w teatrze, dzieła artystyczne wielokrotnie bywały już wykorzystywane przez inne dzieła artystyczne. Ostatnie lata przyniosły szczególnie wiele interesujących książek, które zajmują się... książkami. Co prawda już starożytni Rzymianie mawiali: habent sua fata libelli - ale na gruncie literatury pierwsza w naszym, współczesnym kręgu kulturowym była znakomita powieść Umberta Eco "Imię róży" (1980, 1988), a wkrótce potem kapitalna proza Olgi Tokarczuk "Podróż ludzi księgi", wydana po raz pierwszy w 1993 roku. Najciekawszym dokonaniem w tej dziedzinie wydaje się być ostatnio „Klub Dumas”, autorstwa hiszpańskiego pisarza Artura Péreza-Reverte (1993, 2004). Ale spośród wymienionych tylko Olga Tokarczuk pisze o księdze dobrze – tylko opisywana przez nią księga ma wpływać na ludzi pozytywnie. Inna rzecz, że nie wpływa, jako że jedyną osobą spośród bohaterów, która dociera do niosącej zbawienie Księgi Boga, jest nieumiejący czytać niemowa... U pozostałych autorów księgi są nosicielami szaleństwa, które skutkuje łamaniem wszystkich przykazań, z piątym na czele...

W ten schemat świetnie wpisuje się dzieło, będące ostatnio w czołówkach list bestsellerów: "Klub Dantego", autorstwa amerykańskiego pisarza Matthew Pearla. Trzydziestolatek z Bostonu, absolwent uniwersytetów w Harvardzie i Yale, specjalista od „Boskiej Komedii” Dantego swoją debiutancką powieścią błyskawicznie podbił Amerykę, a po niej – cały świat. Zachwyty nad fabułą dreszczowca i mrożącymi krew w żyłach opisami brutalnych morderstw, popełnianych według piekielnej receptury zawartej w dziele florenckiego pisarza, ilustrują preferencje współczesnych czytelników. Mogą ich trochę zniechęcać jedynie przydługie dywagacje erudycyjne, w których autor stara się „sprzedać” swoją uniwersytecką wiedzę, ale po prawdzie, tośmy się już do takiego pisarstwa przyzwyczaili, od czasów Umberta Eco właśnie, aż po Dana Browna, który notabene na okładce "Klubu Dantego" rekomenduje książkę tym, których ongi fascynował jego "Kod Leonarda da Vinci" - także przegadany i niekiedy przesadnie erudycyjny. Jeśli jednak Brown przynudza w dialogach, co warsztatowo jest fatalne, to Pearl edukuje nas w dygresjach, które znudzony czytelnik może od biedy opuścić, bez większej straty dla fabuły. Jak opisy przyrody w Reymontowskich "Chłopach"...

Współczesnego europejskiego czytelnika może zniechęcić coś innego – oto akcja dzieje się w XIX-wiecznym Bostonie, tuż po zakończeniu wojny secesyjnej, której echa wciąż pobrzmiewają z kart książki i która ma ogromny wpływ na psychikę bohaterów. A kto z nas wie coś więcej o tej wojnie? Po wtóre – bohaterami książki – członkami elitarnego „Klubu Dantego”, zajmującego się przygotowywaniem pierwszego amerykańskiego przekładu „Boskiej Komedii”, są amerykańscy pisarze – Henry Wadsworth Longfellow, James Russell Lowell, Oliver Wendell Holmes, historyk George Washington Greene, wydawca J.T. Fields, a przez karty powieści przewijają się liczni inni luminarze Uniwersytetu Harvarda i literackiego miesięcznika „The Atlantic Monthly”... Pisarze tak wielcy, że nawet sklepikarze i panienki na ulicach Bostonu rozpoznają ich bez trudu i proszą o autograf – dla nas kompletnie nieznani. No, bo ilu czytelników „Klubu Dantego” znało wcześniej choćby jeden wiersz Lowella czy Longfellowa, i ilu z nich wiedziało, że Holmes miał na imię inaczej niż Sherlock?

Ta nasza ignorancja (dobrze, niech będzie – moja...) znacznie osłabia intelektualne napięcie, towarzyszące lekturze książki, którą poprzedzić powinno uważne przestudiowanie historii i dziejów literatury Stanów Zjednoczonych. Ale wyobraźmy sobie, że ktoś napisze thriller, którego akcja toczy się – na przykład – w Paryżu po powstaniu listopadowym, a wśród bohaterów – detektywów, ofiar i przestępców – znajdą się Mickiewicz, Słowacki, Czartoryski, Towiański... I nie będzie to powieść historyczno-biograficzna, ale osadzony w realiach pełnokrwisty kryminał...

W Bostonie straszliwą śmiercią zaczynają ginąć znani ludzie, niechętni działalności nieformalnego „Klubu Dantego”, któremu przewodniczy H.W. Longfellow, przygotowujący artystyczne tłumaczenie „Boskiej Komedii”. Receptura owych morderstw zgadza się z naturalistycznymi opisami mąk piekielnych, zaprezentowanymi w dziele Dantego Alighieri. Kto – poza członkami bostońskiej elity intelektualnej – zna Dantego tak dobrze, że może zeń czerpać jak kucharz z przepisów Ćwierciakiewiczowej?

Było? Oczywiście, że było... Seryjne morderstwa według receptur to ulubiony temat horrorów. Wystarczy wspomnieć słynne "Siedem"... Sam tytuł i koncepcja (księga, która zabija...) nawiązują do "Klubu Dumas" Revertego, ale tylko powierzchownie. Moim zdaniem fakty te bynajmniej nie umniejszają rangi nowego bestselleru. Doszukiwanie się wtórności i zapożyczeń artystycznych w literaturze to zajęcie kompletnie jałowe. Jakież nudne byłoby dzieło napisane przez kogoś, kto nigdy nie zachwycił się inną książką, filmem czy obrazem!

Czy w Polsce literaturoznawca mógłby napisać horror? No pewnie, niejeden już napisał, wiedzą o tym studenci polonistyki... Ale czy mógłby napisać dzieło literackie, będące międzynarodowym przebojem?

Pod gwiaździstym filarem Kościoła Świętego Seweryna, w głębokim cieniu, Towiański wysupływał monety z flanelowej sakiewki. Apasz z poplamioną winem brodą wyciągał rękę, na której złote suwereny utworzyły już pokaźną kupkę. Cecylia wprawdzie kazała mistrzowi nie żałować złota, ale wrodzona oszczędność Towiańskiego skłoniła go do ukrycia kilku monet na dnie sakiewki. Apasz milczał. Za oknem turkotał powóz i słychać było miękkie przekleństwa normandzkiego sprzedawcy ryb.
- Czarne włosy. Biały, rozpięty kołnierz, wyłożony na surdut. Ma na imię Jules, zapamiętasz? Reszta należności po dokonaniu dzieła. W tym samym miejscu za dwa tygodnie.
Bandyta schował pieniądze, zakrył twarz chustą i bez słowa wyszedł z kościoła. Z bocznej nawy wyłonił się komisarz Leblanc.
- Jest pan aresztowany...
Towiański owinął się płaszczem i w jednej sekundzie zniknął. Twarz inspektora pokryła się wysypką, jakby nagle dołączył do sporej kolonii zadżumionych...

Ciąg dalszy NIE nastąpi...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 15788
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 9
Użytkownik: mchpro 19.04.2005 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Od czasu, kiedy Szekspir ... | pinkwart
Nie chciałbym wyjść na marudę, ale Kościuszko i Pułaski nie uczestniczyli w wojnie secesyjnej. Walczyli oni ok. 100 lat wcześniej w wojnie o niepodległość USA.
Użytkownik: pinkwart 20.04.2005 16:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chciałbym wyjść na ma... | mchpro
DZIEKI za uwagę, oczywista - poniosło mnie na skróty, chcialem napisać o tym, że jedynie te dwa nazwiska Polaków kojarzą sie nam z wojowaniem w Ameryce... Ale to oczywiście mnie nie usprawiedliwia, sorry do wszystkich... Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wnikliwość...! M.Pinkwart
Użytkownik: LadyMakbet 20.07.2009 23:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chciałbym wyjść na ma... | mchpro
Według mnie "Klub Dantego" to kolejna bezwartościowa książka, która pod płaszczykiem bestselleru próbuje przyciągnąć naszą uwagę w księgarni. Męcząca fabuła, naprawdę słaby styl i nudni bohaterowie. Punkt kulminacyjny w takiego typu powieściach powinien być zaskakujący i spektakularny,a nie żenujący. Przez 380 pierwszych stron czytelnik czeka na coś intrygującego, a autor jakby na złość w momencie wywołującym ciekawość ucieka w opisywanie nie wartych uwagi zdarzeń i bohaterów. Potem może i jest nieco lepiej, ale tylko dlatego, że zagadka (dzięki Bogu!) się wyjaśnia i na 503 stronie kończy się nasza czytelnicza męka.
Moim zdaniem, naprawdę słaba pozycja.
Użytkownik: Anitra 03.01.2006 20:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Od czasu, kiedy Szekspir ... | pinkwart
Właśnie skończyłam czytać "Klub Dantego" i przyznam, że po zapoznaniu się z Twoją recenzją jestem nieco zdumiona. To, co dla Ciebie jest minusem książki, ja odebrałam jako jej pozytyw.

Piszesz:
"Ta nasza ignorancja (dobrze, niech będzie – moja...) znacznie osłabia intelektualne napięcie, towarzyszące lekturze książki, którą poprzedzić powinno uważne przestudiowanie historii i dziejów literatury Stanów Zjednoczonych."
Nie zgodziłabym się z tym poglądem. Podczas lektury nie zdarzyło mi się odczuwać potrzeby doedukowania się pod względem historycznym i moim zdaniem utwór tego nie wymaga. Tak właśnie być powinno, bo kto czytałby książkę, której nie rozumie? A cała opowiedziana tu historia jest bardzo interesująca. To prawda, że rozkręca się dość wolno, ale zważywszy objętość powieści nie ma w tym chyba nic dziwnego. ;)

Kolejne Twoje słowa, które mnie dziwią:
"Pearl edukuje nas w dygresjach, które znudzony czytelnik może od biedy opuścić, bez większej straty dla fabuły."
Chyba nie było aż tak źle? ;) Osobiście nie odczułam tego "przynudzania", ale może wynika to z faktu, że nie jestem znawczynią kryminałów i nie oczekuję, że akcja będzie się skupiać wyłącznie na wątku dotyczącym zbrodni.
Trzeba zaznaczyć, że ta książka nie jest zwykłym kryminałem. Autor wiele uwagi poświęca w niej Dantemu i jego "Boskiej Komedii", a przede wszystkim jej tłumaczom - ich życiu (ile szczegółów biograficznych dane jest nam poznać!) i wzajemnym stosunkom. Nie nazwałabym tego dygresją, ale równoprawną i wartościową częścią utworu. W toku opowieści przestaje mieć znaczenie, czy słyszało się wcześniej o tych poetach, czy nie - stają się żywymi ludźmi. Rozumiem, że niektórych czytelników, szczegóły te mogą nie interesować, a nawet drażnić, bo przecież spowalniają akcję, ale dzięki temu bohaterowie stają się "prawdziwi", a książka wiele zyskuje. Myślę, że właśnie dzięki temu utwór ten na dłużej pozostanie w mojej pamięci. :)

P.S.: Zgadzam się, że dialogi są świetne! :-)
Użytkownik: kasia z lęborka 03.08.2010 12:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłam czytać... | Anitra
Zgadzam sie z Anitrą w kwestii historyczno-literackich "dygresji". Podobnie uważam, że stanowią one nie wadę, ale bardzo istotny atut tej powieści, dla mnie równorzędny z wątkiem kryminalnym. Myślę, że te fragmenty nie zniechecają, lecz rozbudzają ciekawość i intelektualną potrzebę sięgniecia po ksiażki, które pozwoliłyby na dokształcenie w zagadnieniach, o których przecietnemu czytelnikowi niewiele wiadomo (a ja do takich bynajmniej się zaliczam). Autor imponuje mi swoją erudycją, czuję się zawstydzona swoją ignorancją (pomimo humanistycznego wykształcenia).
Myślę również, że fakt, iż w nazwiskach bohaterów przewijających się w powieści polski czytelnik raczej nie potrafi odnaleźć istotnych dla historii literatury USA postaci, nie wpływa na osłabienie poziomu satysfakcji z lektury ksiażki Pearla. Zapewne niejeden czytelnik nie kojarzy postaci Towiańskiego i uznałby go za postać fikcyjną...
Co wiecej, ta powieść zachęciła mnie do sięgnięcia po "Cień Poego" i już nie mogę sie doczekać tej intelektualnej przyjemności:)

PS. do autora recenzji - kolejne zabójstwa są wzorowane na Szekspirowskich, a nie Dantejskich scenach.
Użytkownik: verdiana 25.02.2006 21:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Od czasu, kiedy Szekspir ... | pinkwart
Piszesz: "Ale wyobraźmy sobie, że ktoś napisze thriller, którego akcja toczy się – na przykład – w Paryżu po powstaniu listopadowym, a wśród bohaterów – detektywów, ofiar i przestępców – znajdą się Mickiewicz, Słowacki, Czartoryski, Towiański... I nie będzie to powieść historyczno-biograficzna, ale osadzony w realiach pełnokrwisty kryminał..."

Maćku, napisz! Proszę poważnie. Z wielką ochotą przeczytam thriller z TAKIMI bohaterami, nawet jeśli akcja będzie zmyślona. :-)
Użytkownik: matis 04.02.2009 13:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Od czasu, kiedy Szekspir ... | pinkwart
Tak właśnie. Wydaje mi się, ze połowa sukcesu tej książki leży w sławnych postaciach zaangażowanych w sprawę. Ale jakie one dla mnie sławne - ledwo wiem, że takie były. A sprawa wojny o Dantego też jest mi obca, żeby nie rzec egzotyczna. W Europie "Boska Komedia" była dawno uznana za arcydzieło, a recepcja w Ameryce, to już ich problem*. Sama "Boska" też mnie niezbyt swego czasu wciągnęła**. I już pół tekstu z hakiem przepadło! Wolałbym przeczytać czarny kryminał dziejący się 30 lat wcześniej w środowisku Wielkiej Emigracji. Mógłby wystąpić Eugene Sue od razu.

* "I jeszcze Dante", jak miał powiedzieć Mickiewicz, kiedy mu powiedzieli, że jest największym poetą w historii świata - to jest coś! a nie, że Longfellow bardzo cenił!
**Chociaż teraz kusi mnie, żeby znowu zajrzeć. Ale na pewno nie do przekładu Porębowicza z 1909.
Użytkownik: Sulej 24.08.2010 21:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak właśnie. Wydaje mi si... | matis
A co jest nie tak z przekładem Porębowicza? Chcę kupić "Boską Komedię" ale nie wiem który przekład wybrać.
Użytkownik: matis 23.09.2010 13:57 napisał(a):
Odpowiedź na: A co jest nie tak z przek... | Sulej
To jest z nim nie tak, że jest sprzed ponad stu lat i nieco się zmieniły kanony i wzory tłumaczeniowe. Tekst Porębowicza ciężki jest do czytania, a do tego mało urodziwy, a do tego myszką trąci. Jest nowe tłumaczenie, Agnieszki Kuciak, podobno (ja nie czytałem, ale wierzę tym, co oceniali) dużo lepsze.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: