Dniem, w którym chrześcijanie rokrocznie przekształcają chrześcijaństwo w jego karykaturę - jest Wielki Piątek. W Prologu Ewangelii Jana określa się wprawdzie Jezusa mianem "Słowa", które "było u Boga" (Jan 1,1), jednakże ludzie nie słuchali tego "Słowa", są bowiem przede wszystkim zajęci wywyższaniem własnego czynu (ukrzyżowanie Jezusa), przekształcając go w wolę Boga; potrafili nawet gloryfikować mord i wydestylować z niego najlepsze, absolutnie najlepsze skutki, mianowicie zbawienie ludzkości, cokolwiek by pod tym pojęciem rozumieć. Nie Słowo Jezusa stało się centrum chrześcijaństwa, lecz teologia krzyża. Ukrzyżowanie stało się "tym" wydarzeniem, dzięki któremu Jezus wzbudza zainteresowanie. Nie to, co powiedział, lecz to, co Mu uczyniono, jest dla chrześcijan ważne. Chrześcijaństwo ze swą religią-ludzkiej-ofiary na miejsce Słowa Jezusa osadziło katowską teologię, i posuwa się aż do wypowiadania tak bluźnierczego, morderczego wobec Boga twierdzenia, jak na przykład to: Bóg pragnie poprzez śmierć na krzyżu zbawić ludzi. On chce nas poprzez krew swego Syna uratować.
To prawda, Jezusa zabito. Ale nie za sprawą Jego Ojca, który miałby swego jedynego Syna posyłać na śmierć i ofiarować. Ani Bóg dzięki tej śmierci nie pojednał się z ludźmi, ani my dzięki niej nie będziemy zbawieni. Jezusa uśmiercili ludzie. Człowiek, który solidaryzuje się ze wszystkimi biednymi i uzależnionymi - w tym sensie Wielki Piątek jest wspomnieniem ku czci tego, który życzliwy jest wszystkim - przez wielu ludzi postrzegany jest jako stojący po stronie wroga, co sprawia, że jego życie narażone jest na niebezpieczeństwo w tym świecie morderców, w którym żyjemy.
Mamy zostać wybawieni, ale właściwie - od czego? Wybawieni od dalszych mordów? To już byłoby coś. Ale kogo można wybawić od mordów - mordując? A nie zaprzestano przecież mordowania dla Boga, z Bogiem i w imię Boga. Ani mord nie zbawia, ani też cierpienie jednego człowieka nie uczyni innych lepszymi. Na drodze uśmiercania nie osiągnie się szczęścia.
[...]
W staraniach, by nadać śmierci Jezusa sens, można wydobyć jedynie bez-sens, ponieważ pragnie się usprawiedliwić zabójstwo, które jest nie do usprawiedliwienia, albowiem żadnego zabójstwa nie da się ani w przeszłości, ani w przyszłości usprawiedliwić. Powoływanie się na Boga i wolę Bożą nie może wytłumaczyć i usprawiedliwić zbrodni dokonywanych przez ludzi.
Chrześcijanie nie powinni uświęcać szubienicy; powinni się natomiast uwrażliwić na terror towarzyszący karze śmierci, wojnę, przemoc, tortury i militarne kroki odwetowe. W sytuacji kiedy już nie mogli zapobiec zabiciu Chrystusa, przynajmniej tej śmierci nie powinni dodatkowo jeszcze zaaprobować. (str. 337-338)
---------------------------------------------------------------------------
Bóg, "... który zabijał to, co pierworodne", jak się Go określa w Liście do Hebrajczyków (11, 28), ponieważ zabijał pierworodnych Egipcjan - teraz zabija własnego pierworodnego. Ten Bóg z zakrwawionymi rękami pozwala swoim kapłanom codziennie (katolicy) "bezkrwawo" powtarzać tę krwawą ofiarę złożoną z Syna albo pozwala przynajmniej w niedziele (protestanci) o niej przypominać. Ofiara złożona z Syna stanowi w każdym razie dla wszystkich chrześcijan sedno chrześcijaństwa.
Ale poza tym wszystko pozostaje jak przedtem. Myśl o tym, by Bogu ofiarować to, co najlepsze i najdroższe, najbardziej ukochane - mianowicie życie ludzkie - ta myśl jest tak samo żywa jak u pogan. Zamiast ofiary z pierworodnego (do uprawiania tego rodzaju barbarzyństwa uprawniony jest w chrześcijaństwie jeszcze wyłącznie Bóg) dominująca staje się idea męczeństwa: ofiara złożona z własnego życia. [...] Począwszy od IV wieku, kiedy chrześcijaństwo stało się religią państwową, a chrześcijanie z prześladowanych stali się sami prześladowcami, stan zakonny i dziewictwo stały się najważniejszymi znamionami chrześcijańskiej mentalności ofiarnej.
[...]
Ponieważ męczeństwa nie da się urzeczywistnić w każdym czasie, ideałem tych, którzy chcą się całkowicie poświęcić Bogu, stało się w ogólności miłe Bogu dziewictwo, jako białe męczeństwo.
[...]
Dla maluczkich, normalnych chrześcijan nie przewiduje się jako zapłaty złożenia Bogu obu wielkich ofiar (w postaci własnego życia i (czy) dziewictwa), lecz składanie mniejszych, drobnych ofiar. Kardynał Hengsbach wylicza takowe u progu Wielkiego Postu [...] przyznaje, że ofiara musi zostać złożona jako przejaw aktu "wolności i miłości", a nie za sprawą jakiegokolwiek przymusu; nie może na przykład być spowodowana "chorobą, niepowodzeniem, niezdolnością do pracy czy bezrobociem". W tym miejscu wychodzi w pełni na jaw nielitościwy, okrutny charakter religii, dla której rzeczywiste cierpienia ludzi nie są wystarczające, która podkreśla to, by za wartościowe uznać wywoływanie dodatkowych sztucznych cierpień. (str. 346-348)
---------------------------------------------------------------------------
Sztuczność i nienaturalność związaną z pogańsko-katolicką mentalnością dotyczącą składania ofiar przejawia także Jan Paweł II. Na Międzynarodowym Kongresie Teologii Moralnej w Rzymie w dniu 12 listopada 1988 roku powiedział: "Także w odniesieniu do chorych na AIDS, albo osób pragnących stosować środki zapobiegające ciąży dla uchronienia się przed chorobą zmniejszonej odporności immunologicznej" nauka moralna Kościoła "nie dopuszcza żadnych wyjątków. Takie odrzucenie nauki moralnej Kościoła dezawuowałoby Krzyż Chrystusa". I tak Carlo Caffarra, tuba papieża i kierownik Papieskiego Instytutu d/s Małżeństwa i Rodziny dodaje: Jeżeli zainfekowany małżonek nie jest w stanie zachować dożywotniej "pełnej wstrzemięźliwości", będzie lepiej, jeśli zainfekuje swoją żonę, niż gdyby miał użyć prezerwatywy, albowiem "uszanowanie wartości duchowych, takich jak sakrament małżeństwa, należy przedłożyć nad dobro życia". To oczywiste, bowiem ofiara z życia ludzkiego i ofiara polegająca na wyrzeczeniu się doznań seksualnych - to wypróbowane środki spotykane od czasu myślenia pogan, które mają bogów usposobić życzliwie. Od pełnej absurdów teologii krzyża do absurdalnej teologii prezerwatyw jest widocznie tylko jeden krok. ICH WSPÓLNYM MIANOWNIKIEM JEST NIELUDZKOŚĆ. (podkreślenie moje) (str.349-350)
Fragmenty z książki
Nie i Amen (
Ranke-Heinemann Uta)
, przeł. Karol Toeplitz, wyd. URAEUS, 1994 r.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.