Outsider (
King Stephen (pseud. Bachman Richard, Evans Beryl))
Sięgam po wielu autorów, których zaliczam do ulubionych, i do ich książek w ogóle nie trzeba mnie zachęcać. Jednak tylko jeden człowiek sprawia, że zawsze z ekscytacją czytam jego książki i zabieram się niemal z marszu za coś nowego, a już czytając jestem autentycznie szczęśliwy. Co by się nie działo, Stephen King zawsze jest dla mnie numerem jeden i receptą na złe, nudne i ciężkie dni. Nie wiem dokładnie, która to już jego książka, chociaż pewne jest że sześćdziesiąta-któraś, ale za każdym razem sięgam z uwielbieniem i czytam też z uwielbieniem. Na koniec może oceniam lepiej lub gorzej, wytykam więcej lub mniej, adekwatnie do całości, ale i tak zawsze jestem szczęśliwy i wdzięczny, że mogłem znowu coś nowego od mistrzunia przeczytać. Zwłaszcza kiedy to kolejna słusznej grubości kniga zajmująca więcej czasu, czyli dokładnie jak lubię. I tak też jest tym razem w przypadku "Outsidera", który to pokaźnej treści miał premierę na początku tego miesiąca i kilka dni temu trafił do moich rąk.
W parku miejskim w niewielkim miasteczku Flint City zostaje odnalezione bestialsko zmasakrowane ciało nastoletniego chłopca. Dowody i świadkowie jasno wskazują, że sprawcą tej okrutnej zbrodni jest Terry Maitland, trener drużyn młodzieżowych bejsbola, nauczyciel angielskiego, przykładny mąż i ojciec oraz jeden z najbardziej lubianych i szanowanych obywateli miasta. Detektyw Ralph Anderson szybko, zdecydowanie i widowiskowo podejmuje czynności ujęcia mordercy. Trener T uczył i ćwiczył także jego syna, dlatego detektyw bardzo osobiście podchodzi do sprawy i specjalnie ujmuje sprawcę w świetle jupiterów podczas jednego z meczów, żeby dać wyraźny sygnał, że oskarżony o morderstwo jest ze stuprocentową pewnością winny. Niebawem okazuje się, że Maitland ma żelazne alibi jakoby w momencie przestępstwa był w zupełnie innym miejscu, co potwierdza kilka osób i nagranie z kamery. Anderson i prokurator okręgowy zdobywają jednak kolejny i niezbity dowód w postaci DNA, więc sprawa wydaje się być oczywista. Ale czy na pewno wszystko jest takie jasne i oczywiste?
„Kiedy wyeliminujesz niemożliwe, cała reszta, jakkolwiek nieprawdopodobna, musi być prawdą". Te słynne słowa wypowiedziane przez Sherlocka Holmesa świetnie pasują do tej książki. Bardzo zgrabna i logiczna sentencja, którą można wręcz idealnie przypisać do sprawy kryminalnej prowadzonej od początku przez detektywa Ralpha Andersona, który ma nie lada orzech do zgryzienia. Bo jak wyjaśnić sytuację, kiedy wytypował i ujął sprawcę morderstwa ze stuprocentową pewnością i jasnymi dowodami, a mimo to ten ma żelazne alibi i świadków, że był w zupełnie w innym daleko oddalonym miejscu, w tym samym czasie, gdy dokonano tej okrutnej zbrodni? Jak jednocześnie mógł on popełnić morderstwo i być w inny miejscu? Detektyw Anderson zaczyna prowadzić śledztwo. Jednocześnie przybywa mu niemal tyle samo dowodów na to, że oskarżony jest winny, jak i tych, że jest niewinny. Przyjdzie moment, że będzie musiał niczym słynny Holmes pewne rzeczy odrzucić, a w pozostałe uwierzyć, że są prawdą, i przyjąć je za pewne.
"Outsider" od początku szufladkowany jest jako kryminał i wszystkie znaki do pewnego momentu wskazują na to, że tak właśnie będzie. Ale nie jest. Mistrz grozy nie byłby sobą, gdyby nie wprowadził do fabuły elementu fantastycznego, którym przecież posługuję się bezbłędnie. I tak też jest tym razem. Dlatego najnowsza powieść to nie taki rasowy kryminał jak u Christie czy Cobena, a bardziej książka bazująca w większości na charakterystyce powieści kryminalnej, ale łącząca się z elementem horroru, który od pewnego momentu fabuły coraz wyraźniej zaczyna się ujawniać. Czy to źle, czy dobrze, zależy od tego, co kto preferuje. Lekko rozczarowani mogą być fani powieści kryminalnych, którzy sięgną po tą książkę przekonani, że taką gatunkowo pozycję dostaną, bo przecież w takich pozycjach nie ma nic nadprzyrodzonego. Ale inny czytelnik, dla którego gatunek nie ma znaczenia i/lub zna styl Kinga, raczej nie nie będzie niezadowolony i zaskoczony, bo to król horroru, a nie kryminału, więc to zupełnie normalne.
Autor miewał już lepsze i gorsze próby pisania kryminałów i wtedy, kiedy bazował tylko na tym gatunku wypadało to koniec końców niestety średnio. Ale gdy wprowadza do kryminału własnie ten element nadprzyrodzony, jak w przypadku najnowszej książki, to jest zdecydowanie lepiej. Wiadomo, że pisać potrafi bardzo dobrze, ale niekoniecznie potrafi wykorzystywać wszystkie cechy charakterystyczne dla kryminału, żeby był nim w pełni i żeby wyglądało to jak u innych autorów tego gatunku, do których się tutaj zresztą odnosi. Bo Stephen King ma to do siebie, że lubi pisać dużo, momentami aż za dużo, że mocny nacisk kładzie na obyczajowość, na elementy nadprzyrodzone i grozę fantastyczną, co nie jest takie typowe dla kryminałów. I niejednokrotnie słabiej wychodzą mu zakończenia, które w przypadku powieści kryminalnych no jednak są sprawą kluczową. Nie mniej jednak ta książka wyszła naprawdę dobrze. Mistrz horroru zwłaszcza mocno inspirował się Poem i opowiadaniem ‘William Wilson’ oraz detektywistycznymi seriami Christie i Doyle’a, czego nie sposób nie wychwycić. Nie na darmo użyłem powyższej sentencji, bo można by ją uznać za myśl przewodnią podczas toczonego śledztwa.
Najnowsza książka od początku budzi zainteresowanie makabryczną zbrodnią, która wywoła szok u niejednego czytelnika. Bestialstwo najwyższego rzędu, które oprócz tego, że szokuje, także budzi zainteresowanie, jak też ta sprawa się rozwiąże i co tu jest grane. Czy to jakaś gra? Czy sprawca się sklonował? Czy jakoś manipuluje policją? Czy jest to jakieś paranormalne zjawisko, w które ciężko uwierzyć, ale jednak istnieje? Wiele znaków zapytania, które powoli, powoli zaczynają dawać pełny obraz sytuacji. Świetnymi kreacjami bohaterów , klimatem i warstwą społeczno-obyczajową autor zawsze utrzymuje pewien niezmienny poziom i nie inaczej jest teraz. Zawsze potrafił stworzyć świetne postaci i klimat i to mu wychodzi ponownie na wysokim poziomie, więc nie ma się do czego przyczepić. Dodatkowo smaczku nadaje nawiązanie do serii o Billu Hodgesie i wprowadzenie do fabuły jednej z postaci z tej trylogii kryminalnej. Kto to jest i jaki będzie miał swój udział tego nie powiem. Ale sprawnie tę postać wykorzystał i miło było znowu się z nią spotkać.
Ciężko jest mi się przyczepić nieco bardziej do czegokolwiek. Fakt, że mogło być bez elementów nadprzyrodzonych i nieco lepsze (czytaj ciekawsze lub z większym przytupem, bo ogólnie nie jest spartaczone) zakończenie, ale mi to za bardzo nie ciążyło. Konfrontacja dobra ze złem, bezsilność i bezradność wobec oskarżenia, bestialska i szokująca zbrodnia, wokół której pełno znaków zapytania, niepokojący klimat, świetne postaci, ciekawa fabuła, odpowiednio narastające tempo i napięcie sprawiają, że książka mocno wciąga i czyta się z coraz większym zainteresowaniem i przyjemnością.
Zauważam opinie wśród fanów, że "Outsider" to najlepsza książka od czasów rewelacyjnego "Dallas '63", które pojawiło się siedem lat temu. Ciężko porównywać obie te książki, bo niemal pod każdym względem się różnią. Łączy je jednak to, że obie czyta się świetnie i z dużym zainteresowaniem od początku do końca, więc może to po prostu wystarczy, żeby zachęcić do jej przeczytania. Ja w każdym razie polecam, bo to kawał porządnego czytadła i Stephen King, którego uwielbiam ja oraz rzesze fanów na całym świecie. ;)
Recenzja z: https://swiat-bibliofila.blogspot.com/2018/06/outsider-stephen-king-recenzja.html
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.