Dodany: 03.06.2017 09:58|Autor: Bibliomisiek

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Utracony dar słonej krwi
MacLeod Alistair

4 osoby polecają ten tekst.

Zew Nowej Szkocji


O autorze niniejszego tomu pisze się w niemal wszystkich anglojęzycznych źródłach jako o jednym z najwybitniejszych kanadyjskich prozaików. A przecież pozostawił po sobie ledwie 18 opowiadań i jedną, jedyną powieść. Właśnie trafia na polski rynek pierwszy zbiór opowiadań MacLeoda (1936-2014). Oryginalne wydanie ukazało się ponad 40 lat temu (1976); po nim w dużych odstępach czasu wyszły: drugi zbiór opowiadań (1986) i wspomniana powieść, "No Great Mischief" (2000).

Kanadyjski pisarz całą swoją twórczość poświęcił rodzinnej wyspie Cape Breton, mieszczącej się u wschodnich wybrzeży kraju, nieco na północ od Nowej Fundlandii. To kraina o surowym klimacie, a jej mieszkańcy – w przeważającej liczbie przybysze ze Szkocji – od XIX wielu trudnili się głównie rybołówstwem i górnictwem. Splot wymagających warunków i szczególnych zawodów, trudnych i niebezpiecznych, stworzył specyficzny typ ludzi – twardych, ale nacechowanych wyraźnym fatalizmem. Te siedem historii ukazuje ich w czasie schyłkowym, w latach 70. ubiegłego wieku, kiedy tradycyjne zajęcia właściwie odchodziły w przeszłość. Przekazywany od pokoleń etos rybacki czy górniczy tracił na znaczeniu, kopalnie uległy wyjałowieniu, połowy ryb i homarów zostały zmechanizowane. Przywiązanie do tradycji staje się dla młodego pokolenia brzemieniem, od którego próbuje się wyzwolić, jak syn rybaka z najlepszego chyba opowiadania "Łódź". Dotyczy to nie tylko sfery zawodowej, ale też całości egzystencji: dla sióstr tego chłopaka jedyną szansą na normalne życie jest wyrwanie się poza zaklętą wyspę.

Ale opuścić Cape Breton także nie jest łatwo. Część człowieka zostaje na zawsze w tej chłodnej, lecz uzależniającej krainie. Alternatywę stanowi wyjazd – nawet USA leżą niemal tuż za progiem – jednak wyparcie się dziedzictwa "słonej krwi" pozostawia niemożliwą do wypełnienia pustkę. "Wypruwasz sobie w tej robocie flaki, a ona koniec końców łamie ci serce"[1] – mówi jeden z bohaterów. W wielkim świecie doganiają uciekinierów sny z młodości, przesiąknięte zapachem morza, zdominowane przez wietrzne, skaliste pejzaże. Na tej wiejsko-miejskiej dychotomii autor buduje sytuacje i obrazy, których treść byłaby może głęboko tragiczna, ale w ujęciu MacLeoda jest w tym piękno, choć przesiąknięte fatalizmem. Starannie unikając naiwnej idealizacji trudu prostych ludzi oddaje im hołd, i nawet jeśli operuje sentymentalizmem – to z wielką klasą, przekształcającą te historie, w założeniu bliskie ustnej gawędzie, w uniwersalne przypowieści o przemijaniu świata.

Dzieje się tak również dzięki stylowi. To szlachetna, oszczędna proza, gdzie każde zdanie ma swój ciężar. Jestem w stanie uwierzyć Wikipedii, że opowiadania te powstawały całymi miesiącami – podobno autor "Łodzi" pisał w wielkich odstępach czasu, ale bez żadnych skreśleń. Natomiast – co ciekawe – często dość wcześnie formułował ostatnie zdanie, traktując je jak "latarnię morską, do której zmierza w podróży przez tekst"[2]. Niestety do swojego ostatniego portu zawinął w 2014 roku. Niech mi będzie wolno wyrazić nadzieję, że poznamy po polsku także pozostałą jego twórczość. Bardzo bym sobie tego życzył.


---
[1] Alistair MacLeod, "Utracony dar słonej krwi", w: tenże, "Utracony dar słonej krwi", przeł. Michał Alenowicz, wyd. Wiatr od Morza, 2017, s. 73.
[2] Hasło: "Alistair MacLeod", w: Wikipedia.org, przekł. własny, dostęp: 2017-05-30.


[Recenzja pochodzi z mojego bloga]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 967
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: