Dodany: 10.05.2010 13:28|Autor: Annvina
Co po Larssonie?
Przeczytałam drugą część i cierpliwie czekam na trzecią. A jak przeczytam Zamek z piasku, który runął, więcej Larssona nie będzie... I co wtedy?
W czasie czekania próbuję coś czytać, ale nic mi się nie podoba... Wobec przyszłotygodniowej przeprowadzki postanowiłam przeczytać i oddać wszystko, co mam pożyczone.
Nie zniechęcona fatalnymi recenzjami, zaczęłam Żmiję Sapkowskiego. Dzieki Bogu nie moja i musze ją oddać! Po 10 stronach odłożyłam. Nie jestem w stanie przebrnąć przez ten wojskowy żargon! W przypływie czytelniczej frustracji nagryzmoiliłam co nastepuje:
Panie Andrzeju Sapkowski! Dla Boga, panie Sapkowski! Nowa książka wydana! Żmija! Czytelnicy czekają!
A ty zawodzisz! Bohaterów ciekawych nie tworzysz! Fabuły fascynującej nie snujesz! Słowem przynudzasz! Co się z Tobą stało pisarzu!
Zaliś swój dawny utracił talent, że nas samych w żalu jeno i rozczarowaniu zostawiasz?
Czy ktoś może mnie czymś zachęcić do tej pozycji? Nie mogę uwierzyć, że to ten sam człowiek, który stworzył wiedźmina...
Przeczytałam Marinę Zafona. Kiepściutko. Jeśli ktoś czytał Frankensteina, to nie zachwyci się Mariną. Ani bohaterowie nie wzbudzili mojej sympatii, ani intryga nie zafascynowała, odkrywanie tajemnic poprzez opowieści poszczególnych bohaterów wydało mi się toporne, a zakończenie przewidywalne. Chociaż czytało się nawet lekko, jestem na nie.
Zaczęłam Marchię Cienia (oczywiście pożyczoną) – już od jakiegoś czasu miałam ochotę na kawał dobrej klasycznej fantasy – coś na miarę Le Guin, Kresa czy Goodkinda – i nawet jakoś mi idzie. Sceneria trochę przypomina mi Północną granicę Kresa. Postać księżniczki Briony, która woli polowacć na smoki niż rozprawiać z damami dworu o strojach wzbudza moją feministyczną sympatię. A jednak czegoś mi brakuje. Nawet nie potrafię określic czego. Może gdybym wzięła tę książkę po jakiejś słabszej lekturze, podobałaby mi się bardziej.
Podobnie się czułam po Annie Kareninie, nic mi się nie podobało. Nie byłam w stanie zachwycić się beletrystyką i terapeutycznie czytałam Hawkinga.
Teraz chyba pozostanę w kręgu doskonałej szwedzkiej prozy i wezmę się za stojacą na półce Axelson, choć mam wrażenie, że jeśli znowu znajdę się na ulicach Sztokholmu, na każdej stronie będę czekać na pojawienie się Lisbeth Salander...
Albo też terapeutycznie przeczytam coś niebeletrystycznego, na przykład przywiezioną niedawno z Polski Czy Bóg może być szczęśliwy Kołakowskiego.
I tak mój plan przeczytania pożyczonych książek upadł boleśnie. Będzie trzeba przenieść je do nowego mieszkanka – jedyne pocieszenie, że będzie w nim więcej miejsca na książki :)
Gdy pożaliłam się mojemu narzeczonemu, powiedział „Czy ty musisz ciągle coś czytać, może zrobisz sobie przerwę?” Sam pomysł napawa mnie grozą! Wczoraj skończył Dziewczynę, która igrała z ogniem i stojąc przed regałem z książkami zapytał „co ja teraz mam czytać?”, odpowiedziałam „Czy ty musisz ciągle coś czytać, może zrobisz sobie przerwę?” Spojrzał na mnie wzrokiem bazyliszka, ale nic nie przyniósł na nocny stolik. Ciekawe, ile wytrzyma...
Czy Wy, drodzy Biblionetkowicze, też tak macie, że po bardzo dobrej książce, inne mniej się podobają? A jeśli tak, to po jakich książkach mieliście podobny kryzys czytelniczy? Co czytaliście po trylogii Millennium?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.