Przedstawiam
KONKURS nr 46 pt.
„Marzyć każdy może,
czyli MARZYCIELE, MYŚLICIELE w LITERATURZE, który przygotowała
Anndzi:
Witajcie drodzy konkursowicze!
Wakacje się skończyły, nastał czas pracy i szkoły. Okres beztroski i przyjemnego leniuchowania zamienił się w szarą rzeczywistość. Mamy jednak wyobraźnię i to ona ubarwia nasze ziemskie egzystowanie, zabierając nas w światy tajemnicze, piękne, takie jakie sami sobie stworzymy. Marzymy wszyscy, bo kim był by człowiek bez marzeń? Filozofujemy, myślimy, snujemy refleksje. A cóż dopiero bohaterowie literaccy? Jednym wyobraźnia pomaga, drudzy nie mogą się od niej uwolnić, innym płata figle. Zobaczmy co im w duszy gra! Zapraszam na powakacyjny konkurs pt.
„Marzyć każdy może, czyli MARZYCIELE, MYŚLICIELE w LITERATURZE”.
Fragmenty są, moim zdaniem proste, bo wzięte z popularnych książek, które większość biblionetkowiczów czytała, dlatego dodaję do większości z nich równie proste pytania :-)
Punktacja: po jednym punkcie za tytuł, autora i odpowiedź.
Dwa fragmenty (9 i 21) nie mają pytań, do zdobycia 70 punktów.
Odpowiedzi przesyłajcie do
12 września do północy,
na adres [...].
W temacie maila wpiszcie swój nick - konkurs i numer kolejnego podejścia.
POWODZENIA! :-)
UWAGA!
Odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum! Wysyłamy mailem!
FRAGMENTY KONKURSOWE
1.
Jakieś niejasne wrażenie, skutkiem którego z lekka zabolała i faluje jego pierś, jakieś nowe pragnienie kusząco łechce i drażni jego fantazję, i niepostrzeżenie przyzywa całe roje nowych złud. W maleńkim pokoju panuje cisza; samotność i lenistwo działają na wyobraźnię; wyobraźnia rozpłomienia się z lekka, z lekka zaczyna wrzeć jak woda w imbryku do kawy starej X., która niewzruszenie krząta się obok w kuchni, przyrządzając sobie cienką kawę. Oto już zaczynają się pierwsze lekkie wybuchy, oto już i książka, wzięta bez celu i na chybił trafił, wypada z rąk mojego marzyciela, który nie doczytał nawet do trzeciej stronicy. Jego wyobraźnia znów jest nastrojona, podniecona i nagle znów nowy świat, nowe, czarujące życie zabłysnęło przed nim w swej świetnej perspektywie. Nowy sen- nowe szczęście! Nowa dawka subtelnej, rozkosznej trucizny! O, cóż go obchodzi nasze rzeczywiste życie! W jego oczarowanych oczach ja i pani, panno Y., żyjemy tak leniwie, powoli, opieszale; w jego oczach jesteśmy wszyscy tak niezadowoleni ze swego losu, tak zmęczeni życiem! Zresztą, niech pani spojrzy, na pierwszy rzut oka doprawdy wszystko między nami jest chłodne, ponure i jakby gniewne...”Biedni”!- myśli sobie mój marzyciel. I nic dziwnego, że tak myśli!
Pytanie: W jakim mieście toczy się akcja utworu?
2.
W zamyśleniu mówiła sobie jednak czasem, że to najpiękniejsze dni jej życia- miodowe miesiące, jak powiadają. Żeby móc się nacieszyć ich słodyczą, trzeba było zapewne wyjechać do tych krain o dźwięcznie brzmiących nazwach, gdzie dni po ślubie pełne są rozkosznej bezczynności. W pocztowej karecie o błękitnych jedwabnych firankach wspinać się po stromych zboczach słuchając śpiewu pocztyliona powtarzanego przez echo, dzwoneczków kóz i głuchego szumu wodospadu. O zachodzie słońca nad zatoką oddychać wonią drzew cytrynowych, a potem wieczorem, na tarasie samotnej willi, z dłonią w dłoni snuć plany na przyszłość, patrząc w gwiazdy. Myślała, że szczęście jest owocem pewnych krain i jak roślina w niewłaściwej glebie nie może rozkwitać gdzie indziej.
Czemuż nie mogła oprzeć się o poręcz balkonu w szwajcarskim szalecie albo ukryć swego smutku w cottage’u szkockim u boku męża w czarnym aksamitnym ubraniu o długich połach, z mankietami, w miękkich butach i spiczastym kapeluszu.
Pragnęła może zwierzyć się komuś z tego wszystkiego, ale jak wypowiedzieć ten nieokreślony smutek, zmienny jak rozpływające się obłoki, nieuchwytny jak wiatr. Brakowało jej słów, okazji i śmiałości.
Pytanie: W jakich okolicznościach bohaterka poznała męża?
3.
Potrząsnąłem głową i z wysiłkiem sprowadziłem świadomość z powrotem do ciała.
Złożyłem dłonie tak, że wszystkie palce dokładnie się stykały. Kciuk dotykał kciuka, palec wskazujący palca wskazującego. Palce prawej ręki upewniały się, że istnieją palce lewej, a palce lewej, że istnieją palce prawej. Potem powoli wziąłem głęboki oddech. Dam sobie spokój z zastanawianiem się nad świadomością. Pomyślę o czymś bardziej rzeczywistym. Pomyślę o rzeczywistym świecie, do którego należy ciało. Po to tu przyszedłem. Chciałem się zastanowić nad rzeczywistością. Wydawało mi się, że aby się zastanowić nad rzeczywistością, lepiej się od niej jak najbardziej oddalić, na przykład na dno x . Pan C. powiedział: „Gdy ktoś ma iść w dół, powinien znaleźć najgłębszą x i zejść na samo dno”. Oparty o ścianę, nabrałem w płuca powietrza przesiąkniętego zapachem pleśni.
Pytanie: W jakim miejscu znajdował się bohater?
4.
Sędzia starannie nakręcił zegarek i położył go na stoliku nocnym. Przypomniał sobie teraz, co czuł, gdy siedział wtedy przy stole sędziowskim, przysłuchiwał się zeznaniom, robił notatki, nie opuszczając najmniejszego szczegółu, który mógłby przemawiać przeciwko oskarżonemu...
Znajdował przyjemność w tej rozprawie. Ostatnie przemówienie X. było doskonałe. Y. nie udało się zatrzeć dobrego wrażenia, jakie zostawiła po sobie mowa obrońcy.
A potem nastąpiło jego własne podsumowanie...
Sędzia Z. wyjął sztuczną szczękę i ostrożnie wpuścił ją do szklanki z wodą. Jego usta zapadły się. Miały teraz wyraz okrutny i drapieżny.
Przymknąwszy powieki, sędzia zaśmiał się do siebie. Wykończył A. , co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości. Stęknąwszy, gdyż reumatyzm zaczął mu dokuczać, wsunął się do łóżka i zgasił światło.
Pytanie: Do jakiego zwierzęcia porównywany był sędzia?
5.
W południe deszcz stawał się gęstszy, cięższy, bardziej przenikliwy i nie można było nawet podejrzewać, że za tymi obłokami, które tak nisko opadły nad sosny, jest słońce letnie i niebo niebieskie. Ale X. nie szukał oczami niebieskiego nieba. Mogło się ono już mu nie ukazać nigdy, deszcz cieszył go i radował chłód, który przenikał go, gdy tak przy oknie patrzył na szare welony mgły, wieszające się na czarnych gałęziach, omytych z kurzu sosen. Więc jednak znalazłem- powtarzał sobie na zmianę. I nie trzeba mu było zadawać pytania, co znalazł. Była to jakaś treść ukryta i niewyrażalna, jakaś odwrotna strona, podszewka wszystkiego, co widział, drzew, domów, budynków, ludzi. Coś, co było tłem i istotą zarazem tego, a co napełniało go równą, niezmienną radością. Bał się, iż wszystko się zmieni przy pierwszym promieniu słońca i z niepokojem śledził, czy się nie wyjaśnia. Ale deszcz równy, czasem tylko zmieniając swój rytm, uderzał o gonty dachu i strumyk, spływający z rynny do beczki, szemrał jednakowo głośno i gwałtownie. Chodził w tym szmerze jak w atmosferze szczęścia. Słuchał swojego oddechu, śledził życie swojego ciała, pulsowanie w skroniach, tętno w przegubach rąk i czesał co chwila włosy, spadające na oczy, patrzył na siebie w lustro, jakby szukając potwierdzenia swojego istnienia.
Pytanie: Kto był ukochaną X.?
6.
– Cześć, X. - powiedziała Y. – Nie masz nic przeciwko temu, że zajmiemy te miejsca?
Siedząca przy oknie dziewczyna obrzuciła ich spojrzeniem. Miała poczochrane, brudne, sięgające pasa włosy, bardzo jasne brwi i wyłupiaste oczy, które sprawiały, że wyglądała na bez przerwy zdziwioną. Z. natychmiast zrozumiał, dlaczego A. wolał minąć ten przedział. Dziewczyna wyglądała, jakby miała co najmniej lekkiego bzika. Różdżkę zatknęła sobie za lewe ucho, na piersiach miała naszyjnik z kapsli od piwa kremowego i trzymała jakiś magazyn do góry nogami. Przeniosła spojrzenie z A. na Z. i kiwnęła głową.
- Dzięki- powiedziała Y. uśmiechając się do niej. Z. i A. z trudem wsadzili trzy kufry i klatkę z B. na półkę i usiedli. X. obserwowała ich znad magazynu zatytułowanego „Żongler”, ani razu nie mrugnąwszy powieką. Gapiła się i gapiła na Z., który usiadł naprzeciw niej i teraz bardzo tego żałował.
- Jak tam wakacje, X.?- zagadnęła Y.
- Nieźle- odpowiedziała I. rozmarzonym głosem, nie spuszczając wzroku z Z. – Tak, było całkiem nieźle.
Pytanie: Dlaczego X. czytała magazyn do góry nogami i kto był jego redaktorem naczelnym?
7.
- Ach, X., jakże można być tak okrutną! – łkała Y. – Co X. uczyni, jeśli nagle ukaże się jakiś biały cień, który mnie porwie i uniesie?
- Zaryzykuję to – odrzekła X. bez litości. – Wiesz dobrze, że nigdy nie mówię na wiatr. Wyleczę cię z manii zaludniania lasów duchami. Proszę, idź.
Y. poszła dalej. Właściwie nie szła, lecz chwiała się na mostku i drżąca przebiegła okropnie ciemną dróżkę poza nim. Y. nigdy nie zapomniała tej wędrówki. Gorzko żałowała, iż nie potrafiła utrzymać na wodzy swojej wyobraźni. Widziała twory swej własnej fantazji, czyhały za każdym krzakiem, wysuwając chłodne, kościste dłonie, by pochwycić strwożone dziewczątko, które je powołało do życia. Kawał kory brzozowej, porwany podmuchem wichru i ciskany tam i z powrotem po zwiędłych, szeleszczących liściach, sprawił, że na chwilę serce w niej zamarło. Przeciągły jęk dwóch starych gałęzi ocierających się o siebie wywołał krople potu na jej czole. Lecące w ciemności nietoperze wydały się jej skrzydłami nieziemskich postaci.
Kiedy wreszcie dobiegła do otwartego pola pana Z., popędziła przez nie na przełaj, niby ścigana przez hufiec białych cieni i dopadła drzwi kuchni rodziny A. zziajana, bez tchu prawie, ledwie zdolna wyjąkać prośbę o pożyczenie wzoru fartuszka. B. nie zastała w domu, nie było więc powodu do zatrzymywania się tam dłużej. Należało natychmiast udać się w powrotną, tak bardzo przerażającą drogę. Y. przebyła ja z zamkniętymi oczami; wolała raczej rozbić sobie głowę o wystające gałęzie drzew niż ujrzeć jakąś biała postać.
Pytanie: Jakie duchy można było spotkać w tym lesie?
8.
Atoli często gęsto i pan X1 wyruszał do Warszawy, gdzie w grzecznej kompanii czas trawiąc, wracał nieraz pijany dopiero drugiego dnia - i wówczas Y1 zostawała zupełnie sama, trawiąc samotne chwile na rozmyślaniach trochę o panu X2, trochę i o tym, co by się mogło zdarzyć, gdyby owa klamka nie była zapadła raz na zawsze, a częstokroć: jakby wyglądał ów nieznany rywal pana X2, królewicz z bajki...
Raz więc siedziała pod oknem i patrzyła w zamyśleniu na drzwi komnaty, na które padał okrutny blask zachodzącego słońca, gdy nagle dzwonek do sani dał się słyszeć z drugiej strony domu. Y1 przebiegło przez głowę, że pani Y2 musiała z Y3 powrócić, ale nie wywiodło to ją z zamyślenia i oczu nawet nie odwróciła ode drzwi; tymczasem drzwi otworzyły się i na tle ciemnej głębi ukazał się oczom dziewczyny jakiś nieznany mężczyzna.
Pytanie: Kim był ten mężczyzna?
9.
Smutny, jaki smutny człowiek uśpiony w zdarzeniach,
w zdarzeniach prawdziwych.
Jakbyś kreślił kółko na piasku, a w dębów cienie
jak w rzeczywiste zamki kolorowe powprawiał szyby.
Tak sobie nieroztropnie – niby przypominasz
dziecięce twierdze z piasku.
Uwierzyć łatwo: żyjesz tam,
a teraz śnisz tylko
oślepiający sen piorunów, krzywdy i blasku.
Jakże spokojnie,
choć upłynął dwudziesty rok,
nie wierzyć w rzeki ognia, przez wiatr unoszonych ludzi,
tonąc po brzegi spojrzenia w rzeczywistość.
Ale ja się obudzę, ale ja się obudzę.
10.
Zapaliła nowy, palił się i błyszczał, a gdzie cień padł na ścianę, stała się ona przejrzysta jak muślin; ujrzała wnętrze pokoju, gdzie stał stół przykryty białym, błyszczącym obrusem, nakryty piękną porcelaną, a na półmisku smacznie dymiła pieczona gęś, nadziana śliwkami i jabłkami; a co jeszcze było wspanialsze, gęś zeskoczyła z półmiska i zaczęła się czołgać po podłodze, z widelcem i nożem wbitym w grzbiet; doczołgała się aż do biednej dziewczynki; aż tu nagle zgasła zapałka i widać tylko było nieprzejrzystą, zimną ścianę.
Zapaliła nowy siarnik. I oto siedziała pod najpiękniejszą choinką; była ona jeszcze wspanialsza i piękniej ubrana niż choinka u bogatego kupca, którą ujrzała przez szklane drzwi podczas ostatnich świąt; tysiące świeczek płonęło na zielonych gałęziach, a kolorowe obrazki, takie, jakie zdobiły okna sklepów, spozierały ku niej. Dziewczynka wyciągnęła do nich obie rączki- ale tu zgasła zapałka; mnóstwo światełek choinki wzniosło się ku górze, coraz wyżej i wyżej, i oto ujrzała ona, że były to tylko jasne gwiazdy, a jedna z nich spadła właśnie i zakreśliła na niebie długi, błyszczący znak.
Pytanie: Kogo potem zobaczyła dziewczynka?
11.
Odburkiwałam coś nieprzytomnie. Zrażeni więc moją nieuprzejmością, współtowarzysze podróży przestali się mną interesować.
Nie czułam głodu, nie czułam, że ścierpłam, siedząc ciągle w jednej pozycji. Nie czułam też wstydu, gdy zorientowałam się, że w moim sercu nie ma już miejsca dla Niesnaskiego, ani dla Przełęckiego i że całe moje serce oddane jest Waldemarowi ordynatorowi Majchrowskiemu.
To był prawdziwy bohater! Jeździł na koniu, jak przymurowany, zapalał cygaro na Wezuwiuszu (nie wiem, jak to robił i po co, ale brzmiało to pięknie). Starożytny swój zamek otoczony fosą przyozdobił gazowymi latarniami, a hrabianka Wera mówiła do niego: „Mój lwie!” Aż mi mrówki po plecach chodziły.
Pytanie: Dlaczego bohaterka zachowywała się jak nieprzytomna?
12.
„Ożenić się? Mieć pracę? Pracować z musu? Opuścić Pokrowskie? Kupić gdzie indziej trochę ziemi? Zapisać się do jakiej gminy wiejskiej? Ożenić się z chłopką? Jakże ja to wszystko wykonam? – zapytywał sam siebie i nie znajdował odpowiedzi. – Zresztą, całą noc nie spałem, więc nawet nie mogę zdać z niczego jasno sprawy – mówił w duchu. – Wyjaśnię to sobie później. Jedno jest pewne, to, że dzisiejsza noc zadecydowała o moim losie. Wszystkie moje poprzednie rojenia o życiu rodzinnym to absurd, zupełnie nie to, co trzeba – zawyrokował. – Wszystko jest daleko prostsze i lepsze...”
„Jakież to piękne! – pomyślał patrząc na dziwaczną jakby z perłowej masy muszlę, całą złożoną z bialutkich obłoczków- baranków, która stanęła pośrodku nieba, nad samą jego głową. – Jakie urocze jest wszystko w tę śliczną noc. I kiedy ta muszla zdążyła się utworzyć? Niedawno patrzałem w niebo i nie było na nim nic oprócz dwóch białych smug...Tak...Równie niepostrzeżenie zmieniły się i moje poglądy na życie!”
Pytanie: Co wydarzyło się zaraz potem i po raz kolejny zmieniło jego postanowienia?
13.
Rano jesteśmy normalni, po południu też dosyć, poza jednym jedynym razem, ale wieczorem pragnienie z całego dnia, szczęście i błogość wszystkich poprzednich razów znowu wypływają na wierzch i myślimy tylko o sobie. Każdego wieczoru, po ostatnim pocałunku, chciałabym stamtąd uciec, nie patrzeć mu więcej w oczy, uciec, uciec, w ciemności i- sama!
A co zastaję, gdy schodzę czternaście schodów niżej? Pełne światło, tu pytania, tam śmiechy, muszę działać i nie mogę dać niczego po sobie poznać.
Moje serce jest jeszcze zbyt słabe, żeby natychmiast odsunąć od siebie taki szok, jak ten wczorajszy. Delikatna X. pojawia się zbyt rzadko i dlatego nie daje się też natychmiast wyrzucić za drzwi. Y. dotknął mnie, głębiej, niż kiedykolwiek w życiu byłam dotknięta, poza moim snem! Y. mnie złapał, odwrócił moje wnętrze na zewnątrz, czy to nie jest oczywiste dla każdego człowieka, że musi po tym odpocząć, żeby znowu doprowadzić swoje wnętrze do porządku? O, Y., co ty ze mną zrobiłeś? Czego chcesz ode mnie?
Pytanie: Gdzie toczy się akcja utworu?
14.
Wreszcie odkryłam, co mi najbardziej pomaga: muszę wsiąść do taksówki i pojechać do X. Tam od razu się uspokajam, to takie ciche i dostojne miejsce. U X. Nic ci nie grozi, nie ze strony tych uprzejmych sprzedawców w eleganckich garniturach i cudownego zapachu srebra i portfeli z wężowej skóry. Jeśli uda mi się znaleźć miejsce, gdzie będę się czuła jak u X., kupię meble i nadam kotu imię. Wymyśliłam sobie, że po wojnie Y. i ja...- nasunęła ciemne okulary, spoza których spojrzenie wielobarwnych, szaro- niebiesko- zielonych oczu nabrało ostrości. – Byłam kiedyś w Meksyku. Wspaniały kraj na hodowle koni. Wypatrzyłam już takie miejsce nad morzem. Y. ma dobrą rękę do koni.
Pytanie: Gdzie bohaterka spotkała swojego kota?
15.
Usiadłam i patrzyłam na swój obraz. Malowałam dom pełen moich marzeń, chociaż wcale nie miałam takiego zamiaru, kiedy po raz pierwszy siadaliśmy z dziadziusiem nad brzegiem rzeki. Namalowałam ten obraz tak bardzo podobny do pejzażu miasteczka Villeneuve – la – Grande nad Sekwaną, który kiedyś spodobał się Sisleyowi, a i mojemu dziadziusiowi, X.Y. także. Okna na piętrze domu wyciągały do mnie otwarte okiennice jak otwarte ramiona. Może kiedyś wejdę tam i zostanę na zawsze, bo dom okaże się niespodzianką, którą ma dla mnie rzeczywistość? Koniec magii i czarów, moje życie wypełni się tym, czego szukam.
Pytanie: Jak miała na imię najlepsza przyjaciółka bohaterki?
16.
X:
Pójdzieszli za mną, w którykolwiek dzień przylecę po ciebie?
Y:
O każdej chwili twoim jestem.
X:
Pamiętaj.
Y:
Zostań się – nie rozpraszaj się jako sen. – Jeśliś pięknością nad pięknościami, pomysłem nad wszystkimi myśli, czegóż nie trwasz dłużej od jednego życzenia, od jednej myśli?
(Okno otwiera się w przyległym domu.)
Z:
Mój drogi, chłód nocy spadnie ci na piersi, wracaj mój najlepszy, bo mi tęskno samej w tym czarnym dużym pokoju.
Y:
Dobrze – zaraz.
Znikł duch, ale obiecał, że powróci, a wtedy żegnaj mi, ogródku i domku, i ty, stworzona dla ogródka i domku, ale nie dla mnie.
Z:
Zmiłuj się – coraz chłodniej nad rankiem.
Y:
A dziecię moje – o Boże!
(Wychodzi.)
Pytanie: Wymień osoby dialogu.
17.
Kiedy wyćwiczył się już w używaniu i manewrowaniu swymi instrumentami, poczuł się tak bardzo panem przestrzeni, że nie opuszczając swego gabinetu, mógł żeglować po nieznanych morzach, wędrować przez bezkresne ziemie i nawiązywać znajomości z cudownymi istotami. W tym okresie przyzwyczaił się rozmawiać sam z sobą i krążyć po całym domu nie dostrzegając nikogo, podczas gdy X. z dziećmi mozoliła się w ogrodzie przy uprawie bananów, ignamu i bakłażanów. Nagle, zupełnie nie wiadomo dlaczego, jego gorączkowa aktywność urwała się i nastąpiło coś w rodzaju fascynacji. Kilka dni chodził jak urzeczony, powtarzając sobie cichym głosem łańcuszek zadziwiających przypuszczeń, jakby nie wierzył własnemu rozumowi. W końcu pewnego grudniowego dnia we wtorek podczas obiadu, za jednym zamachem zrzucił z siebie cały ciężar udręczeń. Dzieci do końca życia miały zapamiętać uroczystą powagę, z jaką ich ojciec zasiadł na głównym miejscu przy stole, dygocąc jak w gorączce, wycieńczony bezsennością i wysiłkiem imaginacji, i wyjawił im swoje odkrycie: „Ziemia jest okrągła jak pomarańcza”.
Pytanie: W jakim mieście toczy się akcja utworu?
18.
Przez szczelinę między gałęziami drzew i liśćmi paproci widziała wodę zatoki i kawałek nieba. Nagle, z przejmującym dreszczem wzruszenia, przypomniała sobie wygląd i nazwy xowych gwiazdozbiorów. Kiedyś, przed laty znała je lepiej niż gwiazdy ziemskiego nieba, ponieważ jako królewna X. nie musiała kłaść się do łóżka tak wcześnie jak dzieci w Anglii. I oto widziała je znowu, a w każdym razie trzy konkretne konstelacje: Okręt, Młot i Leopard. „Kochany, stary Leopard”, zamruczała do siebie w ciemności, szczęśliwa z powrotu wspomnień.
Leżała tak już dość długo, sen wciąż nie przychodził – przeciwnie, przenikało ją poczucie dziwnego rozbudzenia i rozmarzenia, jakie zdarza się tylko w nocy.
Pytanie: Podaj imię i nazwisko bohaterki.
19.
Przypomniałem sobie ten epizod, gdyż i ja, gotów cierpieć dla tej kobiety, obawiałem się, by nie przystała na mnie zbyt szybko, dając mi skwapliwie miłość, którą wolałbym opłacić długim oczekiwaniem lub wielką ofiarą. Tacy już jesteśmy, my, mężczyźni. Prawdziwe to szczęście, że wyobraźnia pozostawia jeszcze zmysłom ową cząstkę poezji i że pożądanie ciała czyni to ustępstwo na rzecz marzeń duszy.
Wreszcie, gdyby mi powiedziano: „Posiądziesz tę kobietę dziś wieczór, a jutro będziesz zabity” – zgodziłbym się natychmiast. Gdyby mi powiedziano: „Daj dziesięć ludwików, a będziesz jej kochankiem” – odmówiłbym i rozpłakałbym się jak dziecko, przed którym po przebudzeniu rozwiewa się zaczarowany zamek, widziany we śnie.
Pytanie: Co to była za kobieta?
20.
Nieprzerwanie wpatrywał się w rurkę u szczytu alembika, z której wyciekała cieniutka nitka destylatu. I tak wpatrzony wyobrażał sobie, że on sam jest takim alembikiem, w którym perkocze tak jak w tym tutaj i z którego wycieka destylat, tak jak tutaj, tylko lepszy, oryginalniejszy, bardziej niezwykły, destylat owych przewspaniałych roślin, które hodował we własnym wnętrzu, które w nim kwitły, które on tylko wąchał i które swym niepowtarzalnym zapachem mogły zmienić świat w wonny ogród rajski, gdzie on sam mógłby wieść egzystencję pod względem olfaktorycznym całkiem znośną.
Pytanie: W jakim miejscu znajdował się bohater?
21.
Czy znacie tęsknotę silniejszą niż głód i pragnienie? Czy wiecie, że potrzeba marzeń bywa potężniejsza niż potrzeba snu? Czy uwierzycie, że znużony całodzienną pracą więzień może układać się wieczorem w specjalnie dokuczliwej pozycji tylko po to, żeby nie zasnąć, gdy umysł chce jeszcze pracować? Tak bywa. Cały obóz cichnie i nieruchomieje. Wpatrzone w deski dachu lub światło sączące się przez szybki leżą istoty bezsenne. Los uśmiechnął się do nich pięknymi nadziejami. Wierzą. Marzą.
22.
Od tej pory pani X. przestała już i do ogrodowej altany uczęszczać. Za pieniądze, z zegarkową akuratnością otrzymywane od męża, okleiła swą sypialnię papierem błękitnym, a gabinet białym w polne kwiatki. Tu ustawiła meble błękitne, tam pąsowe, toaletę przyozdobiła puchem muślinów i koronek, etażerki napełniała coraz nowymi książkami i cackami, coraz nowe sprowadzała materiały do ręcznych robótek. Y. umieściła w obok sypialni swej, aby zawsze mieć pod ręką lektorkę, powiernicę i podawaczkę lekarstw. Tak żyła, z łóżka przenosząc się na szezląg i z szezlonga na łóżko, cicha, łagodna, nie tylko nikomu nie dokuczając, ale cienia przykrości nigdy nie czyniąc, dniami i tygodniami czasem nikogo z domowych nie widując i ani wiedząc, co się w dalszych pokojach domu dziać mogło. O tych dwóch swoich ulubionych, ustrojonych, wszystkim, co lubiła, usłanych pokojach poufnym swym mawiała:
- To cały mój świat!
Pytanie: Kto był owymi poufnymi osobami?
23.
Niezwykła była obawiać się wichury, lecz teraz wydawało się, że każdy podmuch niesie jakieś straszliwe przesłanie. Czymże można tłumaczyć to cudowne znalezienie manuskryptu, to cudowne spełnienie porannej przepowiedni? Co w nim może być? Do kogo się może odnosić? W jaki sposób mógł tak długo pozostawać w ukryciu? I jakie to szczególnie osobliwe, że jego odkrycie stało się właśnie jej udziałem! Lecz dopóki nie pozna jego treści, nie będzie mogła zaznać ani odpoczynku, ani spokoju, postanowiła więc zabrać się do czytania od razu z pierwszym blaskiem. Ale ileż nudnych godzin dzieli ja jeszcze od świtania! Drżała, rzucając się w pościeli i zazdroszcząc wszystkim, co śpią spokojnie. Burza szalała dalej, wokół rozlegały się przeróżne odgłosy, straszniejsze jeszcze niż wicher. W pewnej chwili zdawało się jej, że drgnęły kotary przy jej łóżku, w następnej, że poruszył się zamek przy drzwiach, jakby ktoś usiłował wejść. Głuche szepty pełzły wzdłuż galerii i niejeden raz krew krzepła jej w żyłach na odgłos dochodzących z oddali jęków.
Pytanie: Co zawierał tajemniczy manuskrypt?
24.
Nie mogąc dyskutować z X. zaczęłam myśleć w milczeniu. Przebieg tego myślenia powinnam była z góry przewidzieć, ale doprawdy czegoś takiego nie spodziewałam się nawet u siebie!
Z kąta za stołem Y., w który wpatrywałam się z konieczności, bo siedziałam akurat twarzą do niego, wyszedł diabeł. Autentyczny, najprawdziwszy w świecie diabeł, pokryty czarnymi, baranimi kudłami, z rogami, ogonem i na kozich kopytkach. Obszedł stół dookoła, nie wiem, jakim sposobem, bo deska dotykała do samej ściany, usiadł na krześle Y., założył nogę na nogę i spojrzał na mnie drwiąco.
Pytanie: Z powodu jakiej zaistniałej sytuacji bohaterce ukazał się diabeł?
================================
Dodane 21 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu