Dodany: 18.08.2022
|
Autor: ka.ja
Czy naukowcy dążą do poznania świata? Z pewnością tak, ale na tej drodze czeka ich tyle przeszkód i pułapek, że cel rzadko zostaje osiągnięty. Prawda naukowa budzi ogromne emocje, i to nie zawsze zdrowe. Potrafi zapewnić prestiż, pieniądze i władzę nad umysłami. Raz ustanowiona, obrasta w katedry, etaty i publikacje, a armia ludzi, którzy związali z nią swoje życie, broni jej jak niepodległości i coraz rzadziej pyta, czy faktycznie jest prawdą. Rasowa, narodowa i płciowa wyższość; wypisana na twarzy skłonność do występku; minerały, drzewa i skorupiaki wyznaczające naturalny zasięg występowania narodów - nie ma idiotyzmu, który trafiwszy na sprzyjające okoliczności, nie urośnie do rangi naukowego pewnika.
Świadomi tego uwikłania nauki, dzisiejsi filozofowie odmawiają jej czasem jakiegokolwiek sensu poza kontekstem społecznym: prawdą jest to, co tu i teraz za nią uchodzi, nic na to nie poradzimy. Ale czy ich radykalna teza zasługuje na miano odkrycia? "Być może kryzys, który dziś dostrzegamy, wcale nie jest nowy - pisze Maciej Górny. - Co jeśli nauka bynajmniej nie schodzi na złą drogę, tylko kroczy nią od samego początku, jeśli jej »wypaczenia« są normą, a stan pożądany tylko rzadkim wyjątkiem albo wręcz odległym ideałem?"
Tematem tej książki nie są poronione pomysły wynalazców i fantastyczne teorie na bakier ze stanem badań. Szaleństwo, które od zawsze towarzyszyło nauce, jest właściwością jednostek, głupota zaś to cecha zbiorowości, powiada Górny. Ta druga nie ma za grosz polotu: nie lubi oryginalności, dba o komfort myślowy ogółu, godzi działalność naukowców z obowiązująca normą, oczekiwaniami wspólnoty narodowej i państwa. Szaleństwo jednostek widać od razu, głupotę zbiorowości po czasie, najczęściej gdy jej "racjonalna" działalność doprowadzi do katastrofy. Kolejne pokolenia patrzą wstecz z wyżyn własnej "racjonalności" i nie mogą się nadziwić bezrozumności przodków.
"Historia głupich idei" to panorama zbiorowych obłędów nowoczesnej Europy, które kwitły w majestacie nauki swojego czasu. Spotkamy tu patriotów-mizoginów oskarżających wrogie państwa o niestałość uczuć, histerię i zdradę. Antropologów mierzących czaszki jeńców wojennych, aby pogrążyć wroga także na polu rasowym. Psychiatrów diagnozujących niebezpieczną chorobę pacyfizmu i próbujących leczyć ją elektrowstrząsami. Przedstawicieli nauki zobaczymy w sztabach armii szykujących się do inwazji, na konferencjach pokojowych dzielących terytoria podbitych państw, w organach administracji terytoriów okupowanych i w gronie planistów zbrodni przeciw ludzkości.
W tej opowieści wiele miejsca zajmuje Polska i marzenie o Polsce. Po upadku powstania styczniowego Franciszek Duchiński dowodził w rozlicznych pismach, że z rasowego punktu widzenia Rosjanie nie są Słowianami, w ogóle nie należą do europejskiej wspólnoty narodów, a zatem porażka Polaków jest de facto porażką całej Europy. Wpierany przez Hotel Lambert, paryski emigrant szerzył swoje idee ze sporym powodzeniem. Biorąc na cel słowianofilską iluzję braterstwa na wschodzie kontynentu, z Rosją w roli patrona i przewodnika, doprowadził do zmiany nazwy katedry w Collège de France i reformy programów nauczania we francuskich szkołach.
Argumenty rasowe wracały w polskiej debacie politycznej po wielekroć, a po 1918 roku odegrały kluczowa rolę w kreowaniu obrazu wieloetnicznej społeczności odrodzonej Polski. Antropologiczne dossier narodów zamieszkujących ziemie dawnej Rzeczpospolitej było nader bogate i gotowe na długo przed konferencją pokojową w Wersalu.
"Czy nauka zanurzona w życiu społecznym i w sporach politycznych, budująca narody i państwa, a nade wszystko zohydzająca bliźniego o innym pochodzeniu, należy do przeszłości? Niewiele na to wskazuje" - pisze Maciej Górny. I omawiając ostatnią bohaterkę tej błyskotliwej, odważnej i aktualnej książki, ideę grantu naukowego, dodaje niepokojące zdanie: "Najprostsze metody sterowania nauką nie wymagają użycia przymusu".
"Takie książki to jest prawdziwa obrona dorobku człowieka, właściwego jego postrzegania, świadomości możliwego popełnienia błędu. Czytanie jej jest ważnym spotkaniem wzbudzającym pokorę, właściwą skromność i niepewność. To dobry przykład pedagogiki, ja będę kupował to w prezencie i rozdawał czasem egzemplarz tym, którzy nie wiedzą, że nieludzkie systemy to błędy interpretacji, a właściwa ocena rzeczywistości i posłużenie się faktem wymaga wiedzy a nie opinii".
Mich Pabian
"Po szczególnie grząskim gruncie stąpają koncepcje konstruowane i konserwowane dwutorowo - naukowo oraz politycznie. O tym mniej więcej traktuje niezmiernie ciekawa książka Macieja Górnego »Historia głupich idei albo duch narodu w świątyni nauki« - zbiór esejów o (przeważnie lukratywnych) związkach nauki z ideologią państwa i narodu w czasach, gdy chętnie spoglądano na kształt czaszek i krzywiznę nosów. Górny, łączący wiedzę na temat dziejów nauki z dogłębną erudycją w kwestii historii Europy Środkowej i Wschodniej, opisuje »teorie naukowe oraz idee społeczno-polityczne uznawane obecnie za zbrodnicze, błędne bądź niemądre, ale kiedyś cieszące się szerokim uznaniem«".
Piotr Kofta, "Dziennik Gazeta Prawna"
[Wydawnictwo Filtry, 2022]