Dodany: 26.02.2006
|
Autor: aolda
Polecam tę książkę, ponieważ jest jędrna, pełna wyrazu, polotu i zjadliwego humoru. Nie mogę obiecać czytelnikowi, że będzie zrywał boki ze śmiechu, ale mogę mu przyrzec cierpką przyjemność płynącą z analizy nonsensu.
"Wykład profesora Mmaa" należy do szacownego gatunku, którego najsłynniejszym reprezentantem są "Podróże Guliwera". Gdybym zdobył się na zuchwałość, powiedziałbym, że ten rodzaj literatury bierze swój początek od relacji Tacyta o Germanach. Powieści tego typu były zazwyczaj okazją do odkrywania istot mądrych i pełnych cnót, żyjących gdzieś daleko w czasie i przestrzeni, jak Wolterowski Mikromegas czy mieszkańcy Utopii u Moore'a. Ale w naszym wieku, w znacznej mierze pozbawionym złudzeń, nie umiemy już wierzyć w marzenia utopistów i społeczeństwa zrodzone z naszej fantazji odtwarzają w wyolbrzymionej postaci zło, do którego przywykliśmy w codziennym życiu. (...)
Książka ta parodiuje tyle postaw życiowych, że czytelnik w końcu nie wie, z którą z nich zgadza się autor. A może z żadną? Pewnie tak właśnie jest. Na świecie jest zbyt wielu ludzi wierzących w zbyt wiele rzeczy i, być może, najwyższa mądrość zawiera się w zdaniu, że im mniej spraw bierzemy na serio, tym mniej wyrządzamy zła. Ci, którzy zgadzają się z tym zdaniem, znajdą w "Wykładzie profesora Mmaa" pożyteczną ewangelię*.
---
* Bertrand Russell, "Przedmowa" [brak nazwiska tłumacza], w: Stefan Themerson, "Wykład profesora Mmaa", Wydawnictwo KRĄG, Wydawnictwo CIS, Warszawa 1994.