Dodany: 26.01.2005 22:13|Autor: lothar
Biegunka po naturalizmie
Do lektury "Czarodziejskiej góry" zmuszono mnie listą lektur na studiach, chociaż i tak miałem zamiar, wcześniej czy później, sięgnąć po tę powieść. I z trudem przez nią przebrnąłem. Dlaczego?
Po pierwsze, trochę z zasady nie lubię niemieckiej prozy; absolutnie nie z powodu uprzedzeń narodowościowych; po prostu uważam, że niemieccy pisarze (zwłaszcza z okresu rozwoju prozy powieściowej) nie dorównują pisarzom iberoamerykańskim czy rosyjskim. A już szczególnie w konstruowaniu postaci.
Człowiek rozsmakowany w literaturze oczekuje od autorów nie tylko ciekawej, zaskakującej fabuły, ale, przede wszystkim, ciekawych postaci literackich - nieszablonowych. A co prezentuje nam Mann? Postacie, które są szablonami aż do siódmej potęgi - pani Stor zawsze jest niekulturalna i obrzydliwa w obyciu, Settembrini, skoro jest humanistą, to musi być oczywiście Włochem (nie może być przecież Anglikiem, Francuzem czy Portugalczykiem), Hans Castorp jest mieszczański aż do szpiku kości i nawet jego dojrzewanie jest komiczne w swojej formie i istocie.
Po drugie, człowiek rozsmakowany w literaturze nie oczekuje również długich, nudnych wywodów na temat anatomii człowieka (od czego mamy podręczniki dla studentów medycyny lub encyklopedie?), nie oczekuje absurdalnych alegorii (przykład pierwszy z brzegu - antropomorfizowana Anatomia o wyglądzie Kławdii całuje Castorpa - co za godna pożałowania bzdura). Kiedy taki człowiek chce się czegokolwiek dowiedzieć o wnętrzu bohatera, to Mann opowiada o "pracy limfy" albo o "biciu serca". Niewiele więc dowiadujemy się o psychice postaci w "Czarodziejskiej górze" - to, co podaje narrator, jest niezbędne dla dalszego rozwoju akcji powieści.
I bardzo wątpię, czy taka oszczędność wypowiedzi jest celowym zabiegiem Manna. Przypuszczalnie pisarz nie potrafił zbudować ciekawych, barwnych postaci - tak jak to czynili Dostojewski i Gogol, Cortazar i Márquez.
Trudno jednak od książki miernej literacko oczekiwać czegoś dobrego. "Czarodziejska góra" jest napisana bardzo nudnym, pozbawionym finezji stylem; zaryzykowałbym stwierdzenie, że Mann nie ma swojego własnego, literackiego stylu. Wielokroć miałem wrażenie, że autor sili się na metafory, które mu jednak absolutnie nie wychodzą...
Zarzuty można by mnożyć (np. co do tego, że nie da się polubić głównego bohatera), ale może poprzestanę na tych wymienionych powyżej. Generalnie - nie zachęcam do lektury. Pomimo faktu, że książki T. Manna to "kanon literatury światowej".
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.