Dodany: 22.05.2016 20:02|Autor: nureczka

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Krivoklat
Dehnel Jacek

Forma idealnie dopasowana do treści


Moje spotkanie z „Krivoklatem” pióra Jacka Dehnela można podzielić na kilka etapów: zaciekawienie, zauroczenie, zdumienie, fascynację, znużenie (nie mylić ze znudzeniem), powrót i smuteczek. A było to tak.

Zaciekawienie. Postać Jacka Dehnela nie jest mi obca. Wielokrotnie czytałam o nim zarówno w tradycyjnej prasie – staromodnie drukowanej na papierze (należę do skazanego na wyginięcie gatunku, polującego na ten coraz rzadszy pokarm duchowy), jak i w Internecie. Pisarz, poeta, tłumacz, wielokrotnie nagradzany, nominowany, podziwiany, tłumaczony na wiele języków. Posługując się terminologią współczesnych mediów – Dehnel to „gorące nazwisko”. A jednak, choć staram się nadążać za tym, co w trawie piszczy, jakoś tak się złożyło, że dotychczas nie czytałam żadnego tekstu, który wyszedł spod jego pióra. Nic więc dziwnego, że gdy na półkach księgarń pojawił się „Krivoklat”, poczułam zaciekawienie. „O co z tym Dehnelem chodzi” – pomyślałam i zrozumiałam, że oto nadarza się wspaniała okazja, by poznać odpowiedź na to, dość w sumie naturalne, pytanie. A co może być lepszym bodźcem do działania niż ciekawość? I tak oto „Krivoklat” znalazł się na mojej czytelniczej półce.

Zauroczenie. Mówią, że nie należy oceniać książki po okładce. Może i nie należy, ale natury nie oszukasz. Starannie wydana pozycja przyciąga wzrok, zachęca do zakupu. I choć w powieści liczy się przede wszystkich treść, to jednak prawdziwy miłośnik książek odczuwa fizyczną wręcz przyjemność dotykając pięknej okładki, oglądając ją, gładząc, ba!, są nawet tacy, którzy książki wąchają, by poczuć zapach papieru i świeżej farby drukarskiej. W „Krivoklacie” zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Urzekł mnie starannością wydania (Znak, 2016) i fascynującą okładką: wysublimowaną, niestandardową, realistyczną, a jednocześnie pozbawioną płytkiej dosłowności.

Zdumienie. Okładka okładką, ale mimo wszystko najważniejsze jest to, co w środku. A w środku niespodzianka. Przynajmniej pod względem formy jest „Krivoklat” powieścią nieszablonową. Zazwyczaj niechętnym okiem patrzę na wszelkie eksperymenty formalne, ale tu rezygnacja z ogólnie przyjętych rozwiązań nie jest, przynajmniej w moim odczuciu, żadnym eksperymentem, lecz dobrze przemyślanym, wręcz perfekcyjnym, dopasowaniem formy do treści. Autor stosuje przemyślny zabieg: całkowicie rezygnuje z użycia akapitów, tworzy niezwykle długie, rozbudowane zdania, ciągnące się czasami przez kilka stron, pełne wtrąceń, dygresji i powtórzeń. Trzeba chwili, by do takiego tekstu przywyknąć, ale gdy już przestawimy się na inny odbiór, „kupimy” zaproponowane rozwiązanie, odkrywamy, że jest idealne. Dlaczego? Główny bohater, tytułowy Krivoklat, jest wszak szaleńcem (przynajmniej dla społeczeństwa, w którym przyszło mu żyć), a powieść – owego szaleńca monologiem. Wyrzucanym szybko, chaotycznie, na jednym oddechu. To jednak szaleństwo z metodą. W naszym świecie jedynie szaleniec, nieskrępowany ciasnym gorsetem norm, może szczerze mówić o tym, co najważniejsze – o sztuce i o miłości. Monolog Krivoklata jest tylko pozornie bezładny.

Fascynacja. Gdy już zanurzymy się w świat wykreowany przez Dehnela, zauważymy, że każde słowo jest tam starannie przemyślane, że z pozornego chaosu niczym z barwnych plamek na obrazie Renoira (notabene znienawidzonego przez Krivoklata :)) wyłania się spójny wizerunek świata. Autor snuje opowieść niezwykle konsekwentnie, a jednocześnie nie przestaje nas zadziwiać. Zdania skrzą się inteligencją i dowcipem. Przy czym jest to żart najwyższej próby: delikatny, nienachlany, mądry, ironiczny, ale nie złośliwy, z elementami czarnego humoru, który uwielbiam. Bo to przede wszystkim powieść prześmiewcza, oparta na wielopiętrowej ironii – czasem trudno się zorientować, z kogo właściwie się śmiejemy: z wyśmiewanego czy z prześmiewcy? Przepyszna rozrywka intelektualna.

Znużenie. Muszę teraz szczerze się przyznać, że mimo świetnej zabawy, jakiej dostarczył mi „Krivoklat”, nadeszła w końcu chwila, gdy poczułam się lekko znużona lekturą. Zwyczajnie, fizycznie, zmęczona. Wspomniana już forma – długie, wielowarstwowe zdania, dygresje, brak akapitów – sprawia, że czytanie wymaga sporego skupienia. Jak gra w szachy – dostarcza niezapomnianych emocji, ale jednak męczy. Jest też aspekt czysto praktyczny. Tej powieści nie da się czytać „z doskoku” – w metrze, w autobusie czy w poczekalni u lekarza. Trzeba wygospodarować sporo czasu wyłącznie na obcowanie z nią. I nie chodzi mi nawet o koncentrację, bo znam osoby, które potrafią skupić się w każdych warunkach. Mam na myśli aspekt czysto praktyczny. Głupio jest odłożyć książkę w połowie zdania. A w przypadku „Krivoklata” doczytanie do kropki może oznaczać dobry kwadrans. Oczywiście, są pozycje jeszcze bardziej „nieprzyjazne” pod tym względem, chociażby słynne „Bramy raju” Andrzejewskiego, składające się z jednego tylko zdania (przyznam się szczerze – moje podejście do nich zakończyło się sromotną klęską), co nie zmienia faktu, że nie jest to forma wygodna. Mówiąc krótko – poczułam przesyt i postanowiłam odpocząć.

Powrót. Porzucony „Krivoklat” leżał kilka dni na półce, podczas gdy ja pozwalałam odetchnąć mózgowi, robiąc skarpetki na drutach (niezwykle odstresowujące zajęcie – polecam wszystkim zagonionym i zabieganym). Nie trwało to jednak długo. Dość szybko poczułam wewnętrzną potrzebę zanurzenia się ponownie w wykreowany przez Dehnela świat. W każdym związku, czy jest to małżeństwo, przyjaźń, czy relacja między czytelnikiem a książką, czasami potrzeba chwili oddechu. Krótkie rozstanie dobrze nam zrobiło. Po przerwie powieść wciągnęła mnie jeszcze bardziej. Nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do końca.

Smuteczek. Potem był już tylko smuteczek. Żal, że to koniec, że pora rozstać się z „Krivoklatem” i jego światem. Na otarcie łez pozostała mi tylko nadzieja, że Dehnel, będąc wszak pisarzem młodym, w pełni sił twórczych, nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i za czas jakiś znowu nas czymś zaskoczy.


[Opinia pierwotnie opublikowana na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4511
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 12
Użytkownik: koczowniczka 23.05.2016 22:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Moje spotkanie z „Krivokl... | nureczka
... słynna „Miazga” Andrzejewskiego składająca się z jednego tylko zdania...

A czy „Miazga” na pewno składa się z jednego zdania? Czy przypadkiem nie chodzi o „Bramy raju”? I przy okazji ciekawostka: z jednego, ale za to bardzo długiego zdania zbudowane jest opowiadanie Marqueza pt. „Ostatnia podróż statku widma”.
Użytkownik: misiak297 23.05.2016 22:17 napisał(a):
Odpowiedź na: ... słynna „Miazga” Andrz... | koczowniczka
Oczywiście, że z dwóch zdań (nie z jednego) składają się "Bramy raju". Słuszna uwaga.
Użytkownik: koczowniczka 23.05.2016 22:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że z dwóch zd... | misiak297
Tak, ale drugie jest bardzo krótkie. Mnie „Bramy raju” się podobały.
Użytkownik: misiak297 23.05.2016 22:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, ale drugie jest bard... | koczowniczka
Niemniej to nadal dwa zdania:D:D:D Mnie również podobały się "Bramy raju":)
Użytkownik: koczowniczka 23.05.2016 22:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Niemniej to nadal dwa zda... | misiak297
A właściwie dlaczego Andrzejewski dodał drugie zdanie? Od dawna się nad tym zastanawiam. Przecież powieść składająca się z jednego zdania robi większe wrażenie niż składająca się ze zdań dwóch :)
Użytkownik: nureczka 23.05.2016 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: A właściwie dlaczego Andr... | koczowniczka
Oczywiście, macie rację. Bardzo dziękuję za sprostowanie,
Użytkownik: sowa 23.05.2016 23:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, macie rację. ... | nureczka
Aaa, dodałam zamiast zapytać – przepraszam! To co, zmieniamy odnośny fragment recenzji?
Użytkownik: nureczka 23.05.2016 23:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Aaa, dodałam zamiast zapy... | sowa
Tak, bardzo poproszę. Nawet próbowałam, ale nie umiem sama zmienić (nawet nie wiem czy się da :) )
Głupio jest strzelić takiego babola publicznie, ale z drugiej strony wiedzę, że ludzie czytają opinie publikowane na Biblionetce. To motywuje :)
Użytkownik: sowa 24.05.2016 00:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, bardzo poproszę. Naw... | nureczka
Niema problema :-). Tylko wrzuć mi, proszę, w PW treść tego fragmentu ze zmianami.
(Dopisek: Chyba że wystarczy, iż wstawiłam właściwy tytuł).
Użytkownik: nureczka 24.05.2016 15:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Niema problema :-). Tylko... | sowa
Tak jak zrobiłaś jest super. Dzięki za pomoc!
Użytkownik: adondek 26.07.2016 13:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak jak zrobiłaś jest sup... | nureczka
Tak tylko się pytam ; czy nie wydaje się wam , że dyskutowanie wyłącznie o błahostce dotyczącej w dodatku innej powieści, aniżeli ta , której dotyczy recenzja świadczy o tym , że nie najlepiej myślicie o Krivoklacie ?
Użytkownik: UzytkownikUsuniety08​252023091500 13.12.2016 20:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Moje spotkanie z „Krivokl... | nureczka
super książka, zobacz również stronę Reklama usunięta.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: