Dodany: 31.01.2016 21:27|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

Czytatka-remanentka I 16


Całkiem niezły miesiąc, może dlatego, że niektóre książki miałam już wcześniej pozaczynane i w konsekwencji wyszło tego ilościowo więcej.


Echo winy (Link Charlotte) (4,5)
Podobnie jak w przypadku poprzednich powieści Link, nie bardzo potrafię się zdecydować, czy czytałam thriller kryminalny z mocno rozbudowanym tłem psychologiczno-obyczajowym (z naciskiem na psychologię), czy powieść psychologiczno-obyczajową, dla zwiększenia napięcia przyprawioną wątkiem kryminalno-sensacyjnym.
„Echo winy” składa się bowiem z dwóch odrębnych wątków, które dopiero w pewnym momencie zaczynają się ze sobą splatać. W jednej z nich w spokojne życie dość typowej angielskiej rodziny z klasy wyższej średniej – bankowca i polityka Frederika, jego niepracującej żony Virginii i córeczki Kim – wkrada się ferment, ucieleśniony w postaci zagadkowej niemieckiej pary. Nathan i Livia sprzedali wszystko, co mieli, i wyruszyli jachtem w podróż marzeń (jak się okaże, nie było to jednak wspólne marzenie …); utrzymują się z tego, co ona zarobi dorywczo podczas postojów, najmując się do pomocy u zamożniejszych mieszkańców portowych miast i wiosek – także w letniej siedzibie Quentinów. Wkrótce jednak łódź ulega katastrofie, Livia trafia do szpitala, a jej małżonkowi, który przedstawił się jako autor powieści kryminalnych, Virginia proponuje dach nad głową. Gdy Quentinowie opuszczają wyspę i wracają do domu, Nathan udaje się w ślad za nimi. A zajęty polityką Frederik całe tygodnie spędza w Londynie…
Pozornie żadnego związku z tym rodzinnym problemem nie mają historie wplecione pomiędzy poszczególne jego akty. Dziewięciolatka obiecuje pomoc nieznajomemu, który podaje się za księdza z Londynu; niebawem wychodzi do kościoła i już nie wraca… Młoda samotna matka zostawia na plaży śpiącą czteroletnią córkę i idzie do kiosku po kanapki, by po powrocie stwierdzić, że dziecko zniknęło… Wkrótce obie dziewczynki zostają znalezione martwe. A tymczasem kolejna spotyka tajemniczego dobroczyńcę, który obiecuje jej urządzić przyjęcie urodzinowe we własnym domu. I wreszcie znika córka Quentinów. Czy to ma związek z nierozważnym krokiem jej matki (nie pierwszym w życiu, jak się dowiemy)? I czy wyścig z czasem zakończy się pomyślnie?
Sam wątek kryminalny średnio mnie przekonał, choć może za mało się znam na psychopatologii, by orzec, czy taki jego przebieg jest naprawdę możliwy. Za to studium postaci – zwłaszcza Virginii, z jednej strony demonstrującej objawy ciężkiej fobii społecznej, z drugiej z taką łatwością dającej się owładnąć zupełnie obcemu człowiekowi tylko dlatego, że jest on sprytnym manipulatorem, i Nathana, skrajnego egoisty i mitomana, pasożytującego na każdym, kto sobie na to pozwoli – bardzo udane.

Dziennika ciąg dalszy (Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk)) (5,5)
Najnowsza część dziennika sędziwego (lecz nadal będącego w świetnej, jak na swój wiek, formie) pisarza to z jednej strony kontynuacja części poprzednich – bieżące zapiski „co, kto, gdzie i kiedy”, reminiscencje z lektur, refleksje wzbudzone wiadomościami z prasy czy telewizji, relacje ze spotkań autorskich – a z drugiej, pomimo owej świetnej formy, świadectwo nieuchronności przemijania. Wciąż pogrzeby – znajomych, przyjaciół, ba, nawet i dzieci przyjaciół. Odchodzi też i ukochana Rena; niestety, wcześniej duchem, niż ciałem. Jakież to bolesne, po tylu latach rozumienia się bez słów, nagle odkryć, że przestaje się być dla najbliższej osoby tym człowiekiem, którego pokochała! A nawet w tych rzadkich chwilach, gdy go rozpoznaje, jest myślami w jakimś miejscu i czasie, do którego on już nie ma dostępu… To udręka, którą trudno zapomnieć – a jednak osamotnionemu mężowi wciąż ukazuje się w pamięci obraz nie tej nieporadnej, zdezorientowanej staruszki, lecz młodej, pełnej życia dziewczyny, która pokochał przed sześćdziesięciu paru laty. Nie sposób się nie wzruszyć! I trudno się nie zachwycić żywością i przenikliwością myślenia, łatwością formułowania wypowiedzi, kulturą słowa tego prawie dziewięćdziesięcioletniego człowieka. Po lekturze kilkusetstronicowy tom jeży się fiszkami, znaczącymi warte zapamiętania cytaty.

Make-up (Šehabović Šejla) (4)
Garstka wierszy na tematy ogólnożyciowe – trochę o miłości, trochę obrazków z podróży i z życia codziennego. Dobre, choć niektóre, jak na mój gust, za bardzo zawikłane.

Z jarmarku (Szolem Alejchem (Szulem-Alechem, Szolem-Aleichem; właśc. Rabinowicz Szołem)) (4)
Niedokończona powieść autobiograficzna literackiego ojca „Skrzypka na dachu”, czyli obrazki z życia Żydów w niemal egzotycznym dla nas środowisku – w carskiej Rosji na terenach dzisiejszej Ukrainy. Styl trochę cięższy niż w „Dziejach Tewje Mleczarza”, w pewnym momencie myślałam, że już nie dam rady, ale ostatecznie przetrwałam te dwa czy trzy męczące rozdziały i zrobiło się ciekawiej.

Pingpongista (Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk)) (5)
Jeszcze raz Jedwabne, tym razem fabularnie ucharakteryzowane. W powieści nosi znaczącą nazwę Cheremiec („cherem” – hebr. „klątwa”); nazwisko rodziny najbardziej zaangażowanej w zbrodnię sprzed lat zakamuflowane zostało za pomocą jeszcze bardziej przejrzystego, historyczno-literackiego klucza, a w dziennikarce, pani Ani, bez trudu można rozpoznać autorkę dokumentu, który dostarczył Henowi materiału do napisania tej powieści. Tylko historie bohaterów nie są dosłownym powtórzeniem losów prawdziwych mieszkańców miejscowości, ale przecież nie muszą – powieść rządzi się swoimi prawami. Dzięki tej fabularnej aranżacji udało się autorowi w stosunkowo małej przestrzeni pomieścić obszerne spektrum ludzkich postaw i zachowań, nie spłycając przy tym głównego problemu – kwestii nietolerancji, odpowiedzialności, poczucia winy. Kawałek dobrej literatury.

Tate, jedziemy do Krakowa (Mazan Leszek, Czuma Mieczysław) (5,5)
Piękne, bogato ilustrowane kalendarium historii krakowskich Żydów. Ze względu na poważną, miejscami dramatyczną tematykę autorzy nie mogli w pełni się popisać swoim wspaniałym poczuciem humoru, tak pięknie demonstrowanym przy wcześniejszych prezentacjach innych wycinków dziejów Krakowa i okolic. Nie odczuwa się jednak tego jako niedostatku; anegdotki i dowcipne frazy znalazły się tam, gdzie się dało, a reszta tekstu urzeka bogactwem informacji i dopracowaną stroną graficzną. Szkoda tylko, że w tego rodzaju publikacji wydawca nie dołożył wszelkich starań, by ustrzec się literówek.

Zwierz w łóżku (Sumińska Dorota) (4)
Próba przedstawienia relacji międzyludzkich jako paraleli do … analogicznych relacji w świecie fauny. Jednak o ile w zoologicznych partiach felietonów znać fachowość, o tyle te odnoszące się do ludzi momentami grzeszą uproszczeniami i nadinterpretacjami. Więc choć sama koncepcja ciekawa, chyba jednak wolę, gdy weterynarz lub zoolog pisze o zachowaniach zwierząt, a psycholog – ludzi.

Przedstawiamy humor polski: Pory roku (antologia; Karpiński Światopełk, Lec Stanisław Jerzy, Żywulska Krystyna (właśc. Landau Sonia) i inni) (4)
Jak to w przypadku antologii: jedne teksty wyborne, inne dobre, jeszcze inne takie sobie. Niektóre dziś już mniej śmieszą, bo śmieszyły tylko w specyficznych realiach, a niektóre mogą trafić tylko do ludzi z określonym rodzajem poczucia humoru. Ale ogólne wrażenie pozytywne.

Żniwa zła (Rowling Joanne (pseud. Rowling J. K., Skamander Newt, Whisp Kennilworthy, Galbraith Robert)) (4,5)
Cormoran Strike znów w akcji. Tym razem na tropie wyjątkowo groźnego psychopaty, który postanowił zaanonsować swoje istnienie przerażającą przesyłką, zaadresowaną nie do Strike’a, lecz do Robin. Tylko tego brakowało biednej dziewczynie, zwłaszcza w sytuacji, gdy narzeczony coraz natarczywiej daje jej do zrozumienia, że jej praca jest dla niego solą w oku! Strike jednak prawidłowo rozszyfrowuje intencje zbrodniarza i od razu typuje kilka postaci, po których jest skłonny spodziewać się takiego postępowania. Początkowo wydaje nam się, że trop jest zbyt oczywisty, ale jeśli nawet szybciej od samego Cormorana (i dzielnie wspomagającej go Robin) odkryjemy tożsamość sprawcy, i tak czeka nas na koniec solidna niespodzianka. Tym razem autorka się trochę ponad miarę rozgadała, pozwalając sobie na dłużyzny, zwłaszcza w scenach z codziennej pracy Robin i z jej przedślubnych perypetii, ale cała reszta – zwłaszcza te klimatyczne opisy scenerii – bez zarzutu.

Tylko ja sama (Ligocka Roma) (5)
Przejmująca opowieść o echach Holokaustu, które znów odżywają w pamięci autorki, gdy w 60 lat po śmierci ojca samotnie walczy o przywrócenie mu dobrego imienia. Jeszcze raz o tym, jak paskudni potrafią być ludzie – przez zwykłą złość czy zawiść zrujnować komuś życie (a w tym przypadku zrujnowanie należy rozumieć nie tylko metaforycznie, ale i dosłownie: dla wycieńczonego pobytem w obozie koncentracyjnym organizmu Dawida Lieblinga peerelowskie więzienie okazało się nie do zniesienia – zmarł w parę tygodni po oczyszczeniu go z zarzutów), powtarzać wredne plotki bez pokrycia, obrażać kogoś, kogo nawet osobiście nie znają. Także o tym, jak piękne i twórcze potrafi być spotkanie dwojga ludzi nie pierwszej już młodości, których łączą traumatyczne okupacyjne wspomnienia. Piękny styl, wyraziste obrazy. Postawiłam piątkę, a potem, ponieważ wiem, jak wygląda autorka, postanowiłam znaleźć w internecie fotografię człowieka, z którym połączyło ją uczucie. I… psińco! Dawid Schwarz nie istnieje i nie istniał. To znaczy, może i tak, ale nie z tym nazwiskiem i nie z tą biografią. Po co ta fikcja, skoro cała historia dotycząca losów rodziny autorki i jej samej jest prawdą? Nie chciała zdradzać, kim był ukochany? No to po cóż było mu dorabiać sztuczne personalia i wymyślać stanowisko na tyle eksponowane, by każdy mógł sprawdzić, kto je piastował w okresie wspominanym w… no, w takim razie nie w autobiografii, tylko w powieści? Poczułam się jakoś rozczarowana, ale oceny nie zmieniłam.

Koń Pana Boga (Dichter Wilhelm) (4)
Szkoła bezbożników (Dichter Wilhelm) (4)
Idąc za ciosem, postanowiłam dołożyć do swoich styczniowych lektur kolejną pozycję (a nawet dwie składające się na całość) o tematyce około- i postholokaustowej. Autora – nieco starszego od Ligockiej, a młodszego od Hena – wojna zastała w rodzinnych stronach, to jest w okolicach Borysławia, wówczas polskiego, po wojnie sowieckiego, dziś ukraińskiego. A potem – to samo, co we wszystkich innych okupacyjnych wspomnieniach polskich Żydów: strach, głód, upokorzenie, wrogość lub obojętność tych, którzy Żydami nie byli, ciągłe rozstania z bliskimi, jedne na długo, inne na zawsze. Po wojnie repatriacja do Polski, jakże innej niż ta, której skrawki pamiętał sprzed wojny. Z jednej strony – bezpłatne wykształcenie dla wszystkich, z drugiej - zapychanie dziecięcych mózgów stalinowską ideologią. I znów szykany ze strony polskich kolegów, które ustały dopiero w warszawskim liceum. Wyrazista, bogata historia, a jednak nie porywa tak bardzo, jak te opowiadane przez dwoje wcześniej wspomnianych autorów. Wręcz męczy. To chyba głównie kwestia stylu autora, pozbawionego formalnych uchybień, ale niemającego w sobie „tego czegoś”, co przyciąga i urzeka.

Dom przy Hope Street (Steel Danielle) (3)
Potrzebowałam czegoś lekkiego i krótkiego, a miałam akurat pod ręką zakupioną na prezent tę powieść; jak się okazało, treści w zasadzie ma tyle, co niezbyt długie opowiadanie. Wypróbowany przez autorkę schemat niby działa, ale na mnie jakoś coraz mniej. Główna bohaterka, Liz, nie dość, że (oczywiście) niezmiernie atrakcyjna, jest prócz tego kobietą sukcesu (kancelaria prawna, duży piękny dom etc.) i matką pięciorga dzieci. Jeden błąd popełniony przez jej męża – i nagle ta cała śliczna układanka rozsypuje się w kawałki. Szaleniec, który odebrał życie Jackowi, ukarał się sam, ale to właściwie wszystko jedno; Liz straciła w jednej osobie ukochanego, ojca swoich dzieci i jedynego partnera w pracy. A los jeszcze nie wyczerpał zasobu bolesnych niespodzianek, jakie ma zamiar zesłać na jej rodzinę. Ani kłód, które będą jej rzucać pod nogi najbliżsi, gdy będzie chciała na nowo ułożyć sobie życie.
Jeśli znamy choć jedną powieść Steel, trudno mieć wątpliwości, jak się i ta skończy. Gdyby fabuła nie była tak strasznie schematyczna, a opisy tego, co się dzieje między istotnymi wydarzeniami, tak okrutnie porozwlekane, byłaby to całkiem miła opowiastka z pozytywnym przesłaniem. A tak – przesłanie ginie w gadaninie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1966
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: miłośniczka 10.10.2016 09:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Całkiem niezły miesiąc, m... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot, a tak z ciekawości - czy Tobie udało się odkryć tożsamość sprawcy ("Żniwa zła") przed samym Cormoranem?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.10.2016 10:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, a tak z ciekawości -... | miłośniczka
A gdzie tam, ja to zwykle odkrywam jako ostatnia, no chyba że jest już totalnie łopatą wyłożone.
Użytkownik: Neelith 10.10.2016 13:43 napisał(a):
Odpowiedź na: A gdzie tam, ja to zwykle... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ostatnia to ja jestem! Zawsze wybałuszam gały gdy ktoś twierdzi, że fabuła była przewidywalna, od razu było wiadomo kto zabił, itp. Nie posiadam takich zdolności :)
Użytkownik: miłośniczka 10.10.2016 13:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnia to ja jestem! Za... | Neelith
No, ja też się daję konkretnie manipulować pisarzowi. Robią ze mną, co tylko zechcą. Zdziwiłam się trochę, bo zrozumiałam wpis Dot tak, że można było wcześniej wywnioskować, kto jest mordercą w "Żniwach zła". A ja właśnie wczoraj (a właściwie: dziś nad ranem) skończyłam lekturę i zastanawiałam się JAK, do jasnej ciasnej? ;-) Tropy były tak umiejętnie podrzucane, mylone, dawkowane, a najważniejsze informacje ujawnione dopiero przy końcu, że podejrzewałabym o jasnowidzenie każdego, kto to odkrył wcześniej, niż zostało odkryte na kartach książki... Swoją drogą, owładnęła mną ta powieść. Jest świetna.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.10.2016 13:56 napisał(a):
Odpowiedź na: No, ja też się daję konkr... | miłośniczka
To nie ja wywnioskowałam, tylko Miciuś, dlatego choć mi się to wydawało niemal możliwe, napisałam "nawet gdyby...". On ma zdecydowanie talent detektywistyczny, w 9 na 10 kryminałów trafnie typuje mordercę, a ja odwrotnie :-).
Użytkownik: jolekp 10.10.2016 14:37 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie ja wywnioskowałam,... | dot59Opiekun BiblioNETki
O, to mnie zaintrygowałyście, bo ostatnim kryminałem, w którym zaskoczyło mnie rozwiązanie była "Wyspa skazańców" (a to było lata temu). Trzeba by obadać jak sobie pani Rowling radzi, kiedy nie ma magii do dyspozycji :).

[mój schowek płacze :(]
Użytkownik: miłośniczka 11.10.2016 09:26 napisał(a):
Odpowiedź na: O, to mnie zaintrygowałyś... | jolekp
Niedźwiedziu, koniecznie to przeczytaj! :-)
Użytkownik: miłośniczka 11.10.2016 09:25 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie ja wywnioskowałam,... | dot59Opiekun BiblioNETki
Mnie w "Wołaniu kukułki" aż tak bardzo nie zaskoczyła, ale "Żniwa zła" mam w głowie już drugą dobę po skończeniu lektury i wciąż nie mogę z niej ich wytrząsnąć. To się chyba nazywa kac książkowy?

Chapeau bas dla Miciusia! Jak on to robi??? :-)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 11.10.2016 09:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie w "Wołaniu kukułki" ... | miłośniczka
Możesz zweryfikować ;)

Kac czytelniczy
Użytkownik: Marylek 11.10.2016 10:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie w "Wołaniu kukułki" ... | miłośniczka
To ciekawe, jak bardzo jesteśmy różni. Kryminały lubię i dużo ich czytam, ale "Wołanie kukułki?" tak mnie znudziło, że nie dokończyłam. Z lektury tej książki pamiętam tylko jedną myśl, moją własną: Po co ja to czytam? :)
Użytkownik: miłośniczka 11.10.2016 13:59 napisał(a):
Odpowiedź na: To ciekawe, jak bardzo je... | Marylek
To rzeczywiście się różnimy! :-) Ja czuję się zniechęcona ostatnio do powieści Christie na ten przykład, co kiedyś wydawało mi się niemożliwe. Do kryminałów Rowling podchodziłam ze sceptycyzmem, a zostałam bardzo mile zaskoczona! I o ile lektura "Wołania kukułki" była po prostu dobra i przyjemna, o tyle "Żniwa zła" mnie zmiotły...
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: