Dodany: 20.02.2015 09:11|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Czytatnik: Półka pełna książek do przeczytania

3 osoby polecają ten tekst.

Św. Augustyn wyjaśnia i pyta


Wyznania (Augustyn św. (Augustyn z Hippony)) ma wiele fragmentów hymnicznych, które nadają się raczej do indywidualnego odbioru/przeżywania/rozważania - tym się nie zajmę. Doktor Kościoła opowiada także swoją historię, która może być budującym świadectwem. Ważniejsze jednak dla mnie były drogi dotarcia św. Augustyna do wiary poprzez logiczne rozumowanie i filozoficzne rozważania. Poniżej kilka fragmentów, które dla mnie są interesujące i zachęcają mnie do przemyśleń, lub też są odpowiedzią daną mi na nurtujące kwestie bądź wyjaśnieniem, wartym użycia w dyskusji. Natomiast łatwo się zorientować, iż interesuje mnie głównie pogodzenie nauki z religią oraz problem dosłownej interpretacji Pisma.

"To nieprawda, że takie niegodziwe brednie ułatwiają poznawanie nowych słów. To raczej dzięki takim, jakie tam się pojawiają, słowom mniej się ludzie wahają przed popełnianiem niegodziwości." [I.16]
Tu św. Augustyn uprzedza współczesne badania psychologiczne, potwierdzające, że ludzie będą skłonni do naśladownictwa, jeżeli usłyszą o jakimś rzeczywiście podejmowanym działaniu, np. fale samobójstw, aktów przemocy wobec dzieci czy strzelanin w szkołach.

"Trudno się dziwić, że tak się pogrążyłem w marności i odchodziłem daleko od Ciebie, skoro jako wzory do naśladowania przedstawiano mi ludzi, którzy wstydzili się jak hańby tego, że opowiadając o dobrych swoich czynach popełnili błąd gramatyczny albo użyli wyrażeń prowincjonalnych, a dumnie kroczyli w obłoku pochwał, jeśli o swoich niegodziwych pasjach mówili zdaniami zaokrąglonymi, błyszczącymi obfitą ornamentyką." [I.18]
świetnie pasuje tu fragment "Hamleta":
"Bo w naszej tłuszczem obrosłej epoce
Trzeba tłumaczyć się z cnoty i kłaniać
W pas przed występkiem, przepraszać grzesznika
Za to, że pragnie się go uratować."
Dziś jest to jeszcze bardziej aktualne - pięknie mówić o ekscesach (np. celebrytów), pogardzać kimś, kto przebojowym być nie potrafi. No i oczywiście kult relatywizmu oraz tolerancjonizmu piętnuje ganiącego lub moralizującego.

"Kiedy więc wykazywano mu [manichejczykowi Faustusowi], że to, co mówił o niebie, gwiazdach, jak też ruchach słońca i księżyca, było błędne, to nie ulegało wątpliwości, że zuchwalstwo jego miało charakter bluźnierczy, chociaż same te zagadnienia nie dotyczyły doktryny religijnej. Nie tylko bowiem nie znał spraw, o których nauczał, i nie tylko głosił tezy fałszywe, lecz w szaleńczej pysze posuwał się do tego, że kazał je traktować jako wypowiedzi osoby boskiej. Ilekroć zauważam, że jakiś brat chrześcijanin nie zna tych zagadnień i plącze w nich jedne rzeczy z drugimi, cierpliwie słucham jego wywodów i myślę sobie, że nic mu nie zaszkodzi taka niewiedza o układach i procesach materialnego świata, byleby tylko o Tobie, Panie, Stwórco wszechrzeczy, nie myślał rzeczy niegodnych. Niebezpieczeństwo powstaje, gdy jakiś człowiek sądzi, że taka wiedza należy do samej istoty tego, w co powinien on wierzyć, żeby zbawić duszę, i gdy lekkomyślnie wyrokuje o sprawach, na których się nie zna." [V.5]
Komentarz to celny przeciw wszelkim Natankom i tym, którzy odsądzają innych od czci i (zwłaszcza) wiary, gdy odkrycia naukowe sprzeczne są z dosłownym (lub potencjalnie dosłownym, tj. w interpretacji odsądzających) rozumieniem Pisma. Nb: w dostępnych w necie pdfach z "Wyznaniami" ten fragment jest pominięty! A dla mnie na tę chwilę jest najważniejszym cytatem z książki.

"Zrozumiałem, że wiarę katolicką, która przedtem wydawała mi się całkowicie bezbronna wobec zarzutów manichejczyków, można rzeczowo uzasadniać. Oto na jedną po drugiej zagadkę Starego Testamentu padało światło właściwej interpretacji, a były to takie zagadki, które wtedy, gdy przyjmowałem je według litery, zabijały mnie duchowo." [V.14]
To racja, piekielna złość mnie ogarnia w dyskusjach z osobami, które bronią dosłownego odczytywania przypowieści czy alegorii, przecząc jawnym dowodom (szczególnie wkurzające: "dla Boga nie ma nic niemożliwego, więc mógł ruszać słońcem itp.").

"Cieszyłem się też, że przedstawiano mi dawne księgi Prawa i Proroków w świetle zupełnie odmiennym od tego, w którym przedtem wyawały mi się one absurdalne - wtedy gdy krytykowałem Twoich świętych za poglądy, jakie ja sam im przypisywałem. A oni mieli poglądy zupełnie odmienne. Z radością też słyszałem, że w kazaniach Ambroży często powoływał się na tekst: "Litera zabija, duch ożywia" - jakby to była reguła, którą szczególnie mocno chciał podkreślić. Kiedy wyjaśniał takie teksty, które wtedy, gdy je brałem wg litery, zdawały się głosić naukę przewrotną, i uchylając zasłony tajemnicy, odsłaniał ich sens duchowy, nic w tym, co mówił, nie budziło mojego sprzeciwu, chociaż z drugiej strony nie wiedziałem jeszcze, co jest prawdą." [VI.4]
Kolejny fragment w tym samym duchu i temacie - NIE interpretować Biblii wszędzie dosłownie! Trzeba studiów nad historią, kulturą i wsparcia interpretatorskiego, by w Piśmie widzieć coś więcej niż "bajki antycznych pasterzy" (słowa mojej ciotki po przeczytaniu ST).
Nb. "Litera zabija, duch ożywia" powtarza ważne dla mnie założenie państwowego wymiaru sprawiedliwości, aby litera prawa nie przesłoniła jego ducha.

"Skarć mądrego, a będzie cię miłował" [VI.7 za Prz 9,8]
Nie wiem, czy powinienem się nobilitować, bo mądry wcale mogę nie być, natomiast osobiście niesłychanie ważne jest dla mnie, by uwagi do mnie mówić mi wprost - wtedy mogę podjąć działania naprawcze. I nigdy nie obrażę się za to, iż ktoś zwróci mi uwagę lub wytknie błąd - w końcu jest to de facto zysk dla mnie!

"Usiłowałem więc pojąć to, co mi mówiono: że przyczyną czynienia zła jest wybór dokonywany przez naszą wolę, a przyczyną doznawania zła jest Twój sprawiedliwy wyrok." [VII.4]
Fragment o przyczynie doznawania zła dla mnie dyskusyjny - jakkolwiek twierdzenie, iż "istnieje wiele krzywd niezawinionych" może omijać brak pełnej informacji o winie, którą to pełnię postulujemy jedynie w Bogu, to jednak skłaniałbym się ku (wspomnianemu u św. Augustyna) przypadkowi, jako narzędziu alokacji negatywnych następstw złych czynów, popełnianych dzięki wolnej woli.

"Stało się dla mnie jasne, iż rzeczy, które ulegają zepsuciu, są dobre. Gdyby były najwyższymi dobrami, nie mogłyby ulec zepsuciu. Nie mogłyby też się zepsuć, gdyby w ogóle nie były dobre. Będąc najwyższymi dobrami, byłyby niezniszczalne; gdyby zaś zupełnie nie były dobrami, nie byłoby w nich niczego, co można by zepsuć. Zepsucie jest skzodą; a przecież nie byłoby szkodą, gdyby nie polegało na zmniejszeniu dobra. Albo więc zepsucie nie wyrządza żadnej szkody (co oczywiście jest stwierdzeniem niedorzecznym), albo (co jest oczywistą prawdą) wszelkie rzeczy, które ulegają zepsuciu, są pozbawiane jakiegoś dobra. Jeśli zaś zostaną pozbawione wszelkiego dobra, w ogóle przestaną istnieć. Bo przecież jeśliby nadal istniały i już nie mogły ulec zepsuciu, byłyby lepsze, niż były przedtem, gdyż trwałyby w stanie niezniszczalności." [VII.12]
Świetne ćwiczenie z logiki, bardzo elegancki wywód, który zwraca uwagę na interesujące zagadnienie, choć zdaje mi się naciągany - np. niezniszczalność nie może być atrybutem ulegającym zepsuciu, gdyż ex definitione nie mogłaby być tak nazwana. Ergo - coś ulegającego stopniowemu zepsuciu może być nieustannie niezniszczalne, więc ostatnie zdanie znajduje kontrprzykład. Zresztą - teoretycznie takim bytem jest szatan...
Ogólna uwaga do rozważań św. Augustyna - na pewno wiele pomogłoby mu w przekazaniu czy pojęciu pewnych rozumowań, gdyby znał choćby podstawy teorii mnogości (np. fakt, iż dowolny ograniczony podzbiór liczb rzeczywistych jest równoliczny z całym R).

"Nieraz chodziła [św. Monika] do owej beczki razem z pewną służąca. Gdy były tam tylko one dwie, służąca, jak to się nieraz zdarza, rozzłościła się na swoją małą panią, a chcąc ją dotknąć boleśnie, nazwała ją pijaczką. Nagle, ukłuta tą obelga, dziewczyna uświadomiła sobie, jak wstrętny jest ów nałóg. I od razu się go wyzbyła. Jak schlebiający przyjaciele nieraz czynią nas gorszymi, tak obrażający nas wrogowie nieraz się przyczyniają do naszej poprawy." [IX.8]
Tró! Umiejętność obiektywnej autorefleksji i rozważnego przyjmowania krytyki jest ważna w życiu. Jest to też ciekawa refleksja nt. nałogu. Przypomina mi to także historię mojej mamy: gdy miała ok 15-16lat, jej 2 lata starsza siostra dawała jej czekoladę w zamian za to, by z nią paliła papierosy. Moja mama robiła to do momentu, gdy pewnego razu, będąc sama, zachciała papierosa - wówczas pojęła, że fajki zaczynają nad nią panować. Od tej chwili całkowicie odstawiła palenie i nigdy doń nie wróciła. Mówi jednak, że nawet po kilkudziesięciu latach zdarza się, że ją ciągnie do nikotyny...

"Był to człowiek o wspaniałomyślnych odruchach, a zarazem bardzo skory do gniewu. Ona jednak wiedziała, że gniewnemu mężowi nie należy się sprzeciwiać ani czynem, ani nawet słowem. Jeśli gniewał się niesłusznie, czekała, aż się wykrzyczy i uspokoi, i dopiero wtedy wyjaśniała mu swoje postępowanie." [IX.9]
Pewnie można to stosować wobec obu stron w związkach. Metoda psychologiczna nader aktualna! Ale ogólnie cały ten podrozdział, opisujący matkę św. Augustyna, jest wspaniały. Wg mnie jest najważniejszym fragmentem "Wyznań" dotyczącym tematu "jak żyć wśród ludzi".

"Kiedy jestem zły, już samo to, że się sobie nie podobam, jest wyznaniem złożonym wobec Ciebie. Kiedy jestem dobry, wyznaniem wobec Ciebie jest to, że nie przypisuję sobie zasługi." [X.2]
Jest to dla mnie nawiązanie do idei "zło robię sam, dobro robi we mnie Bóg", oraz dalszych nawiązań o treści "żadna pozytywna i odkrywcza idea, wynalazek, działanie nie jest własną zasługą człowieka, lecz zawsze jest za poduszczeniem boskim". Nie zgadzam się z tym absolutnie. Przy czym: "zło robi we mnie szatan, dobro robi we mnie Bóg" czyni człowieka kierowanym tylko chemizmem/instynktem zwierzęciem (albo nawet robotem!). Za słuszne natomiast uważam zdanie "za zło i dobro odpowiadam sam, gdyż moja wolna wola jest motorem działania, przy "wsadzie" poduszczeń własnych, boskich i szatańskich".

"Zwróciłem się tedy do wszystkich razem rzeczy tłoczących się u wrót moich zmysłów: "Powiedziałyście mi o moim Bogu, że wy Nim nie jesteście. Powiedzcie mi coś o Nim samym". Wielkim głosem zawołały: "On nas stworzył". Moim pytaniem było samo wpatrzenie się w te rzeczy, a ich odpowiedzią - ich piękność." [X.6]
Tu znowu rzecz, co do której będę się spierał - "Bóg stworzył taki piękny świat dla człowieka". Aha - piękne są ptaki wyrzucające słabsze pisklęta z gniazd, robaki toczące wzdętą padlinę, kolory, z których człowiek dostrzega 1% spektrum (to a propos "pięknych kwiatów na łące", które gros barw emitują w nadfiolecie), powodzie i trzęsienia ziemi, itd. Nie mówiąc już o tym, co jak zachwyca, gdy nie zachwyca? Mam znajomych impregnowanych na piękno gór czy lasów, mimo owego "pięknie stworzonego świata". Oczywiście należy odróżnić wrażenia estetyczne od umiejętności dostrzeżenia piękna nawet w rzeczach ohydnych - chociażby piękna uorganizowania ekosystemu. Jednak uważam, że pojęcie "piękna" jest 1. relatywne i zależne tak od jednostek, jak i od czasu 2. wtórne wobec rzeczy obserwowanej - nie jest własnością pierwotną czy immanentą tej rzeczy, tylko atrybutem nadanym owej rzeczy w naszym umyśle w procesie obserwacji (czyli piękno jest relacją a nie właściwością). Jasne, że można ideę "stworzenia pięknego świata" zmodyfikować, aby nadal było miejsce dla Boga (np. jako stworzenia owego piękna jako potencjału naszego umysłu właśnie), jednak używanie tak prost(acki)ego argumentu ZA ISTNIENIEM Boga raczej ośmiesza wiarę...

"Oto dochodzę do rozległych pól, do przestronnego pałacu mojej pamięci, gdzie się przechowują niezliczone obrazy najróżniejszych rzeczy, przyniesione przez zmysły. Tam się odkłada też to, co sobie wyobrażamy, powiększając albo pomniejszając wrażenia zmysłowe czy w jakikolwiek inny sposób je zmieniając, jak też inne rzeczy, które oddajemy tam na przechowanie, by trwały, dopóki ich nie wchłonie i nie pogrzebie zapomnienie." [X.8]
Słabo do mnie przemawiają sążniste wywody świętego dotyczące pamięci, czasu i prawdy - mąci, kręci się w kółko i podchodzi z pewnymi (bywa słabymi) założeniami. Ale powyższa obserwacja jest bardzo celna! Kilka ciekawych eksperymentów dotyczących "memoria fragilis est", osobliwie w zeznaniach świadków przestępstw, przytoczone jest w Zakazana psychologia: Pomiędzy nauką a szarlatanerią (Witkowski Tomasz) . Szkoda, że palestra nie zna za bardzo "Wyznań", bo rozumiano by wtedy, że człowiek potrafi wygenerować sobie wręcz fałszywe wspomnienia.

"Czemuż więc się prawdą nie radują? Czemu nie są szczęśliwi? Dlatego że się pilniej oddają innym sprawom, które ich oplątują niedolą mocniejszą od majaczejącego w ich pamięci szczęścia. Ale jeszcze jest w ludziach trochę światła - niech tylko pójdą za nim, za nim, aby ciemności ich nie spowiły. Lecz prawda budzi nienawiść - czemu? Czemuż z wrogością ludzi spotyka się Twój sługa głoszący prawdę, jeśli ludzie kochają szczęście, nie będące przecież niczym innym jak radowaniem się prawdą? Może oni w taki sposób kochają prawdę, że ilekroć coś innego pokochają, chcą, by było prawdą to, co kochają? I właśnie dlatego, że nie chcą być oszukiwani, nie lubią kiedy się im udowadnia, że zostali oszukani? Krocząc swoją drogą, zaczynają nienawidzić prawdy z powodu owej rzeczy, którą jako rzekomą prawdę kochają. Kochają prawdę, gdy ich oświeca; nienawidzą jej, gdy im wykazuje ich błąd." [X.23]
Nihil novi sub sole! Dawno temu napisałem dla siebie eseik, który mówił o tym, że ludzie tworzą sobie "małe sensy życia", aby nie poczuć dojmującej pustki egzystencji i bezcelowości istnienia: stawiają przed sobą zadania, np. wybudowania domu, dorobienia się, przeczytania Prousta ;) a gdy wypełnią wszystkie, wówczas szukają dla siebie kolejnych wyzwań. Chodzi o znalezienie motoru życia. Skonfrontować to można z ideą chrześcijańską (albo ogólnie ideą religii), iż cel życia leży poza nim - wówczas naturalnie życie nigdy nie straci swego sensu! QED
Natomiast spostrzeżenie dotyczące tego, iż człowiek tym bardziej nienawidzi prawdy, im bardziej godzi ona w jego przekonania czy działanie, jest tak aktualne, że aż boli.

"Widzę niebo i ziemię. One same wołają, że zostały stworzone. Zmieniają się bowiem i przekształcają. Jeżeli zaś coś istnieje, co nie zostało stworzone, nie ma w tym nic, czego by przedtem w tym nie było; a zmienianie się i przekształcanie właśnie to oznacza: że pojawia się coś, czego przedtem nie było." [XI.4]
Bardzo pokrętne rozumowanie, raczej zabawa definicją "bycia stworzonym". Natomiast jest to naturalne przygotowanie przez św. Augustyna gleby pod dalsze wywody. Interesująca również (już nie cytuję) propozycja rozumienia, iż Wszechświat jest nieustannie przez Boga wypowiadanym Słowem (tym z ewangelii janowej).

"Ani też nie uczyniłeś całego wszechświata w całym wszechświecie, bo zanim wszechświat został stworzony, nie było w nim miejsca, w którym mógłby być stworzony. Ani też nie miałeś w rękach nic takiego, z czego mógłbyś niebo i ziemię uczynić. Bo skądże mógłbyś wziąć cokolwiek — aby z tego coś innego uczynić — zanim jeszcze to stworzyłeś?" [XI.5]
Może autor miał wizję współczesnego poglądu na początek Wszechświata? Sami fizycy - specjaliści od Wielkiego Wybuchu nie potrafią określić, co działo się w pierwszych 10^(-43)s czyli w Erze Plancka. Kojarzy mi się to z dowodzonym na zajęciach z równań różniczkowych cząstkowych twierdzeniem o nieskończonej prędkości propagacji ciepła. Wnioski z niego (tj. zmiana temperatury w dowolnym punkcie układu ma natychmiastowy wpływ na stan całego układu) zdają się być sprzeczne z fizykalną intuicją. Założeniem, które prawdopodobnie można/należało by zmienić, jest to o ciągłości czasu. Otóż czas może być skwantowany, przy czym kwantem czasu może być czas Plancka (najkrótszy możliwy czas reakcji fizycznej) albo tzw. chronon.

"Czyż to nie Ty sam, Panie, pouczyłeś mnie, że zanim ukształtowałeś ową bezkształtną materię w różne formy, nie było ani barwy, ani kształtu żadnego, ani ciała, ani ducha? Nie był to jednak stan nicości; istniała jakaś bezkształtna materia, nie mająca żadnych cech.
Jakąż nazwę należało jej nadać, aby nawet mniej bystre umysły mogły mieć o niej jakieś wyobrażenie? Czyż nie było konieczne nazwanie jej słowem dobrze znanym? A we wszystkich częściach świata cóż mogło być bliższego bezkształtności niżeli niebo i otchłań morza?" [XII.3/4]
Cóż, św. Augustyn nie mógł tego wiedzieć, ale owa bezkształtna materia dobrze opisuje wydarzającą się przez pierwsze 300000 lat istnienia Wszechświata emisję kosmicznego promieniowania tła. I bardzo celna jest uwaga o tym, iż opisy takich wydarzeń dla laików nie mogą zawierać zbyt wiernych obrazów, a jedynie metafory.

"Dwa te byty: jeden na samym początku ukształtowany, a drugi do głębi bezkształtny; niebo, lecz nie to ziemskie, ale niebo nad niebiosami, i ziemię, ale ziemię niewidzialną i nieukształtowaną — dwa te byty, jak sądzę, wymienia Twoje Pismo Święte, nie umieszczając ich stworzenia w obrębie dni, gdy głosi: "Na początku uczynił Bóg niebo i ziemię". Zaraz zresztą w następnym zdaniu znajdujemy wyjaśnienie, o jakiej ziemi się mówi. A z tego, że wymienione jest potem — w drugim dniu — uczynienie utwierdzenia niebieskiego można się domyślić, o jakim to niebie mówiło pierwsze zdanie, nie zawierające wzmianki o dniach." [XII.13]
Coś się tu święty mota - nie rozumiem, po co na siłę (wbrew swym wcześniejszym postulatom) trzyma się słówek, tu: owego dnia. Jedna moja znajoma naciąga to tak: "każdy dzień trwał miliard lat" i rachunek się wg niej zgadza; inna mówi "dla Boga 1000 lat to jak minuta, więc wyrobiłby się w swój dzień". Tylko po co to? Świetny cytat do tego znaleźć można w Kantyczka dla Leibowitza (Miller Walter M.) :
"- Opowieść, którą cytowałem, panie filozofie, nie jest opowieścią o tym, w jaki sposób świat został stworzony, ale o tym, w jaki sposób pokusa doprowadziła do upadku. Czy nie pojąłeś? »I rzekł wąż do niewiasty...«
- Tak, tak, ale wolność myślenia jest sprawą zasadniczą...
- Nikt nie zamierzał cię jej pozbawić. Nikt też nie czuje się urażony. Ale nadużywanie umysłu dla sprawy dumy, próżności albo unikania odpowiedzialności jest owocem tego samego drzewa"

"O Boże mój, światło oczu moich wobec tajemnic, skoro całym sercem wierzę w te przykazania, czyż może mi przynieść szkodę to, że tamtym słowom z Księgi Rodzaju można nadać parę różnych interpretacji, z których każda może być prawdziwa? Jakąż — powtarzam — może mi to przynieść szkodę, że inaczej niż ktoś inny rozumiem myśl owego męża, który tamte słowa zapisał? Wszyscy, którzy je czytamy, staramy się je przeniknąć, usiłujemy zrozumieć, co chciał wyrazić autor. Skoro wierzymy, że pisał prawdę, nie będziemy tak lekkomyślni, żeby uznać, jakoby powiedział cokolwiek, o czym wiemy albo mniemamy, że jest fałszem. Póki więc każdy z nas się stara, jak może, o to, aby odczytać w Piśmie Świętym taki sens, jaki zamierzył w każdym wypadku autor, to cóż w tym może być złego, jeśli ktokolwiek z nas takie żywi mniemanie, jakie Ty, Światło wszystkich rzetelnych umysłów, ukazujesz mu jako prawdziwe — choćby nawet nie taką treść w tym miejscu chciał wyrazić sam autor, który jednak również dał wyraz prawdzie?" [XII.18]
Dla mnie to repryza najważniejszego fragmentu "Wyznań", czyli [V.5]. Ponownie mowa o tym, iż na temat powstania świata powinna wypowiadać się nauka, natomiast religia winna skupić się na moralności.

„(…) gdy zwiastunowie, godni wiary, oznajmiają nam o czymś słowami, mogą pośród nas powstać dwa rodzaje sporu: spór o to, jak naprawdę było, i spór o to, co właściwie chce powiedzieć ów zwiastun. Czym innym jest zastanawianie się, jak się dokonało stworzenie, czym innym jest badanie, co Mojżesz, wyborny sługa Twej owczarni, chciał powiedzieć tym, którzy go czytać albo słuchać mieli.” [XII.23]
Bardzo istotnie rozróżnienie i bardzo ważne zdanie! Dodatkowo dochodzi niesłychana pojemność nie tylko metafor, ale nawet zwykłych słów hebrajskich/aramejskich itd., która intencjonalnie tworzy wielość i wielopłaszczyznowość interpretacji. Uzupełniając:
„Jeśli obaj widzimy, że zgodne z prawdą jest to, co mówisz, i obaj widzimy, że zgodne z prawdą jest to, co ja mówię, to zastanówmy się: gdzie my to widzimy? Ani ja tego nie widzę w tobie, ani ty we mnie, lecz obaj to widzimy w niezmiennej prawdzie, która jest ponad naszymi umysłami. Jeśli więc nie ma między nami sporu co do światła jaśniejącego od naszego Pana, to czemuż się spieramy o to, co myślał nasz bliźni? Nie możemy tego, co on myślał, zobaczyć tak, jak się widzi prawdę niezmienną. Gdyby nawet sam Mojżesz stanął przed nami i rzekł: "O tym a o tym myślałem" — i tak nie widzielibyśmy jego myśli, moglibyśmy tylko zawierzyć jego słowom.” [XII.25]

„Niektórzy z nich, czytając słowa: "Na początku uczynił Bóg", rozumieją to tak, że początek oznacza tu Mądrość, która też do nas w tym tekście przemawia. Inni, czytając te same słowa, interpretują początek jako rozpoczęcie stwarzania i tak wykładają ów werset: "Najpierw Bóg uczynił". Spośród zaś tych, którzy słowa "na początku" interpretują tak, że Ty w Mądrości uczyniłeś niebo i ziemię, jedni uważają, że "niebo i ziemia" są określeniem materii, z której można było niebo i ziemię uczynić; inni mniemają, że słowa "niebo i ziemia" odnoszą się do już ukształtowanych i wyodrębnionych natur. Jeszcze inni sądzą, że słowo "niebo" odnosi się do już ukształtowanej natury duchowej, a słowo "ziemia" do bezkształtnej natury materii cielesnej. Są też różnice interpretacyjne wśród tych, którzy mniemają, że słowa "niebo i ziemia" oznaczają materię bezkształtną, z której niebo i ziemia miały być ukształtowane.” [XII.28]
Bardzo interesujące przykłady możliwych interpretacji! Ważny fragment w dyskusjach o odczytywaniu Pisma. Mnie ujęło nowe spojrzenie, iż „na początku” może oznaczać „najpierw”, tak jakby była mowa o wybraniu pierwszej nici do splatania wątku czy kobierca, którym jest świat, przy czym nić owa wplatana jest nieustannie.

„"Jeśli to uczynił Bóg najpierw, to co uczynił potem, już po stworzeniu wszechświata?" Nie znajdą na to odpowiedzi i usłyszą jeszcze jedno kłopotliwe pytanie: "Jak można mówić, że to uczynił najpierw, skoro już nic innego nie uczynił potem?" Jeśli zaś mówią, że najpierw Bóg uczynił materie, bezkształtną, a potem ją ukształtował, ujęcie takie nie jest niedorzeczne, ale pod warunkiem, że potrafią rozróżnić pierwszeństwo w wieczności, w czasie, w wyborze i w pochodzeniu. Jako pierwszeństwo w wieczności rozumiemy to, które przysługuje Bogu, bo poprzedza On wszystkie rzeczy. Pierwszeństwo w czasie to na przykład pierwszeństwo kwiatu przed owocem. Pierwszeństwo w wyborze dotyczy owocu, bo wybralibyśmy raczej owoc niż kwiat. Pierwszeństwo w pochodzeniu to na przykład pierwszeństwo dźwięku wobec śpiewu.” [XII.29]
Znów św. Augustynowi przydałby się kurs z teorii mnogości (częściowy porządek) oraz analizy funkcjonalnej (metryzowalność, także metryka bądź norma w przestrzeni nieskończenie wymiarowej). Dochodzi tu, dla mnie niezbyt zrozumiały, problem (nurtujący chyba głównie antycznych i średniowiecznych teologów) czy niezmienny Bóg mógł stworzyć/działać w zmiennym świecie. Oczywiście mi się nasuwa od razu np. wykres funkcji sinus, który – jakkolwiek ma nieskończony nośnik (całe R), to ograniczony obraz (<-1;1>) a także, choć funkcja ta nie jest stała, to jej wykres jest krzywą o niezmiennym kształcie. To taka mała analogia matematyczna :]

„Ryba została podźwigniętą z głębiny po to, aby była pokarmem ziemi suchej. Istoty skrzydlate też się wywodzą z morza, ale się rozmnożyły na ziemi. Bo nie co innego jak brak wiary u ludzi stał się przyczyną tego, że ewangeliści zaczęli nauczać.” [XIII.21]
Ten fragment był dla mnie całkowicie niezrozumiały, ale byłem skłonny widzieć tu jakąś aluzję do ewolucji (skąd autor mógłby o niej wiedzieć??). Niestety, dalej był fragment objaśniający:
„Może on [apostoł] wykładać i objaśniać Twoją naukę, rozważać i dyskutować, sławić Cię i wzywać Twej pomocy, a na to wyrywające się z ust wezwanie lud odpowiada: Amen. Wszystkie te słowa muszą być tak dobitnie wypowiedziane, aby doszły do ludzkich uszu, a to dlatego, że świat jest wielka otchłanią morską, a ciało jest ślepe: ludzie nie mogą dojrzeć myśli, więc trzeba im krzyczeć o nich do uszu. W tym sensie trzeba powiedzieć, że chociaż ptactwo rozmnożyło się na ziemi, wywodzi się ono jednak z wód.” [XIII.23]
Czyli metafora na metaforze…

„Przeto w Twoim Kościele — stosownie do łaski, jakiej mu udzieliłeś, Boże nasz, bo przecież Twoim jesteśmy dziełem, stworzeni na dobre uczynki — rolę duchowego osądzania spełniają nie tylko ci, którzy duchowo przewodzą, lecz także ci, którzy duchowo tamtym podlegają. Podobnym przykładem jest to, że stworzyłeś człowieka jako mężczyznę i kobietę, ale pod względem Twojej łaski duchowej są oboje tym samym: odmienność płci nie tworzy między mężczyzną i kobietą żadnej różnicy pod względem łaski, podobnie jak nie ma różnicy między Żydem i Grekiem, między niewolnikiem i wolnym.” [XIII.23]
No no! myślę sobie. Oto mamy u Ojca Kościoła zdanie, na które czekają feministki! Obrona równości płci i tolerancji (także rasowej). Ale potem przyszedł inny fragment:
„A jak w duszy człowieka są dwie siły, z których jedna rozumując przewodzi, a druga wypełnia rozkazy, bo się poddaje takiemu przewodnictwu, w podobny sposób pod względem cielesnym kobieta została stworzona dla mężczyzny. Umysłem, racjonalną inteligencją kobieta jest równa mężczyźnie, ale pod względem płci tak mu jest cieleśnie podporządkowana, jak popęd do działania powinien być poddany kierownictwu rozumu, wyznaczającego właściwą drogę działania. Te wszystkie rzeczy widzimy. Każda z nich jest dobra. Wszystkie razem — są bardzo dobre.” [XIII.32]
I tu już pewnie wzbudzone zostałyby wątpliwości, jeśli nie oburzenie. Z jednej strony mamy równość, a z drugiej jakąś enigmatyczną nierówność „płci” – może chodzi o uległość w sprawach seksualnych? Noo, to w sumie także jest po linii współczesnych kobiet wyzwolonych [cenzura(+18):] Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu.

„Ludzie nie mający wiedzy i wiary, jeśli chce się ich pozyskać i wprowadzić do wiary, potrzebują uroczystej inicjacji i wielkich cudów.” [XIII.27]
O! I to jest ważka informacja, której świadomi są psychologowie religii, iż wielu ludziom jednak Kościół, świątynie i obrzędy są niezbędne. Dodatkowo jest to nawiązanie do mylnego przekonania, iż „nie muszę chodzić do kościoła, bo Bóg jest wszędzie i mogę obcować z nim u siebie w domu.” Prorok Jeremiasz mówi (Jr 17,8):
„Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą,
co swe korzenie puszcza ku strumieniowi;
nie obawia się, skoro przyjdzie upał,
bo utrzyma zielone liście;
także w roku posuchy nie doznaje niepokoju
i nie przestaje wydawać owoców”
Wniosek jest prosty – tak jak BNetka jest wspólnotą czytających książki i umacnia oraz ubogaca ona nasze życie czytelnicze, albo jak grupa wsparcia pomaga wytrwać w postanowieniach czy drodze życiowej, tak Kościół prowadzi do Boga poprzez wspólnotę i pozwala umacniać się w wierze.

„Starałem się wyśledzić w Piśmie Świętym, czy siedem, czy osiem razy ujrzałeś, że dzieła Twoje są dobre, że Ci się podobają. Ale uświadomiwszy sobie, że widzenie Twoje jest poza czasem, zastanawiałem się, jak mam to rozumieć, że tyle czy tyle razy ogarniałeś spojrzeniem to, coś uczynił. O Panie — rzekłem do Ciebie — przecież te słowa Pisma muszą być prawdziwe, bo pochodzą od Ciebie, a Ty jesteś prawdomówny, jesteś Prawdą samą. Dlaczego więc mówisz mi, że Twoje widzenie jest poza czasem, a oto Twoje Pismo Święte, powiada, że w poszczególnych dniach widziałeś, iż to, coś uczynił, jest dobre? Policzyłem i wiem, ile razy to się stało.” [XIII.29]
Cóż, na próżno liczył i zachodził święty w głowę, o co kaman – chodzi zwyczajnie o tradycję ustną, w której tego typu powtórzenia są po prostu zabiegiem mnemotechnicznym :)

No i tyle! Przydługa ta czytatka wyszła, ale zdaje mi się, że to fundamentalne dla kultury, filozofii i religii dzieło jest tego warte. Ominąłem ogromną ilość powtórzeń rozumowania, całe festony apostrof do Boga oraz wątki mało dla mnie interesujące. Powyższe zaś jest dla mnie ilustracją współczesnego odbioru antycznego stylu rozumowania.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6866
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 13
Użytkownik: Rbit 20.02.2015 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Wyznania ma wiele fragmen... | LouriOpiekun BiblioNETki
"lekkomyślnie wyrokuje o sprawach, na których się nie zna."
Czyli po prostu wciska kit por. O wciskaniu kitu (Frankfurt Harry G.)

"Trzeba studiów nad historią, kulturą i wsparcia interpretatorskiego, by w Piśmie widzieć coś więcej niż "bajki antycznych pasterzy""
Eee tam studiów. Wystarczy Świderkównę poczytać :) ( cykl Rozmowy o Biblii lub dla leniwych Prawie wszystko o Biblii (Świderkówna Anna (Świderek Anna)) )

"nie obrażę się za to, iż ktoś zwróci mi uwagę lub wytknie błąd - w końcu jest to de facto zysk dla mnie"
Jakoś tak skojarzyło mi się Twoje stwierdzenie ze znanym z zarządzania cyklem Deminga (PDCA) por. http://pl.wikipedia.org/wiki/Cykl_Deminga z tym, że to nie ty sprawdzasz aby poprawić, a inni :)


Bardzo jestem ciekaw, jak odniesiesz się do ostatniego akapitu IX.4 (o zębach).
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 20.02.2015 10:29 napisał(a):
Odpowiedź na: "lekkomyślnie wyrokuje o ... | Rbit
Gdyby tylko kit - ale chodzi o niesłuchanie i nieprzyjmowanie argumentów rozumowych - czyli imputowanie Bogu działania nielogicznego albo sprzeczności w Jego działaniach.

Prawie wszystko o Biblii (Świderkówna Anna (Świderek Anna)) czytałem i chyba jej wypożyczę. Gorzej, że nie tylko niewierzący nie rozumieją istotności poznawania realiów i odniesień historycznych w opisach i metaforach biblijnych.

No patrz, a cykl Deminga powinienem kojarzyć, w końcu napisałem program do oceny charakterystyk systemu planów kontroli odbiorczej opisanego w normie ISO 2859-1 wraz z modyfikacjami użytkownika ;)

A na zęby sobie wyostrzę zęby, na razie księga VIII w czytaniu.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 24.02.2015 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: "lekkomyślnie wyrokuje o ... | Rbit
Wrzuciłem trochę cytatów i komentarzy, natomiast co do zębów, to pewnie miałeś na myśli ten kawałek:

"Karałeś mnie w tym okresie dotkliwym bólem zębów, a gdy doszedłem do takiego stanu, że już nie mogłem mówić, serce mnie nakłoniło, abym prosił wszystkich, obecnych przy mnie moich bliskich, by w mej intencji modlili się do Ciebie, Boże uzdrawiający tak duszę, jak i ciało. Napisałem tę prośbę na woskowej tabliczce i podałem im, aby przeczytali. Niedługo potem, jak do pokornej uklękliśmy modlitwy, mój ból ustąpił. Czym był ten ból? I jak ustąpił? Struchlałem, wyznaję to, Panie mój, Boże mój, bo od początku życia nigdy czegoś podobnego nie doświadczyłem. W głębi duszy rozpoznałem działanie Twojej woli i sławiłem imię Twe, radując się wiarą." [IX.4]

Gdybyś nie "wywołał do tablicy" tego fragmentu, to bym po prostu się nad nim "prześliznął" bezrefleksyjnie, jak nad dużą częścią tekstu św. Augustyna, który często-gęsto leje wodę. Szczerze - nie wzbudza to we mnie jakichś przemyśleń. Można na to patrzyć jako na dostrzeganie "znaków boskiego działania" w różnych aspektach życia, ale jest to bardzo indywidualna sprawa i zależy - moim zdaniem - od stopnia odnoszenia się do Boga w życiu i postrzegania zdarzeń przez pryzmat duchowości.
Oczywiście, budzi takie widzenie pewien sprzeciw współczesnego, racjonalnego podejścia do świata. No i dodatkowo zawsze zostaje ta nieufność pt. "wymyślił sobie to". Z drugiej strony widać (a może to stylizacja? - znów ta podejrzliwość współczesna), że św. Augustyn sam jest zaskoczony mocą modlitwy - i staje się to źródłem pogłębienia jego wiary.

A jaka jest Twoja interpretacja czy przemyślenia?
Użytkownik: Rbit 24.02.2015 22:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Wrzuciłem trochę cytatów ... | LouriOpiekun BiblioNETki
1. Zęby:

Dla mnie tekst o zębach był drugim zgrzytem, który odczułem podczas lektury pierwszej części "Wyznań" (dziele je na część autobiograficzną oraz psychologiczno-kosmologiczną).

Pierwszy zgrzyt nastąpił w momencie gdy zbyt dużo miejsca poświęcił nieszczęsnym skradzionym gruszkom i ciągle do nich wracał.

Drugi - "zęby". Uderzyła mnie modlitwa jako lek na ból zęba. Zamiast się modlić (ew. równolegle z modlitwą) powinien je leczyć, chociażby poprzez wyrwanie. Zawierzenie tylko modlitwie "pachnie" mi na kilometr odmową leczenia ze względów religijnych (wiem, wiem, anachronizm). Po drugie pozostaje nierozstrzygnięta kwestia, czy poprawa jest efektem modlitwy, czy autosugestii.

2. Piękno stworzenia:

A gdybyś, w ramach ćwiczenia wspomnianej przez ciebie modyfikacji idei stworzenia pięknego świata, zamiast subiektywnego odczuwania wrażeń zmysłowych przyjął piękno zasad matematycznych kierujących światem, zasad fizyki, kosmologii z zasadą antropiczną na czele, teorii ewolucji doprowadzającej do powstania człowieka takim jaki jest... Czy zmieniłaby się twoja opinia?
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 25.02.2015 08:31 napisał(a):
Odpowiedź na: 1. Zęby: Dla mnie teks... | Rbit
A, czyli pisałeś o "zębach Augustyna" w kontekście dosłownym :) Myślałem, że widzisz tu jakieś drugie dno psychologiczne czy światopoglądowe. No to jeśli na wprost, to zgadzam się z Tobą. Natomiast taka postawa nie jest niczym dziwnym (dla mnie) - mam wielu znajomych, którzy wiele lub zgoła wszystkie zdarzenia w swoim życiu rozpatrują w kontekście nie/działania Boga lub kwestii moralnych. Kiedyś próbowałem przybliżyć im pojęcie adiafory, czyli kwestii, sprawy lub rzeczy moralnie obojętnej, nierozpatrywanej w kategorii dobra i zła, ale to groch o ścianę...

Jak widać po komentarzach w czytatce, mi przeszkadza nawet więcej zgrzytów, ale staram się je ignorować - choć bywa, że prowadzą do pewnych sprzeczności w wizji św. Augustyna.

Co do piękna - przećwiczyłem to, co napisałeś ;) i wniosek jest taki - dokładnie to samo! Po pierwsze: kiedyś ludzie byli zachwyceni swymi mniej lub bardziej błędnymi ideami "naukowymi" (np. oczywiste było, że planety muszą poruszać się po doskonałych okręgach, albo cały świat zbudowany jest z czterech pierwiastków-żywiołów). Po drugie: piękno zasad matematycznych etc. istnieje wg mnie nieobiektywnie w tym sensie, że trzeba je dopiero dostrzec w toku nauki. Dla mnie jednymi z najpiękniejszych obiektów matematycznych są trójkąt Pascala (dziesiątki zastosowań i pasjonujących właściwości) oraz wstęga Möbiusa (i butelka Kleina). Ale trudno bywa mi skłonić kogokolwiek do dojrzenia owego piękna! Podobnie - uwielbiam oglądać filmy przyrodnicze o robalach i nie przeszkadza mi dokument ze zwierzątkami zjadającymi się na sawannach, ale zdaje mi się, że wynika to z pewnej konstrukcji psychicznej, odnajdujęcej piękno np. w regułach rządzących naturą albo w tym, że sama wiedza jest fascynująca! I w mym pojęciu właśnie owa konstrukcja, pewna (być może nabyta) właściwość umysłu, zgadza się z moją ideą piękna jako relacji. Choć wydaje mi się, że jestem dość osamotniony w takim spojrzeniu, wszystkie definicje mówią co innego ;D

Zaraz wrzucę i skomentuję pozostałe fragmenty, bo w końcu doczytałem (4.0/6). Ale ciekawe, że mimo swych uwag wystawiłeś 5?
Użytkownik: Rbit 26.02.2015 10:12 napisał(a):
Odpowiedź na: A, czyli pisałeś o "zębac... | LouriOpiekun BiblioNETki
Odpowiem tak, jak stwierdziłem bezpośrednio po przeczytaniu Książkowe wspomnienia z marca 2013 :) Piątka za św. Monikę z części autobiograficznej (no może jeszcze za manichejczyków) oraz za rozważania o naturze czasu i kosmologię z części drugiej. Moje uwagi krytyczne dotyczą natomiast spraw dla mnie drugorzędnych :)

Jeszcze jedno. Słuchałem też "Wyznania" w formie audio. Zupełnie inny, lepszy odbiór. Ciągłe apostrofy "Pani mój" i, jak to nazwałeś "wodolejstwo", w tej formie zupełnie nie przeszkadzają, a nawet ułatwiają słuchanie.
Użytkownik: Rbit 20.02.2015 10:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Wyznania ma wiele fragmen... | LouriOpiekun BiblioNETki
Jeszcze jedno:
"skłaniałbym się ku (...) przypadkowi, jako narzędziu alokacji negatywnych następstw złych czynów, popełnianych dzięki wolnej woli"

Byłbym w tym zakresie sceptyczny. Gorąco zachęcam do skonfrontowania poglądu z tezami zawartymi w Filozofia przypadku (Heller Michał (ur. 1936)) Tym bardziej, żeś umysł ścisły.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 20.02.2015 10:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze jedno: "skłaniał... | Rbit
Pewnie się w końcu zapoznam z kolejnym Hellerem :] natomiast oczywiście nie zapomniałem o np. możliwości bycia "adresatem" czyjejś emanacji złej woli (np. kradzieży) nie przez przypadek. Choć pewnie chodzi o coś głębszego...
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 23.04.2015 09:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze jedno: "skłaniał... | Rbit
No i mnie namówiłeś, z okazji Dnia Książki kupiłem sobie "Filozofię przypadku" ;) Ciekawe, kiedy do tego zasiądę, bo w przeciągu tygodnia pojawiło się u mnie na półce 18 nowych książek :/ nie mówiąc o 10 wypożyczonych po okresie postu bibliotekowego, czyli akcji Kwartał Własnej Półki!
Użytkownik: Pok 20.02.2015 10:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Wyznania ma wiele fragmen... | LouriOpiekun BiblioNETki
Św. Augustyna uznaje się zwykle jako pierwszego filozofa chrześcijańskiego wysokiej klasy. Jego celem było wdrożenie nauk Platona i Plotyna w myśl chrześcijańską. "Wiara wynika ze zrozumienia, zrozumienie z wiary" - to było mniej więcej jego motto.
Wiele typowo chrześcijańskich pojęć teologicznych (np. Trójca Święta) zostało zapożyczonych od neoplatoników i wdrożonych w kanon religijny przez ojców Kościoła.

Św. Augustyn prezentował dość skrajny pogląd na piekło i niebo. Twierdził, że tylko nielicznych czeka zbawienie, a reszta (bo znacznie więcej jest grzeszników) będzie się smażyć w piekle. Zakładał jednak i tu pewną furtkę dla boskiej łaski, więc wstrzymał się z ostatecznym osądem.
Sam podobno za młodu prowadził dość rozwiązłe życie, więc może później trapiły go wyrzuty sumienia i odcisnęły się nieco na teorii.

Bez wątpienia był to myśliciel wybitny, który popchnął innych do dalszych rozważań (miał np. bardzo duży wpływ na Kartezjusza).


To takie moje drobne wzmianki do bardzo ciekawej czytatki. Daj znać Louri, jak rozszerzysz ją o dalszy ciąg. "Wyznań" nie czytałem w całości, więc tym bardziej się z nimi zapoznam.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 25.02.2015 10:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Św. Augustyna uznaje się ... | Pok
Zgodnie z prośbą - daję znać, iż czytatka jest już kompletna :)

Co prawda w "Wyznaniach" mało jest o niebie i piekle jako ostatecznym celu wędrówki człowieka, raczej o kosmologii i filozofii Stworzenia (prócz wątku autobiograficznego). Ja skupiłem się na interesujących mnie tematach, więc zachęcam Cię do zapozania się z całością dzieła, jeśli powyższe dywagację nie są odstręczające.
Użytkownik: Pok 25.02.2015 15:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgodnie z prośbą - daję z... | LouriOpiekun BiblioNETki
Zauważyłem wcześniej i przeczytałem już dalszą część czytatki :)

Teraz mam trochę wątpliwości, czy w przyszłości kiedyś zabierać się za "Wyznania". Dużo jest wątków autobiograficznych? Bo te prawdę mówiąc mnie najbardziej interesują.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 25.02.2015 17:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Zauważyłem wcześniej i pr... | Pok
Właściwie cała pierwsza połowa książki, choć jest to mocno przetykane kwiecistymi peanami do Boga oraz przybliżaniem filozoficznych poglądów i przemyśleń z danego okresu życia.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: