Dodany: 18.11.2014 20:40|Autor: kasiek203

para poszła w gwizdek?


Akapit Press, obiecywał że premiera najnowszej części kultowej już (czy może raczej kiedyś), Jeżycjady będzie największym wydarzeniem literackim roku. Nie jestem naiwna i nie wierzyłam w te obietnice, niemniej jednak poprosiłam przyjaciółkę, aby nabyła mi w drodze z pracy „Wnuczkę”, ciekawość, przyzwyczajenie i znowu ciekawość, czy Musierowicz, odważy się skończyć serię, która zapewne przynosi jej jakieś pieniądze, ale przez czytelników, jest już coraz częściej tylko krytykowana. Niestety, rozczaruję Was, autorka idąc śladem twórców serialu Klan zapowiada kolejną część i nie chce może nie tyle zarzynać, co odesłać na zasłużoną emeryturę, kury która zniosła już wystarczająco dużo złotych jajek i teraz ogranicza się do tombaku.


Moja Jeżycjada, za chwilę dołączy najnowszy tom.

Tym razem akcja nie zaczyna się na Jeżycach, opuszczamy nawet Poznań i przenosimy się do leśnej głuszy, gdzie hoże słowiańskie dziewczę, konną bryczką przemierza las i się nim zachwyca. Zachwyty zostają przerwane, gdy owe dziewczę natyka się na niewiastę – na oko po trzydziestce (??!!)- leżącej jak zwłoki, oględziny miejsca zbrodni wskazują, że kobieta, potknęła się na mostku, przekoziołkowała i… nie wiadomo co dalej. Na szczęście słowiańskie dziewczę marzy o studiach medycznych, a jej matka będąca pielęgniarką wpoiła jej zasady udzielania pierwszej pomocy (bowiem, polska szkoła, nawet najlepsza nie uczy takich zachowań – już na samym początku, mamy smrodek dydaktyczny w wydaniu Musierowicz, życie poza Borejkolandem jest złe, brudne i w ogóle – bleeee, jak szkoła może być fajna skoro nie uczy w niej żaden ze spadkobierców dobra Dmuchawca, ani żadna z Borejkówien??). No w każdym razie dziewoja o imieniu Dorota (zapewne goszcząca na okładce), ratuje nieznajomą, przewozi ją do domostwa, w którym mieszka z babcią i ciocią-babcią (tu Kasiek poczuł się mile połechtany, bo okazało się, że twór zwany ciocią-babcią, znany jest nie tylko w dziwnej Kasiuczkowej rodzinie, a do tej pory wszyscy patrzyli na Kaśka, jak na dziwadło). Nieznajomą okazuje się postać, która obok dziadostwa Borejków, wyewoluowała w najbardziej wkurzającą bohaterkę, a mianowicie Ida Pałys, de domo Borejko. Ona to, kłócąc się z mężem (na kartach książek, najczęściej występujących w wersji śpiącego królewicza), wyrusza pobiegać, uszkadza sobie łydkę. Jednak skoro zrobiła sobie doktorat przy okazji, to czymże jest samoopatrzenie. Ida jest wściekłą na męża, bo nie mógł z nią wyjechać na włóczęgę z namiotem oraz śmiał stwierdzić, że Ida przechodzi klimakterium (gdzie ta Ida z Noelki, która z przekonaniem twierdziła: Naturalia non sunt turpia??) aby ukarać męża oraz syna (A tego dokładnie za co? Sama nie wiem). Ida postanawia wynająć pokój u swej wybawczyni i odpocząć. Postanawia również wyswatać Dorotę z synem swej ukochanej córki Gabrieli (w internetach znanej jako św. Gabriela Poznańska). Ignacy Grzegorz S., który był w McDusi znalazł happy end z wnuczką św. Dmuchawca, niestety ma złamane serce, które to wzięła złamała Magdalena Ogorzałka. Ida ściąga Ignasia w głuszę, tego jednocześnie w tyłek gryzie i osa/pszczoła i szerszeń, skutkiem czego rozbija samochód ciotki i zostaje uwięziony w głuszy z Dorotą. Niestety chyba plan Idy się nie wypełni, bowiem niestety nie przypadają sobie do gustu. Dorota nosząca nr buta 41, jest zbyt przaśna dla subtelnego Ignacego. Za to jego kuzyn Józef (już definitywnie nie Józinek), jak ongi jego kuzynka Laura, ni z tego, ni z owego spotyka miłość swojego życia.

Są już wszystkie, nawet nowa z aryjskim chłopcem w koralach :p

W powieści występują, ale raczej ubocznie – dziady Borejki (nadal irytujący, ten sam Ignac, który niegdyś ciskał się o nową zmywarkę, jadąc na wakacje do córki żąda dowiezienia mu rozkładanych łóżek i całej biblioteki), Gabriela, która dorobiła się profesury? Jakim cudem? Zapytajcie autorkę. Co mnie zdziwiło, per pani profesor zwraca się do Gabrieli sąsiadka, która powinna tej ciepłej i dzielnej kobiecie mówić na ty, bo znają się od lat. A ta ciepła, dzielna i kochana kobieta, od razu z sąsiadki szydzi. W twarz, bardzo to miłe.

Dla zaniepokojonych Łusia nie występuje w tej części! Nie występuje też wzdychająca Laura i jej cudowny mąż, ani Róża, ani reszta przychówku Borejkówien (wyjątek synowie Rojków). Musierowicz przyznała, że sobie nie radzi z tyloma bohaterami i wysłała wszystkich za różne granice. Jędrek przejmuje rolę Józefa, obserwuje i przeżywa.

W książce zachowano schemat poprzednich powieści, czyli wątek miłosny spleciony z losem rodziny Borejków i przewijającymi się nowymi bohaterami, dzielącymi się na tych w stylu Borejków i niziny społeczne, z czego te ostatnie dzielą się na zgnite niziny i niziny z którymi ewentualnie można wsiąść do samochodu i wykorzystać do świadczenia przysług.

Przechodząc do moich wrażeń… nie mogę powiedzieć, żebym żałowała wydanych pieniędzy, nie spodziewałam się po tej książce ciepła i otuchy. Niestety tę epokę Małgorzata Musierowicz ma już za sobą. Ona skupia się na pokazywaniu zła świata poza kuchnią Borejków. Jakby tłumaczyła dlaczego oni z tej kuchni nie wychodzą. W tej książce też mamy taką scenę, gdy pali się pole ze zbożem, mieszczuchy i okrutni ludzie kręcą filmik, ktoś tam rzuca żartobliwe uwagi. Po pierwsze, zbiegła się cała okolica i wszyscy patrzą, dopiero później jedna z babć bohaterki robi zrzutę. Po drugie, czy człowiek z miasta może być świadomy, że komuś z dymem idzie praca całego sezonu? To, że ktoś nie reaguje tak jak tubylcy, nie znaczy, że od razu jest chamem i prostakiem. Chamem i prostakiem jest Igor, chłopiec zakochany w Dorocie, ale będący intelektualną niziną, w związku z tym jest nieokrzesany i pcha się z łapskami, a raz próbuje ją przymusić do pocałunku. Niziną społeczną jest też sąsiad bohaterki. Musierowicz zdecydowała się na najbardziej wkurzający krok, czyli na naśladowanie gwary. Jest to tak toporne i niefajne w odbiorze, że naprawdę czytało mi się to z trudem. Nie wiem skąd u autorów ta tendencja. Gwara fajnie brzmi w mowie, ale w druku wygląda koszmarnie i sprawia, że czuję iż autor patrzy z piedestaliku pobłażliwie na wieśniaków.

Musierowicz nie podejmuje próby wyjścia do ludzi, którzy z jakichś powodów czują i myślą inaczej niż Borejkowie, ona się od nich odcina. Smutna jest też scena, gdy synowie Natalii rozmawiają z Ignacym. On – chociaż przez jego życie przewinęło się już tyle dzieci i wnuków - nie umie rozmawiać z chłopcami, nie próbuje nawet dostosować się do ich poziomu. Kwintesencja Borjeków, każdy ma równać do nich.

Ida się trochę zmienia, ale i tak jej nie lubię, jest chimeryczna i zadufana w sobie jak jej ojciec. Ale uwaga Marek się budzi - w tej książce jest go więcej niż we wcześniejszych powieściach w sumie. Zastanawiam się tylko czy Musierowicz nie pochrzaniła chronologii, rozpisując się o okolicznościach poznania Pałysów.

Czy przeczytam kolejną część? Zapewne tak, z przyzwyczajenia, ale to już nie jest ciepła Jeżycjada, to jest napuszona, pełna dystansu książka o ludziach, którzy są lepsi i na każdym kroku dają to do zrozumienia innym. To smutne, chyba w ramach pocieszenia poczytam wcześniejsze części…


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4711
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: BarbaraMP 20.12.2014 18:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Akapit Press, obiecywał ż... | kasiek203
Właśnie skończyłam czytać "Wnuczkę do orzechów" - po kilku stronach Dorota skojarzyła mi się z Jagienką z Krzyżaków, i te orzechy... Ale wracając do rzeczy, coś mają w sobie książki pani Musierowicz, że nie można się od nich oderwać, zanim nie dotrze się do ostatniej strony. Dawno już czytałam pierwsze tomy, nawet po kilka razy, te nowsze nie wszystkie mnie zachwyciły, ale "Wnuczka..." mnie nie rozczarowała.
Jest ciepła, tchnie optymizmem, bohaterowie na łonie natury są sympatycznie rozleniwieni, czułam zapach tych rozgrzanych słońcem drzew i gotujących się wiśni. Klimat, w który chętnie bym wskoczyła w ten zimny i ciemny jesienno-zimowy dzień. Podczas czytania, kilka razy szczerze i głośno się roześmiałam, a to już dawno mi się nie zdarzyło podczas lektury.
Wiem dobrze co to jest fikcja literacka, ale czasami chciałabym pogadać z Gabrysią, usiąść w kuchni Borejków i wypić herbatę z Panią Milą.
Pomimo iż bohaterowie Jeżycjady nie zawsze wydają się ludźmi z krwi i kości, to wciąż ich lubię i czekam na kolejny tom.
Użytkownik: zielkowiak 31.12.2014 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłam czytać... | BarbaraMP
Oj Barbaro całym sercem zgadzam się z Tobą. Krytykanci książek Musierowicz chcieliby prawdziwego życia, a ja chciałabym dużej dawki optymizmu i uśmiechu i w tym tomie dostałam ją w pełni. Pozdrawiam MZ
Użytkownik: goldhind 09.07.2015 10:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Akapit Press, obiecywał ż... | kasiek203
Recenzja oddaje i moje wrażenia. Jest ciepło, ale jakby z kuchenki elektrycznej, takie nieprawdziwe. Jest, bo musi być. Ale z raz czy dwa się zaśmiałam. Denerwujące rzeczy jednak przeważają...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: