Diana
Nie byłem przyjacielem Diany, nawet dobrym jej znajomym nie byłem: raz jeden widziałem ją i rozmawiałem z nią, a przez minione kilka lat wymieniliśmy się kilkoma dziesiątkami listów. Jednak gdy dzisiaj zajrzałem do Biblionetki i zobaczyłem, że głosy pod wiadomością Misiaka jakby wygasają, a nowych tekstów nie znalazłem, poczułem bunt i żal.
Kiedyś zaproponowałem jej wspólną wycieczkę samochodową bocznymi, mało znanymi, drogami sudeckimi. Realizacja odwlekała się, głównie przeze mnie, bo albo terminy nie pasowały (siedem miesięcy w roku, od wiosny od jesieni, jestem w delegacji służbowej) albo akurat miałem finansowy dołek albo warunki na drogach były kiepskie – dość, że nie udało się nam pojechać. Jednak wiele razy w czasie swoich wędrówek sudeckich, gdy byłem w wyjątkowo urokliwym miejscu, do którego można dojechać samochodem, zapisywałem pozycje tego miejsca w GPS z myślą o przyjeździe tutaj z Dianą. Mam je w pamięci, ale teraz nie wiem co mam z nimi zrobić, bo wydają się mi niepotrzebne – skoro jej nie ma - i jakby drwiące ze mnie tą swoją dokładnością i pewnością.
Parę miesięcy temu, po jednej z telefonicznych rozmów, Diana uznała, że powinienem uruchomić sobie skype, bo rozmowy przez telefon są zbyt drogie, a że obsługa nowych programów jest dla mnie trudną czynnością, nawet pomagała mi w nauce. Jednak później miała nasilone bóle, a to znowu ja przez miesiąc nie miałem internetu, w rezultacie nie udało się nam porozmawiać przez skype ani razu. Teraz, ilekroć uruchomię internet, w prawym rogu ekranu pokazuje się żółte kółeczko z cyfrą trzy – znak, że trzy osoby coś chcą ode mnie przez skype. Nie wiem kim są te osoby ani akurat dlaczego rozmawiać chcą ze mną, i wcale mnie to nie interesuje, jednak ten znaczek jednoznacznie kojarzy się mi z Dianą. Tak mocno, że chwilami patrzę na niego i czekam, aż z trójki zrobi się czwórka, wtedy będę wiedzieć, że – jak czasami bywało – Diana napisała kilka słów do mnie przy użyciu tego programu. Parę dni temu, gdy dowiedziałem się o jej śmierci, otworzyłem skype, napisałem do niej parę bezładnych zdań i wysłałem. Dlaczego to zrobiłem? Nie wiem. Odczuwałem taką potrzebę. Wiem: nie uwierzyłem w pełni. Wyobrażam sobie, że ona napisze sprostowanie pod tekstem Misiaka, a wtedy nam wszystkim będzie wstyd i jednocześnie będziemy się cieszyć. Chciałbym tego, bo w końcu mógłbym zabrać ją na naszą wycieczkę.
Wiosną napisałem niewielką powieść, właściwie nowelę. Jest w niej o miłości dwojga ludzi i o górach. W czasie jednej z rozmów z Dianą wspomniałem o tej noweli, a że ona wyraziła chęć przeczytania, wysłałem z prośbą o napisanie recenzji ze szczególnym uwzględnieniem oceny moich opisów sposobów reagowania bohaterki. Powiedziałem Dianie, że liczę na pomoc w poprawieniu błędów, które ona, kobieta, może mi wskazać. Obiecała taką pomoc, a po kilku dniach przysłała króciutki liścik: fajne, o uwagach później. Nie było już tego „później”, było pogorszenie stanu jej zdrowia. Nie dowiem się co się jej podobało, co nie, w noweli.
Gdyby Diana żyła, byłyby to zwykłe, drobne sprawy dwojga znajomych, ale teraz one nie są dla mnie drobne, stały się ważne i drogie. Nie mogę pogodzić się z niemożnością istnienia ciągu dalszego żadnej z tych nitek nas łączących. Nie potrafię pogodzić się ze śmiercią Diany.
Nie mogę spokojnie czytać waszych tekstów tutaj i waszych rozmów – jakby nic się nie stało.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.