Dodany: 29.04.2014 21:40|Autor: dot59
Mateusz – nie roślina
Czy zastanawialiśmy się kiedyś – my, zdrowi – nad tym, jakie mamy szczęście, że nasz organizm działa tak, jak został zaprogramowany? Weźmy taką zwykłą czynność: chce nam się pić – podchodzimy do lodówki, bierzemy butelkę z wodą mineralną, nalewamy do szklanki, podnosimy do ust. Robimy to kilka razy dziennie, czasem zupełnie mechanicznie. Ale gdybyśmy nie mieli sprawnych nóg, zaspokojenie pragnienia nie byłoby już takie proste, wymagałoby obecności drugiej osoby, którą poprosilibyśmy o podanie szklanki i butelki (a jeśliby i ręce odmówiły nam posłuszeństwa – o podsunięcie do ust kubka z dzióbkiem czy ze słomką). A co, gdybyśmy nie potrafili poprosić?...
Z takim właśnie problemem zmaga się Mateusz, bohater i narrator powieści „Chce się żyć”. Matka widzi pierwsza, że chłopiec rozwija się inaczej niż jego starsze rodzeństwo; lekarzom potwierdzenie tego faktu zabiera trochę więcej czasu, ale kiedy już diagnoza zostaje postawiona, nie daje nadziei na przyszłość: „nie będzie się nawet czołgał (...)”[1], „jest jak roślina (…). Nigdy nie będzie z nim kontaktu”[2]. W uszkodzonym mózgu Mateusza pozostał jednak jakiś sprawny fragment, odpowiedzialny za odbieranie wrażeń wzrokowych, słuchowych, dotykowych i przetwarzanie ich na myśli. Całkiem spójne i sensowne myśli, jakich nie powstydziłby się żaden jego prawidłowo rozwinięty rówieśnik, choć może o nieco ograniczonym spektrum, wynikającym z nierównomierności dostarczanych bodźców. Tylko co z tego, skoro wyrażenie tych myśli wymaga udziału mięśni twarzy i języka, a te pracują tak samo jak mięśnie kończyn – opornie i nieskładnie... Cokolwiek Mateusz chce powiedzieć, słychać tylko nieartykułowany bełkot, a jeśli szczególnie mu zależy na przekazaniu jakiejś informacji i próbuje się komunikować także gestami, całe ciało wpada w chaotyczny rezonans, brany przez otoczenie za „atak”. Skoro tak, najwyraźniej nic nie rozumie – można przy nim używać słów „debil”, „idiota”, „wybryk natury”, można go porównywać do psa, można mu usunąć zdrowe zęby, żeby nie przeszkadzały przy karmieniu... Rodzice i brat to ludzie dobrzy, troskliwi, ale prości; gdyby im ktoś uwierzył, że chłopiec rozumie, co się przy nim mówi, gdyby zasugerował, że można mu pomóc lepiej, niż oni to robią, na pewno by szukali dalszych możliwości. Ale nie ma jeszcze serwisów internetowych dla rodzin osób niepełnosprawnych, gdzie można się dowiedzieć różnych pożytecznych rzeczy, a tymczasem niekorzystna sekwencja wydarzeń w domu Rosińskich sprawia, że dziewiętnastoletni Mateusz trafia do ośrodka opiekuńczego dla osób upośledzonych umysłowo. Opiekunowie... no, cóż, powiedzmy, że ich głównym zadaniem jest karmienie, mycie, ubieranie podopiecznych, a nie odkrywanie w nich czegoś, czego do tej pory nikt nie odkrył... Są jednak jeszcze inni – i oto dzięki przypadkowej styczności z kimś z zewnątrz w dwudziestym ósmym roku życia Mateusz poznaje radość, jaką daje możliwość komunikowania się z otoczeniem. W języku Blissa można nie tylko powiedzieć matce, że rację miała ona, a nie lekarka – „Ja. Nie. Roślina”[3] - można nawet dyktować wiersze!...
„Chce się żyć” to utwór szczególny; fikcją są w nim personalia i niektóre wydarzenia, za to sama osnowa jest jak najbardziej realna: Mateusz przemawia w imieniu prawdziwego, żywego człowieka, którego historia zainspirowała najpierw dziennikarzy, a potem autora (i zarazem reżysera filmu pod tym samym tytułem) do naświetlenia sytuacji osób z podobnym rodzajem niepełnosprawności. Nie jest to pierwsza w literaturze próba zmierzenia się z tym tematem – przypomnijmy chociażby doskonałą kreację Desiree w „Kwietniowej czarownicy” Majgull Axelsson – ale jedna z nielicznych poruszających tak otwarcie problem seksualności ludzi poważnie niepełnosprawnych (Mateusz pod tym względem nie ustępuje w niczym zdrowym rówieśnikom – tak samo zachwyca się kobiecym ciałem, tak samo doświadcza podniecenia i miewa sny erotyczne. Przecież porażenie mózgowe nie pozbawia człowieka płci...). Maciej Pieprzyca – podkreślmy w tym miejscu, że to jego debiut literacki! – postawił na stuprocentową realność, wykazując się przy tym doskonałym wyczuciem językowym; aż trudno uwierzyć, że to powieść, a nie reportaż, tyle autentyzmu jest w myślach bohatera, w wypowiedziach jego bliskich i nawet postaci epizodycznych. „Chce się żyć” jest historią wzruszającą (niewykluczone, że nawet do łez), ale nie sentymentalną; mocną, dosadną, momentami lekko ironiczną, lecz nie przekraczającą granic dobrego smaku. Chce się czytać książki tak przemyślane i tak dobrze napisane!
---
[1] Maciej Pieprzyca, „Chce się żyć”, wyd. WAB, 2013, s. 12.
[2] Tamże, s. 38.
[3] Tamże, s. 222.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.