Dodany: 14.11.2008 17:46|Autor: Kuba Grom

Czytatnik: Czeczotka

1 osoba poleca ten tekst.

Z notatnika młodego futurologisty - elektroniczny papier


Bywa, że gdybam.

Gdybałem sobie ostatnimi czasy, nad staraniami odnośnie zastąpienia papieru innym środkiem piśmienniczym, którego produkcja nie wymagałaby wycinania lasów, a który byłby w użytkowaniu wygodniejszy od dotychczasowego; ściślej zaś, zastanowiłem się nad skutkami jego wprowadzenia, w dziedzinie czytelniczej, a zdaje się, iż będą one znaczne.

Czytałem jakiś czas temu o takim materiale. Składałoby się to z warstewki nanokuleczek, z jednej strony czarnych a z drugiej białych. Ich obrót, w wyniku odpowiedniego ładunku elektrycznego, powodowałby zaczernianie się tych miejsc, co dałoby się dość dobrze kontrolować. Ogólnie wydaje mi się, że papier może być zastąpiony materiałem o własnościach bardzo cieniutkiego wyświetlacza. Obecne odkrycia polimerów przewodących czy substancji o własnościach optycznych możliwych do zmienienia za sprawą odpowiednich impulsów, wraz z hipotetycznymi możliwościami świeżo odkrytego grafenu, czy nowymi sposobami magazynowania informacji - sugerują iż nie będzie czymś wielce trudnych, wyprodukować folię, na której pojawiać się mogą litery równie wyraźnie, jak na druku papierowym. Takie folie nie byłyby świecącymi niezdrowym światłem ekranami, więc czytanie z nich nie męczyłoby oczu. Równocześnie fakt, iż tekst nie byłby na folii umieszczony w sposób trwały, sprawiałby, że na tym samym arkuszu możnaby umieszczać różne teksty, gdy zaś ten poprzedni już się nam znudzi, wykasować go, otrzymując czystą kartę.
Faktycznym więc nośnikiem tekstu, byłby nośnik cyfrowy, zaś papier elektroniczny służyłby tylko do odczytania

Dla wygody dalszego pisania, uknuję słówko "papr", na określenie owego hipotetycznego foliowatego papieru elektronicznego.

Jak na razie same wstępne rozważania, dotyczące technicznej natury papru, są ciekawe, ale jeszcze ciekawsze są wynikające z jego własności zastosowania. Najoczywistrzym jest, zastosowanie go zamiast tradycyjnego papieru w książce. Byłaby to jednak książka dość specyficzna, gdyż składałaby się tylko z czystych kart papru; dopiero dostarczenie informacji tekstopwej (zapewne poprzez włożenie np. małego paseczka w kieszonkę w grzbiecie książki) sprawiałoby, iż na kartach pojawiałby się tekst. To powodowałoby, że cała biblioteka mogłaby mieścić się w jednym tomie in folio lub in quarto, oraz szafeczce ze skatalogowanymi nośnikami elektronicznymi. Żegnajcie więc zakurzone regały, od ściany po ścianę do samego sufitu. W bibliotekach uniwersyteckich byłaby to zapewne wielka wygoda, jednak jakoś nie wyobrażam sobie tego w bibliotekach publicznych - wydaje się, iż instytucja taka musiałaby zaniknąć, na rzecz internetowych wypożyczalni nośników, zaś bibliotekarze byliby raczej informatykami, zajmującymi się katologowaniem czy naprawą nośników, ewentualnie magazynowaniem elektronicznej informacji tekstowej.

Niepotrzebne byłyby wówczas drukarnie, zaś praca wydawnicza ograniczałaby się do przygotowaniu informacji, oraz produkcji własnych książek paprowych - czytelnik kupowałby więc na początku książkę wydawnictwa np. Prószyński i ska, a następnie zakupywałby samą tylko treść np. powieści "Zamróz wieczysty" w formie nośnika, w wersji przygotowanej przez wydawnictwo Prószyński i ska. Nośnik danego wydawnictwa pasowałby do książek elektronicznych tegóż, i do przenoszenia informacji tekstowej na taką, byłby przystosowany. Informacja tekstowa byłaby przygotowana edycyjnie do e-książki danego wydawnictwa. Jeśli więc czytelnik przegrałby tekst na książkę innego wydwnictwa, to całość wyglądałaby niewłaściwie - wcięcia akapitów byłyby nierówne bądż zanikłyby, czcionki miałyby niewłaściwą wielkość czy rodzaj, a kreski dialogowe zaczynałyby się w środku linijki.

Zapewne wpłynęłoby to na rodzaj rynku literatury, a mogłoby zaowocować nowymi rodzajami hipertekstowych powieści, gdzie tekst np. poruszałby się, i czytający musiałby go gonić, przerzucając karty, i odnajdując go w coraz to innych kombinacjach; bądź sam wybierałby kolejność w jakiej pojawiać się mają rozdziały lub opowiadania zbioru.

Z wpływów mniej uchwytnych, mogłoby coś takiego wpłynąć na kulturę czytelniczą. Książka jako taka, utraciłaby swą unikalność, gdyż tekst nie byłby w niej przechowywany trwale - nawet gdyby ktoś zachowałby tekst w danej książce, to i tak miałby świadomość efemeryczności owego związku tekstu z noszącymi go kartami, jaki dziś nazywamy książką. Przestałyby istnieć pojedyńcze i wyjątkowe egzemplarze, które nabrały swej osobowości za sprawą naddarć, notek poprzednich właścicieli, plam po kawie... Możliwe, iż zanikłaby kultura szacunku dla książki, bo tekst literacki ograniczony by był do pliku elektronicznego na nośniku, a więc książka jako taka nie byłaby z nim związana.

Inne zastosowanie jaki przychodzi mi do głowy, to prasa. I tak samo jak z książkami, gazeta ograniczałaby się do arkuszy papru, do których zakupywać by trzeba tekst nowego wydania (podejrzewam i całość gazety, byłaby ściągalna odpowiednio przepustowym łączem), a praca redakcji ograniczałaby się do przygotowania informacji tekstowej.
Tu więc pojawiałaby się możliwość ruchomych reklam i ogłoszeń prasowych, a czytanie gazety zbliżałoby się do przeglądania strony internetowej.

Oprócz powyższych przykładów zastosowań zbliżających się do tradycyjnej formy wieloarkuszowej, całość tak książek jak i gazet, ograniczyć by się mogła do jednego arkusza, w którzym tekst mógłby być przesuwany np. poprzez przesuwanie palcem po marginesie, czy dotykamiem odpowiedniego miejsca na karcie paprowej, co "przekładałoby stronę" na następną.

Ciekawie wyglądałaby w takiej sytuacji możliwość interakcji czytelnik - wydawnictwo i odwrotnie. Dajmy na to czytający powieść byłby niezadowolony z graficznego układu tekstu - przesyła informację o tym do wydawnictwa - to odsyła mu plik poprawiający tekst wedle życzenia. Albo ktoś inny zauważa błąd ortograficzny, którego redakcja nie usunęła - zaznacza to miejsce i przesyła informację o błędzie do wydawnictwa - wydawnictwo sprawdziwszy informację, rozsyła do wszystkich posiadaczy danego tekstu plik poprawkowy, zaś osoba która pierwsza zauważyła błąd ostaje zniżkę przy zakupie następnej powieści.

Coś takiego dawałoby jednak nowe niebezpieczeństwa - Orwelowska zmiana przeszłości byłaby znacznie łatwiejsza od wydrukowywania nowych książek, wystarczyłoby rozesłać wirusoidalny program, który bez wiedzy użytkowników zmienia tekst powieści czy gazety, zgodnie z najnowszą potrzebą. Ponadto okazać by się mogło, że książka może się nam zwyczajnie zresetować poprzez uszkodzenie nośnika czy samego konwertera w książce paprowej. Wiruszy kasujące książki konkurencyjnego autora też mogłyby się pojawiać.

Zależnie od stopnia wgłębiana się w możliwości i dozwalania sobie na ryzykowne hipotezy, można począwszy od tego jednego szegółu technicznego, jakim elektroniczny papier jest, wymyślać corazto inne zastosowania i ich wpływ na świat przyszłości. Ale nie za bardzo mi się już chce.

Powiem jeszcze o jednej sprawie, o której być może powinienem wspomnieć na początku, mianowicie o tym dlaczego przewiduję, iż stosowanie nowych technik piśmiennivczych, będzie w przyszłości postrzebne? No bo przecież może się zdarzyć, że prorokowany w czasach internetu i kultury telewizyjno - obrazkowej koniec czytelnictwa nastąpi, i nawet tak dziwaczne formy książki przyszłej nie zaistnieją, bo nie będą potrzebe.
Osobiście jednak nie wierzę w to, i sądzę, że w dobie podróży międzygwiezdnych, jednym z cywilizacyjnych posłannictw, jakie zaniesiemy ze sobą w kosmos, będzie książka i wszystkie dobrodziejstwa zwiuązane z jej istnieniem.
Do zobaczenia w przyszłości!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1863
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: McAgnes 14.11.2008 23:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Bywa, że gdybam. Gdyb... | Kuba Grom
Cóż za wizjonerstwo! :)

Starannie przemyślałeś temat, ale powiedz, czy idea papru podoba ci się?
Użytkownik: McAgnes 14.11.2008 23:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Bywa, że gdybam. Gdyb... | Kuba Grom
I jeszcze jedno: dlaczego futurologista, a nie futurolog?
Użytkownik: Kuba Grom 15.11.2008 12:55 napisał(a):
Odpowiedź na: I jeszcze jedno: dlaczego... | McAgnes
papr mi się raczej nie zbyt podoba, bom się już do tradycyjnego przyzwyczaił, ale z drugiej strony oszczędności miejsca i materiału wynikłe z jego wprowadzenia, wydają mi się bardzo kożystne.
Futurologista, bo na futurologa nie mam papierów, a ponadto jestem świadom dużej amatorskości moich gdybań. Podobnie choć interesuję się runami, nigdy nie nazwałbym się runologiem - jak to czynią często wróżki - a najwyżej runistą hobbystą, bo na runologa trzeba mieć skończoną skandynawistykę z jakąś specjalnością.

Zapomniałem w powyższych gdybaniach opisać jeszcze jednego ciekawego aspektu zastąpienia papieru paprem. Mianowicie wówczas samo wydanie książki papierowej byłoby pewnego rodzaju akcją artystyczną. Wielkie zasługi zdobędzie sobie twórca, który chcąc sprzeciwić się nowoczesnemu pędowi do produ i przyzwoleniu, aby w szybkiej zmienności odczucia, wrażenia i myśli człowieka, stały się nie tylko mało prywatne i nieunikalne - a do tego może doprowadzić uspawnienie w dostarczaniu każdemu każdej informacji, jakiej zaprgnie - ale i efemeryczne, napisze powieść o owych odczuciach i o owej umikalności żywota pojedyńczego człowieka, w stylu klasycznym; i wyda ją w klasycznej, papierowej formie, w skórzanych okładkach z tłoczeniami i złoceniami jak za dawnych czasów. Powstanie wówczas dziełko, którego każdy egzemplarz będzie trwał zawsze taki sam doputy, dopuki się nie zniszczy, zaś forma nie legnie zmianom, poprawkom i przeróbkom.
Użytkownik: Farary 15.11.2008 11:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Bywa, że gdybam. Gdyb... | Kuba Grom
Patrzę z niepokojem na moją bibliotekę, więc to już się zbliża? wkrótce do lamusa? Wszystkie te niepowtarzalne i wyjątkowe egzemplarze miałyby stracić rację bytu, a ja razem z nimi stałbym się reliktem minionej epoki?

Ale z drugiej strony te nowe perspektywy "literatury ruchomej" wydają się kuszące:)
Użytkownik: Karmazyn Młody 15.11.2008 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Bywa, że gdybam. Gdyb... | Kuba Grom
Muszę przyznać, że wizja ta jest bardzo prawdopodobna. Po pierwsze korzystna, dla tych, którzy książki wydają - łatwość zmian, zmniejszone koszty związane z ogromną ilością zadrukowywania papieru itd.
Po drugie - faktycznie ograniczenie wycinania drzew, co jest dzisiaj bardzo pożądane.

Zastanawiam się nad powiększającą się ludnością - czy w przyszłości, jak to niosą w swych wizjach np. filmy fantastyczne, będzie nas tyle, iż powstawać będą nieprawdopodobnie ogromne budynki, autorstrady będą powietrzne, jak i samochody, które poruszać się będą na kilkudziesiędziu drogach 'ułożonych' nad sobą w pionie. I czy będzie miejsce na jakąkolwiek pustą przestrzeń? Na las. Na, chociażby, park. W miastach, na dzień dziesiejszy, pozbywają się drzew (nawet zabytkowych!) i planują zagarnięcie dosłownie skrawka zieleni na centra handlowe. Może jeszcze nie wszędzie, ale podejrzewam, iż z czasem będziemy jeszcze głośno kszyczeć o kolor zielony.

Daleko nie patrzeć - Japonia i jej oszczędność miejsca np. w motelach, w których nocują w ciągu tygodnia pracownicy, którzy swe miejsce pracy mają daleko od domu. Z tego co słyszałam, nocowanie odbywa się w niewielkim pomieszczeniu, w którym mieści się materac, być może jakiś mały telewizor. Jakby kapsuła na jednego człowieka. Same mieszkania w wielkich metropoliach, to klitki (jeśli w ogóle ktoś ma pieniądze na taką klitkę, bo w krajach azjatyckich, większość ludzi śpi na chodniku).

Więc, faktycznie, po co jeszcze książki, które zajmują miejsce?

To przerażające, pomyśleć sobie, że nawet jeżeli nie o miejsce będzie chodzić, to i tak technika i korzyści płynące z elektronicznego papieru będą miały przewagę nad tradycyjną książką.

A co do samych drzew - może udałoby się produkować papier z samych roślin, bez umartwiania drzew, lasów.
Mimo, że z tego co się orientuję, to właśnie papier z drzew jest najbardziej powszechny (czy to jest tańsze?).

Taki papirus - Afryka miałaby nam w tym względzie wiele do zaoferowania. Cibora papirusowa rośnie właśnie tam. A dobrze wyrobiony papirus zachowuje swe nadzwyczajne właściwości przez tysiące lat. :-)

Oczywiście, nie wiem, jakie byłyby koszty produkcji, uprawy cibory papirusowej itd. Ale dla ratowania drzew, czemu by chociaż nie spróbować?

Z tego co czytam istnieje np. papier bezdrzewny, produkowany z celulozy. Owszem, celuloza znajduje się w pniach drzew, ale także w źdźbłach traw, czy łodygach krzewów, zaś czystą celulozę zawiera len, czy bawełna. W dodatku, za Wikipedią "Papier bezdrzewny w porównaniu do drzewnego jest odporniejszy na procesy starzenia się, ale jest bardziej przezroczysty."
(http://pl.wikipedia.org/wiki/Papier_bezdrzewny)

Hm, znalazłam przy okazji historii papieru (dlaczego wcześniej tego nie czytałam?) jedną ciekawą i przerażającą dość informację (na ile można wierzyć internetowi i samej Wikipedii ;-): "W XIV w., na skutek epidemii czarnej śmierci, znacznie wzrosła w Europie ilość dostępnego surowca do produkcji papieru - tkanin z odzieży zmarłych na dżumę - co znacznie wpłynęło na rozwój tej branży."
(http://pl.wikipedia.org/wiki/Papier)

Widzę, że muszę się zaopatrzyć w jakąś literaturę na ten temat. Bądź co bądź niedługo być może w dużym stopniu będzie mnie dotyczył z racji kolejnego kierunku studiów ;-)

Pozdrawiam


Użytkownik: Kuba Grom 15.11.2008 12:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę przyznać, że wizja ... | Karmazyn Młody
z uwagi na modę na ekouprawy, i łapanie CO2 z powietrza w mniej szklarniową formę, papier istotnie może zacząć być otrzymywany z materiałów typu len, słoma, a włókno celulozowe dałoby się niezbyt wielkim kosztem tak zmodyfikować chemicznie, aby było znacznie trwalsze.
Odnośnie zieleni miejskiej, nowoczesna architektura zauważa kożyści wynikłe z obecności zieleni w miejskiej przestrzeni, nie tylko kożyści estetyczne czy wynikłe ze zwiększonego komfortu psychicznego, ale i techniczne. Ponadto coraz częściej pojawiają się uprawy na dachach domów; więc być może niedługo każdy wysokościowiec będzie miał w projekcie przewidziane tarasy parkowe na różnych poziomach. Czytałem ostatnio w gazecie o człowieku z Lublina, który na swym balkonie (a mieszka na samej górze) z powodzeniem choduje kilkuletnie już śliwy, jedną sosnę i brzozę (sosnę niedługo zetnie, bo z balkonu widzać już tylko pień, reszta sterczy znad dachu blokowego).
Filmy fantastyczne bazują w dużej mierze na pomnażaniu i wyolbrzymianiu tego co już jest. Miasto przyszłości to gargantuizm miasta obecnego, stąd przewidywania jakie podajesz, niekoniecznie muszą się zgadzać z faktem. Przy rosnącym zagęszczeniu ludności, komunikacja miejska zastępuje prywatne samochody na które brak miejsca; stąd można sugerować, iż miasto przyszłości zamiast być pocięte gigantycznymi, wieżowymi autostradami, będzie raczej poprzecinane rozmaitymi liniami miejskiej komunikacji, i tramwaj magnetyczny składający się z kilkunastu wagonów nie będzie niczym dziwnym.
Równocześnie z uwagi na pochłaninie miejsca dla rosnącej ludzkości, parki narodowe i rezerwaty będą miały większe niż dziś znaczenie a więc i większa będzie ich ochrona. No ale już zaczynam znowu fantazjować, a miałem tylko na komentarz odpowiedzieć.
Użytkownik: hburdon 15.11.2008 18:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę przyznać, że wizja ... | Karmazyn Młody
W czym ta wizja różni się jednak od istniejącej rzeczywistości? Przecież istnieją już i ebooki, i czytniki tychże ebooków, wykorzystujące technologię elektronicznego tuszu.
Użytkownik: Kuba Grom 15.11.2008 19:54 napisał(a):
Odpowiedź na: W czym ta wizja różni się... | hburdon
zastanowieniem się co będzie dalej.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: