Dodany: 29.09.2008 22:49|Autor: McAgnes
Zaniedbałam czytanie na rzecz pisania
Zajrzałam sobie do notatek, jak przedstawiał się tegoroczny wrzesień. Kiepściutko, ledwie dwanaście pozycji, w tym jedna odsłuchana, a nie przeczytana (ale o tym będzie w czytatce podsumowywującej wrzesień). Skąd takie tyły? Ano, zaangażowałam się w pisanie.
Nawet nie żadna twórczość własna, e, nieee.
Ja z mężem oraz jeszcze jedna para dostaliśmy zaproszenie na ślub i wesele naszych znajomych. To byłona początku września. Tydzień poświęciliśmy na omawianie, jaki prezent im dać. Ostatecznie (ponieważ poznaliśmy się niejako dzięki książkom, na takim tam forum komputerowym, kącik książkowy), stanęło na prezencie literackim. Komplet dzieł Szekspira (w tłumaczeniu Słomczyńskiego, ha!) oraz trylogia Tolkiena, wszystko pięknie wydane. Ale było nam trochę mało. Padła więc propozycja obdarowania nowożeńców czymś własnoręcznie zrobionym.
No i powstała. Książka kucharska, wypisana przeze mnie ręcznie, prawdziwym piórem, takim wiecie, stalówka plus obsadka, atramentem, na kremowym, fakturowanym papierze. Przepisy starannie wybrane przez kolegę (tego z drugiej pary, bo świetnie i nietuzinkowo gotuje), ze szczególnym uwzględnieniem potraw pojawiających się na naszych wspólnych spotkaniach, nazwijmy je kulinarnymi (spotykamy się, gotujemy coś, potem to jemy, popijamy winem i tak dłuuuugo). Ilustrowane to wszystko zdjęciami potraw (bo kolega fotografuje, co upichci) oraz zdjęciami nas wszystkich przy jedzeniu.
Całość oprawiona starannie u introligatora, z wytłaczanym tytułem.
Kosztowało mnie to kupę pracy, bo jednogłośnie uznano, że mam największe zdolności manualne, zresztą, co tu dużo gadać, sama chciałam. I dało mnóstwo frajdy. Pal sześć obolałe paluchy przy pierwszych dniach pisania, pal sześć zarwane nocki, gdy zbliżał się termin oddania do oprawy, żeby zdążyć, warto było.
Pisanie piórem ma w sobie nieodparty urok i czar. Literki wychodzące spod stalówki mają jakiś szlachetniejszy kształt. To narzędzie wymaga od piszącego więcej wysiłku, ale i daje w efekcie coś, na co przyjemnie popatrzeć. To zupełnie coś innego niż pisanie ołówkiem, długopisem czy nawet wiecznym piórem.
Chyba sobie kupię kiedyś taki zestaw do kaligrafii (ten, którego używałam, był pożyczony). Niech no tylko wyjdę z dołka finansowego.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.