O córce - dla Krzysia
Kiedy byłam na studiach, przeczytałam książkę Antonio Munoza Moliny "Noc w Lizbonie". Urzekła mnie atmosferą i pozostawiła trwały ślad - zaczęłam słuchać jazzu i postanowiłam, że jeśli kiedykolwiek będę miała córkę - dam jej takie imię, jakie nosiła główna bohaterka - Lukrecja. I tak się stało.
Za dwa miesiące Lunia będzie miała cztery lata, ale już teraz rozglądam się za książką Anny Nasiłowskiej "Czteroletnia filozofka". Kto miał - lub ma - dziecko w tym wieku, wie, jak wiele prawdy kryje się w tym tytule. Oczy są teraz zawsze szeroko otwarte (u Luni - dodatkowo - otoczone niezwykle długimi rzęsami); pytania są celne, logiczne i zatrzymują mnie w biegu. Tak potrafią pytać tylko dzieci i mędrcy. Kiedy patrzę na moją córkę, nie wstydzę się, że jestem tak emocjonalna, rozedrgana. Jej radość jest hałaśliwa, zarażająca; jej łzy - jak letnia burza - gwałtowne, ale szybko mijają.
Pytam, o czym marzy. "Chciałabym latać". Mówię, że w naszych czasach takie marzenie będzie można kiedyś zrealizować - lot samolotem nie jest teraz niczym nadzwyczajnym. Ale moja córka odpowiada : "Ale ja chciałabym mieć skrzydła !"...
Obserwuję, jak sobie radzi z obchodzeniem zakazów ("To nie ja chcę czekoladę, to mój żołądek się jej domaga"). Obserwuję, jaki ma stosunek do książek : czytamy jej bardzo dużo, większość bajek zna na pamięć - a jest to pamięć pojemna jak Rów Mariański. A nawet, jeżeli się zdarzy, że jedna z książek jest już trochę zapomniana, Lukrecja mówi :"Będę czytała po swojemu" i - posiłkując się obrazkami - stwarza takie historie, że patrzę na nią - zdumiona - jej niezwykłą wyobraźnią. Albo mówi :" A teraz poczytam po francusku" i zaczyna jakieś "blą di fer o lą że". Nie, nie uczy się francuskiego :-)
Czasami mówi do mojej mamy :" A teraz opowiem ci bajkę. Był taki potwór, który nic nie robił - nie gotował, nie sprzątał, nic, nic, nic. Tylko czytał i czytał. Nawet w nocy !" Zgadnijcie, o kim ta bajka ? ...
Nie chcę popełnić błędu, o którym mówi bohaterka książki Nathachy Appanah "Wesele Anny": "Oto co powinnam była powiedzieć mojej córce : że trzeba mieć kochanka, dwóch, trzech, pławić się w rozkoszy, kochać się namiętną miłością, mówić o swoich pragnieniach, robić rzeczy, których może by się trochę wstydziła, rozluźnić się. Nie zachowywać się jak inni, mieć odwagę włożyć czerwoną suknię do ślubu, całować swojego mężczyznę na ulicy; wytłumaczyć jej, że przed ślubem trzeba poznać inne ciała, inne uczucia, trochę pocierpieć, bardzo kochać, zagubić się, być trochę cyniczną, śmiać się z wielkich miłosnych wyznań, wzruszać się, dawać, nie chronić siebie samej, bo nagle można się obudzić, tak jak ja, w wieku czterdziestu dwóch lat bez żadnych przeżyć. Oto co powinnam była jej powiedzieć. Powinnam była powiedzieć, żeby robiła to, czego ja nie robiłam".
I dlatego powiem Lukrecji to wszystko. I dużo, dużo więcej. A na razie "patrzę na łódki jej młodych powiek", jak pisał Grochowiak, i wiem (wiem !), że najważniejszy jest dla mnie jej spokojny sen. I tylko to.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.