Dodany: 08.08.2008 11:22|Autor: dansemacabre

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Ślepa wierzba i śpiąca kobieta
Murakami Haruki

2 osoby polecają ten tekst.

Zawikłany labirynt


Zupełnie nie rozumiem fenomenu twórczości japońskiego prozaika. Pośród wielu westchnień i słów zachwytu pojawiają się kolejne jego książki, które rzekomo objawiają prawdy uniwersalne i które ujmują specyficznym połączeniem pisarskiej prostoty oraz rozbudowanej metaforyki. Najnowsze piękne wydanie jego prozy to zbiór opowiadań. Napiszę zatem o tym, jak autor radzi sobie z krótszymi formami wypowiedzi i jak zupełnie nieprzekonujący jest w tych tekstach.

Antologia „Ślepa wierzba i śpiąca kobieta” zawiera różnorodne opowiadania wydawane od lat osiemdziesiątych do 2005 roku. Jest w niej także jedno, które nie zostało opublikowane w ojczyźnie autora. To, co od razu da się zauważyć to zmiana sposobu pisania w ciągu dwudziestu lat. Starsze teksty (w odróżnieniu od tych nowych, nadmiernie rozbudowanych) są miniaturami, obrazkami z życia, wręcz fotograficznymi kadrami, w których wszystko, co najważniejsze pojawia się w czytelniczej wyobraźni dopiero po skończeniu lektury. Są wśród nich dwa ciekawe opowiadania – „Perkozek” o iście kafkowskim klimacie oraz wstrząsające „Lustro”, gdzie dochodzi do przerażającej w wymowie konfrontacji bohatera z samym sobą, z pokładem ukrytych i nienazwanych emocji. To jednak nieliczne wyjątki w objętościowo dużym zbiorze. To także nieliczne pozytywnie przeze mnie odebrane teksty.

Niewątpliwie w odniesieniu do twórczości Murakamiego możemy mówić o wieloaspektowym realizmie magicznym. W codzienne, prozaiczne czynności i pozornie proste rozmowy wkrada się niczym cień niebezpieczny świat symboli i wizji. Bohaterowie akceptują tę ingerencję, a co więcej – jest ona dla nich czymś normalnym. Nie można zatem dziwić się temu, że smakoszami pieczonych rożków są ślepe kruki, że można nosić na plecach fantasmagoryczną ubogą krewną, że kobieta poślubia lodowatego mężczyznę, że nóż myśliwski staje się kluczem do zrozumienia pewnej sentymentalnej opowieści znad morza i że w Tokio pojawia się mówiąca małpa, która kradnie ludziom ich nazwiska. Tylko co powodują te pozornie nielogiczne elementy?

W moim odczuciu większość opowiadań posługuje się nadmiernie rozbudowaną i przede wszystkim pustą symboliką. Murakami w taki sposób panuje nad światem przedstawionym w krótkich formach, że w trakcie czytania odnosi się wrażenie, iż fabuła może się rozwijać w każdą, najbardziej nawet niedorzeczną stronę. Potem odkłada się książkę i próbuje myśleć nad tym, co autor miał na myśli. Słowna ekwilibrystyka i przeplatanie fantazji z rzeczywistością przypominają mi odrobinę filmy Lyncha. Podczas ich oglądania wielu widzów analizuje scenę po scenie, wypowiedź po wypowiedzi. Prawdopodobnie Lynch to filmowy kuglarz, który stroi sobie żarty i nakazuje zastanawiać się nad czymś, co stworzone zostało przypadkiem. O ile zabawa z szyframi Lyncha jest dla mnie przyjemną rozrywką, o tyle myślenie po każdym tekście Murakamiego o ukrytych w nich znaczeniach jest stosunkowo męczące.

Bohaterowie opowiadań to w gruncie rzeczy egoiści, zatopieni w swym narcyzmie samotnicy, ludzie próbujący żyć przede wszystkim dla siebie i bez prawdziwego kontaktu z innymi. Naczelne – i obowiązkowe u pisarza – motywy to samobójstwo, śmierć, odchodzenie, niespełniona miłość i poszukiwanie szczęścia. Eksploatowane do znudzenia w powieściach, w opowiadaniach pojawiają się jak drogowskazy w interpretacji. Czasami autor porywa się na ciekawe balansowanie między komizmem i tragizmem, aby podkreślić znaczenie tego drugiego. Zawsze wychodzi od banalnej myśli, skojarzenia, rozmowy lub wydarzenia. Potem wydaje się już nie panować nad swoją wyobraźnią twórczą i dając jej pełną wolność, płodzi teksty, które są niczym gorzka pigułka pięknie opakowana i kusząca, by ją połknąć.

Myślę, że jedyną naprawdę istotną wartością tych opowieści jest ich malarskość. Obrazowanie jest tak dosadne i tak różnorodne, iż prawie wszystkie teksty można by pokazać na płótnie. Koloryt tej prozy staje jednak w opozycji do jej nad wyraz rozmytej semantyczności. Wieloznaczność desygnatów w tych tekstach czyni je zawoalowanymi pułapkami, w które wpada się bez ostrzeżenia. Można się nimi zachwycać, ale nie można ich pojąć. Można tej prozy dotykać, ale nie wyczuwa się jakichś konkretnych kształtów. Moim zdaniem „Ślepa wierzba i śpiąca kobieta” to zbiór tekstów niemych, w których rozgrywają się dramaty półprawd i niejednoznaczności.

I jeszcze jeden zarzut – Murakami jest po prostu nieprawdziwy w tym, o czym pisze. Potrafi wciągnąć w swój pisarski labirynt, ale nie daje już możliwości odnalezienia drogi powrotnej. A może ja wkroczyłem nie do tego labiryntu, do którego powinienem wkroczyć?...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 12837
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 22
Użytkownik: Agis 08.08.2008 19:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Zupełnie nie rozumiem fen... | dansemacabre
Świetnie mi się to czytało! Ja też, ja też tak myślę, tylko nie potrafiłam tego wyrazić! O ile pierwsza jego książka (czytana przeze mnie a nie wydana) mnie zachwyciła (było to "Norwegian Wood") to przy każdej kolejnej miałam w oczach większe znaki zapytania. Ale potrafiłam pytać tylko jak Kłapouchy: "Na co i po co?"
Użytkownik: dansemacabre 08.08.2008 20:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetnie mi się to czytał... | Agis
A ja się po kilku opowiadaniach już tylko męczyłem. Przy niektórych ogarniał mnie śmiech. Myślę, że Ci, którzy będą chcieli poznać Murakamiego, powinni zacząć od opowiadań - doskonale się zorientują, w co się mogą potem wpakować.
Użytkownik: dryas 25.10.2008 07:55 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja się po kilku opowiad... | dansemacabre
Zniechęciło mnie już pierwsze opowiadanie, z obowiązku przebrnęłam przez kilka następnych - i wiedziałam na pewno, że już nie sięgnę po żadną książkę Murakamiego. Nawet nie bardzo wiem, co mi bardziej przeszkadza w jego prozie: to, że jest zbyt detaliczna i nie daje pola dla wyobraźni, czy wrażenie, że wszystko, co czytam, jest fałszem, nieprawdą i zakłamaniem. I nie chodzi mi o prawdopodobieństwo opisywanych zdarzeń, bo znam mnóstwo bardziej magicznych opowieści, tylko o odczucie, że autor sam nie wierzył w to, o czym pisał.
Niedawno zachęcona przez kolegę przeczytałam kolejną książkę Murakamiego - "Po zmierzchu" - i uderzyło mnie coś jeszcze: nieprawdopodobieństwo psychologiczne postaci; zachowania i dialogi bohaterów miejscami wykluczają się nawzajem. To koniec mojej przygody z tym pisarzem. Definitywny. Nie lubię być - jak to się mówi kolokwialnie - "robiona w balona".
Użytkownik: jazzy 23.11.2008 20:04 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja się po kilku opowiad... | dansemacabre
W opowiadaniach rzeczywiście Murakami nie wypada dobrze. Ale muszę przyznać, że jego pierwsze powieści zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Na początku, mam wrażenie, że jeszcze wiedział o czym pisać, natomiast już później najlepsze tematy się wyczerpały i powstają takie rzeczy jak to tu omawiane... wielka szkoda!!!
Użytkownik: Laila 08.08.2008 21:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Zupełnie nie rozumiem fen... | dansemacabre
Bardzo podoba mi się Twój tekst. Dobrze ująłeś pewne cechy, które rzeczywiście określają twórczość Murakamiego. Sama nigdy nie potrafiłam pisać o jego książkach, może dlatego, że ja z kolei Murakamiego uwielbiam i mam do jego książek podejście emocjonalne. ;)

Trafne jest te porównanie do Lyncha (którego zresztą też uwielbiam). Jednak nie wydaje mi się, żeby wszyscy bohaterowie M. byli egocentrycznymi narcyzami żyjącymi z własnej woli "bez prawdziwego kontaktu z innymi". Z pewnością są samotni, ale jednak poszukują drugiego człowieka. Przynajmniej ja tak interpretuję jego powieści.

A co do opowiadań - nie zgodziłabym się ze stwierdzeniem, że są dobre na początek znajomości z M. Nie czytałam jeszcze recenzowanej przez Ciebie antologii, natomiast dobrze pamiętam lekturę "Wszystkie boże dzieci tańczą", innego, mniejszego zbiorku opowiadań M. Moim zdaniem ten autor zupełnie się nie sprawdza w krótkich formach. To, co tak bardzo mnie urzeka w jego powieściach, w opowiadaniu po prostu ginie. I rzeczywiście można poczuć się zagubionym w labiryncie - bo dla mnie jego opowiadania wydają się fragmentami powyrywanymi z kontekstu, jakby bez początku i bez pointy.
Użytkownik: dansemacabre 08.08.2008 21:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo podoba mi się Twój... | Laila
Ten sąd o egoizmie był jak najbardziej pisany z myślą o reakcjach/krytyce zwolenników pisarza. Tak się utarło pisać, że u niego to nieszczęśliwi prawie wszyscy, bo tak bardzo chcą być z kimś, a nie mogą. Ja natomiast widzę to inaczej - nie chcą być z kimś, bo nie potrafią tego, nie są skłonni do kompromisów, nie są w stanie wyjść poza swój system wartości i sądów, są silnie zapatrzeni w siebie i próbują z tej studni własnego ego wyjść tylko na chwilę, żeby (też na chwilę) coś zmieniać wrócić do samouwielbienia.
Czytałem także powieści Murakamiego. Nie sprawdza się ani w krótkiej, ani w długiej formie :-)
Użytkownik: Laila 08.08.2008 22:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Ten sąd o egoizmie był ja... | dansemacabre
Ach, czyli to taka mała prowokacja była? ;>
A co powiesz o Toru Watanabe z "Norwegian wood" (jeśli oczywiście czytałeś - w Twoich ocenach tej książki nie ma)?
Narcyz? Niezdolny do bycia z kimś?
Albo młody bohater z "Kafki nad morzem"? Czytałeś?
Użytkownik: dansemacabre 08.08.2008 22:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, czyli to taka mała p... | Laila
Troszkę prowokacja, ale tak prywatnie to naprawdę mój sąd.
Czytałem tylko "Tańcz tańcz tańcz" i "Na południe od granicy, na zachód od słońca" i tę tezę o egoizmie podtrzymuję.
Poza tym... wyraźnie zaznaczyłem, że bohaterowie OPOWIADAN są tacy i owacy :-) Nie przenośmy tego na świat przedstawiony w powieściach. Tym bardziej, że chyba nikt mnie już nie zmusi do przeczytania kolejnej.
Użytkownik: Laila 08.08.2008 22:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Troszkę prowokacja, ale t... | dansemacabre
Hmm... bohater "Na południe..." rzeczywiście jest egoistą. :)
Ale powieści będę bronić. :))
A do czytania nikt przecież nie zmusza - tak sobie tylko wymieniamy opinie, w końcu po to jest BN. ;)
Użytkownik: anndzi 08.08.2008 22:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Zupełnie nie rozumiem fen... | dansemacabre
Czytałam dwie powieści Murakamiego. "Kronika ptaka nakręcacza mnie zachwyciła", "Kafka nad morzem" rozczarowała. Mimo tego rozczarowania uwielbiam czytać prozę Murakamiego. Może nie dla samego wyłuskiwania ukrytych znaczeń(chociaż i tak niektóre fragmenty zajęły sporo miejsca w moim zeszyciku cytatów literackich), bo jak napisałeś, jest to trudne i chyba nawet niewykonalne, ale dla samego przeżycia estetycznego. Cenię tego pisarza za umiejętność kreowania niesamowitego, chociaż pozornie zwykłego świata. Za to samo cenię Franza Kafkę, również nie doszukując się ukrytych sensów w jego powieściach, bo za bardzo przytłaczająco one na mnie działają.

A jak ustosunkowujesz się do twierdzeń niektórych krytyków, że Murakami to ambitniejszy Coelho?
Użytkownik: dansemacabre 09.08.2008 10:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam dwie powieści Mu... | anndzi
Czułem, że to pytanie padnie :-)
Nie mogę ich porównywać, bo zacząłem czytać jedną książkę Coelho i rzuciłem to grafomaństwo po kilkunastu stronach. Kiedyś czytaliśmy sobie z emfazą jego teksty z koleżanką, wijąc się ze śmiechu. Nie mogę dokonać porównania, bo nie przebrnąłem przez żadną książkę Coelho :-)
Myślę, że Murakami to zupełnie coś innego. Uważam, że on - w przeciwieństwie do Coelho - potrafi pisać, ale nie jest w stanie czegoś sensownego z tą umiejętnością zrobić.
Użytkownik: anndzi 10.08.2008 20:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Czułem, że to pytanie pad... | dansemacabre
Zgadzam się:) Może i Murakami popada w jakieś filozoficzne zawikłania i labirynty, ale gdzie mu tam do Coelho:)
Użytkownik: Sluchainaya 10.08.2008 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Zupełnie nie rozumiem fen... | dansemacabre
Ja też nie rozumiem fenomenu jego twórczości. Przeczytałam zaledwie jedną książkę, ale póki co wystarczająco mnie zniechęciła do sięgania po kolejne.

Tym większe było moje zdziwienie, gdy oddawałam do biblioteki tę książkę, bibliotekarka po raz pierwszy zapytała mnie o zdanie na temat lektury (Wojewódzka Biblioteka Publiczna, gdzie relacja bibliotekarz-czytelnik nie jest taka bliska, jak w mniejszych bibliotekach). Była wyraźnie oczarowana tym panem, a moja uwaga "że nie specjalnie mi się podobało" chyba ją lekko zgasiła :)

Dla mnie on jest taki bezpłciowy. Niby japończyk, a jego pisarstwo lekko zamerykanizowane.
Użytkownik: Sluchainaya 10.08.2008 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też nie rozumiem fenom... | Sluchainaya
O przepraszam, powinno chyba być Japończyk :)
Użytkownik: koleta 11.08.2008 20:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Zupełnie nie rozumiem fen... | dansemacabre
Napisałeś: "myślenie po każdym tekście Murakamiego o ukrytych w nich znaczeniach jest stosunkowo męczące" i całkowicie zgadzam się z Twoją opinią. Po przeczytaniu każdego opowiadania zatrzymywałam się na chwilę i próbowałam zrozumieć przekaz utworu. Zdezorientowana, zerkałam na ostatni akapit i omiatając wzrokiem stronę czułam, że czegoś mi tam brakuje. Zaczęłam się zastanawiać czy Murakami próbował mi w zaszyfrowany sposób przekazać jakąś prawdę życiową, a ja, nieświadoma ukrytych kontekstów, nie dostrzegam istoty tak wybitnej literatury? Po dotarciu do połowy książki poddałam się i czytałam dalej jedno opowiadanie za drugim, ponieważ uznałam, że jestem za mało inteligentna, żeby przeniknąć zamiary autora. Widzę jednak, że faktycznie nie było w nich zakamuflowanej prawdy życiowej - uff, kamień z serca :] jednak pozostaje mi pewien niesmak, bo w szkole zawsze uczyli mnie, żebym szukała kontekstów, więc ich brak wzbudza we mnie specyficzną dezaprobatę (co innego brak wyraźny, ale tutaj niejednoznaczny ;).
Użytkownik: misiak297 02.10.2008 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Zupełnie nie rozumiem fen... | dansemacabre
Kiedyś czytałem "Kafkę nad morzem" i ta książka mnie pokonała. Nie dokończyłem jej. Jednak nie zgadzam się z Twoją krytyką opowiadań Murakamiego. Jestem po więcej niż połowie i co jedno to bardziej mnie zachwyca. Właśnie ich różnorodność (prześmieszne "Pieczone rożki", iście Kafkowski "Perkozek" (trafiłeś w sedno z tym określeniem, dokładnie tak samo to opowiadanie odebrałem), refleksyjny "Samolot"), absolutna wielopłaszczyznowość, ukryte głęboko pod powierzchnią to "coś". Moim zdaniem mistrzowsko konstruuje swe opowiadania, jest absolutnie przekonujący w tym co pisze. To takie barwne... Wielokrotnie też nie wiadomo do czego dane opowiadanie zmierza i to jest właśnie takie zajmujące.
W każdym razie ja jestem zachwycony:) No ale biblionetkowicze nie zawsze muszą się ze sobą zgadzać, prawda?:)
Pozdrawiam.
Użytkownik: dansemacabre 26.11.2008 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedyś czytałem "Kaf... | misiak297
Misiaku, a czym jest to tajemnicze "coś"? :-) Proszę o oświecenie. Bo mam wrażenie, że w jego prozie roi się od cosiów, ale nie rozumiem, co się w nich kryje :-)
Użytkownik: misiak297 27.11.2008 14:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Zupełnie nie rozumiem fen... | dansemacabre
Hm... czym może być owo "coś"? Na początku przyznam, że z tego zbiorku nie podobały mi się jedynie opowiadanie tytułowe, Rok spagetti i opowiadanie o małpie. Ale reszta to dla mnie rewelacja.Może absolutnie przekonującym stylem, za który uważam ten Murakamiowski - wbrew Twojej recenzji. Zastnawiam się czy opowiadanie nie może być jakąś swoistą zabawą z czytelnikiem, czy zawsze musi prowadzić do jakiegoś morału. Czy zawsze - posługując się metaforyką Twojej recenzji - z labiryntu epickiego musi być jakiś punkt wyjścia? Czy opowiadanie nie może po prostu zachwycać, wywoływać jakiegoś katarsis? Może na tym polega fenomen tej prozy? Czekamy na owo wyjście, ale ono niekoniecznie musi nastąpić (jak na przykład w opowiadaniu "Katastrofa w nowojorskiej kopalni"). Postaci, wątki, często prowadzą donikąd. Moim zdaniem być może Murakami nie przekazuje uniwersalnych prawd. Jednak ten zbiorek pokazuje jak różnorodne może mieć pióro (od tego prześmiesznego "Idealnego dnia na kangury" przez Kafkowskiego "Perkozka", zwyczajnego "Toniego Takitani" i niepokojące "Koty ludojady" ). W każdym razie ja wiem, że Murakami może zachwycać:) Doświadczyłem tego na własnym przykładzie:)
Użytkownik: jakozak 27.11.2008 15:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm... czym może być owo &... | misiak297
Do schowka!
Użytkownik: arbetreV 30.10.2011 08:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm... czym może być owo &... | misiak297
zgadzam się z powyższym. ta książka to moje pierwsze zetknięcie się z pisarzem i mimo że nie dotarłam jeszcze do końca tomu to na pewno nieostatnie. każde z tych opowiadań traktuję jak wycinek rzeczywistości który nie musi mieć ani formalnego początku ani końca. zresztą nie czytam tej książki jako całości. czytam jedno opowiadanie i odkładam lekturę. czytanie jednego po drugim ujmuje urok każdego z nich, być może dlatego że ocenia się je wtedy w kontekście poprzednich. domyślam się że połykając wszystkie naraz czułabym się zmęczona i zniechęcona :). zdecydowanie, Murakami potrafi zachwycić - tym co pisze i jak ubiera to w słowa.
Użytkownik: Dunkelheit 08.02.2009 00:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Zupełnie nie rozumiem fen... | dansemacabre
Absolutnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że Murakami pisze o egoistach. Nie stawiaj takich tez, nie znając więcej jego powieści. On pisze o ludziach bardzo samotnych, którzy nie mogą odnaleźć się w świecie. Na przykład w "Norwegian wood". "Kafka..." również na pewno nie jest opowieścią o narcyzach żyjących dla siebie - przykład towarzysza Nakaty.
Murakamiego trudno jest zrozumieć, bo rzeczywiście pisze dość zawile i nie pomaga czytelnikom, ale sam w swoim wywiadzie powiedział, że jeśli ktoś ma dużo pytać po skończeniu powieści, powinien przeczytać ją jeszcze raz. Ja tak zrobiłam i bardzo mi pomogło.
Zastanawia mnie tylko, co dokładnie zarzucasz Murakamiemu, bo trudno było mi to dokładnie wyłowić z recenzji. Chyba nie to, że bohaterowie mają taki, a nie inny charakter?
Pozdrawiam.
Użytkownik: reniferze 23.07.2009 18:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Zupełnie nie rozumiem fen... | dansemacabre
Jestem w połowie zbiorku i tak myślę, że całego Murakamiego, jego zawiły, nierealistyczny styl pisania, najlepiej charakteryzuje to, że dopiero na 165 stronie zorientowałam się, że nie czytam powieści, tylko oderwane od siebie opowiadania. Myślałam, że tak ma być, tylko że ja znowu czegoś nie rozumiem ;).

A chociaż drażni mnie brak sensu w jego książkach, to i tak czytam kolejne. Porównanie do Lyncha jest bardzo słuszne, bo z nim mam podobnie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: