Dodany: 02.07.2008 09:35|Autor: Bohun
„Boska komedia Janusza Krasińskiego - Piekło”
Dobra powieść historyczna o pierwszych latach powojennej Polski widzianych oczyma Szymona Bolesty – jednego z „zaplutych karłów reakcji” (jak komunistyczna propaganda określała bohaterów z Armii Krajowej). Pierwsza część czterotomowej epopei z PRL w tle.
Akcja obejmuje okres jednego roku (od lipca 1947 roku do lipca 1948 roku) z licznymi retrospekcjami, obejmującymi lata II wojny światowej i pierwsze lata powojenne, a nawet pewne wydarzenia (konflikty społeczne w II RP) z okresu międzywojennego.
Książka, którą powinien przeczytać nie tylko każdy pasjonat najnowszej historii Polski, ale także każdy człowiek wykształcony, który pragnie mieć wiedzę na temat dziejów naszego narodu w XX wieku. Wiedzę, dodajmy, bez której trudno jest zrozumieć otaczającą nas dzisiaj rzeczywistość.
W tle tej historii mamy główne wydarzenia polityczne opisywanego okresu: niedawne referendum ludowe (z czerwca 1946 roku) sfałszowane przez komunistów, sfałszowane również wybory parlamentarne ze stycznia 1947 roku, prześladowania żołnierzy podziemia niepodległościowego przez aparat państwa zdominowany przez radzieckie „wtyczki”, ucieczkę Mikołajczyka i Korbońskiego za granicę, rezygnację Polski z udziału w Planie Marshalla, początek blokady Berlina i most powietrzny otwarty przez Amerykanów, nadzieje (tak to wyglądało z perspektywy prześladowanych akowców) na wybuch III wojny światowej.
Główny bohater niczym Dante wędruje przez kolejne kręgi totalitarnego piekła, które Hitler i Stalin (przy wsparciu polskich komunistów) zgotowali polskiemu społeczeństwu. Okupacja niemiecka, powstanie warszawskie, Auschwitz, śmierć matki, Dachau, amerykański obóz i komunistyczne naciski na powrót do kraju (przy wyraźnym poparciu strony amerykańskiej), przybycie do zniszczonej Warszawy, spotkanie z dawną miłością Krystyną – towarzyszką z lat dziecinnych, nieudane poszukiwania pracy, prowokacja agentów UB i aresztowanie w Gdańsku, śledztwo UB (najpierw na Kamiennej Górze w Gdańsku, potem w Warszawie), aresztowanie Krystyny i jej matki, wymuszenie na Boleście zeznań obciążających najbliższe mu osoby, pobyt w wiezieniu na Mokotowie, proces i konfrontacja z Krystyną, wyrok 15 lat pozbawienia wolności, wywózka do więzienia poza Warszawą.
W kolejnych miejscach Szymon Bolesta spotyka mnóstwo plastycznie przedstawionych przez autora postaci. Szymon poznaje ich historie, a czytelnik wraz z głównym bohaterem otrzymuje monumentalną panoramę ówczesnej Polski. Obraz zupełnie odmienny od tego, który znamy z propagandowych filmów i książek twórców, którzy w czasach Polski Ludowej zgodzili się współuczestniczyć w komunistycznym kłamstwie.
Główna wartość tej książki to ukazanie bezbronności ofiar. Czytelnik nie może nie zadać sobie pytań, czy Szymon Bolesta mógł uniknąć aresztowania, czy mógł w śledztwie inaczej się zachować, czy mógł uratować Krystynę? Na te pytania autor zdaje się odpowiadać negatywnie. Los polskiego społeczeństwa był nieunikniony, a opór niemożliwy. Bez lektury tej książki większość młodych ludzi nie jest w stanie zrozumieć tamtych czasów, nie jest w stanie pojąć, dlaczego oskarżeni sami oskarżali siebie i innych, dlaczego pomagali ubowskim katom, dlaczego byli tak podatni na prowokację.
Powieść zawiera wiele scen pełnych emocji, które na długo pozostaną w pamięci czytelnika. Dotyczy to zwłaszcza scen z dziesiątego pawilonu więzienia mokotowskiego. Na przykład dramatyczna, „nielegalna”, niedokończona msza święta odprawiana dla więźniów przez księdza–współwięźnia z wykorzystaniem wina wyprodukowanego ze sfermentowanych rodzynek („Niezwykłość miejsca i okoliczności sprawiły, iż po raz pierwszy w życiu wydało mu się, że Chrystus – tylekroć przywoływany w jego obecności do kościelnych gmachów – tutaj wszedł naprawdę”[1]. Jeszcze bardziej dramatyczne są sceny wyprowadzenia na rozstrzelanie partyzantów majora Zapory („Więc kiedy tam na korytarzu najmłodszy z jego oficerów wleczony nago przez oprawców wzywał na ratunek matkę i błagał o życie, tak po dziecinnemu za wszystko przepraszając, a im poddawanym rewizji, która była tylko pretekstem do wyprowadzenia skazanych, zupełnie odebrało głos, wtedy major Zapora, także obnażony do pasa, wykrzyknął: »On sam pójdzie! Pozwólcie mu się tylko ubrać szubrawcy!«. A do tego chłopca: »Żołnierzu, strzelałeś i wiesz co to kula w łeb. Wstań! Oni ci nic więcej zrobić nie mogą«”[2] czy też scena rozstrzelania rotmistrza Witolda Pileckiego („Śmiało, panie rotmistrzu, ostatnia szarża! Który to pułk ułanów? Ale nie będzie już cudu nad Wisłą. Wnętrze wybite dębowymi belkami, żeby kula, która przebije głowę, nie dała rykoszetu”[3]. Piękne i wzruszające jest też zakończenie powieści „Na stracenie”.
Jeżeli mi czegoś brakuje w tej prozie, to ocen, sądów, moralnych wyroków. Bohaterowie Janusza Krasińskiego są bardzo wstrzemięźliwi w sądzeniu innych. Jak gdyby autor, skupiając się na wiernym przedstawieniu faktów, chciał pozostawić sąd czytelnikowi. Lub jakby nie chciał sądzić opisywanych przez siebie postaci, lub obawiał się wydawania zbyt łatwych wyroków. Znamienne są słowa majora Zapory o człowieku, który wydał UB jego oddział: „Jego nie sądźcie (...). To nie był zdrajca, jego sterroryzowano. Winiłbym go, gdyby był sam. Za tchórzostwo, ale miał rodzinę. I to, co zrobił, zrobił tylko dla niej. Walczyłem o Polskę bezpiecznych rodzin, rozumiem, co to ojcowska miłość, i niech dzieci nie wiedzą, że ojciec spodlił się dla nich...”[4].
---
[1] Janusz Krasiński, „Na stracenie”, wyd. Arcana, 2006, s. 224.
[2] Op. cit., s. 329.
[3] Op. cit., s. 275.
[4] Op. cit., s. 328.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.