Granice słowa i granice poznania, czyli św. Augustyn vs Maeterlinck
Oto próba zrozumienia istoty Boga i nieskończoności, rzeczy jednakich, widzianych jednak z różnych pułapów czasowych - wieku IV oraz XIX. Pięknie widać tutaj ewolucję różnicy znaczeń, zmianę perspektyw i aksjomatów, utratę wiary z biegiem czasu, mechaniczną ewolucję języka.
Oboje podobnie się w nim gubią i odnajdują.
To bardzo ciekawe doświadczenia - odnaleźć pewne "absolutne pytania" na które istnieją bardzo podobne "usiłowania odpowiedzi".
Zapraszam cierpliwych i czekam na komentarze:
MAURYCY MAETERLINCK:
"Pogrążeni jesteśmy we wszechświecie nie posiadającym granic w czasie, ani w przestrzeni. Nie może on iść naprzód, ani cofać się. Nie ma początku. Nie zaczął się nigdy i nigdy się nie skończy. ma za sobą tyleż miliardów lat ile przed sobą. Jest od zawsze w środku, bez granic. Nie może mieć celu, gdyż osiągnąłby go już w bezliku lat, które nas poprzedziły. Ponadto cel ów musiałby znajdować się poza nim, a gdyby coś poza nim istniało, byłby ograniczony przez to właśnie i przestałby być nieskończonością. Nie zmierza dokądś, gdyż byłby już tam dotarł. Zatem wszystko co czynią światy w jego łonie, wszystko, co my czynimy, nie może mieć nań żadnego wpływu. Wszystko co ma uczynić, już uczynił. Czego nie uczynił, uczynić nigdy nie zdoła. (...) Jeśli posiada jakąś myśl, jest ona od zawsze w swym apogeum i pozostanie w nim niezmienna i nieruchoma. Jest tak młody, jak był zawsze i również tak stary. Dokonał w przeszłości wszystkich wysiłków i doświadczeń, jakich dokona w przyszłości. (...) Wiedząc wszystko lub nic, trwa, równie bliski końca, jak swego początku...
(...) Dokądże chce dojść ten, który już doszedł? Wszystko, co odkrywamy w tym, który celu mieć nie może, zdaje się ścigać cel jakiś z niepojętą usilnością. Duch ożywiający wszystko, co widzimy w tym, który powinien by wiedzieć wszystko oraz siebie posiadać, zdaje się nie wiedzieć nic i szukać siebie bez wytchnienia."
( Maeterlinck Maurycy, Śmierć, Warszawa 1993, s. 121-122)
ŚW. AUGUSTYN:
"Czy w ogóle, Boże mój, jest we mnie cokolwiek, co mogłoby Cię ogarnąć? Czy całe niebo i ziemia, które stworzyłeś i w których mnie stworzyłeś, ogarniają Ciebie?
A może dlatego, że bez Ciebie nic by nie istniało, wszystko zawiera Ciebie?
(...) Dokądże więc mam Ciebie wzywać, skoro sam jestem w Tobie? Skąd miałbyś przybyć do mnie? Gdzież maiłbym stanąć poza niebem i ziemią, aby tam przyszedł do mnie Bóg mój, który rzekł: "Niebo i ziemię napełniam...".
Lecz skoro Ty napełniasz niebo i ziemię, czy one Ciebie ogarniają? Czy jeszcze zostaje ta reszta, której ogarnąć już nie mogą? A gdzie wylewasz to, co z Ciebie zostaje po napełnieniu nieba i ziemi? Może wcale nie trzeba, żeby cokolwiek zawierało Ciebie, który wszystko zawierasz? to bowiem, co napełniasz, napełniasz już przez to samo, że to w sobie zawierasz. Naczynia, pełne Ciebie, unieruchomić Cię nie mogą. Gdy się rozpadają, Ty się rozlewasz. A gdy rozlewasz sie na nas, nie spadasz, lecz nas podnosisz. Nie rozpraszasz się, lecz nas gromadzisz.
Ale napełniając wszystko, czy całym sobą wszystko napełniasz? czy też, nie mogąc Ciebie ogarnąć całego, wszystkie rzeczy obejmują tylko cześć Ciebie? I czy wszystkie tę samą część? (...) Czy raczej na każdym miejscu jesteś cały, a żadna rzecz Ciebie całego nie ogarnia?"
(Augustyn, Wyznania, Kraków 2008, s. 28-29)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.