Dodany: 23.10.2013 14:44|Autor: marjory23

Czytatnik: PrzeCzytanki

Fobia


Nie przypominam sobie tytułu, ale doskonale pamiętam, jakie myśli towarzyszyły mi podczas omawiania i analizy ostatniego wiersza na języku polskim w liceum. Do dzisiaj analiza wiersza kojarzy mi się, przepraszam za porównanie, z sekcją zwłok.

A wtedy obiecywałam sobie, że:

- Nigdy więcej nie sięgnę po żaden wiersz;
- Nigdy więcej nie będę tego czytać;
- Nie będę musiała zastanawiać się "Co autor chciał przez to powiedzieć?" itp.

Słowa udało mi się dotrzymać dość długo. Dobrowolnie po poezję sięgnęłam ponad rok temu. Koleżanka poleciła mi wiersze Emily Dickinson, które według niej odzwierciedlały mój stan ducha i mogły mi pomóc w poradzeniu sobie z ówczesnymi rozterkami. Sięgnęłam, przeczytałam, przeżyłam i nawet poczułam. Aż trudno było mi uwierzyć, że ktoś inny mógł czuć tak jak ja, przeżywać podobne emocje. To naprawdę było niezwykłe uczucie!


Później moje drogi z poezją się nie skrzyżowały, aż do teraz. W bibliotece pojawiła się półka z poezją, akurat przy audiobookach, które często wypożyczam. Lubię czasami zejść ze swoich utartych ścieżek czytelniczych i wypożyczyć coś, co pozornie jest sprzeczne z moim gustem, ale tutaj wahałam się dość długo. Sięgnęłam po Dwukropek (Szymborska Wisława). Odwagi dodał mi obraz samej poetki, sympatycznej pani z ogromnym poczuciem humoru i dystansu do samej siebie.

Ale i tak echo lęków szkolnych powróciło, odezwały się moje kompleksy:

- poezja nie jest dla mnie;
- pojawił się lęk, że nie zrozumiem właściwie;
- nie odgadnę ukrytych znaczeń;
- miałam uczucie jakby ktoś zaraz miał mnie przepytywać i sprawdzać, a nie znam jedynie słusznej interpretacji - zaczęłam nawet szukać jej w internecie, co tylko spotęgowało lęk;
- pojawił się niepokój, a wraz z nim ból głowy.

Zaskakujące z jaką siłą to do mnie wróciło po tylu latach.

Na szczęście przypomniały mi się wszystkie programy o Szymborskiej i z Szymborską, jej limeryki, wyklejanki, głos poetki czytającej własne wiersze. Pomogło mi to przełamać wewnętrzny opór.

Ten tomik wpasowuje się w czas listopada, refleksji i przemyśleń nad przemijaniem.

Nieuwaga

Źle sprawowałam się wczoraj w kosmosie.
Przeżyłam całą dobę nie pytając o nic,
nie dziwiąc się niczemu.

Wykonywałam czynności codzienne,
jakby to było wszystko, co powinnam.

Wdech, wydech, krok za krokiem, obowiązki,
ale bez myśli sięgającej dalej
niż wyjście z domu i powrót do domu.

Świat mógł być odbierany jako świat szalony,
a ja brałam go tylko za zwykły użytek.

Żadnych - jak - i dlaczego -
i skąd się taki tu wziął -
i na co mu aż tyle ruchliwych szczegółów.

Byłam jak gwóźdź zbyt płytko wbity w ścianę
albo
(tu porównanie, którego mi brakło).

Jedna za drugą zachodziły zmiany
nawet w ograniczonym polu okamgnienia.

Przy stole młodszym, ręką o dzień młodszą
był chleb wczorajszy inaczej krajany.

Chmury jak nigdy i deszcz był jak nigdy,
bo padał przecież innymi kroplami.

Ziemia się obróciła wokół swojej osi,
ale już w opuszczonej na zawsze przestrzeni.

Trwało to dobre 24 godziny.
1440 minut okazji.
86 400 sekund do wglądu.

Kosmiczny savoir-vivre
choć milczy na nasz temat,
to jednak czegoś od nas się domaga:
trochę uwagi, kilku zdań z Pascala
i zdumionego udziału w tej grze
o regułach nieznanych.

Wisława Szymborska, "Dwukropek", wyd. a5, Kraków 2005 s.33

Zastanawiam się czy nie czas "powalczyć" z niechęcią do poezji, oswoić, poznać. Dzięki poezji przyjrzeć się własnym emocjom, zatrzymać się i zastanowić. Może takie podejście , choć niepełne, nie musi oznaczać, że jest złe?

(Wcześniej opublikowane na blogu)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2008
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: lovejoydiver 01.11.2013 11:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przypominam sobie tyt... | marjory23
Nie tylko Ty masz lęk przed analizą poezji. Niejeden raz zdarzyło mi się na zajęciach wymyślić własną interpretację, korespondującą z moim stanem duchowym. Jednak zawsze jakoś się boję odezwać i za chwilę wykładowca podaje "jedynie słuszną interpretację" i wtedy myślę sobie: "Ojej, jak dobrze że się nie odezwałam, bo bym źle powiedziała i ktoś by pomyślał że jestem sfiksowana na punkcie motywu X albo toposu Y". Myślę że interpretacja wiersza mówi wiele o naszym wnętrzu, nie każdy jest gotowy się nią podzielić, szczególnie jeżeli choć trochę to odbiega od ogólnie przyjętej "prawdy". Ale czasami, muszę się przyznać, kompletnie nie wiem, "co autor miał na myśli". Miałam tak kilka dni temu na zajęciach. Rozumiem tekst na warstwie dosłownej, ale ciężko znaleźć mi jakieś drugie dno. Wtedy jestem wdzięczna za podanie "jedynie słusznej interpretacji", do której jestem, niestety, przyzwyczajona. Jednak jest to dla mnie już przynajmniej jakaś interpretacja, jakikolwiek punkt wyjścia do dalszych rozważań. Przecież jeszcze kiedyś do tego wiersza wrócę, może w innym momencie mojego życia, i pewnie zrozumiem to całkiem inaczej. Czasami takie naprowadzenie pomaga.

Myślę, że siła poezji Emily Dickinson tkwi w prostym stylu. Skomplikowane uczucia ukryte są w prostych słowach. Może po prostu taka poezja do Ciebie przemawia? Miałam na zaliczeniu końcowym porównanie poezji Emily Dickinson i Sylvii Plath (polecam Ci twórczość tej drugiej, jest duża szansa, że Ci się spodoba). Nietrudno zaobserwować u nich podobne emocje, jednak zwykle mówi się, że styl Plath jest "bardziej skomplikowany". Plath bawi się rytmem wiersza, chrześcijańskimi motywami, mocnymi obrazami. Widzę jednak trochę podobieństwa na warstwie językowej i nie zmienię zdania mimo tego, że wykładowca mi to skreślił i dopisał wielkie "NIE!".

Życzę wielu miłych odkryć związanych z poezją!
Użytkownik: marjory23 02.11.2013 14:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie tylko Ty masz lęk prz... | lovejoydiver
Dziękuję za słowa zachęty!
Użytkownik: Marylek 01.11.2013 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przypominam sobie tyt... | marjory23
"Zastanawiam się czy nie czas "powalczyć" z niechęcią do poezji, oswoić, poznać."

Zdecydowanie tak! Porzuć niechęć i oswajaj. Nie trzeba poezji analizować, wystarczy ją czuć.'

Swoją drogą, to straszne, jak lekcje polskiego potrafią zniechęcić ludzi do tego, do czego powinny ich zachęcać. :(
Użytkownik: aleutka 01.11.2013 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przypominam sobie tyt... | marjory23
Na milosc boska. Ostatnio rozmawialam z kolezankami z pracy wlasnie na temat wierszy w szkole i one mowily dokladnie tak samo. Jedynie sluszna intepretacja, odpytywanie, lek przed odezwaniem sie. CZy to plaga jakas? Naprawde duch we mnie podupadl. Bardzo prosze niech sie odezwa ludzie, ktorzy mieli normalne polonistki, to znaczy takie, ktore lubily dyskusje o danych wierszach i rozne interpretacje. W jaki sposob mozna inaczej przerobic symbolizm mlodopolski i na przyklad Krzak dzikiej rozy w ciemnych smreczynach? Przeciez sa wlasnie takie wiersze, ktore za cel sobie stawiaja rozne odczytania. Z pewnoscia nie bylam jedyna osoba z polonistka, ktora do tego zachecala...

Przypomnialo mi sie natomiast to co mowila sama Szymborska zapytana czy poezja jej zdaniem przetrwa we wspolczesnym swiecie. Odpowiedziala ze przetrwa, bo zawsze beda ludzie, ktorzy lubia miec jakies zdania i obracac je w pamieci.
Tak ze - nie warto sie zniechecac. Oczywiscie interpretacja jest wazna - jesli sprawia przyjemnosc. (Jak ktos lubi lamiglowki, to wiersz moze byc wlasnie czyms takim, i to na bardzo wysokim stopniu zlozonosci. Ile mysmy walczyli w klasie z Psalmem o nozu w plecach zanim znalezlismy klucz! A wtedy naprawde, jakby kawalek ukladanki wskoczyl na miejsce i wszystko nabralo sensu). Ale mozna tez nalezec do drugiej grupy, tych, ktorzy zbieraja zdania i obracaja je w pamieci, poleruja sobie niejako. Zbieracze kamykow :) Pisalam juz tutaj jak Pan Tadeusz wrocil do mnie w innym kraju, pod innym niebem i ani ja, ani polonistka,ktora nas zmusila do nauczenia sie fragmentu na pamiec nie moglysmy tego przeczuwac :)
Użytkownik: gosiaw 01.11.2013 12:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Na milosc boska. Ostatnio... | aleutka
Ja miałam taką polonistkę. Nie zaszczepiła we mnie miłości do poezji, wszelką poezję obchodzę szerokim łukiem od zawsze, ale interpretować można było wszystko tak jak komu w duszy grało, byle człowiek umiał to uzasadnić.
Pamiętam wystąpienie kolegi przy omawianiu poezji Asnyka. Dowodził, że to miernota, rymy częstochowskie, itd. i nie było sprawy. Może akurat polonistka też Asnyka nie ceniła, ale Baczyńskiego ceniła na pewno, omawialiśmy mnóstwo wierszy tego autora, aż do znudzenia, jednak swoje zdanie można było mieć. Poparte argumentami oczywiście, nie takie, że nie zachwyca, bo nie zachwyca. ;)
Użytkownik: Marylek 01.11.2013 13:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Na milosc boska. Ostatnio... | aleutka
To, o czym mówisz, Aleutko, dotyczy nie tylko poezji. Istnieją "interpretatorzy" prozy, którzy też pokazują jedynie słuszną drogę jej odczytania. Mogą zniechęcić skutecznie do czytania wszystkiego.
Moja polonistka z liceum nie lubiła żadnych dyskusji - ani o poezji, ani o prozie.

Użytkownik: marjory23 02.11.2013 15:29 napisał(a):
Odpowiedź na: To, o czym mówisz, Aleutk... | Marylek
Moja polonistka naprawdę bardzo się starała i nie mogę powiedzieć, że nie lubiła lub nie chciała rozmawiać. Ale na takie rozmowy w szkole nie było czasu. Miała nas przygotować do zdania matury. Pamiętam jak nas ostrzegała, żebyśmy lepiej nie pisali tego co myślimy, tylko raczej opierali się opracowaniach "ekspertów", bo możemy się mylić i wtedy nie zdamy. Na długie lata to zdanie blokowało mnie przed wypowiadaniem własnego zdania, nie tylko na tematy literackie.
Nie ma miejsca na błędy, które są naturalnym efektem procesu uczenia się. Liczy się tylko zdawanie sprawdzianów, testów, egzaminów, które zamiast być narzędziem sprawdzania wiedzy, stają się jej celem.
Użytkownik: Marylek 02.11.2013 16:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja polonistka naprawdę ... | marjory23
To, co mówisz jest bardzo smutne, ale niestety bardzo prawdziwe. Nie ma czasu na budzenie w młodzieży wrażliwości na słowo (obraz, muzykę, cokolwiek), bo trzeba być w zgodzie z jakaś papierologią. Mam wielu znajomych nauczycieli, niektórzy z nich naprawdę lubią swój zawód, wszyscy coraz bardziej narzekają na zalew drobiazgowych wytycznych. O relacji uczeń-mistrz możemy wszyscy zapomnieć.

Uczenie się na błędach jest procesem naturalnym i oczywistym, szkoła jednak gównie piętnuje błędy, nie pokazuje, że uczenie się może być przygodą, przyjemnością. Miałam nauczycielkę, która zachęcała nas do samodzielnego poznawania świata, była to rusycystka, sądzę, że w dzisiejszej szkole nie mogłaby sobie pozwolić na takie odbieganie od tematu, jakie jej się zdarzało. A przecież bardzo wiele skorzystaliśmy wszyscy na tych lekcjach i nie chodzi mi o znajomość języka.

A zniechęcanie człowieka do samodzielnego myślenia, to przecież zbrodnia!
Użytkownik: Rbit 02.11.2013 20:17 napisał(a):
Odpowiedź na: To, co mówisz jest bardzo... | Marylek
W ogólniaku miałem do czynienia z dwiema polonistkami. Jedna tylko "odbębniała" materiał. Nie była w stanie wzbudzać żadnego zainteresowania, ani nawet podtrzymać uwagi na tym, co mówiła. Szczególnie od momentu, gdy odkryliśmy, że korzysta z książek "Scenariusze lekcji z języka polskiego dla klasy ...". Zdobyliśmy swoje egzemplarze i już zawsze byliśmy przygotowani do lekcji.

Co innego druga nauczycielka. Trafiłem przypadkowo na prowadzone prze nią kółko literackie. Tam rzeczywiście była mentorem i mistrzem. Kilka spotkań wystarczyło aby zaszczepić trwające do dziś zainteresowanie Simone Weil, Josifem Brodskim, czy Anną Achmatową. Niestety było to tylko kilka spotkań, gdyż wkrótce potem z naszej głębokiej prowincji do Warszawy ściągnęła ją jakaś z prywatnych szkół.
Użytkownik: margines 01.11.2013 12:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przypominam sobie tyt... | marjory23
Marge-Marjory, Aleutko

Miałem szczęście mieć właśnie takie normalne polonistki:)
Oczywiście, naświetlały tło historyczne powstania wierszy, postawy poetów, ich uczucia, był "rozbiór wiersza", ale nie taki jak "rozbiór zdania na czynniki pierwsze" - po prostu jako swoista pomoc w zrozumieniu danej twórczości:)
Mnie bardzo zaraziło (a nie zraziło:)) to do odczytywania wierszy w swoim tempie, przeżywania, wielokrotnego wracania do twórczości niektórych osób:)

Marylek dobrze pisze:)
Próbujcie "czuć", czytać wiersze po swojemu:) Nie spieszcie się i nie zmuszajcie jeśli nie wyjdzie wam odbiór tego czy innego utworu, a nawet jak nie odczujecie swoistego dreszczyku z lektury, może akurat to nie to, może warto zmienić tomik, autora. A przerwa krótsza czy dłuższa wg mnie też nie jest zbrodnią (sam miewam takie i pewnie nie jestem jedyny).
Po prostu musicie czuć to:) Inaczej to wg mnie nie ma (większego) sensu.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: