Dodany: 10.01.2008 08:59|Autor: Meszuge

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Dziesięć dni, które wstrząsnęły światem
Reed John

1 osoba poleca ten tekst.

10 dni chaosu


Na temat tzw. Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej, która notabene rozpoczęła się w listopadzie (według obowiązującego wówczas w Rosji kalendarza), nie wiedziałem nic ponad minimum wymagane na lekcjach historii. Tak więc cała moja wiedza o tych wydarzeniach właściwie sprowadzała się do lakonicznej informacji: bolszewicy, to jest komuniści, zrobili rewolucję i następnie wygrali ją ustanawiając dyktaturę proletariatu. To w konsekwencji doprowadziło do powstania państwa socjalistycznego czy może komunistycznego – ZSRR.

Czasami, kiedy echa tamtych wydarzeń powracały na kartach książek, które czytałem, myślałem sobie, że faktycznie pewnie warto byłoby się dowiedzieć, jak to wszystko rzeczywiście wyglądało, ale… na takich rozmyślaniach i teoretycznych chciejstwach zwykle kończyłem, bo i temat, tak naprawdę, nie wydawał mi się aż tak pociągający. Inna sprawa, że nie wierzyłem w rzetelność, dostępnych wówczas dla mnie, opracowań i materiałów.

Po jakimś czasie dotarły do mnie wieści, że istnieje relacja bezpośredniego obserwatora tej rewolucji, amerykańskiego dziennikarza – to wyglądało zachęcająco, ale nadal nie na tyle, żebym książkę Reeda zdecydował się kupić.

Minęło kilka lat i wreszcie „Dziesięć dni…” wpadło mi w ręce niejako samo, za symboliczną złotówkę, co uznałem za wyraźny sygnał, że czas skończyć z niewiedzą na temat rewolucji w Rosji.

Pierwsze zaskoczenie przeżyłem już na samym początku lektury. Okazało się, że przedmowę – ciepłą i serdeczną – napisał do wydania amerykańskiego Włodzimierz Lenin, natomiast autorką przedmowy do wydania rosyjskiego – ciepłej i serdecznej – jest Nadieżda K. Krupska, żona Lenina.

Wtedy dopiero zainteresowałem się bliżej autorem książki „Dziesięć dni…”. Istniały już komputery, działał Internet, nie było więc problemów ze zdobyciem informacji. Okazało się wtedy, że John Reed był amerykańskim komunistą, założycielem Komunistycznej Partii USA, czynnym członkiem Komitetu Wykonawczego Międzynarodówki Komunistycznej (zmarł na tyfus w 1920 roku w Moskwie).

W tym momencie książka „Dziesięć dni…” przestała mieć dla mnie jakąkolwiek wartość. Na dokładnie takiej samej zasadzie nie miałbym zaufania do opowieści faszysty o przewrocie i wojnie we Włoszech lub hitlerowca o zdobyciu władzy przez Adolfa H. Niemniej książkę przeczytałem, licząc może na jakieś wyjątkowe doznania literackie, zresztą… nie wiem, na co licząc. Przeczytałem.

Relacja, jak relacja. Taki bardzo długi reportaż czy komentarz bezpośredniego obserwatora wydarzeń, dziennikarza. Literacko nic nadzwyczajnego, zupełna przeciętność. Reed nie bardzo radzi sobie z opisywaniem skomplikowanej sytuacji politycznej w tych dniach, mimo że sam prawdopodobnie bardzo dobrze się w niej orientował. Rozmaite partie, frakcje, grupy, odłamy, spierające się ze sobą, nawiązujące jakieś sojusze i koalicje, żeby następnego dnia je zerwać i utworzyć nowe – kompletny chaos, w którym trudno się połapać.

Częściowo to też i moja wina. Nie jestem, jak już zaznaczyłem, biegły w temacie i różnica pomiędzy mienszewikami, mienszewikami-internacjonalistami, socjalistami-rewolucjonistami, zjednoczonymi socjaldemokratami-internacjonalistami, lewicowymi socjalistami-rewolucjonistami (w tym czasie w samym Piotrogrodzie było dziewiętnaście list wyborczych) są dla mnie trudno uchwytne, a zdaje się, że dla opisywanych wydarzeń mają dość istotne znaczenie. Do tego jakieś sowiety, związki, komitety, dumy, ziemstwa, kooperatywy, tekińcy, kadeci, trudowicy, skróty, akronimy itd., itd.

Wiarygodność? No… tu znów „schody”.

Reed w pewnym sensie być może pisze prawdę, jakąś tam swoją prawdę. Zabitych to on w zasadzie nie widział, a gdy o ofiarach pisze, to jakoś tak mgliście, odlegle, niejasno… gdzieś tam było kilkunastu zabitych, ot i wszystko. Bardzo typowym przykładem jego prawdy może być choćby informacja o zarobkach komunistycznych komisarzy. John Reed pisze, że zarabiali oni ileś tam rubli, co w przybliżeniu dawało około pięćdziesiąt dolarów. Sprawia w ten sposób wrażenie, że pracując za tak marne grosze, byli oni przede wszystkim ideowcami i ze swoich stanowisk nie czerpali właściwie żadnych korzyści materialnych. Nie pisze jednak, że w tym samym czasie robotnik zarabiał w Rosji równowartość około trzech dolarów miesięcznie…

I taka to "prawda" o Wielkiej Rewolucji, a zwłaszcza jej dziesięciu pierwszych dniach.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6789
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: librarian 16.01.2008 06:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Na temat tzw. Wielkiej So... | Meszuge
Masz rację, ze względu na (nie)wiarygodność autora, trudno nawet myśleć o przeczytaniu tej grubaśnej książki. Przymierzyłam się do filmu (mała rola Kosińskiego jako zdaje się Trockiego) ale utknęłam w połowie. Film wydaje się dobry, jeśli chodzi o realia, o tych Amerykanów zapatrzonych w komunizm, ale przy tym jest piekielnie nudny. Nawet nie wiem czy kiedykolwiek dokończę oglądanie, a co dopiero mówić o czytaniu tego dzieła.
Użytkownik: PanDzikus 16.01.2008 19:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Na temat tzw. Wielkiej So... | Meszuge
W przedwojennych relacjach Melchiora Wańkowicza (przynajmniej tych, które czytałem) ZSRR to kraina szczęśliwości mlekiem i miodem płynąca.

Milton Friedman pisał (chyba w "Wolnym Wyborze"), że wszystkie postulaty Komunistycznej Partii USA z początku lat 20stych zeszłego wieku zostały w USA spełnione.

Współzałożycielem tej partii był Bolesław Konstanty Gebert, agent NKWD ps. "Ataman", który 19 września 1939 roku, na wiecu w Detroit poparł najazd ZSRR na Polskę. Jego syn Konstanty Gebert pisuje w Gazecie Wyborczej pod pseudonimem Dawid Warszawski.

Jeśli chodzi o opis Rewolucji Październikowej polecam odpowiedni rozdział w Czarnej Księdze Komunizmu. Również nie porywa narracją i jest dosyć pobieżny ale z pewnością bliższy prawdzie.
Użytkownik: Phi 27.02.2019 18:33 napisał(a):
Odpowiedź na: W przedwojennych relacjac... | PanDzikus
"Milton Friedman pisał (chyba w "Wolnym Wyborze"), że wszystkie postulaty Komunistycznej Partii USA z początku lat 20stych zeszłego wieku zostały w USA spełnione. "
Co za brednie. Co znacjonalizowano prywatne przedsiębiorstwa? A może wszystko należy do państwa jak w PRL? I jest dyktatura proletariatu.
" Jego syn Konstanty Gebert pisuje w Gazecie Wyborczej pod pseudonimem Dawid Warszawski. "
Ten człowiek, który był w NSZZ Solidarność i KOR? Po '89 w rządzie Mazowieckiego. Najważniejsze kim był jego ojciec, bo poglądy to skaza genetyczna.

Widzę, kto chwali recenzję i jaki poziom sobą reprezentuje.
Użytkownik: littleblack 17.01.2008 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Na temat tzw. Wielkiej So... | Meszuge
Klasyka reportażu. Tylko jakoś tego nie widzę, hehe...
Użytkownik: Phi 27.02.2019 18:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Na temat tzw. Wielkiej So... | Meszuge
No tak jakby był "białym" to pewnie miała wartość i byłaby prawda najprawdziwsza według miejscowego czytelnictwa. Nie było żadnego złośliwego domniemywania o wiarygodność. Pretensja o realny chaos i trudne pojęcia - za trudne, może było nie czytać. Mimo autor w przypisach tłumaczy, ale po co czytać? Po co wspominać, że powołuje na dokumenty, na gazety, na odezwy? Że robotnik zarabiał tyle zarabiał, cóż fabryki jeszcze nie były przejęte.
Taka prawda o recenzji, że ma wiele wspólnego z "obiektywnością".
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: