Dodany: 04.01.2008 06:56|Autor: librarian

Książki i okolice> Pisarze> Potter Beatrix

Miss Potter


Podobał Wam się film? Obejrzałam go, bo bardzo lubię opowiastki Beatrix Potter, nadają się świetnie do głośnego czytania dzieciom i po angielsku i w doskonałym tłumaczeniu Małgorzaty Musierowicz. Pomimo, że film jest strasznie słodki, to nie był, w moim odczuciu, najgorszy, . Najbardziej podobały mi się przepiękne krajobrazy wsi angielskiej a także animacje rysunków Beatrix Potter. Nie przepadam za Rene Zellweger i widziałabym kogoś innego w tej roli, niemniej jednak film podobał mi się.
Wyświetleń: 7623
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 17
Użytkownik: hburdon 04.01.2008 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobał Wam się film? Obe... | librarian
Przepraszam, trochę nie na temat - naprawdę podoba ci się tłumaczenie Musierowicz? Nie przeszkadza ci na przykład, że rudzik został kogutem? :)
Użytkownik: librarian 04.01.2008 17:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam, trochę nie n... | hburdon
Czy miałaś na myśli Koguta Robina z "Pani Mrugalskiej"? Wiesz Haniu, podoba mi się klimat tych tłumaczeń, wydaje mi się, że mieszczą się w klimacie orginału, że dobrze go reprezentują. Jeśli chodzi o konkretne szczegóły to trudno mi coś mówić bez sprawdzenia a nie mam całości w domu i musiałabym sprawdzić w bibliotece.

Ta scenka z "Pani Mrugalskiej" jest dla mnie bez zarzutu:

"I rozwiesiła ubranka wszystkich rodzajów i rozmiarów - i małe brunatne płaszczyki myszek i czarną jak aksamit kamizelkę z kreciego futerka i rudy krótki frak, należący do Wiewiórki Orzeszko, i mocno skurczony błękitny kubraczek Piotrusia Królika i nie oznaczoną halkę, która zawieruszyła się pośród prania, - i nareszcie kosz był pusty.
Wtedy pani Mrugalska zrobiła herbatę - filiżankę dla siebie i filiżankę dla Lusi. Siedziały przy kominku na ławeczce i popatrywały jedna na drugą boczkiem."

Wracając do filmu, to podobnie, udało mu się zachować coś z klimatu tych ślicznych opowiastek. Jeśli będziesz miała okazję go obejrzeć to ciekawa jestem czy Ci się spodoba.
Użytkownik: hburdon 04.01.2008 17:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy miałaś na myśli Kogut... | librarian
Może masz rację, po prostu miałam BARDZO WYSOKIE oczekiwania, znając prozę Musierowicz dla dzieci oraz translatorskie osiągnięcia jej brata. Nie porównywałam tłumaczenia z oryginałem, ten kogut potwornie rzucił mi się w oczy, bo rudzik (Cock Robin) to w Anglii jeden z najpopularniejszych ptaszków i na obrazkach narysowany jest jak byk, że tak powiem. :) Do tego były tam jakieś takie niezgrabności stylistyczne wynikające z dosłownego tłumaczenia, "chodzić w górę drogi" czy coś takiego. Fakt jednak, że widziałam już tłumaczenia DUŻO gorsze. :) Poza tym książka jest pięknie wydana, i zbiór całości, i poszczególne opowiastki wydawane w małych książeczkach (to zresztą dobry pomysł, bo małe dziecko całości łatwo nie utrzyma).

Filmu nie widziałam, zdaje się, że recenzje miał niezbyt zachęcające, więc dałam sobie spokój; ale jakby był w telewizji, to obejrzę.
Użytkownik: aleutka 09.01.2008 15:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Może masz rację, po prost... | hburdon
Nie wiem, które wydanie czytałaś, bo możliwe, że wyszło potem jakieś gruntownie przeredagowane. Małgorzata Musierowicz opisywała perypetie z tym przekładem - poświęciła mu mnóstwo czasu, starała się jak najlepiej oddać urok i styl oryginału, a kiedy książka dostała się do jej rąk z trudem rozpoznała niektóre partie tekstu. Dowiedziała się od wydawcy, że "tekst zaginął i musieli go uzupełniać z pamięci przez telefon" czy coś w tym stylu (!!!!) Więc może ten kogut to stąd... Kiedy się burzyła, że książki są okaleczone, że takiego tekstu nie wolno dawać dzieciom do ręki usłyszała, że obrazki są piękne, okładki twarde, wydanie super więc o co chodzi?
Swoją drogą ja też myślałabym że cock Robin to kogut Robin... Nie znam kontekstu no i obrazek jest rozstrzygający.. Swoją drogą zaczęłam się zastanawiać, bo w Tajemniczym Ogrodzie Burnett jest w przekładzie gil, a w filmie - specjalnie zwróciłam na to uwagę - rudzik jak wół, że tak powiem;))
Użytkownik: hburdon 09.01.2008 17:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, które wydanie c... | aleutka
Bardzo interesowałoby mnie, co Musierowicz mówiła o przekładzie - czy można to gdzieć znaleźć, w jakimś magazynie lub książce? Jeśli błędy to nie jej wina, to mogę sobie wyobrazić jej wściekłość, mnie by szlag trafił.

"Cock" to każdy ptak rodzaju męskiego, a "robin" to rudzik. U Potter na obrazkach pojawia się parokrotnie: to taki mały ptaszek z rudą piersią, stąd nazwa. W "Tajemniczym ogrodzie" też jest "robin", pewnie dlatego, że to bardzo popularny ptak w Anglii. :)
http://en.wikipedia.org/wiki/European_Robin
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rudzik
Gil to "bullfinch", nie wiem, dlaczego ktoś uznał za stosowne poprawiać oryginał. :)
Użytkownik: janmamut 09.01.2008 23:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo interesowałoby mni... | hburdon
O tym nieszczęsnym gilu wiedziałem i to już było wstrząsające, ale zrobić z rudzika koguta?! Dobrze chociaż, że nie mamuta...
Użytkownik: aleutka 12.01.2008 14:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo interesowałoby mni... | hburdon
Musierowicz opisywala to w ktoryms z felietonow, o ile pamietam w Filipince, ale moze i w Tygodniku Powszechnym - troche czasu minelo, odkad to czytalam, zapamietalam bo sytuacja wyjatkowo dramatyczna.
Użytkownik: librarian 09.01.2008 21:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, które wydanie c... | aleutka
Czytałam kilka z tych wydanych jako mini-książeczki, może 3 lub 4, między innymi o Piotrusiu Króliku, o pani Mrugalskiej. Nie dotarłam niestety do wydania zbiorczego. Te które miałam w ręku bardzo mi się podobały i nie zauważyłam w nich błędów. No ale ja też myślałam, że Kogut Robin to po prostu kogut. Muszę przyznać, że historia z tłumaczeniem zakrawa na wielką niekompetencję. Znam te bajeczki głównie w orginale i lubię ich specyficzny klimat, połączenie sielanki z lekką makabreską, jest w nich dużo zakamuflowanego humoru, no i teraz dzisiaj czytam je z pewną nostalgią za tym światem, który pewnie już nie istnieje, a może nawet nigdy nie istniał. Film jakoś dobrze umiejscowił się w tym właśnie klimacie.
Użytkownik: hburdon 09.01.2008 23:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam kilka z tych wyd... | librarian
Widać mam wyjątkowo czepialską naturę. :)
http://babelfish.republika.pl/rozne/robin1.jpg

Bardzo lubię ten cytat, który umieściłaś w BiblioNETce - "tatuś miał wypadek, pani McGregor zrobiła z niego pasztet". :)))

A pamiętasz może opowieść o pasztecie i foremce? Do tej pory nie do końca rozumiem, o co chodzi z tym podtrzymywaniem ciasta foremką.
Użytkownik: librarian 10.01.2008 05:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Widać mam wyjątkowo czepi... | hburdon
Haniu, no i wydało się. Musiałam czytać dość nieuważnie. bo jeśli chodzi o Koguta Robina w "Pani Mrugalskiej" to faktycznie w zdaniu: "Kogut Robin popatrzał z ukosa na Lusię swoim lśniącym, czarnym okiem i odleciał", brzmi pewnien fałsz, przecież trudno o kogucie powiedzieć, że odleciał. Czy koguty latają? No jesli to chyba niedaleko :)

Natomiast jeśli chodzi o obrazek przedstawiający małego ptaszka rudzika, to mam coś na swoje USPRAWIEDLIWIENIE. Spojrzałam na Twój obrazek w babelfish i porównałam z moją polską wersją tej książeczki, i wyobraź sobie - nie ma w niej tego obrazka!!! No zwyczajnie nie ma!! Po tekście kończącym się słowem "...odleciał" następuje ciąg dalszy: "Lusia wdrapała się na przełaz w murku i podniosła wzrok ku górze za domem -". Następny obrazek przedstawia Lusię wędrującą stromą ścieżką prowadzącą ponad wsią, którą widać w dole. Co więcej, sprawdziłam w wersji angielskiej, dzisiaj w bibliotece i jest to niesamowite, ale i w tej wersji "The Tale of Mrs Tiggy-Winkle" (wyd. Frederick Warne, Penguin Books Ltd., London, 1987) owego obrazka przedstawiającego ptaszka robina - również NIE MA. Wygląda na to, że robin wyparował.

Czy możliwe byłoby, że tłumaczka posługiwała się wersją bez obrazka i stąd nieporozumienie i ten nieszczęsny kogut?

A swoją drogą z czterech książeczek, które mam w domu: "Pani Mrugalska", "Piotruś Królik", "Tomek Kociak" i "Pani Tycia Myszka" - "Pani Mrugalska wydaje się być najlepiej przetłumaczona i gdyby nie Kogut to chyba trudno się do czegoś przyczepić, natomiast w pozostałych, sporo można znaleźć różnych kwiatków językowych i niezręcznych konstrukcji zdaniowych.

Na przykład ostatnie zdanie "Piotrusia Królika" brzmi: "Z kubraczka i trzewiczków Piotrusia pan McGregor zrobił strach na wróble." (Siedmiogród, Wrocław 1991).

Najzabawniejsze są imiona: pani Mrugalska, pani Tycia Myszka, Tekla i Rebeka Kałużyńskie czy Tabita Raptusińska.


Użytkownik: librarian 10.01.2008 05:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Haniu, no i wydało się. M... | librarian
Jeszcze poprawka, ostatnie zdanie nie jest o strachu na wróble ale brzmi: "Natomiast Ciapcio, Kłapcio i Puchowy Ogonek mieli na kolację chleb, mleko i czarne jagody." Sama już nie wiem, ale czy to nie jest kalka językowa? Czy po polsku nie powinno się powiedzieć "dostali na kolację chleb, mleko" etc.?

Użytkownik: hburdon 10.01.2008 12:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze poprawka, ostatni... | librarian
Librarianko: ponieważ mam i małą książeczkę, i duże zbiorowe wydanie, porównałam je i ze zdumieniem stwierdziłam, że tłumaczenia się od siebie różnią. Na przykład cytowane przez ciebie zdania brzmią:

Mała: „Z kubraczka i trzewiczków Piotrusia pan McGregor zrobił strach na wróble.”
Duża: „Z małego kubraczka i trzewiczków pan McGregor zrobił stracha na wróble, żeby odstraszyć ptactwo.”
(Oryginał: „Mr. McGregor hung up the little jacket and the shoes for a scare-crow to frighten the blackbirds.”)

Mała: „Natomiast Ciapcio, Kłapcio i Puchowy Ogonek mieli na kolację chleb, mleko i czarne jagody.”
Duża: „A Ciapcia, Kłapcia i Puchowy Ogonek dostały na kolację chleb, mleko i jeżyny.”
(Oryginał: „But Flopsy, Mopsy, and Cotton-tail had bread and milk and blackberries, for supper.”)

Zobacz, nawet płeć króliczków się zmieniła!

Mała: Beatrix Potter, „Piotruś Królik”, Siedmiogród 1991, przełożyła Małgorzata Musierowicz.
Duża: „Powiastki Beatrix Potter”, Muza 2000, przełożyła Małgorzata Musierowicz przy współpracy Jacka M. Stokłosy.

PS. Ale Kogut jest w obu. Z obrazkiem. :)
Użytkownik: librarian 10.01.2008 05:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Widać mam wyjątkowo czepi... | hburdon
Aha, a przypomnij mi w której bajeczce jest pasztet i foremka, to sprawdzę, bo nie bardzo pamiętam.
Użytkownik: hburdon 10.01.2008 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Aha, a przypomnij mi w kt... | librarian
"Pasztet i foremka", oryg. "The Tale of the Pie and the Patty-Pan".
http://wiredforbooks.org/kids/Patty-Pan/Pp00.htm
Użytkownik: Alken 04.01.2008 21:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobał Wam się film? Obe... | librarian
Film bardzo sympatyczny, chociaż żadne tam arcydzieło. Dobrze mi się oglądało, choć jako dziecko nie przepadałam za opowiastkami Beatrix Potter, uważałam je za idiotyczne. Chętnie zweryfikowałabym swój pogląd :D i to chyba film mnie do tego zachęcił.
Użytkownik: Annvina 09.01.2008 15:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobał Wam się film? Obe... | librarian
Wczoraj obejrzalam film i szalenie mi sie podobal. Zadne arcydzielo, w gruncie rzeczy dosc banalny, a jednak mial w sobie to cos. Klimat owczesnej Anglii, krajobrazy, wnetrza, stroje... Slodki? No i dobrze, ze jest slodki, taka cudowna chwila wytchnienia po ciezkim dniu.
Opowiastek Beatrix Potter w ogole nie pamietam z dziecinstwa, natomiast ogladajac film mialam wrazenie, ze tresc byla wtorna w stosunku do obrazow. Chyba jednak w pierwszym rzedzie Beatrix byla malarka, a dopiero potem pisarka. Moze wtedy nie bylo popytu na ilustratorow do ksiazek dla dzieci... Dlatego musiala pisac swoje...
Użytkownik: miłośniczka 25.02.2010 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobał Wam się film? Obe... | librarian
To chyba mój głos będzie jedynym tak pozytywnym w tej dyskusji.

Otóż do opowiastek Potter mam ogromny sentyment, aczkolwiek myślę, że to nie ów sentyment zadecydował o tym, że filmowi daję okrągłe dziesięć punktów. Bardzo mnie wzruszył, niesamowicie podobało mi się przedstawienie miłości panny Potter do "swych małych przyjaciół", całość urzekła pięknymi ilustracjami książeczek, ujmującymi angielskimi krajobrazami i... historią miłosną. Oczywiście, nie jestem wielbicielką jakichś tam dramatów na tle romantycznych opowieści, ale tutaj po prostu nie mogłam oprzeć się poczuciu, że oglądam coś świetnego. I jeszcze jedno... kto powiedział, że to ma być arcydzieło? Że każdy film musi być wzniesiony ponad obłoki i koniecznie bardziej ambitny niż to potrzeba większości widzów? To prosty film biograficzny. Takich też potrzebujemy.

P/s. I upłakałam się jak głupia...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: