Dodany: 06.04.2013 17:10|Autor: AnnRK

Przez fanfiki do erotyki


Jest taka powieść, którą przeczytał już niemal każdy mól książkowy. Jest taka historia, którą znają zarówno wielbiciele książek, jak i ci, którzy przygodę z literaturą zakończyli na pobieżnym przestudiowaniu elementarza pierwszoklasisty. Tę opowieść z wypiekami na twarzy czytały skromne dziewczęta i przebojowe kobiety. Granatowe tomy wystawały z eleganckich torebek i hipsterskich (sic!) plecaków. Szybko znikały z księgarnianych półek, a do bibliotecznych egzemplarzy ustawiały się długie kolejki. "Pięćdziesiąt twarzy Greya" autorstwa E.L. James jednych szokowało i bulwersowało, innych bawiło, jeszcze innym malowało rumieńce na twarzy, gdy z poczuciem wstydu pospiesznie przewracali strony. Byli też tacy, którzy ubolewali nad znikomą wartością literacką powieści, kompletnie ignorując przy tym rozpalającą zmysły tematykę.

Powieść ma tylu zwolenników, co i przeciwników. Są tacy, co sapią z zachwytu, wzdychają rozczarowani albo dyszą z powodów, których lepiej nie znać. Pewne jest tylko to, że to "najgorętsza" książka minionych miesięcy, która dała początek fali niosącej czytelnikom kolejne tomy literatury erotycznej. Starego, dobrego "Playboya" one nie zastąpią (brak obrazków, niestety), ale samym słowem rozpalają wyobraźnię i zmysły.

Kiedy Anastasia Steele, młodziutka dziewica do tej pory zakochana jedynie w literaturze, w zastępstwie chorej koleżanki zgadza się przeprowadzić wywiad dla gazety studenckiej z "megapotężnym potentatem finansowym"[1], jeszcze nie wie, że jej blade, grzeczne i monotonne życie zamieni się w rumiane, napędzane pieszczotą i klapsem noce oraz kapiące pożądaniem i tęsknotą dnie. Już pierwsze spotkanie z Christianem Greyem, człowiekiem młodym, eleganckim, zabójczo przystojnym, tajemniczym, intrygującym, obrzydliwie bogatym oraz godnym pozostałych pełnych entuzjazmu określeń, które znajdziecie na kolejnych stronach powieści, sprawia, że Ana z trudem łapie oddech i miękną jej nogi. Drugie spotkanie wcale nie jest łatwiejsze. Grey zjawia się w sklepie żelaznym, gdzie Anastasia pracuje od kilku lat i to właśnie ona prowadzi go między półki, pomagając w wyborze taśmy malarskiej czy spinek do kabli. Nie jest to łatwe, albowiem Grey wygląda absolutnie fantastycznie. "Określić go mianem »przystojny« to zdecydowanie za mało - stanowi uosobienie piękna"[2]. Organizm panny Steele szaleje. Z trudem udaje jej się powrócić do względnej równowagi, w której "funkcje poznawcze odzyskują łączność z resztą ciała"[3]. Na szczęście Ana tego dnia zdecydowała się "włożyć swoje najlepsze dżinsy"[4]. Ten fakt dodał jej odwagi. Honor sklepu żelaznego został więc uratowany, zadowolony klient udał się do kasy, a Anastasia stała się właścicielką numeru telefonu człowieka, który językiem potrafi pieścić jej imię, a na policzkach wywołać rumieńce, w których dziewczyna niewątpliwie przypomina "manifest komunistyczny"[5].

Tak zaczyna się historia kobiety, która za pomocą delikatnego "waniliowego seksu" zostaje wprowadzona w świat erotyki, by po chwili znaleźć się w rzeczywistości seksualnej opartej na dominacji i uległości, karach cielesnych, dyscyplinie i odgrywaniu erotycznych scenek. BDSM - oto świat, w którym znalazła się niedoświadczona studentka. Grey nie jest jednak potworem, który z płonącymi z pożądania szarymi oczyma rzuca się na Anastasię. O, nie. On stopniowo wprowadza ją w tajniki relacji Pan - Uległa, podsuwa pod nos umowę pełną zasad i negocjuje, gdy dziewczyna wyraża swe wątpliwości. W końcu nie o to chodzi, by ktoś w tym układzie cierpiał, ale by kontrolowany ból przyniósł zaspokojenie. Trzeba więc ustalić granice względne i bezwzględne, wykreślić to, na co Uległa zgodzić się nie chce i wyegzekwować to, na co się zgodziła. I właściwie na negocjacjach, od czasu do czasu przerywanych erotycznymi gierkami słownymi oraz mającymi rozpalać wyobraźnię seksualnymi wygibasami, opiera się fabuła powieści "Pięćdziesiąt twarzy Greya".

Tylko czy spragniona ciepła i miłości młoda dziewczyna odnajdzie się w pełnym twardych reguł świecie Christiana? Grey nie pozwala się dotykać. Grey kontroluje wszystko i wszystkich. Grey żąda i oczekuje posłuszeństwa. Grey nie kocha, tylko, jak sam mówi, ostro pieprzy.

Powieść E.L. James jest niewątpliwie odważna, gdyż szczegółowo opowiada o tej części naszej seksualności, która zwykle pozostaje za zamkniętymi drzwiami. Seks powszednieje, to fakt. Mówimy o nim swobodniej, mniej nas gorszy widok par pożądliwie wgryzających się w swoje ciała, kurczy się tabu, powszechnieje nagość. A jednak jest coś wstydliwego w przyznaniu się do korzystania z erotycznych gadżetów, czerpania satysfakcji z praktyk sado-maso czy pomysłowości w odgrywaniu scen z najbardziej wyuzdanych fantazji. James otwiera drzwi do czerwonego pokoju bólu, pokazuje kolekcję szpicrut, biczy i kajdanek. Pokazuje seks zupełnie inny niż pięciominutowy akt w pozycji misjonarskiej przy zgaszonym świetle.

"Pięćdziesiąt twarzy Greya" to powieść nie tylko odważna, ale i poruszająca ciekawy temat. Skłamałabym pisząc, że nie intrygują mnie przyczyny, dla których człowiek poszukuje tak ekstremalnych form osiągnięcia satysfakcji. Ale czy to wystarczy, by powieść E.L. James była dobra? No właśnie...

Prosty język, nieciekawe, częściej zabawne niż podkręcające atmosferę dialogi i coś, czego w tego typu powieści kompletnie się nie spodziewałam. Nuda. Rozumiem, że negocjowanie warunków umowy z niedoświadczoną Anastasią jest ważne i dla niej, i dla czytelnika, który ma mieć świadomość, że BDSM to nie przemoc, a dobrowolny układ, ze wspólnie ustalonymi zasadami i możliwością odstąpienia od umowy. Wałkowanie poszczególnych punktów przez kilkaset stron to jednak zbyt wiele. Opisy stanów emocjonalnych budzą śmiech, a szukanie jakiejkolwiek głębi psychologicznej jest równie karkołomnym zadaniem, jak zaspokojenie Greya pocałunkiem w policzek. Moja "wewnętrzna bogini" bynajmniej nie była tym podekscytowana.

Postaci są nieciekawe, pozbawione głębi. Ana albo się rozpływa z rozkoszy, albo walczy z wątpliwościami, Grey na zmianę płonie z pożądania lub błyska oczami z dezaprobatą. Jedno jest niezdarne, nieśmiałe i niepewne siebie, drugie potężne, bogate i wpływowe. Grey traktowany jest niczym bóstwo, co mile łechcze jego ego, aczkolwiek potrzebuje oczywiście mocniejszych doznań, by poczuć satysfakcję. Myślę, że powieść zyskałaby na tym, gdyby osadzona była w bardziej zwyczajnych realiach. Fakt, Anastasia nie dostałaby nowiutkiego Audi R8 Syder, nowoczesnego laptopa ani Black Berry, Grey nie zjawiałby się swym prywatnym samolotem w chwili, gdy Uległa ledwie zdążyła pomyśleć jego imię i pewnie wyuzdany seks byłby odrobinę trudniejszy ze zmartwieniami typu "jedyne kajdanki mają zepsute zapięcie" lub "cholera, podarłeś moje ostatnie czyste koronkowe majtki" albo "sorry, dziś nie mogę, pękła mi rura w łazience", ale historia zyskałaby na realności.

Nie spodziewałam się dobrej powieści, nie powinnam więc być rozczarowana. Tym bardziej że autorka, zafascynowana "Zmierzchem" Stephanie Meyer, początkowo zabrała się za pisanie fanfika tejże powieści, co, biorąc pod uwagę poziom pierwowzoru, nie mogło skończyć się dobrze. Pisarze często mówią, że bohaterowie sami trzymają za pióro, kierując akcją - i tak oto kontynuacja pozbawionej erotyki sagi o wampirach wyewoluowała w stronę erotycznej opowiastki z mocno rozbudowanym wątkiem BDSM. Z podobieństw do "Zmierzchu" został tylko kiepski styl i mdli, płascy bohaterowie.

Niełatwo opisać scenę erotyczną tak, by wzbudzić w czytelniku pożądanie zamiast śmiechu. James nie udała się ta sztuka. Jej zasób słownictwa jest ubogi, umiejętność budowania napięcia minimalna, a konstrukcja zdań zahacza o prymitywizm. Jednak to dzięki temu powieść czyta się w ekspresowym tempie, co sprawia, że tracimy na nią o połowę mniej czasu, niż na jakąkolwiek inną książkę podobnego formatu. Ciekawa jestem, co z takiego materiału zrobią filmowcy. Czy ekranizacji bliżej będzie do interesującego dramatu erotycznego, czy wulgarnej pornografii? Plotki głoszą, że będzie ostro, a ile w nich prawdy - być może przekonamy się za rok.

Marudzę, wytykam błędy, ale z czystej ciekawości pewnie sięgnę po kontynuację. Najwyraźniej i ja mam skłonności do masochizmu. Tymczasem "moja wewnętrzna bogini siedzi w pozycji kwiatu lotosu i uśmiecha się przebiegle, mocno z siebie zadowolona"[6], bo oto i ja mam za sobą spotkanie z Greyem. O święty Barnabo, rozpływam się ze szczęścia.



---
[1] E.L. James, "Pięćdziesiąt twarzy Greya", przeł. Monika Wiśniewska, wyd. Sonia Draga, 2012, s. 9.
[2] Tamże, s. 35.
[3] Tamże.
[4] Tamże, s. 36.
[5] Tamże, s. 40.
[6] Tamże, s. 194.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5745
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 13
Użytkownik: rafciu 22.09.2013 21:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest taka powieść, którą ... | AnnRK
Uff, ulżyło mi jak zobaczyłem Twoją recenzję! Moja siostra zaczytywała się w tej beznadziei. Wyśmiewałem ją okrutnie, a ona na to, że jak nie czytałem, to nie mam prawa krytykować. No to przeczytałem, prawo już mam. Pomyślałem jednak, że może tylko facetów bawią takie bzdury, a kobietom się to faktycznie podoba. Uff, jeszcze raz, że nie. Dzięki :-D
Użytkownik: AnnRK 23.09.2013 22:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Uff, ulżyło mi jak zobacz... | rafciu
Do usług. ;)
Użytkownik: nainala 24.09.2013 02:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Uff, ulżyło mi jak zobacz... | rafciu
Może bardziej dziewczynom, chociaż moja sąsiadka (osoba z wyższym wykształceniem prawniczym mająca ok. 60 lat) jest zachwycona tą pozycją "literacką".
Użytkownik: Annvina 05.10.2013 14:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Uff, ulżyło mi jak zobacz... | rafciu
Niektórym kobietom to się faktycznie podoba - i nie ma na to wpływu ani wykształcenie, ani wiek (o czym pisała Nainala), ani doświadczenie seksualne, ani nawet (o zgrozo!) poziom tzw oczytania - nie wiem, co decyduje o tym, czy "ta pozycja" się podoba czy nie. Mnie się nie podoba, po kontynuację nie sięgnę, filmu nie obejrzę, wystarczająco czasu zmarnowałam na czytanie pierwszej części, moja wewnętrzna bogini więcej Greya nie zniesie ;)

@Ann RK - swoją drogą recenzja bardzo dobra :)
Użytkownik: AnnRK 05.10.2013 17:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Niektórym kobietom to się... | Annvina
Czasami zastanawiam się nad tym co mają w sobie niektóre pozycje, że zdobywają serca czytelników. Moje serce zdobyły "Kwiaty na poddaszu". I to właściwie nie tylko ten tom, a pozostałe też. Wiem, że to nie jest seria wysokich lotów i nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, ale czytałam z wypiekami na ryjku i już. Grey mi wypieków nie zafundował, jego strata. :P

Annvina, dziękuję. :)
Użytkownik: nainala 22.12.2013 18:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Uff, ulżyło mi jak zobacz... | rafciu
Oj, to chyba nie czytałeś mojej prośby o wskazanie mi powodów oceny:6 przez niektórych biblionetkowiczów, a też jestem kobietą.
Użytkownik: rafciu 24.12.2013 15:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, to chyba nie czytałeś... | nainala
Ano nie czytałem. Nie przeglądam zbyt wielu wątków prawdę mówiąc, ALE nie zaprzeczysz, że więcej jest zachwytów nad tą "książką" wśród przedstawicielek płci pięknej? Ma to chyba uzasadnienie w tym, że (według naukowców, żeby nie było) kobiety podnieca wyobraźnia i to, co może się stać, a mężczyzn bardziej to, co widzą. Stąd ponoć literatura tzw. kobieca, a dla panów filmy erotyczne... NIe mówię, że wszystkie panie lubią Greya (tak jak nie wszyscy mężczyźni oglądają porno). A ktoś się przyznał, czemu 6? ;-P Moja siostra twierdzi, że jej się podoba bezpruderyjność w tej całej "trylogii", ale co to ma do literatury?
Użytkownik: nainala 25.12.2013 00:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ano nie czytałem. Nie prz... | rafciu
W ocenach można znaleźć kto oceniał na 6, ale prosiłam o uzasadnienie tych szóstek i nie otrzymałam do tej pory żadnego. Nie wiem co jest zachwycające w tym "chlast" po pośladkach. Może BSDM mogą znaleźć coś dla siebie. Dla mnie jest to "literatura" (o ile tak można nazwać tę grafomanię) najniższych lotów. Wierz mi, usiłowałam znaleźć cokolwiek i niestety nie znalazłam. Może jestem niedzisiejsza, za mało modna, nie wiem.
Użytkownik: rafciu 27.12.2013 21:09 napisał(a):
Odpowiedź na: W ocenach można znaleźć k... | nainala
Eee. Ja tam jestem bardzo dzisiejszy, modny też całkiem całkiem, a też nie znalazłem wartości w tym "dziele" ;-P Wiem, że można znaleźć w ocenach: kto oceniał, alem pytał, czy ktoś odpowiedział: czemu. Zresztą to i tak bez znaczenia, prawda? Nas nikt nie przekona... akurat w tej materii.
Użytkownik: pankracja 08.06.2014 19:38 napisał(a):
Odpowiedź na: W ocenach można znaleźć k... | nainala
A ja znalazłam coś dla siebie - kilka sprytnych łóżkowych "trików", na które do tej pory sama nie wpadłam (i nie mówię tu o praktykach BDSM, bo te raczej mnie nie interesują). I to faktycznie działa :-). Ale poza tym wartość pozycji rzeczywiście jest raczej skromna.
Użytkownik: Matylda. 08.06.2014 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja znalazłam coś dla si... | pankracja
W której części? :P
Użytkownik: pankracja 12.06.2014 22:48 napisał(a):
Odpowiedź na: W której części? :P | Matylda.
Pierwszej :-) Obecnie jestem w połowie drugiej części i mam wrażenie, że autorce zaczęło brakować pomysłów na
ciekawe sceny łóżkowe - wszystkie są do siebie podobne, nawet gadżety się powtarzają. Zmienia się jedynie
sceneria.
Przy okazji - być może jestem przewrażliwiona, ale mam wrażenie, że wszystko tutaj ciągle jest "pyszne". Obiad jest
pyszny, wino też i oczywiście sam Christian Grey jest pyszny (w szczególności zaś jego pewna niewielka, yyy... wielka część). Bleee...
Użytkownik: Phi 05.08.2014 15:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, to chyba nie czytałeś... | nainala
Z tego samego powodu dla którego lubią romanse.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: