Dodany: 29.03.2013 22:32|Autor: Literadar

Czytatnik: Literadar - Origins

4 osoby polecają ten tekst.

MĘSKA RZECZ, DAMSKIE SPRAWY czyli płciowe dyskusje o książkach - Królewicz Śnieżek


Okładka

MĘSKA RZECZ,
DAMSKIE SPRAWY

czyli płciowe dyskusje o książkach toczą Dorota Tukaj i Michał Urbaniak



Pod lupą: Królewicz Śnieżek. Baśniowe stereotypy płci


Dorota Tukaj Wszyscy lubimy baśnie, zgadzasz się? Jest w nas jakieś takie zapotrzebowanie na historie, w których dobro zwycięża zło, a bohaterowie po różnych dramatycznych przejściach żyją długo i szczęśliwie (albo przynajmniej na to się zanosi). I mamy ten nieśmiertelny kanon opowieści, który powinien pozostać nienaruszony. Czerwony Kapturek zawsze ma grzecznie zmierzać do domku babci, Śpiąca Królewna zapadać w sen, a Kopciuszek gubić feralny pantofelek.

Michał Urbaniak Tymczasem baśnie stanowią nader wdzięczny materiał dla twórczych przeróbek. Dość wspomnieć Małą syrenkę. Disneyowska wersja zmienia mroczną, brutalną historię o poświęceniu w kolejną płaską opowieść z lukrowanym happy endem. Ale to nie tylko Disney! Istnieją również znacznie odważniejsze wariacje! Warner Bros stworzyło kreskówkę, w której zły wilk jest biznesmenem w garniturze, a Czerwony Kapturek striptizerką. Wśród innych ciekawych filmów można wymienić: Prawdziwą historię Czerwonego Kapturka czy 7 krasnoludków - historia prawdziwa. Ale i literatura nie boi bawić się znanymi baśniowymi motywami. Pamiętasz jak Piękna u Sapkowskiego uprawiała erotyczne ekscesy z Bestią? Albo kojarzysz casus Króla i króla, gdzie mamy ślub dwóch królewiczów?

D.T. Można by wymienić całą litanię takich literackich czy filmowych zabaw z konwencją. Ale o ile u Sapkowskiego to jest ironiczna gra podkreślająca umowność świata przedstawionego, a Król i król ma bardzo określony cel edukacyjny – nauczenie dzieci tolerancji dla odmiennej orientacji seksualnej – o tyle Królewicz Śnieżek to próba zmiany baśniowej rzeczywistości na jeszcze bardziej nierealną… Stare baśnie zostają napisane od nowa…

M.U. I tak niemrawy chłopiec zwany Czerwonym Kapturkiem spotyka w lesie jurną wilczycę, która nauczy go ars amandi, Śpiący Królewicz czeka na wyzwolenie przez królewnę, Kopciuszek-mężczyzna pokornie znosi swój los, biedny chłopiec z petardami walczy o przeżycie, a pewien rycerz nie może spać na ziarnku prochu…

D.T. Taaak… kolejna literacka prowokacja…

M.U. Na pewno! Ale prowokacja, która łączy się z próbą zdemaskowania prawideł patriarchalnego świata, powielanych przez baśnie. Każdemu z tych literackich eksperymentów towarzyszy rozmowa autorki zmienionych bajek, Agnieszki Suchowierskiej z Wojciechem Eichelbergerem, jednym z najbardziej znanych polskich psychoterapeutów. Badacze pokazują klasyczną interpretację baśni, by potem porozmawiać o baśni a rebours.

D.T. I próbują na siłę udowodnić „niezgodność” dawnych bajek z dzisiejszymi normami społecznymi…

M.U. Nie jest to znowu takie głupie. Postaci w klasycznych wersjach są wtłaczane na siłę w pewne płciowe schematy. Książę musi być męski, dumny i waleczny, a po pojedynku ze smokiem czy innym ustrojstwem koniecznie zdobywa swoją nagrodę: królewnę. A co z królewną? Ta ma być piękna, delikatna i biernie czekać na swego wybawcę. Wszystko wieńczy stosowny morał. Tymczasem okazuje się, że odwracając z góry rozdane role, możemy dostrzec w baśniach nowe możliwości interpretacyjne.

D.T. Ehm… ale tylko gdy z założenia uważamy, że trzeba w nich szukać podtekstów. A może nie trzeba? Czy naprawdę musimy się wzorować na freudystach i dopatrywać się różnych dziwnych rzeczy w każdym przejawie fantazji? „Wilk najpierw pożera babcię, która znajduje się w opozycji do zbuntowanej matki Kapturka. (…) matka ego wysyła do lasu swoje id – popędowość i zmysłowość – które reprezentuje tu dziewczynka w czerwonym kapturku. (…) Wilk rozprawia się z babcią superego, która przeszkadza mamie, i w ten sposób wyzwala wewnętrzne dziecko, id mamy”. Już widzę, jak ludzie wymyślający tę bajkę parę wieków temu albo bracia Grimm podczas tworzenia wersji literackiej, snuli podobne rozważania… Ratunku!

M.U. No, na pewno nie snuli, a jednak jakiś morał z tej opowieści wypływa, prawda? Ja tam wierzę Bettelheimowi, kiedy pisze, że Czerwony Kapturek to bajka o stawaniu się kobietą i dojrzewaniu płciowym! To mnie przekonuje! A Grimmowie mogli myśleć tak: uważaj, dzieweczko, na swej drodze spotkasz dwa typy mężczyzn. Jeden to wilk – będzie cię kusił zejściem na łączkę, gdzie ładne kwiatki rosną, ale to w gruncie rzeczy tylko podlec, który chce cię wykorzystać. Lepiej trzymać się myśliwego – statecznego i z dużą strzelbą. Oto co dziewczynki miały wyczytać z tej baśni! O!

D.T. Jak to się mówi, w każdej bajce trochę prawdy jest… Biorąc pod uwagę czasy, w których baśnie powstawały, taki przekaz wydawał się całkiem sensowny. Zresztą i dziś nie widzę nic złego w ostrzeżeniu przed pochopnym zadawaniem się z nieznajomymi – mało w prasie historii o dziewczynach poczęstowanych na dyskotece pigułką gwałtu?

M.U. Bo w ogóle u nas wychowanie seksualne jest w powijakach! Gdyby było konsekwentnie prowadzone od przedszkola, mniej by było różnych dramatów. Może właśnie dobrym wyjściem jest przemycenie jego elementów w odnowionych baśniach?

D.T. Potrzebne jest, zgadzam się, ale przecież nie do tego celu służą baśnie. Baśń jest po to, by człowiek na pięć minut uwierzył w niemożliwe - w spełnianie marzeń, w triumf dobra - by nie musiał myśleć ani o wychowaniu seksualnym, ani o innych przyziemnych sprawach. Co prawda mogą w nich być elementy edukacyjne, ale raczej takie z gatunku etyczno-moralnych: jeśli kogoś skrzywdzisz, prędzej czy później spotka cię kara; jeśli kłamiesz, w końcu ktoś to odkryje i utrze ci nosa. A seks w dzisiejszych czasach wyłazi z każdego kąta – jest w piosenkach, jest w literaturze, w filmie, niech więc nawiedzeni specjaliści przestaną go pchać chociaż do tych klasycznych baśni!

M.U. Wydaje mi się, że czasy się zmieniają, więc i baśnie należałoby nieco przekształcić. Zresztą wychodzi to w rozmowach obojga autorów. Trudno się z nimi nie zgodzić, gdy twierdzą na przykład: „Obecnie wśród młodzieży dominuje seksualność kobieca czy dziewczęca. To dziewczyny coraz częściej całkiem jawnie rozdają karty. A przestraszeni, zakapturzeni chłopcy są podrywani, wyhaczani spod ścian, które podpierają”.

D.T. Żeby tego uniknąć, to nie baśnie należy zmieniać, tylko zbiorowo puknąć się w głowę i przestać wydawać durne gazety dla nastolatek, z których wynika, że dwunastoletnia dziewczynka ma wyglądać jak celebrytka, w pełnym makijażu, z biustem wypchanym „push-upami” i z pępkiem na wierzchu, za to w żaden sposób nie wynika, że za seks należy się brać wtedy, kiedy się umie wziąć odpowiedzialność za całe swoje życie!

M.U. No to, to swoją drogą… Ale ja nadal uważam, że klasyczne baśnie krzewią nieaktualne i krzywdzące płciowo wzorce!

D.T. A nie uważasz, że tak samo jak inne teksty kultury są one odzwierciedleniem czasów, w których powstawały? Zmieniać baśnie to znaczy fałszować historię ludzkości.

M.U. Dla wszystkich baśni znajdzie się miejsce – i tych klasycznych, i tych uwspółcześnionych. Sama idea Królewicza Śnieżka jest szczytna. Problem w tym, że te teksty pod względem literackim pozostawiają naprawdę dużo do życzenia. Wszystko jest takie sztampowe. A przecież nawet chcąc przekazać pewne idee i bazując na gotowym schemacie, można pozwolić sobie na jakieś większe wyrafinowanie! Suchowierska ma świetne pomysły na te baśnie – ale realizacja nawet nie tyle kuleje, co jeździ na wózku inwalidzkim! Wszystko wydaje się napisane na szybko i w ten sposób, aby po prostu odhaczyć kolejny punkt na fabularnej liście. Efekt jest taki, że każda kolejna baśń wydaje się pisana trochę na siłę.

D.T. No bo skoro się chce coś udowodnić, a nie ma się mocnych argumentów… Przecież autorzy dowolnie naciągają interpretacje baśni, żeby im pasowały do postawionych tez. Przykład – w Królewnie Śnieżce wyraźnie mowa o złej macosze – co ma uzasadnienie socjologiczne (macochy w większości przypadków były co najmniej niechętnie nastawione do pasierbów płci dowolnej, bo stanowili oni dla nich przeszkodę w dziedziczeniu po mężach i można na to znaleźć dowody w źródłach historycznych od starożytnego Rzymu poczynając), ale pan Eichelberger WIE, że „mamy do czynienia z kamuflażem sugerującym, że w tak podły sposób można traktować tylko pasierbicę, a nie własne dziecko. Ale w istocie mowa tu o zachowaniu charakterystycznym dla matki, nie dla macochy.

M.U. No właśnie, księżniczki, królowe, babcie, macochy… Szkoda, że autorzy skupiają się przede wszystkim na przedstawicielkach płci pięknej (które to mają być pokornymi księżniczkami cierpliwie czekającymi na męskiego wybawcę) i rzadko mówią o tym, jak takie stereotypy są krzywdzące dla mężczyzn.

D.T. Ale gdzie tam rzadko! Bajka pierwsza: „zaradny, pracowity, męski superojciec staje się dla syna negatywnym bohaterem” i dlatego chłopiec chce być „najgorszy. Ale też wyjątkowy”. Bajka druga: królewna królewiczowi daje do zrozumienia, że musi on „najpierw stać się mężczyzną.” Bajka trzecia: „mężczyźni są ofiarami swojej własnej legendy. Mitu nieczułego, silnego wojownika, macho, supermana, który musi zaprzeczyć wrażliwemu chłopcu w sobie. Zabić go. Chociaż na szczęście nie da się go całkiem unicestwić i to jest pierwszy pozytywny przekaz”. Bajka piąta: „Mężczyźni często próbują kompensować zmniejszającą się siłę biologiczną w taki sposób, że zdobywają wysoką pozycję społeczną albo duże pieniądze, które mają im dodawać seksualności”; „współcześnie seksapil, szczególnie w środowiskach miejskich, często bierze się stąd, że mężczyzna ma dużo pieniędzy” (swoją drogą, dlaczego współcześnie i dlaczego w środowiskach miejskich – a cóż innego Reymont w Chłopach opisywał? Jagnę ciągnęło do sześćdziesięciolatka czy do jego zagonów i kufrów?), „starzejący się ojciec także może być zazdrosny o syna, niepokoić się, że młody wedrze się do małżeńskiego łoża”…

M.U. No i mamy bajkę o chłopcu z petardami – odpowiedniku dziewczynki z zapałkami Andersena…

D.T. To jedyny naprawdę dobry tekst w tym zbiorze! To nie bajka, to przeraźliwie realistyczna analiza aspołecznych zachowań dziecka z rodziny patologicznej. Wbrew temu, co piszą autorzy, nie tylko chłopcy „manifestują złość na cały świat, niekoniecznie na kogoś lub na coś konkretnego. Niekoniecznie na tych, którzy ich naprawdę skrzywdzili”. Wystarczy się przejść po poprawczakach albo popytać kuratorów – dziewczynki także kradną, piją, ćpają, także demonstrują zachowania agresywne (sprawa gimnazjalistki-nożowniczki na przykład). I ten parytet nie jest sprawą dzisiejszych czasów, w XIX-wiecznej Anglii dzieci obojga płci żebrały na ulicach i umierały z zimna i głodu.

M.U. I tylko szkoda, że wszystkich tekstów nie przerobiono w ten sposób… Warto jeszcze na pewno zwrócić uwagę na odważne zabawy językiem, zgodne z założeniami całego zbioru. W małych ilościach są one nawet ciekawe (w Śpiącym Królewiczu mamy na przykład Królę i Królowego). Problem w tym, że ich nagromadzenie sprawia, że baśnie są trudne w odbiorze… no dobrze, nie bawmy się w eufemizmy! Niestrawne! Mam tu na myśli oczywiście Nowe szaty cesarzy. Język tej baśni przez zmiany rodzajowe staje się nieco toporny…

D.T. Nieco toporny?! Koszmarny! Była sobie „piękna kraja” w której rządziła „cesarza”, „miała przy swej boce cesarzowego” i „męski służb”, ble, ble, ble… A na koniec „bachora dostała klapsę w dupa, popłakała trochę i więcej nie powtarzała głupotów” … i „wszystko znalazło się na swojej miejscy”.

M.U. Ot, przerost formy nad treścią!

D.T. Oj, tak… Zdecydowanie wolałabym normalną rozmowę o tym, czy i w jaki sposób baśnie kształtują nasze przekonania w kwestii ról społecznych kobiet i mężczyzn, bez udziwniania i bez obudowywania teoriami rodem z psychoanalizy.

M.U. Ja tam lubię takie eksperymenty – byle były dobre literacko, a na tym Królewicz Śnieżek… niestety się wykłada!

D.T. A według mnie nawet większości tych teorii lansowanych przez dwójkę badaczy nie da się obronić. Można je raczej włożyć między… baśnie? Hm!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5301
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 13
Użytkownik: Zbojnica 29.03.2013 22:50 napisał(a):
Odpowiedź na: MĘSKA RZECZ, DAMS... | Literadar
Fajnie Was znów czytać :D
Użytkownik: margines 30.03.2013 01:27 napisał(a):
Odpowiedź na: MĘSKA RZECZ, DAMS... | Literadar
Jeśli tylko będę miał czas, czym prędzej przeczytam waszą „zażartą:P dyskusję”;]

Miło znowu widzieć „Męską rzecz, damskie sprawy” na stronie:)!
Użytkownik: porcelanka 30.03.2013 21:10 napisał(a):
Odpowiedź na: MĘSKA RZECZ, DAMS... | Literadar
Uwielbiam czytać Wasze dyskusje:)

Co do baśni, to nie pamiętam gdzie czytałam o tym, że "Baśnie" braci Grimm w oryginale były bardziej przesycone erotyzmem i okrucieństwem niż ich dzisiejsze wersje. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że w pierwotnej wersji "Żabiego króla" królewna nie całuje żaby, a rzuca nią o ścianę. A rozmowa o tym, jak baśnie kształtują poglądy na role społeczne mogłaby być bardzo ciekawa;)
Użytkownik: Admin 30.03.2013 22:24 napisał(a):
Odpowiedź na: MĘSKA RZECZ, DAMS... | Literadar
Super ;)
Użytkownik: anek7 31.03.2013 20:00 napisał(a):
Odpowiedź na: MĘSKA RZECZ, DAMS... | Literadar
Fajnie, że jesteście - od Waszej dyskusji zawsze rozpoczynałam lekturę "Literadaru":)
Użytkownik: alicja225 01.04.2013 16:35 napisał(a):
Odpowiedź na: MĘSKA RZECZ, DAMS... | Literadar
Mam nadzieję, że ten powrót to już na stałe:)
Użytkownik: aleutka 01.04.2013 23:44 napisał(a):
Odpowiedź na: MĘSKA RZECZ, DAMS... | Literadar
Hmmm. Rozczuliłam się, bo przypomniał mi się tekst Agis nomen omen o Bettelheimie. Podawała Agis co bardziej absurdalne przykłady niektórych teorii pana od baśni cudownych i pożytecznych, a ja się śmiałam. Zazdrość o penisa na przykład. Komedia. Mam wrażenie że w psychologii też istnieją pewne mody intelektualne, modne teorie. Dzisiaj modne jest feministyczne tropienie patriarchalizmu. I baśnie padają ofiarą. A potem powstają takie absurdalne, ale straszliwie poprawne politycznie twory jak Królewicz Śnieżek. I słyszymy od feministek, że na przykład Kopciuszek przedstawia różne strategie kobiet dążących do wyjścia za mąż. Tak tak, miałam ochotę powiedzieć, tak samo jak Dżuma jest jak wszyscy wiemy opowieścią o problemach służby zdrowia w czasie epidemii. Na ogół takie uwspółcześnione baśniowe wytwory są właśnie bardzo słabe literacko. Jedynymi którzy kontynuują i dają baśniom nowe życie są prawdziwi pisarze, malarze, artyści, a oni poprawność ideologiczną i zgodność z akademickimi teoriami psychologicznymi mają hehe w głębokim poważaniu.

Zawsze mnie zdumiewa, kiedy ktoś mówi, że królewny w baśniach biernie czekają. Śnieżka nie czeka biernie. Kopciuszek nie czeka biernie. Ośla Skórka wręcz ucieka z domu pardon, zamku. Inna znowu gotowa jest schronić się na szklanej górze, bo nie chce wyjść za mąż. Eliza od braci zaklętych w łabędzie jest prawdziwą wojowniczką, choć jej aktywność przydałaby wysypki co bardziej wojowniczym feministkom, bo to jest taka... kobieca, taka tradycyjna aktywność, a oczywiście zajęcia tradycyjnie kobiece dla wielu feministek są kompletnie niegodne szacunku, jako symbol patriarchatu. Nawet Roszpunka, jako najbardziej klasycznie uwięziona w wieży królewna - nawet ona ma swój los we własnych rękach, bo decyzja, czy spuścić warkocz z wieży a jeśli tak to kiedy i dla kogo należy do całkowicie do niej. Ona musi po prostu dojrzeć do tego. A dojrzewania nie da się przyśpieszyć to jest proces, niebędący całkowicie pod naszą kontrolą czy wywoływany naszą aktywnością, proces którego część możemy jedynie obserwować. Biernie, tak jak obserwujemy rosnące rośliny. Nie jesteśmy w stanie przyśpieszyć kwitnienia. Musi przyjść wiosna, czas musi być odpowiedni. Roślina która zakwitnie w szklarni nie przetrwa poza nią, chyba że jest przeznaczona na ścięcie do wazonu i krótkotrwały błysk urody. Szklarniowe warzywa nie umywają się do tych z ogrodu, dojrzewających w słońcu. Wiele procesów podświadomości przebiega w sposób ukryty, możemy tylko czekać (co nie jest tożsame z biernością).To jest właśnie ta tajemnicza część którą eksplorują baśnie.

Nie wiem, czy jest tam wiele stereotypowych płciowo wzorców. Niektóre imiona (np. Kopciuszek) są męsko-żeńskie, czyli proces w nich przedstawiany jest niejako ogolny, uniwersalny. W kwestiach męskiej drogi przez życie przychodzi mi do głowy Robert Bly i jego książka o Żelaznym Janie, baśni braci Grimm, która zdaniem Bly'a przedstawia właśnie proces dojrzewania męskiego. Baśnie o kocie w butach czy Głupim Jasiu zdobywającym królewnę pokazują że męskie modele też są różnorodne.

Zgodzę się, że żyjemy w epoce Czerwonych Kapturków. Dziś nawet telefony komórkowe muszą być seksowne nie mówiąc już o dwunastolatkach z pełnym makijażem. Jeżeli czerwony kapturek ma być symbolem dojrzałości płciowej to dla mnie jest to baśń o dziewczynce, która dostała go za wcześnie, kiedy nie była jeszcze gotowa, kiedy nie rozumiała do końca konsekwencji, nie rozumiała, że to jest już naprawdę. To jest dorosłe, to już nie śmichy chichy, ale ona o tym nie wie. Nie bierze ostrzeżenia matki poważnie. Dla niej las to ciągle jeszcze zabawa. Nie dano jej czasu aby dojrzała. (Tak, biernie). Jeżeli jest to odczytanie inne od Bettelheimowego, to dowodzi to jedynie że baśnie same w sobie bez żadnych sztucznych zmian mają wystarczająco zawrotne głębie w swojej oryginalnej postaci, bez uwspółcześniania.

Czasy się zmieniają, ale ludzka podświadomość ewoluuje w tempie ewolucjii biologicznej i na nic się tu nie przydadzą naskórkowe, poprawne politycznie zmiany. Zmiany muszą przyjść z głębi, i chyba już nadchodzą. Psychologowie twierdzą, że jeszcze dwadzieścia, trzydzieści lat temu dzieci opowiadały sny, w których ścigały je zwierzęta, niedźwiedzie czy wilki. Dzisiaj takie opowieści zdarzają się sporadycznie. Dzisiaj dzieci statystycznie znacznie częściej śnią o ścigających je robotach czy innych maszynach. Indywidualna podświadomość dostosowuje swój język do świata jednostki. Za tymi zmianami pójdą być może zmiany głębsze zmiany w podświadomości zbiorowej i wtedy język baśni się zmieni. Być może któreś z tych dzieci napisze lub opowie nową baśń, kto wie. Ale będzie to musiał być artysta, ktoś kto rozumie głębiej. Mozna zrobic z Kopciuszka przebojową bizneswoman, ale wtedy - jak zauważa Jadwiga Wais - nie byłoby baśni tylko opowieść o idealnej socjalizacji,o tym jak zrobić karierę.

PS Jak to miło że wróciliście. Zawsze najpierw was czytałam w Literadarze :)
Użytkownik: Marylek 02.04.2013 07:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmmm. Rozczuliłam się, bo... | aleutka
"baśnie same w sobie bez żadnych sztucznych zmian mają wystarczająco zawrotne głębie w swojej oryginalnej postaci, bez uwspółcześniania."

Tak, oczywiście, że tak!

Baśnie, nie te współczesne opowiastki dla dzieci traktowanych jako istoty niższego rzędu, pozbawione ikry, jałowe w treści, liofilizowane, pełne sztucznych odżywek i bez smaku, ale prawdziwe, jędrne i - nomen omen - pełnokrwiste baśnie wywodzące się z folkloru, odwołują się do archetypów tkwiących głęboko w naszej podświadomości. I dlatego sa tak poruszające i docierają ze swym przesłaniem nawet do małego dziecka, jak żadna inna opowieść. I pomagają w dojrzewaniu właśnie.

Usuwanie przemocy, krwi i zła z baśni, to gorzej niż niedźwiedzia przysługa - mały człowiek nie widzi, że każdy ma prawo do błędu, nie pokazuje mu się, że zwątpienie, złość, bunt, to emocje uniwersalne, że można przez nie przejść i dalej być sobą, nie trzedba czuć się potępionym na wieki, bo w złości uderzyło się mamę. O tym też pisze Bettelheim. I parę innych mądrych osób, na przykład Pratchett, tworząc postać pana Herbatki - w którym to było tomie, bo nie mam gdzie sprawdzić? w "Wiedźmikołaju" może?
Użytkownik: Zbojnica 02.04.2013 09:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmmm. Rozczuliłam się, bo... | aleutka
Można gdzieś tu kliknąć "lubię to"? ;).
Użytkownik: Czajka 02.04.2013 05:04 napisał(a):
Odpowiedź na: MĘSKA RZECZ, DAMS... | Literadar
Zmiana baśni to nic nowego - te wprowadzane na przestrzeni wieków zmiany do kanonicznych wersji Czerwonego Kapturka są przedmiotem badań od dawna. Z tym że na ogół były to zmiany nie polityczne, ale wynikające z tego, że z biegiem czasu obyczaj utrwalony w bajce przestał być zrozumiały dla opowiadacza i trzeba było go uwiarygodnić.
Natomiast jeżeli chodzi o patriarchat, to wręcz przeciwnie - został wprowadzony do baśni znacznie później po to, aby usunąć matriarchat. Tam gdzie został w postaci wiedźmy, czy siostrzyczki pomagającej bratu, czy żony pomagającej mężowi, zawsze jest to najstarsza część baśni.
Użytkownik: Czajka 02.04.2013 06:18 napisał(a):
Odpowiedź na: MĘSKA RZECZ, DAMS... | Literadar
Hihi, Dorotko, "A seks w dzisiejszych czasach wyłazi z każdego kąta (...)niech więc nawiedzeni specjaliści przestaną go pchać chociaż do tych klasycznych baśni" - a nieślubne bliźniaki Roszpunki to skąd się wzięły? :D
W ogóle bardzo ciekawa rozmowa, z wieloma rzeczami się nie zgadzam i pewnie będę do Was wracać po kawałku. Na przykład nie zgadzam się z wskazywaniem jedynie słusznego interpretatora. Dla mnie każdy ma swoją racje - i interpretacja historyczna i psychologiczna i literacka. Bo bajka to coś więcej niż historia i coś więcej niż śliczna opowieść dobrze się kończąca.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 02.04.2013 07:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihi, Dorotko, "A seks w ... | Czajka
No dobra, gdzie był, to był, oczywiście w wersji zawoalowanej (zresztą wtedy, kiedy baśnie powstawały, również w innych tekstach literackich rzadko się z tym tematem afiszowano), ale i tak nie przemawia mi do przekonania twierdzenie, że autorzy baśni o niczym innym nie myśleli, jak tylko o tłumionych popędach, o kompleksach Edypa itp.itd. Zresztą psychoanalitycy dopatrują się podtekstów seksualnych we wszystkim - w snach, w przejęzyczeniach i gafach. Ja się zgadzam, że bez seksu ludzkość by wymarła; ale bez jedzenia i picia też, a nikt nie twierdzi, że wilk rywalizuje z Czerwonym Kapturkiem i babcią o porcję niezbędną do przetrwania...
I w związku z tym absolutnie się zgadzam z Twoimi ostatnimi zdaniami - baśnie to zbyt złożone teksty, żeby je tak upraszczać.
Użytkownik: Zbojnica 06.04.2013 15:42 napisał(a):
Odpowiedź na: MĘSKA RZECZ, DAMS... | Literadar
A propos zmian w baśniach, to jest taka wersja "Kopciuszka" autorstwa bodaj Ewy Szelburg- Zarembiny. W tej wersji nasza bohaterka, udając się na bal, łamie obcas w pantofelku i zmuszona jest skorzystać z pomocy mieszkającego nieopodal szewca. Szczęśliwie na bal dociera, książę - jak to książę - w Kopciuszku się zakochuje. Ale dziewczyna odrzuca karesy księcia, dając mu do zrozumienia, że jest leniem i obibokiem, i ona wraca do szewca bo tylko "w jego chacie szczęście mieszka", i będzie on w stanie zarobić na utrzymanie jej i dziatek ich wspólnych. Bo z książętami to różnie bywa przecież ;).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: