Dodany: 28.01.2013 19:54|Autor: AnnRK
O kobietach dla kobiet
Zdarza Wam się, że gdy zjawiacie się u kogoś w odwiedziny, Wasze oczy niby przypadkiem wędrują w stronę półek zapełnionych książkami, a po jakimś czasie mniej lub bardziej dyskretnie przysuwacie się bliżej regałów? Większość ludzi na szczęście to rozumie i nie wyrzuca mnie z pokoju, wymawiając się od spotkania brakiem czasu, niespodziewanym wezwaniem do pracy albo migrenowym bólem głowy. Ostatnio przykleiłam się do regału u teściowej. W efekcie mój stosik przy łóżku wzbogacił się o kolejną pozycję, a mianowicie "Bratnie dusze" Hanny Cygler.
Na powieść gdańszczanki składa się historia trzech przyjaciółek, malarek Weroniki i Aldony oraz dziennikarki Miśki. Pierwsza wiedzie życie, można by rzec, idealne. Ma kochającego męża, wspaniałe dzieci, piękny dom oraz komfort życia bez problemów finansowych. Jako artystka odnosi coraz większe sukcesy, a że dobra z niej przyjaciółka, do udziału w wystawie swoich prac zaprosiła też Aldonę. Życie tej drugiej dalekie jest od sielanki. Wdowa, z córką-pasożytem i wiecznymi problemami finansowymi; niespełniona malarka. To właśnie Aldona. Trzecia z kobiet, Miśka pisze artykuły w dziale kulturalnym gazety. Prywatnie ma wiecznie złamane serce. Znalezienie wartościowego faceta i stworzenie stałego związku okazuje się dla niej nie lada wyzwaniem.
Dla równowagi, wśród bohaterów muszą być i mężczyźni. Mamy więc męża Weroniki, Rafała oraz Tomka, który bardzo się Werą interesuje. Jest Grzegorz, niegdyś polityk, obecnie właściciel sklepu z akcesoriami żeglarskimi, przyjaciel Aldony. Oraz Stefan, dziennikarz śledczy, którego umiejętności i znajomości okażą się nieocenione. Najwięcej zamieszania wprowadzi jednak Marek. Pojawia się na wystawie prac przyjaciółek i szybko wprowadza do życia i domu Aldony, która wreszcie czuje się szczęśliwa i kochana. Kobieta przestaje mieć czas dla koleżanek, wyrzuca z domu córkę i dopingowana przez nowego partnera, cały wolny czas poświęca malarstwu. Coś z tym idealnym Markiem jest jednak nie tak. Jedną z jego tajemnic zna Miśka. Reszta okaże się równie szokująca co niebezpieczna.
Książka Hanny Cygler jest mieszanką powieści obyczajowej, romansu oraz kryminału. Miłość, przyjaźń, zdrada, intrygi i tajemnice - wszystko to znajdziecie w "Bratnich duszach". Podobnie jak członkinie "Klubu Mało Używanych Dziewic" Moniki Szwai, bohaterki powieści Cygler łączy przyjaźń, która potrafi przetrwać wszelkie kryzysy. Nietrudno zgadnąć, że wszelkie nieszczęścia, jakie dotkną Weronikę, Aldonę i Miśkę, tylko ją umocnią. W końcu kto najlepiej zrozumie kobietę ze złamanym sercem, jeśli nie druga kobieta? A okaleczonych serc dookoła nie brakuje, stąd też popularność lekkiej literatury skierowanej do pań, literatury podnoszącej na duchu, bo zwykle finały tego typu powieści, choć banalne, rolę swą spełniają znakomicie. Dają nadzieję. Pokazują, że prawdziwa miłość może się pojawić po rozwodzie, po śmierci bliskiej osoby, po czterdziestce i po sześćdziesiątce też, po serii rozczarowań i zupełnie znienacka.
Przewidywalność wątków damsko-męskich jakoś specjalnie nie razi. Podobnie jak w przypadku komedii romantycznych, można z góry znać finał, a i tak się nieźle bawić. W tym ostatnim pomogła mi postać Miśki, przesympatycznej dziennikarki z charakterem. Dzięki niej w powieści robi się weselej. To taki typ człowieka, że nieustannie przytrafiają się jej dziwne sytuacje, a popełniane przez nią gafy bywają niesamowicie rozbrajające. Zdecydowanie najmniej ciekawie przedstawiona jest Weronika. Mam wrażenie, że jej historia zeszła na drugi plan.
Oprócz typowo damsko-męskich wątków, autorka dorzuciła motyw kryminalny. Przyznaję, że zakończenie jest nieco zaskakujące, a sama historia stanowi miłe urozmaicenie, ale jej główny bohater wydaje mi się... nudny. Od razu widać, że coś z nim jest nie tak. Nie wzbudza zaufania ani sympatii, ma dwa oblicza i w zależności od potrzeby to pokazuje swą uroczą, uśmiechniętą, przystojną twarz, to znów rzuca złowrogie spojrzenia i mniej lub bardziej zawoalowane groźby.
Językowo powieść nie zaskakuje. Prosty język, przeciętne dialogi. Rozbawiła mnie sytuacja, w której były partner Miśki zachowuje się co najmniej dziwnie. "Jego spojrzenie dokonywało karkołomnego manewru. Kątem oka zerkał w stronę pozostawionego na stole drinka, drugie próbując skupić na Miśce"[1]. Przez moment próbowałam to sobie wyobrazić. Bo jeżeli kobieta nie stała pomiędzy mężczyzną a kieliszkiem... Hmm... Na szczęście przeszłam do następnego zdania. "Było to zadanie niewykonalne"[2]. Uff... A już myślałam, że to ze mną jest coś nie tak. Do sytuacji niezbyt prawdopodobnych zaliczyłabym też moment, w którym Grzegorz w torebce porzuconej przy kanale rozpoznaje własność Misi. Nie to, żebym nie wierzyła w męską pamięć dotyczącą damskich akcesoriów, ale...
Duży plus za okładkę książki. Z ciekawości spojrzałam, jak prezentują się pozostałe publikacje autorki. Cykl "Zosia Knyszewska" ma tak przyjemne dla oka oprawy, że prawie zapomniałam, jak złudne może być ocenianie po wyglądzie. Na pewno sięgnę po któryś tom serii. I po cichu liczę na to, że się nie zawiodę.
Pierwsze spotkanie z twórczością Hanny Cygler uważam za w miarę udane. Powieść "Bratnie dusze" powinna spodobać się miłośniczkom lekkiej literatury kobiecej oraz tym, którzy potrzebują chwili wytchnienia po męczącym dniu.
---
[1] Hanna Cygler, "Bratnie dusze", Dom Wydawniczy Rebis, 2012, s. 14.
[2] Tamże.
[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.