Dodany: 07.11.2007 13:55|Autor: pawelw

Jak nie należy pisać książki historycznej


"Rada dla pisarzy: W pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".
Stanisław Jerzy Lec


W mojej prywatnej klasyfikacji książki popularnonaukowe dzielą się na bardzo dobre, dobre, przeciętne, słabe i książki Rodana. "Papież Joanna" dobrze wpisuje się w tę klasyfikację i świetnie pasowałaby do serii "I ty możesz napisać książkę historyczną". O ile w ogóle można tę książkę nazwać historyczną. Chyba sam wydawca ma wątpliwości, bo książka nie jest promowana jako historyczna. I słusznie.

Temat papieżycy Joanny Rodan poruszył już w "Życiu erotycznym papieży", poświęcając na to pięć stron. Z przyczyn, których mogę się jedynie domyślać, Rodan postanowił rozszerzyć motyw do rozmiarów książki, jednak, według mnie, nie jest ona ani odkrywcza, ani bezstronna, ani nie przedstawia tematu dogłębnie, ani nie sprawia wrażenia, że poświęcono jej wiele pracy.

Książka* nie jest zbyt długa. Zaledwie 130 stron, a i to nieco na siłę. Tak szeroką interlinię spotyka się raczej w kiepskich pracach magisterskich niż w książkach. Pierwsze 20 stron to... reklamy innych książek Rodana. Następnie mamy słowo od wydawcy wraz z biografią autora, potem tło historyczne, czyli streszczenie "Życia erotycznego papieży", wreszcie na stronie 42 następuje przejście do rzeczy. Dalej mamy nieco egzaltowany, domniemany dialog Joanny z jej kochankiem, a następnie obszerne cytaty z powieści (sic!) Emanuela Roidisa i Diany Woolfolk. W tym momencie już wiadomo na pewno, że książka nawet nie pretenduje do miana historycznej. I nie dziwi brak bibliografii. Ale czym w takim razie jest ta książka? No właśnie nie wiadomo. Ani to powieść, ani historia, ani publicystyka.

Legenda o papieżycy Joannie ma wiele wersji. Ale w największym skrócie przedstawia się następująco: po śmierci Leona IV papieżem został pochodzący z Niemiec młodzieniec imieniem Jan Anglicus. Wkrótce jednak okazało się, że nowy papież jest kobietą. W czasie uroczystej procesji do Lateranu "papieżyca" nieszczęśliwie spadła z konia i urodziła dziecko, po czym zmarła.

Legenda sama w sobie jest niewiarygodna. Owszem, można sobie wyobrazić kobietę, która w męskim przebraniu zdobywa coraz wyższe godności kościelne. Ale sam poród na ulicy, na oczach tłumu jest absolutnie nieprawdopodobny. To mogło być tylko wymysłem mężczyzny, który nigdy nie zetknął się z porodem. Przecież już przy pierwszych oznakach niedyspozycji papieża procesja zostałaby przerwana, a papież natychmiast przewieziony do medyka. Zwłaszcza że według legendy kochankiem Joanny był ktoś z jej bliskiego otoczenia. Nawet najbardziej błyskawiczny poród nie zaskakuje na ulicy.

Najwcześniejsze dokumenty o niekwestionowanej autentyczności pochodzą z XIII wieku. O kobiecie papieżu wspomina, powstała około 1250 r., "Powszechna Kronika Metz" Jeana de Mailly, a pod koniec XIII wieku "Kronika papieży i cesarzy" Martina z Opawy. Na relacjach tych kronikarzy oparte są inne przekazy, coraz bardziej obfitujące w szczegóły.

Warto podkreślić, że od domniemanego pontyfikatu Joanny do pierwszych wzmianek minęło 400 lat. To tak, jakby obecnie pojawiły się pierwsze pisemne informacje o potopie szwedzkim. Po tak długim czasie przekazana wersja może być równie prawdziwa, jak relacje radia Erewań. Przez 400 lat żadne wiarygodne źródła nie wspominają o papieżu kobiecie. Owszem, są pewne dopiski w niektórych egzemplarzach wcześniejszych źródeł, ale ewidentnie zostały one dodane później. Nie pasują do struktury tekstu, pojawiają się tylko w niektórych późniejszych kopiach i wyraźnie bazują na znacznie późniejszych wersjach. Średniowieczny kopista wbrew nazwie nie tylko kopiował dzieła; często dodawał uzupełnienia zgodne ze swoją wiedzą. Ale właśnie na tych poprawionych źródłach opierają się różni łowcy sensacji.

Najbardziej prawdopodobne jest, że legenda powstała w kręgach zakonów nieprzychylnych papieżowi. Autorzy najwcześniejszych źródeł to dominikanie i franciszkanie, a właśnie w XIII wieku zakony te były w sporze z urzędującym papieżem.

Obecnie prawie wszyscy przyjmują nieprawdziwość legendy o papieżycy Joannie. Przyznają to nawet autorzy zdecydowanie nieprzychylni Kościołowi:

Robert A. Haasler - "Tajne sprawy papieży", 1999:
"(...) dziś historycy powszechnie odrzucają prawdziwość legendy o kobiecie papieżu. Przytoczona jej wersja wskazuje, że jest ona przykładem wielu średniowiecznych pieśni i bajek, pozbawionych jakichkolwiek podstaw faktograficznych".

Lesław Żukowski - "Największe kłamstwa i mistyfikacje w dziejach Kościoła", 2001:
"(...) protestanci dla ośmieszenia papiestwa rozpowszechnili tę legendę w XVI i XVII wieku".

Jan Wierusz Kowalski - "Poczet papieży", KAW, 1986:
"Legenda o papieżycy Joannie jest, zdaniem wszystkich historyków, całkowicie zmyślona i pozbawiona jakichkolwiek podstaw naukowych".

Również Nigel Cawthorne w "Życiu seksualnym papieży" nie jest jednoznaczny i pisze o domniemanym pontyfikacie Joanny.

Wszystkich tych autorów Rodan dobrze zna i często ich cytował w swoim "Życiu erotycznym papieży".

Dobrym opracowaniem tematu jest praca Rosemary i Darrolla Pardoe "The Female Pope" z 1988 r. Całość jest dostępna w Internecie. Głównie na tej pracy oparłem się pisząc tę recenzję.

Wbrew wszystkim, Rodan upiera się przy prawdziwości legendy i usiłuje jej dowieść. Dowody najczęściej opierają się na przemilczeniach, ignorowaniu źródeł i na oczywistych przekłamaniach. Poniżej przedstawię kilka najbardziej typowych metod dowodzenia zastosowanych w książce.

1. Przemilczanie sprzeczności źródeł.

Wczesne źródła nie są zgodne w opisie kobiety papieża. Podają różne imiona, oprócz Joanny pojawiała się też Gilberta, Jutta i Agnieszka. Również datowanie pontyfikatu Joanny jest różne i różni kronikarze umieszczają go w VIII, IX, a nawet w XI wieku.

Ponieważ mogłoby to zasiać wątpliwości co do prawdziwości przekazu, Rodan o tych niezgodnościach prawie nie wspomina, więc czytelnik może mieć wrażenie, że historia ta jest jednoznaczna i dobrze udokumentowana. A jeżeli niektórych niejasności nie udało się uniknąć, to Rodan przechodzi do następnego punktu:

2. Poprawianie źródeł.

Rodan zręcznie omija problem niezgodności: cytując Adama z Usk, po prostu omija imię (Agnieszka), a w wypowiedzi Jana Husa (podanej na str. 61)* zmienia imię z Agnieszki na Joannę.

3. Dowód z popularności legendy.

Dowodem jest między innymi popularność historii papieżycy w Sienie, gdzie kiedyś nawet stał jej pomnik. Przez analogię należałoby przyjąć istnienie Smoka Wawelskiego, bo w Krakowie legenda jest bardzo popularna, a pomnik smoka stoi nadal pod Wawelem.

4. Dowodzenie nie tej tezy.

Jednym z argumentów Rodana jest, że przecież przez długi czas pontyfikat Joanny był przyjmowany jako niekwestionowana prawda historyczna (proces Husa, pomnik Joanny w Sienie). Poświęca on sporo czasu na udowodnienie, że nawet Kościół nie zaprzeczał istnieniu papieża kobiety. Owszem, ale to do niczego nie prowadzi. To, że nawet Kościół wierzył w istnienie Joanny, w niczym nie dowodzi jej istnienia. Wiele niesprawdzonych legend było przyjmowanych powszechnie i dopiero współczesne badania weryfikowały prawdę. Nie tak dawno całkiem sporo świętych usunięto z kalendarza, bo ich istnienia nie dało się potwierdzić.

5. Ewidentne fałszerstwo.

Rodan pisze, że "w zachowanej do naszych czasów jedynej kopii »Liber pontificalis« istnieje zapis o Joannie..."*.

Kopii "Liber pontificalis" do naszych czasów zachowało się wiele. Co nawet Rodan niechcący przyznaje nieco dalej, przy okazji stosując kolejny chwyt:

6. Zasiewanie wątpliwości.

To jest bardzo częsty manewr w pseudonaukowej literaturze z różnych dziedzin. Trzeba zasiać wątpliwości co do prawdziwości jakichś stwierdzeń i do tego dołożyć spiskową teorię o wrednych naukowcach, którzy nie pozwalają zbadać oryginalnych dowodów. Tak się dzieje przy opisie wzmianki o papieżycy Joannie w "Liber pontificalis" Anastazego Bibliotekarza. Rodan podważa teorię o fałszerstwie tego dopisku i beztrosko pisze: "Dodam, że Biblioteka Watykańska posiada egzemplarz »Liber Pontificalis« z IX wieku"*. Jeżeli do naszych czasów zachowała się jedna kopia "Liber pontificalis" i jest to ta w Bibliotece Watykańskiej, skwapliwie ukryta przez wredny kler, to skąd niby znamy treść tego dopisku?
Tak jest! Biblioteka Watykańska ma IX-wieczną "Liber pontificalis". To właśnie ta z dopiskiem o Joannie! Tekst jest ewidentnie sfałszowany i prawie identyczny z wersją Marcina z Opawy z XIII wieku. Fałszerstwo potwierdzają bodajże wszyscy historycy.

7. Naciągane powołanie się na autorytety.

"O papieżycy także pisali w XII wieku: Rudolf de Flais, Otton z Frisingen, Godefroy de Viterbo"*.

Owszem, w niektórych kopiach katalogu papieży Ottona z Frisingen jest dopisek "kobieta" przy pontyfikacie Jana VII. Tyle że Jan VII był papieżem w latach 705-707! Na dodatek dopisek pojawia się tylko w niektórych kopiach i tylko w tych powstałych po XV wieku.

Podobnie z "Panteonem" Godefroya de Viterbo. Tylko niektóre późniejsze kopie jego "Panteonu" po papieżu Leonie IV mają dopisek "Joanna, papież kobieta, nie jest uwzględniana". Inne dzieło tego autora, "Speculum Regum" po Leonie IV umieszcza od razu Benedykta III, bez żadnych dopisków. O historyku zwanym Rudolf de Flais nie udało mi się nic znaleźć. Jedyny ślad Rudolfa de Flais to felieton kolegi Rodana z redakcji "Faktów i Mitów". W jaki sposób Rodan z dwóch lakonicznych dopisków i dzieła jednego nieistniejącego kronikarza wysnuł wniosek, jakoby "Informują oni, że Joanna w męskim przebraniu ukończyła studia teologiczne i uzyskała święcenia"* - nie wiem, a w omawianej książce wyjaśnienia nie ma.

8. Podważanie drobiazgów.

Opisując dekonspirację Joanny, Rodan pisze: "Papieżyca spadła z konia (niektórzy historycy twierdzą, że jechała na mule, co raczej jest wersją nie do zaakceptowania) i urodziła syna na oczach licznej gawiedzi"*.

Bardzo ciekawy zabieg. Wystarczy doczepić się do jakiegoś szczegółu, poddając go w wątpliwość, aby cała reszta nabrała cech wiarygodności. Ale dlaczego w zasadzie nie można zaakceptować muła? I jak można zaakceptować błyskawiczny poród na oczach gawiedzi?

9. Wybiórcze cytowanie.

Jeżeli cytat nie potwierdza teorii, to należy wybrać tylko kawałek. Tak, na przykład, jest z opisem zmienionej drogi procesji: "Jan Buchard, biskup Cavita Castellano-Orte, papieski mistrz ceremonii z czasów Innocentego III (a także trzech jego następców), a więc osoba jak najbardziej wiarygodna, w 1486 roku opisał w swoim pamiętniku powody, dla których papieska procesja przestała chodzić Via Sacra. »W jedną jak i w drugą stronę (papież) szedł koło Koloseum i ową prostą drogą, na której [...] Jan Anglikus porodził dziecko [...]. Z tej to przyczyny papieże w procesjach nigdy tędy nie chodzą [...]«"*.

Co takiego zostało wycięte z tego cytatu w [...]? Ten sam cytat w innym tłumaczeniu można znaleźć w "Życiu seksualnym papieży" Nigela Cawthorna: "Udając się na miejsce i wracając, papież przechodzi obok Koloseum, a następnie podąża tą prostą ulicą, gdzie stoi posąg kobiety papieża, na dowód, JAK POWIADANO, że Jan Anglicus urodził(a) syna" [podkreślenie moje], i dalej: "(...) nazwał on [arcybiskup Florencji] głupotą i herezją twierdzenie, że papieżom nie wolno podróżować tą ulicą i że nie jest znany żaden autentyczny dokument ani zwyczaj, który by tego zabraniał".

W XIV wieku przez 70 lat papież rezydował poza Rzymem i w Rzymie nie było żadnych procesji. Akurat w tym czasie legenda o papieżycy Joannie się rozpowszechniła. 70 lat to kawał czasu i papież, który wrócił do Rzymu, mógł być całkowicie przekonany, że procesje nie powinny chodzić trefną ulicą. Zastanawiające, że przed XIII wiekiem nikt nie wspominał o zmianie trasy procesji. Ale na to wyjaśnieniem jest kolejna sztuczka:

10. Spiskowa teoria dziejów.

Zawsze dobrym wyjaśnieniem jest spisek Kościoła, który jakoby skrupulatnie wymazywał wszelkie informacje. Faktem jest, że jak na tak bulwersującą i nietypową sprawę - pisemnych świadectw o tym zdarzeniu jest wyjątkowo niewiele. Zwolennicy spiskowej teorii dziejów powiedzą, że Kościół bardzo skrupulatnie zacierał ślady i cenzurował nieodpowiednie teksty. Ale czy robił to też w środowiskach Rzymowi nieprzychylnych? A chociażby w dokumentach patriarchów konstantynopolskich nie ma wzmianki o Joannie, a wręcz przeciwnie, dokumenty podają, że bezpośrednio po Leonie IV pontyfikat objął Benedykt III. A jedna z pierwszych krytycznych rozpraw podważających prawdziwość legendy jest autorstwa protestanta.

11. Wyrywanie cytatów z kontekstu i błędna interpretacja.

Rodan powołuje się na "list wysłany w 1054 roku przez papieża Leona IX do Michała Ceruralisa, patriarchy Konstantynopola. A pisał papież tak: »Promowanie eunuchów, co jest wbrew naczelnemu prawu soboru nicejskiego, doprowadziło pewnego razu do wyniesienia kobiety na tron papieski«"*. I znowu brak tu pozostałej części listu, z której jednoznacznie wynika, że chodziło o kobietę na tronie papieskim konstantynopolskim! I jest to zarzut skierowany do Kościoła Wschodniego. Ten list jest właśnie dowodem na niehistoryczność Joanny, bo papież nigdy by nie zarzucał czegoś takiego Kościołowi Wschodniemu, gdyby wiedział o podobnym przypadku w Rzymie. Co do kobiety na tronie w Konstantynopolu, to też nie jest pewne. Znacznie bardziej prawdopodobne jest, że kiedyś patriarchą był jeden z kastratów, których uczestnictwo w Kościele Wschodnim było pod pewnymi warunkami dozwolone. Wśród tradycyjnie noszących brody hierarchów Kościoła Wschodniego kastrat bez zarostu wyróżniał się znacznie, narażając się na żartobliwie lub złośliwie nadany przydomek "kobieta". Najbardziej prawdopodobne wydaje się, że to właśnie tego typu informacje były źródłem legendy o Joannie, po zaadaptowaniu ich przez wrogów papiestwa. A tych w średniowieczu nie brakowało.

12. Ignorowanie możliwych wyjaśnień.

W miejscu domniemanej śmierci Joanny "stanęła statua kobiety z dzieckiem zwana »Papessą«. Początkowo miał to być symbol pohańbienia papieskiego autorytetu, ale rzymianie umieścili na nim napis wcale tego nie potwierdzający: »Papa Pater Patrum Peperit Papissa Papellum« (Papież, Rodzic Ojców, papieżyca spłodziła papiątko)"*.

Owszem, podobny napis pojawia się w źródłach. Wspominają o nim Jean de Mailly, Stefan de Burbon oraz autor "Chronicon Minor". Napis w wersjach zamieszczonych w tych pozycjach jest za każdym razem nieco inny, ale nigdy w brzmieniu podanym przez Rodana. Na dodatek, źródła podające ten napis nie wspominają o pomniku kobiety, wzmianki o nim pojawiają się dopiero w znacznie późniejszych źródłach (koniec XIV wieku). Całkiem możliwe, że kamieni pamiątkowych o podobnym napisie było w Rzymie sporo. Pater Patrum był tytułem nadawanym najwyższym rangą wyznawcom Mitry w II-III wieku. Rozbieżności co do treści drugiej części napisu sugerują, że mógł on być podany w skrócie. Pomników ze skrótem P.P.P. też było sporo i oznaczało to tylko, że pomnik był postawiony z własnych pieniędzy fundatora.


Podsumowując: "Papież Joanna" w żadnym wypadku nie jest dziełem historycznym. Dla mnie jest to wręcz modelowy przykład historycznej nierzetelności. Osobiście nie widzę w książce żadnej wartości i nikomu nie polecam czytania. Myślę raczej, że książka jest skierowana wyłącznie do łatwowiernych czytelników, którzy bezkrytycznie przyjmą nawet najbardziej naciągane argumenty, jeśli tylko uderzają w Kościół katolicki. Żadne inne znane mi opracowania nie formułują tak jednoznacznych twierdzeń o istnieniu papieża kobiety. Rodan jest antyklerykałem i tego nie kryje, ale sam antyklerykalizm to za mało, by atakować czy demaskować działania Kościołów. Kościół katolicki ma ciemne karty w swojej historii, fanatyzm religijny prowadził i prowadzi do różnych kontrowersyjnych działań i może warto pewne sprawy wyjaśniać i upubliczniać, ale trzeba to robić z głową.



---
* Andrzej Rodan, "Papież Joanna", wyd. Aris Poland, 2007.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9013
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: McAgnes 16.11.2007 21:48 napisał(a):
Odpowiedź na: "Rada dla pisarzy: W pewn... | pawelw
Wnikliwe, rzekłabym.
Użytkownik: misiak297 16.11.2007 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: "Rada dla pisarzy: W pewn... | pawelw
Pawle, świetna recenzja! Gratulacje!
Użytkownik: lusinka1992 16.11.2007 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Pawle, świetna recenzja! ... | misiak297
Po prostu genialna recenzja! W życiu lepszej nie czytałam! Powinieneś ja dać na jakiś konkurs albo w inny sposób rozpowszechnić. Cudeńko!:)
Użytkownik: 00761 16.11.2007 22:37 napisał(a):
Odpowiedź na: "Rada dla pisarzy: W pewn... | pawelw
Chapeau bas, Pawle!
Użytkownik: joanna.syrenka 16.11.2007 22:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Chapeau bas, Pawle! | 00761
Tylko żebym nie musiała za chwilę zmieniać podpisu na "Syrenka po raz kolejny nie przeprasza"... :]
Użytkownik: 00761 16.11.2007 22:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Tylko żebym nie musiała z... | joanna.syrenka
Nezbadane są wyroki... :D:D:D
Użytkownik: Kemor 16.11.2007 23:46 napisał(a):
Odpowiedź na: "Rada dla pisarzy: W pewn... | pawelw
Masz rację, że.. ."warto pewne sprawy wyjaśniać i upubliczniać, ale trzeba to robić z głową." *)
I tak to też zrobiłeś.
Gratulacje i niskie ukłony!

*) P. Wolniewicz: Jak nie należy pisać książki historycznej
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: