Książka „O wojnie wielkich Niemiec z Żydami Warszawy”, która ukazała się dopiero 60 lat po wojnie, niewątpliwie zasługuje na to, by znalazła swoje miejsce w świadomości czytelników. To „wołanie z głębokości”, przywołujące psalm 130, nie jest bynajmniej wołaniem do Boga, jest wołaniem do człowieka, do sumienia świata. „Głębokość” nie jest tu biblijnym upadkiem, grzechem, symbolem małości człowieka wobec Najwyższego – to piwnica, w której głodny, oczekujący w każdej chwili śmierci człowiek, słuchający ostatnich wystrzałów z terenu dogasającego getta, spisuje jego historię. Bo ta książka to pamiętnik getta – jego narodzin, trwania rozpiętego między kulą, tyfusem, Umschlagplatzem, głodem i... gasnącą nadzieją, do agonii w maju 1943 r.
Kim był Stefan Ernest? Do dziś nie wiadomo. Na pewno to człowiek wykształcony, Żyd, mieszkaniec getta, które opuścił kilka miesięcy przed wybuchem powstania, by przygotować miejsca za murem dla najbliższej rodziny, którą chciał ocalić. Ukrywał się w niemieckiej dzielnicy, pamiętnik napisał w ciągu trzech tygodni maja, gdy powstanie zostało już zdławione. Czy przeżył? Najprawdopodobniej nie. Na jednej z pierwszych stron swoich zapisków podaje informację, że wykupił swe życie u szmalcownika za... wieczne pióro!
Stefan Ernest był urzędnikiem średniego szczebla jednej z okrytych najgorszą sławą instytucji – Arbeitsamtu. Stąd jego wiedza dotycząca struktur Rady Żydowskiej, znajomość nazwisk, dokumentów, rozporządzeń, sprawozdań. Autor zmierza do obiektywizmu, do syntezy, do pokazania świadomej i długofalowej akcji ludobójstwa, której finałem było „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” w stolicy. Ernest udowadnia, że to, co zdarzyło się w Warszawie, nie było improwizacją czy aktem działania wynaturzonych szaleńców: ukazuje przemyślaną w każdym szczególe strategię wyniszczania narodu nie tylko w sensie fizycznym. Wskazuje także moralne skutki współpracy części Żydów z Bestią[1], zaszczucia, głodu, wszechobecnej śmierci i braku nadziei.
Walorem tej książki jest nie tylko jej bogactwo faktograficzne. Ogromnie cenne jest spojrzenie z wewnątrz, z perspektywy uczestnika i świadka zdarzeń, które, mimo deklaracji obiektywizmu, często prowokuje autora do wypowiadania osobistych sądów.
„Widzę raz jeszcze z okien Collegium pochód dziecięcy ciągnący Żelazną na Umschlag. Jak kolumny żołnierskie, karnie, miarowo maszerują dzieci internatów w jednakowych błękitnobiałych ubrankach zakładowych. Na ich czele płk [mjr] Henryk Goldszmit, tak dobrze znany małym Żydom i Polakom – Janusz Korczak. Prawdziwy pułkownik prawdziwych Wojsk Polskich. Ale teraz, w ostatnim pochodzie, hetmani tym hufcom dziecięcym, które były treścią jego całego życia. I nie opuści ich, choć go chcą reklamować z Umschlagu, i wsiądzie ze swą ukochaną armią do wagonu. Janusz Korczak...”[2].
„Pragnę wszechstronnie i obiektywnie przedstawić opisywane tu dzieje. Nie ukrywam zła, które w nas było i które się bujnie rozwijało. Mam ambicję uniknąć zarzutu tendencji jednostronności, a tym bardziej demagogii. Staram się w każdym opisywanym zjawisku, każdej osobie znaleźć pro i kontra. Ale Szmerlinga[3], jeśli przeżyje, trzeba powiesić! Mówię to bez ogródek i w pełnym poczuciu odpowiedzialności”[4].
Ernest kreśli portrety Żydów i Niemców, dokonuje ocen, często złożonych (jak chociażby Czerniakowa) i głęboko wyważonych. Czasem jednak porywa go pasja, gdy rejestruje przejawy degeneracji współbraci, gdy obserwuje ich wyzucie się z człowieczeństwa, wejście w rolę Kaina czy Judasza. W tym względzie jest to książka odważna. Edelman w „
Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanny Krall opowiada o zarzutach, jakie stawiali mu amerykańscy Żydzi, że deheroizuje powstanie w getcie i jego przywódców, że nie jest w jego opowieści jak „na pomniku” – pięknie i wzniośle. U Ernesta mamy porażający konkret, liczby, nazwiska – te, które stały się częścią legendy getta i te, które każdy naród chciałby ze swej historii wymazać. Nie, nie jest wzniośle. Nie jest pięknie. I tak rzadko bywa... heroicznie.
Polecam tę wartościową lekturę - nie tylko miłośnikom historii!
---
[1] Bestia [Apokalipsa św. Jana] – odpowiednik szatana, antychrysta. Tu: hitlerowcy.
[2] Stefan Ernest, „O wojnie wielkich Niemiec z Żydami Warszawy 1939-1943”, Czytelnik, 2003, s. 124.
[3] Mieczysław Szmerling - komendant Żydowskiej Służby Porządkowej na Umschlagplatzu, nazywany przez autora kanalią, sprzedawczykiem i „psychopatyczną hieną”.
[4] Tamże, s. 181.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.