Dodany: 08.11.2012 18:46|Autor: Olga M.

Gra na wiele twarzy


Nie wiem, czy wśród współczesnych pisarzy znajdzie się ktoś, kto tak jak Irving potrafi najpierw wywołać mój śmiech, by następnie skłonić do refleksji, a wszystko skończyć spowodowaniem przemożnej ochoty do najzwyklejszego rozbeczenia się. Mogę więc nazwać go niekwestionowanym mistrzem wyciągania na światło dzienne wszystkich skrajnych uczuć, i to tylko za pomocą słów. "W jednej osobie" należy do tych powieści, które z każdego z Was wydobędą pokłady myśli i odczuć, o jakich może dawno już zapomnieliście.

Opowieść Billy’ego Abbotta rozpoczyna się od fascynacji, którą kultywować będzie do końca życia. Miłości do książek, ale także do panny Frost, miejscowej bibliotekarki, która sprawiła, że młody Billy zapragnął przede wszystkim dwóch rzeczy - zostać pisarzem i uprawiać z nią seks (niekoniecznie w tej kolejności). Dorosły już Abbott przedstawia nam najważniejsze wydarzenia swojego życia, rodzące się fantazje literackie i seksualne, które ukazuje w świetle małomiasteczkowej mentalności reprezentowanej przez żeńską część jego rodziny. To w męskiej linii rozwija się niekonwencjonalność i pociąg do tego, co inne, ale dopiero Billy pokazuje siłę, której zabrakło jego wujowi czy dziadkowi. "W jednej osobie" nie jest wyłącznie historią biseksualnego pisarza, ale także opowieścią o sile i uporze w dążeniu do osiągnięcia celu.

Nowa powieść Irvinga to genialna kombinacja humoru i tragizmu. I nic dziwnego, że autor ważnym jej elementem uczynił scenę teatralną, a także dramaty Shakespeare’a, które odgrywają ogromną rolę w życiu Billy’ego. Już samo motto powie nam, jak znaczące jest w tym dziele słowo "rola":

"Tak i ja wielu gram w jednej osobie,
I w każdym źle mi."*

Patrzenie na głównego bohatera wyłącznie przez pryzmat jego orientacji mija się z celem, aczkolwiek seksualność jest jedną z ważniejszych kwestii poruszonych przez autora. Jednak "W jednej osobie" dotyczy tak samo homoseksualistów, jak i heteroseksualistów, nie dzieli, a wręcz jednoczy wszystkich, którzy odgrywają wiele ról, nie mogąc odnaleźć tej jednej, życiowej. Historia Billy’ego to poszukiwanie odwagi, by móc zaakceptować siebie prawdziwego - tego nieprzywdziewającego masek na potrzeby rodziny czy kolegów ze szkoły. Jednak dotyczy to nie tylko głównego bohatera, który stara się określić swoją seksualność i przede wszystkim pozbyć się wstrętu do samego siebie. Teatralizacja życia dotyka także jego rodzinę i przyjaciół. Najwyrazistszym tego przykładem jest dziadek Harry, który na scenie wciela się w kobiece role, emanując prawdziwie żeńską siłą, której pozazdrościć mu mogą obie jego córki.

Lecz "W jednej osobie" to powieść nie tylko o teatralizacji, ale także, a może przede wszystkim, o zdejmowaniu masek. Z całą pruderią lat pięćdziesiątych skonfrontowana została inność jednego niepozornego chłopca i jego pragnienie obrania własnej drogi życiowej. Ukrywanie się pod frazesami i niedorzecznymi założeniami dotyczącymi normalności spotyka się z oporem głównego bohatera, który od nienawiści do samego siebie przechodzi stopniowo do całkowitej zmiany znaczenia słowa "norma", by móc pojmować siebie samego jako tak samo ludzkiego jak każdy. Irving okrasza poważne rozterki ogromną dozą humoru, jednak nie stają się one przez to mniej poruszające. Nabierają za to pewnej groteskowości, przerysowania, które wyostrza tematykę, by stała się jeszcze bardziej zauważalna, a przez to lepiej zrozumiana.

"W jednej osobie" traktuje również o przemianach społecznych, zwłaszcza tych dotyczących społeczności homoseksualnej. Od świętego oburzenia i nienawiści, przez lęk spowodowany AIDS, do próby zaakceptowania, która to faza trwa nadal i może dużo jeszcze czasu upłynie, nim będziemy mogli ją zamknąć. Irving nie ucieka także od tematu choroby, która zdziesiątkowała ludzi i nadal wydaje się jedną z najstraszniejszych zaraz świata. Przejmująco opisuje chorych i przerażonych, starających się zaakceptować swój los lub też walczyć z nim. Wirus HIV zebrał ogromne żniwo i nikt nie pozostaje wobec niego obojętny. Autor pokazuje, jak bardzo ludzie bali się zachorować, jak zaczęli jeszcze bardziej nienawidzić i uciekać w popłochu od osób chociażby podejrzewanych o homoseksualne skłonności. Alienacja sięgnęła zenitu.

"W jednej osobie" to powieść trudna, poruszająca tematy ogólnoludzkie, nie tylko związane z orientacją seksualną. Irving skupił się w niej przede wszystkim na tematyce odmienności i normalności. I chyba najlepiej powieść tę podsumowują słowa w niej zawarte, jedne z najpiękniejszych w książce: "(...) bądź łaskaw nie przypinać mi etykietki. Nie rób ze mnie kategorii, zanim mnie nie poznasz!"**.



---
* Cytat z "Ryszarda II" za: John Irving, "W jednej osobie", przeł. Magdalena Moltzan-Małkowska, wyd. Prószyński i S-ka, 2012, s. 7.
** John Irving, dz. cyt., s. 515.


[Recenzja ukazała się także na portalu Oblicza Kultury]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4044
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: misiak297 26.11.2012 09:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, czy wśród współ... | Olga M.
Bardzo trafna recenzja bardzo dobrej książki.
Użytkownik: reniferze 02.12.2012 14:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo trafna recenzja ba... | misiak297
Misiaku, proszę szybciutko przeczytać "Ostatnią noc w Twisted River" i powiedzieć, jak ma się do niej "W jednej osobie" - bo poprzednia książka Irvinga, kupiona przez mnie w ciemno, zawiodła mnie BARDZO.
Użytkownik: ka.ja 02.12.2012 15:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, proszę szybciutk... | reniferze
Reniferze, ja też "testuję książki na Misiaku", bo choć zdarza mi się, że Misiak kręci nosem na to, co mnie się podoba, to jednak, kiedy on się zachwyca, to mam jak w banku, że i ja się zachwycę. Mogłabym przybijać na książkach pieczątkę z misiakowym certyfikatem jakości.

Co do Irvinga, to jego się chyba po prostu lubi albo nie lubi. Ja jestem fanką i "Ostatnia noc w Twisted River" podobała mi się bardzo. Nie widziałam w niej żadnych z zarzucanych jej wad. W mojej ocenie "Ostatnia noc..." i "W jednej osobie" są równie dobre. Nie wybitne, ale dobre. Wciągające, poruszające, dowcipne i mądre. Możliwe jednak, że ja po prostu dałam się Irvingowi uwieść i afekt mnie do teraz trzyma. Testuj na Misiaku!
Użytkownik: reniferze 03.12.2012 09:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Reniferze, ja też "testuj... | ka.ja
Kochałam Irvinga do szaleństwa - ale "Ostatnia noc w Twisted River" była dla mnie jedną wielką kiszką.. mam wrażenie, że autor się zestarzał, stracił pazur, pogubił :(. Dlatego "W jednej osobie" odłożyłam w księgarni z powrotem na półkę, nie odważyłam się kupić w ciemno. Czekam na Misiaka :).
Użytkownik: misiak297 03.12.2012 09:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochałam Irvinga do szale... | reniferze
Nie ma problemu z pożyczką. Pierwsza zamówiła Dot, będę pamiętał, że chcesz być zaraz po Niej. No chyba że się jakoś dogadacie i zmienicie tę kolejność:)

To w mojej opinii bardzo dobra książka, ale Irving mi podpadł, oj podpadł, nazwaniem książek Agathy Christie "szmirą".
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.12.2012 10:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ma problemu z pożyczk... | misiak297
Możemy się zamienić na kolejność, bo ja mam jeszcze sporo pożyczek nieprzeczytanych.
Użytkownik: helen__ 16.01.2013 13:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, czy wśród współ... | Olga M.
Oj, co prawda lepsza od "Ostatniej nocy", ale - jak piszą niektórzy - nie ma tego pazura. Co do łez i wybuchania na głos, co do refleksji - to zdecydowanie "stary" i klasyczny Irving, do którego się wraca po wiele razy. "W jednej osobie" to przyzwoita książka, oceniłam na 4, ale brak irvingowskiego "czegoś". I ile razy można popełniać plagiat na samym sobie?
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: