Dodany: 04.09.2007 01:43|Autor: Macabre

Książka: Dziennik
Frank Anne

1 osoba poleca ten tekst.

Siła życia...


Rok 1942, czerwiec. Piekło szalejącej wojny, której końca nie widać. W Polsce i na wschodzie masowe morderstwa popełniane na ludności żydowskiej i romskiej stają się powoli normą. Holandia też jest już wtedy pod okupacją niemiecką. Tutaj hitlerowcy nie mogą pozwolić sobie jednak na akty ludobójstwa, posyłają więc transporty z Żydami w głąb kontynentu. Ludzi ogarnia coraz większy strach. Ograniczanie wolności i redukowanie praw do minimum przybiera na sile. Znikomej części rodzin żydowskich udaje się uciec do krajów neutralnych. Wiele z nich zabiega o możliwość ukrycia się. Rodzina Franków mieszkająca w Amsterdamie należy do tych ostatnich. Przy życzliwej pomocy przyjaciół Otto Frank, jego żona Edith oraz ich dwie córki: Anne i Margot znajdują kryjówkę w oficynie. Po kilku dniach dołączają do nich van Pelsowie z synem Peterem (w dzienniku nazywani przez Anne państwem van Daan). Wkrótce kryjówka w oficynie zyskuje ostatniego mieszkańca, którym jest Fritz Pfeffer (w dzienniku: Albert Dussel). Cała ósemka żyje w tajemnicy przez dwa lata, bez wychodzenia na zewnątrz i możliwie jak najciszej. Pomaga im cały czas tylko kilka zaufanych osób. Aż do tragicznego finału, który nastąpił 4 sierpnia 1944 r.

Jest to jedna z wielu podobnych historii wojennych, czasami mniej tragicznych, czasami bardziej (jeśli w ogóle możemy mierzyć tragizm owych sytuacji). Historia, nad którą moglibyśmy zawiesić głos, która zmusiłaby nas do chwili zadumy, a być może sprawiłaby, że wyrazilibyśmy ubolewanie z powodu istnienia czegoś tak absurdalnego, a zarazem właściwego naturze człowieka, jak wojny. Przy rodzinie Franków i towarzyszących im osobach można zatrzymać się jednak na dłużej i naprawdę niemalże z bliska zobaczyć, jak marzenia i nadzieje niewinnych ludzi zostają zgruchotane. Jak nagle zostaje przerwana cenna nić życia. Możemy na to wszystko spojrzeć i doświadczyć tego, przynajmniej w minimalnej części, dzięki dziennikowi, który prowadziła Anne, młodsza córka państwa Frank.

Czytając jej dziennik mamy świadomość, jak skończyła się ta historia. Ciężko opędzić się od tej myśli. Słowa Anne poruszają. Szczególnie te, które są pełne nadziei i wiary w to, że przyszłość okaże się łaskawa. Dziewczynka snuje plany na temat życia „po wojnie”. Wierzy, że zostanie pisarką i dziennikarką. Dużo uwagi poświęca pozostałym osobom ukrywającym się w oficynie. Jej uwagi są często krytyczne, złośliwe, nie brakuje w nich dziecięcego infantylizmu. Trudno jest polubić Anne. Być może powodem jej zachowania jest trudny wiek i chęć zbuntowania się, byłoby to jednak z pewnością zbytnim uproszczeniem. Osobowość dziewczynki ciągle ewoluuje i nie można jej oceniać jednoznacznie. Wręcz przeciwnie, sam jestem skłonny stwierdzić, że dziecięca przekora, szczerość i poczucie niezależności wyszłyby jej w przyszłości na dobre. W Anne cały czas następował rozwój samoświadomości. Była osobą, która żyła, a nie wegetowała. Miała swoje cele i ambicje i, wbrew trudnej sytuacji, więcej w niej było optymizmu niż pesymizmu. Na tej małej przestrzeni szukała ciepła, przeżywała chwile radości, gniewu, strachu. I wierzyła, cały czas wierzyła, że w końcu nadejdzie wyzwolenie. Osiemnaście dni przed wykryciem pisała: „Zupełnie niemożliwe jest dla mnie budowanie wszystkiego na bazie śmierci, nędzy i zamieszania. Widzę, jak świat powoli coraz bardziej zostaje przeobrażony w pustynię, coraz głośniej słyszę nadciągający grom, który i nas uśmierci, współczuję milionom ludzi w ich cierpieniu, a jednak, kiedy spoglądam na niebo, myślę, że to wszystko obróci się znowu na dobre, że i te potworności ustaną, że w świecie znowu nastaną spokój i pokój. Tymczasem muszę »wysoko i sucho« trzymać swoje wyobrażenia, być może w czasach, które nadejdą, będzie je można jeszcze zrealizować!”*

6 czerwca 1944 r. alianci wylądowali w Normandii. Ukrywający się w oficynie, jeszcze tego samego dnia poznali dzięki odbiornikowi radosną nowinę. Byli szczęśliwi. Nawet mnie samemu, gdy czytałem wpisy Anne z tych dni, udzieliło się złudne poczucie szczęścia. Potem jednak przypomniałem sobie...

27 czerwca 1944 r. Anne pyta w dzienniku swoją wyimaginowaną przyjaciółkę Kitty (dziennik jest w formie listów pisanych do tej nieistniejącej powierniczki tajemnic): „Jak myślisz, jak daleko będziemy 27 lipca?”**. Był to już jeden z ostatnich wpisów dziewczynki w dzienniku. Anne nie wiedziała, że 27 lipca będą bliżej niż dalej. Bliżej tragicznego końca. Ukrywających się zadenuncjowano. 4 sierpnia pod oficyną zjawiła się Grüne Polizei. O tej części historii ukrywających się w oficynie mówi nam już posłowie. Możemy domyślać się tylko i wyobrażać sobie, co wtedy przeżywała piętnastoletnia dziewczynka. Ostatnie słowa pozostawiła na kartce papieru 1 sierpnia, na trzy dni przed wykryciem. Ukrywających się wywieziono do obozów koncentracyjnych w Polsce. Przeżył tylko ojciec Anne, Otto Frank. Tragiczny los ominął także osoby, które pomagały ukrywającym się w oficynie. Otto Frank zajął się po wojnie opracowywaniem i publikacją dziennika swojej córki.



---
* Anne Frank, „Dziennik”, tłum. Alicja Dehue-Oczko, wyd. Znak, Kraków 2003 (Wydanie drugie uzupełnione), str. 309.
** Tamże, str. 299.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9862
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: misiak297 03.09.2010 10:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Rok 1942, czerwiec. Piekł... | Macabre
Wspaniała recenzja! Gdybym nie znał tej książki, na pewno bym po nią sięgnął.
Mnie najgorzej czytało się fragmenty, w których Anne opisuje swoje plany: jazdę na rowerze, pisarską profesję, wychowywanie dzieci. Czytelnik ma już tę świadomość, której nie miała jeszcze wtedy ta nastolatka.
Poza wszystkim dziennik ma bardzo dużo walorów artystycznych - Anna miała pisarskie zacięcie.
Bardzo dobre są również ekranizacje - ta najstarsza z bodaj 1960 roku, czarno-biała. Widziałem też porażającą ekranizację późniejszą (w oryginale na youtubie), w której zrekonstruowane zostały losy Franków, van Pelsów i Pffefera już po uwięzieniu. Niezwykle poruszający film.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: