Dodany: 27.02.2012 01:19|Autor: bezon
Witajcie w XIX wieku!
Woody Allen, przeczytawszy „Wojnę i pokój” w dwadzieścia minut, podsumował ją stwierdzeniem, iż jest to powieść o Rosji. Mnie co prawda przeczytanie niemal pięciuset stron „Cmentarza w Pradze” zajęło nieco więcej czasu, konkluzja jest jednak podobna: rzecz traktuje o XIX wieku, a jej główny bohater, Simone Simonini, jest prawdziwą szarą eminencją historii tego stulecia. Przygotujmy się na niesamowitą podróż w czasie - do epoki, w której nie umiano jeszcze zdejmować odcisków palców, w której nie słyszano o szkodliwości kokainy i nie znano bomb zegarowych. Na naszych oczach zmieni się Paryż, Francja, a także cała Europa i świat. Gotowi?
Jeśli należymy do czytelników mocno utożsamiających się z bohaterem, to uczciwie uprzedzam, że będziemy mieli pełne ręce roboty – nie zawsze czystej... ba! niemal wyłącznie brudnej, mokrej, odrażającej – choć i wymagającej od nas pewnej dozy artyzmu. Ale nie musimy się martwić – wcielimy się bowiem w postać, której wyrzuty sumienia są obce jak nic innego na świecie. Za ciężką pracę spotka nas sowite wynagrodzenie (wypłacane przez kilka europejskich potęg), a także niedające się wycenić rozkosze podniebienia i satysfakcja z zakulisowego uczestnictwa w wielkiej polityce krajowej i europejskiej. Przez dłuższy czas będziemy się borykać z problemami natury psychicznej, ale to chyba nikogo nie zniechęca? Bo czy to ostatecznie takie ważne, kim jesteśmy – kapitanem Simoninim czy księdzem Dalla Piccolą?
Bohatera powieści poznajemy poprzez dziennik, który prowadzi on przez kilka tygodni 1897 roku. To wystarczy, aby dobrze poznać historię jego życia, charakter i przyzwyczajenia. Tym bardziej że kapitan niczego nie ukrywa – pisze wyłącznie na swój użytek, nieświadomy obecności wścibskiego Narratora, który cały czas zagląda mu przez ramię. Parafrazując klasykę polskiej krytyki można powiedzieć, że wszystko zaczyna się wesołym obertasem, czyli świetnie skonstruowaną, kilkustronicową tyradą na wdzięczny temat: kogo i dlaczego nienawidzi kapitan Simonini. Jest ona w stanie zawstydzić każdego, komu wydaje się, że nienawidzi wszystkiego i wszystkich, lecz przede wszystkim jest kluczem do zrozumienia bohatera, w którego życiu nienawiść właśnie jest głównym motorem napędowym wszelkich działań. Jeśli ktoś liczy na „obowiązkowy” wątek miłosny, niech sięgnie po inną powieść – rzadko kiedy bowiem spotyka się książkę tak bardzo uczucia miłości pozbawioną.
Najogólniej rzecz ujmując, wcielimy się w postać mecenasa trudniącego się fałszowaniem różnego rodzaju dokumentów. Praca będzie dla nas nie tylko źródłem dochodów, ale również pasją, sztuką, a w końcu także – misją. Czymże bowiem jest według naszego bohatera fałszerstwo? Niczym innym, jak powoływaniem do życia dokumentów, które powinny były powstać w przeszłości, a które w wyniku niesprzyjających okoliczności z jakichś powodów, niestety, nie powstały. My będziemy mieli za zadanie to naprawić. Dziełem naszego życia, i nie jest to żadną tajemnicą, będą legendarne „Protokoły Mędrców Syjonu” - znajdzie tutaj swe odbicie wszystko, o czym dowiedzieliśmy się i co przeżyliśmy w ciągu naszego długiego, burzliwego życia. A przede wszystkim nienawiść do Żydów, wpojona nam jeszcze przez świętej pamięci dziadka. Antysemityzm był bowiem całym sensem naszego życia, to on nas żywił i napędzał. Jakie życie czeka nas po wykonaniu zadania – tj. zredagowaniu „Protokołów”? Czy będziemy potrafili żyć „bez Żydów”? Czy zaryzykujemy dla Sprawy własnym życiem? Decyzja należy tylko do nas, Autor bowiem niczego nie przesądza…
Najnowsza powieść Umberta Eco jest pozycją obowiązkową dla pasjonatów XIX-wiecznej literatury i historii. Książka już samą objętością i sposobem wydania nawiązuje do najlepszych tradycji tej epoki – liczne sztychy, opatrzone cytatami z powieści, cieszą przywykłe do zgoła innych obrazów oko, wywołując w nas (wbrew oczywistym faktom!) odczucie, iż oto obcujemy z oryginalną dziewiętnastowieczną powieścią oryginalnego dziewiętnastowiecznego autora. Jak przystało na tego rodzaju dzieło, jest to rzecz wymagająca od czytelnika zwiększonej dawki zarówno wyobraźni, jak i wiedzy historycznej. Bez niej bardzo łatwo zaplątać się w gąszczu nazwisk i wydarzeń towarzyszących opisanemu w powieści zjednoczeniu Włoch. Momentami budzi to irytację, odrywając od lektury i zmuszając do dokształcania się na bieżąco (dzięki Bogu za Internet!), za co ostatecznie Autorowi można tylko podziękować. Tym bardziej że sam włożył niemało wysiłku w to, by „odgrzać” dla nas masę skandali i mistyfikacji, które swego czasu wstrząsały całą Europą, wywołując zarówno śmiech, jak i zgorszenie (wszak okrutnie zakpiono sobie nawet z papieża!). Warto podkreślić, że wszystkie opisane w powieści sensacyjne wydarzenia rzeczywiście miały miejsce, a wszyscy bohaterowie (oprócz naszego drogiego kapitana) są postaciami autentycznymi. Zapewnia nas o tym sam Autor w krótkiej notce na końcu książki, uwiarygodniając swe słowa fotografiami pierwszych stron gazet z końca XIX wieku, które szeroko rozpisywały się na tematy poruszone w powieści. Ale czy po lekturze „Cmentarza” można jeszcze uwierzyć komukolwiek, czemukolwiek i w cokolwiek? Jedynie chyba Napoleonowi i jego znakomitej frazie, iż „Historia to uzgodniony zestaw kłamstw” („L'histoire est un mensonge que nul ne conteste”).
Gdyby „Cmentarz w Pradze” ukazał się sto lat temu, byłby dla ówczesnych czytelników typową powieścią przygodową, traktującą o rzeczach świeżych i doskonale wszystkim znanych. My jednak czytamy go inaczej, znamy bowiem tragiczną historię XX wieku - poznaliśmy siłę nienawiści ukształtowanej przez wielowiekowe fabrykowanie i powtarzanie kłamstw. Zastanawialiście się kiedyś, skąd wziął się antysemityzm Hitlera? A przecież nie był on pierwszym antysemitą w historii, jego poglądy nie powstały w próżni. Powieść Umberta Eco, stanowiąca swoistą antologię antysemickich historii, prezentuje krążące w tamtych czasach bzdurne opowieści i teorie spiskowe, które kształtowały przez stulecia wizerunek Żydów, i które ostatecznie doprowadziły ludzkość pod bramę z napisem „Arbeit macht frei”. Pisarz ukazał proces pozwalający nam lepiej zrozumieć zarówno przyczyny Holokaustu, jak i pojawiające się także dzisiaj antysemickie hasła, oparte dokładnie na tych samych bredniach, które głosiliśmy jako Simone Simonini przez znaczną część XIX wieku. Czy mogliśmy się spodziewać takiego zakończenia sprawy?
PS. Dodatkowego „smaczku” powieści dodaje fakt, iż spotkała się ona z negatywnym przyjęciem ze strony Watykanu. Dziennik „L’Osservatore Romano” uznał „Cmentarz” za „nudną, chaotyczną i bardzo trudną lekturę”, za „opowieść chorobliwą i bez potępienia antysemityzmu”*. Podniosła się więc wrzawa, co prawda na mniejszą skalę niż w samej powieści, ale z pewnością wystarczająca, by ucieszył się z niej Simone Simonini. Czyż to nie idealne dopełnienie całej historii?
---
* Cyt. za: „Watykański dziennik krytykuje najnowszą powieść Umberto Eco”, w: „Gazeta Wyborcza” 30.10.2010.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.